Karol Wiśniewski: Zacznijmy standardowo: imię,
nazwisko, wiek, hobby?
Grzegorz Mierkiewicz: Grzegorz Mierkiewicz, lat 29. Oprócz
informatyki, w szczególności zagadnieniami internetowymi,
interesuję się fantastyką i muzyką elektroniczną.
Grzegorz Mierkiewicz
KW: Jaki był twój pierwszy kontakt z
komputerami?
GM: Komputerowa przygoda właśnie rozpoczęła się od Atari.
Był to model 130XE, który trafił do mnie prosto z "Pewexu" kiedy
miałem 10 lat. Startowałem z magnetofonem, rok później doszła
drukarka Atari 1029, a następnie stacja dyskietek LDW 2000. Sprzęt
funkcjonował bez żadnych przeróbek.
KW: Zapewne jak my wszyscy rozpoczynałeś od grania
– co wielu zostało po dziś dzień. Twoje ulubione tytuły?
GM: Z czasów Atari najbardziej kultową grą był chyba "River
Raid". To fenomenalne jak może pochłonąć gracza tak
nieskomplikowana gra... Na Amidze ulubionym tytułem był "Another
World". Z kolei na PC najbardziej wciągnęła mnie turowa strategia
"Birth of the Federation", do której co jakiś czas wracam. Z trochę
nowszych gier bardzo podobała mi się "The Chronicles of Riddick:
Escape From Butcher Bay". Jak widać gatunkowo rozrzut jest dość
szeroki.
KW: Następnie zacząłeś programować. Jakie były
początki?
GM: Pierwszym krokiem było wklepywanie listingów w Atari
Basic z instrukcji i "Klanu Atari" z Bajtka. Dość szybko
przekonałem się, że nie toleruję wstukiwania czegoś, czego nie
rozumiem i chyba od tego wszystko się zaczęło. Chwila wielkiego
oświecenia nastąpiła podczas lektury "Mapy pamięci Atari XL/XE"
Wojciecha Zientary. W jednej sekundzie moje Atari przeistoczyło się
w przejrzyste i posłuszne narzędzie. Wszystko, co zrobiłem
kiedykolwiek potem, najpierw jako początkujący programista, potem
jako zawodowy informatyk, jest konsekwencją tej jednej chwili.
KW: Skąd pomysł na "Fire Power"?
GM: Tytuł pochodził od filmu akcji z 1979 roku, ale gra poza
tym absolutnie do niego nie nawiązuje. Chciałem napisać grę, w
którą sam bym chętnie zagrał i która wykorzystywałaby w wysokim
stopniu możliwości graficzne Atari.
"Fire Power" zrodził się na papierze milimetrowym, na którym
powstała grafika. Potem wklikałem ją, piksel po pikselu, w
programie graficznym. Pierwotnie gra powstała w Atari Basic i
została skompilowana przy pomocy "A Basic Compiler". Mimo
kompilacji nie byłem jednak zadowolony z szybkości działania, więc
przerobiłem większość procedur na "Quick Assembler", a całość
zmontowałem w języku "Action!". Poziomy zaprojektowałem w edytorze
tekstowym "Panther", a muzyka powstała oczywiście w "Chaos Music
Composer". Przy okazji pragnę wyrazić wdzięczność twórcom tych
wszystkich świetnych narzędzi.
Grzegorz Mierkiewicz
Z grą udałem się do wydawcy ASF i po tym właściwie straciłem w tej
sprawie jakikolwiek konstruktywny kontakt. Podpisałem kontrakt, a
właściwie zrobili to za mnie rodzice, jako że byłem wówczas
niepełnoletni. ASF przesłał mi jeszcze kserokopię okładki „Fire
Power” w celach informacyjnych i wkrótce przestał istnieć, a gry
tej firmy sprzedawał LK Avalon, chyba zapominając o jej autorze.
Potem nastąpił nieuchronny zmierzch ośmiobitowców.
Co więcej, może trudno w to uwierzyć, ale do moich rąk nigdy nie
trafił ani jeden oryginalny egzemplarz „Fire Power”. Kiedy chciałem
ją sobie kupić to sprzedawcy twierdzili że była, ale już ją
wysprzedali. :) Mam jednak gdzieś głęboko schowane pudło wypełnione
po brzegi dyskietkami 5,25". Na pewno jest wśród nich także
zakodowany przeze mnie "Fire Power".
