Kilerów trzech by Kaz 2007-05-20 22:09:21

Dzisiejsza nowinka nie jest właściwie nowinką, ponieważ nie dotyczy nowości, ani wydarzeń, które miały miejsce stosunkowo niedawno. Wręcz przeciwnie, jest sięgnięciem do zamierzchłych czasów, dalszym ciągiem niezwykłych opowieści, wygrzebanych ze śmietnika historii komputerów Atari. Jak już zapowiadałem w lipcu zeszłego roku, rzecz będzie się rozchodzić o kontynuację gry Profesional Killers (tak właśnie, tytuł pisany z błędem). Należy tu przypomnieć okoliczności przyrody powstania gry czyli atmosferę przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Tło pozwoli nam bowiem zrozumieć niektóre aspekty dalszych wydarzeń.

Kawałek historii

W latach 80-tych w Polsce nie istniał normalny rynek gier komputerowych czy jakichkolwiek innych programów. Lata socjalizmu i odgórnego sterowania gospodarką pozostawiły nas na technologicznej pustyni, na której ostro prażyło słońce zapotrzebowania. Ludzie oglądali się na Zachód i chcieli zaznać tego samego dobrobytu. Chcieli mieć komputery, a do nich programy, w tym gry. Najistotniejszą barierą do spełnienia tych potrzeb był brak pieniędzy. Przeciętna miesięczna pensja robotnika w 1988 roku wynosiła równowartość około 40 ówczesnych dolarów amerykańskich. Sam zakup komputera, kosztującego kilkaset dolarów często wiązał się z wielomiesięcznym wyrzeczeniem całej rodziny, a co dopiero kupowanie programów, które łącznie mogły kosztować więcej niż komputer. Kilkanaście dolarów za grę albo kilkaset marek za dobry program użytkowy były poza zasięgiem przeciętnej osoby w Polsce. A nawet gdyby mieć wystarczającą ilość pieniędzy, na przykład dzięki uprawianej przez wielu zwykłych Polaków „turystyce handlowej”, nie było możliwe po prostu pójść do sklepu czy supermarketu i kupić to, co się chciało. Ani takie sklepy, ani supermarkety nie istniały. Gdzieniegdzie można było kupić gry z prywatnego importu, ale były to przeważnie pojedyncze tytuły, dostępne w śladowej ilości. Nie było też mowy o lokalizacji programów – w pudełku była zapakowana instrukcja w języku obcym, najczęściej angielskim lub niemieckim, a o jakiejkolwiek formie gwarancji czy pomocy technicznej raczej można było zapomnieć. Nie istnieli nawet wydawcy, którzy mogliby produkować i publikować gry na masową skalę. W takiej to właśnie informatycznej pustce żyliśmy, zresztą nie tylko my, ale wszystkie kraje „obozu socjalistycznego”, jeszcze 20 lat temu.

Społeczeństwo wytresowane w gospodarce niedoborów radzeniem sobie „na lewo” poradziło sobie w ten sposób także z problemem niedoboru oprogramowania. Z Zachodu czyli krajów na lewo od Łaby, z przewagą już nie istniejącej Republiki Federalnej Niemiec, a także Holandii, Francji i Wielkiej Brytanii, szerokim strumieniem popłynęły pirackie wersje gier i użytków na wszystkie ówczesne komputery domowe. Zjawisko, które na Zachodzie było marginalne i charakterystyczne raczej dla nastolatków, którzy pragnęli łamać gry w celach poznawczych (czy da się grę złamać?) albo ideologicznych (darmowe gry dla wszystkich, przecz z kapitalistycznymi wyzyskiwaczami!) albo rywalizacyjnych (my jesteśmy najlepsi w łamaniu gier!), u nas stało się powszechnym, normalnym sposobem zdobywania programów. Powstały giełdy komputerowe, miejsca masowego spędu osób chętnych sprzedać bądź kupić komputery i ich oprzyrządowanie, a także kradzione programy. Giełdy przyciągały przede wszystkim masę dzieciaków, ale także rodziców, dbających o „komputerowy” rozwój swoich pociech, z drugiej zaś strony poszukiwaczy łatwego zysku, a także handlarzy walutą (tzw. cinkciarzy) czy zwykłych cwaniaków i złodziejaszków. W kolejkach giełdowych spotykali się dyrektorzy przedsiębiorstw, poszukujący najnowszego arkusza kalkulacyjnego, jak i kilkuletnie „smarki”, chcące kupić najnowszą grę, polecaną przez „Bajtka”.