KW: Sama gra jest nieludzko trudna. Udało ci się
ją przejść w całości?
GM: Oczywiście, nigdy nie poszedłbym do wydawcy z produktem,
którego sam bym nie sprawdził. Zresztą chyba nie ma nic bardziej
rozczarowującego niż gra, której nie można ukończyć.
KW: A może istnieją do niej kody "ułatwiające"
życie lub pozwalające na "przełączanie" etapów?
GM: Wydaje mi się, że coś takiego było, ale wiedza, jak to
aktywować, została utracona. Nie jestem też pewien czy znalazło się
to w finalnej wersji.
KW: Cóż, zawsze pozostaje nam granie w crackowaną
wersję "Fire Power", łatwiej dostępną w internecie od "czystej"
kopii. A właśnie, co sądzisz na temat "abandonware" jako twórca
gry, którą inni ściągają z internetu?
GM: Zdając się na zdrowy rozsądek - właściciel praw
autorskich ponosi stratę, jeżeli w wyniku takich działań traci
potencjalny lub realny zysk ze swego dzieła. W tym przypadku nie ma
mowy o takiej sytuacji. A z drugiej strony to wszystko jest dla
ludzi i jeśli kogoś jeszcze może bawić moja gra to mnie to bardzo
cieszy.
KW: Zdroworozsądkowe podejście! Jakie inne
programy skodowałeś na małym Atari?
GM: W świat wypuściłem jeszcze prosty, ale bardzo pożyteczny
program w Atari Basic, który pozwalał na drukowanie tekstów z
polskimi ogonkami na drukarce Atari 1029. Poza tym wszystkie zabawy
z programowaniem chyba trafiały do szuflady.
KW: A scena? Próbowałeś tam swoich sił?
GM: Hm, były chyba kiedyś tego rodzaju skromne prace,
przygotowywane w pojedynkę, ale nie pamiętam, czy ujrzały światło
dzienne. W każdym razie nie działałem na scenie.
KW: "Fire Power" jest twoją jedyną grą. Nie dziwię
się czemu nie stworzyłeś następnych na Atari - w końcu rynek już
się kończył - lecz czemu nie próbowałeś swych sił na innych
platformach?
GM: Po Atari moim następnym sprzętem była Amiga 500, a po
niej przyszedł czas na pecety. Wraz z nadejściem epoki 16-bitowców
jasnym stało się, że profesjonalny produkt wymaga pracy zespołu
fachowców wyspecjalizowanych w różnych dziedzinach. Moją uwagę
przyciągnęło natomiast nowe, rodzące się medium jakim był internet
i jego zastosowanie w biznesie. Wyspecjalizowałem się w budowaniu
pozytywnego wizerunku firmy w sieci, przede wszystkim za
pośrednictwem profesjonalnego serwisu www. Największym wykonanym
przeze mnie w całości projektem jest serwis internetowy
Portu Gdańsk.
KW: Czy dalej uruchamiasz swoje Atari?
GM: Nie, ale nigdy się go nie pozbyłem. Czasem podróżuję w
świat wspomnień korzystając z emulatorów.
KW: A śledzisz jeszcze co się dzieje w atarowskim
świecie?
GM: Właściwie nie. Koncentruję się na współczesnych
zagadnieniach IT.
KW: Ostatnimi czasy obserwujemy jednak prawdziwą
falę powrotów do użytkowania Atari. Rozważyłbyś come-back?
GM: Nie sądzę. Chociaż każdy lubi od czasu do czasu sięgnąć
do miłych wspomnień (a pasji jaką wtedy odczuwałem nie da się z
niczym porównać), to życie toczy się w chwili obecnej. I właśnie
takie projekty najbardziej mnie interesują. Powrót do Atari byłby
jednak możliwy, tyle że na emeryturze. :)
KW: Dziękuję serdecznie za rozmowę.
Dla przypomnienia dodam, że w katalogu atarionline.pl program
ten
można znaleźć zarówno w wersji "usprawnionej", jak i oryginalnej,
bez dodatków. W razie potrzeby można się wspomóc przygotowanymi
mapami wszystkich poziomów.