Co ambitniejsi komputerowcy, w tym wiele osób zajętych procederem nielegalnego kopiowania (nie piracenia, czyli łamania zabezpieczeń gier, bo tym zajmowano się na Zachodzie), starało się pisać własne programy, w tym gry. Z czasem powstało wiele małych firemek, głównie jednosobowych, których właściciele byli często autorami jednego programu. Jednego, ponieważ udawało się sprzedać niewiele legalnych kopii, a po kilku dniach można było go kupić wszędzie, oczywiście nielegalnie. Przeważnie autorom przechodziła chęć na pisanie więcej, chyba, że celem była sława, a nie zarobek. Takiemu stanowi rzeczy sprzyjała też bierność policji i innych organów wykonawczych. W Polsce „od zawsze” obowiązywała ustawa o ochronie praw autorskich, ale brak działań na rzecz ukrócenia piractwa tłumaczono głównie tym, że nie ma w niej wprost wymienionych programów komputerowych. Skoro tak do sprawy podchodzili przedstawiciele prawa, to tym bardziej nie czuli skrupułów Ci, którzy programami handlowali. Dopiero w późniejszych latach, w tym po wprowadzeniu nowej ustawy chroniącej własność intelektualną, zaczęło się to zmieniać, a pisanie programów zaczęło stawać się opłacalne. Takie to były czasy...

Zabójca pierwszy

W giełdowym oparach powstała gra Profesional Killer. Jak już wiemy dzięki wywiadowi z Radosławem Karolakiem, była to forma żartu z kolegi, ale ze względu na posuchę gier na Atari na przełomie lat 80-tych i 90-tych, za namową kolegi, gra stała się normalnym, handlowym towarem. Jak wspomina Radek, „piratujący” na giełdzie „Bajtka” w Warszawie, program rozszedł się w 1990 roku w bardzo dużej ilości kopii. A ponieważ wiele osób z całego kraju wizytowało giełdę „Bajtka”, ponieważ była to jedna z największych giełd z Polsce, możemy domniemywać, że sam program też rozprzestrzenił się po kraju i bardzo wiele osób program widziało. Giełda ta zwana była zwyczajowo „giełdą Bajtka”, chociaż czasopismo „Bajtek”, patronujące jej od maja 1986 roku zabroniło w pewnym momencie posługiwania się swoją nazwą ze względu na giełdowe piractwo i „bałagan organizacyjny” (tutaj poczytaj więcej o giełdzie w Warszawie). W swoim programie Radek sygnuje się jako Tir-Soft i wskazuje, gdzie można zakupić oryginał gry: „tylko na III piętrze byłej giełdy Bajtka”. Ci którzy grę nabyli, mogli przekonać się, że jest to program napisany w Atari Basicu, bez żadnej grafiki, komunikujący się z graczem wyłącznie tekstem. Jednak wbrew opisowi autora, nie jest to gra tekstowa. Nie czyni jej tekstówką to, że nie posiada grafiki, a tylko sam tekst... Jest bardzo prostą grą decyzyjną, w zamierzeniu osadzoną we współczesności, która mają podkreślać mocno współczesne słowa jak „automatyczny”, „zabójca” czy „wybuchowy” :). Gracz wciela się w rolę profesjonalnego zabójcy, którego zadaniem jest eliminować co raz to nowe osoby.

Profesional Killers Radosława Karolaka


Kiler drugi i trzeci

Widocznie pomysł na grę bardzo przypadł ludziom do gustu, ponieważ wkrótce pojawiły się naśladownictwa. Jednym z nich było dziełko Arkadiusza Staworzyńskiego (sygnowane jako Studio „WIZARDS”) pod nazwą Professional Killer II (pisany już bez błędu), a drugim programik Piotra Millera pod tym samym tytułem, oczywiście Professional Killer II. I jak większość amatorskich, pisanych w Basicu gier, popadły by szybko w zapomnienie, gdyby nie pewien list do redakcji słynnych „Tajemnic Atari”. Czasopismo to powstało w podobnych okolicznościach jak wiele innych atarowskich pisemek, jako uboczna działalność firmy działającej na rynku Atari, w tym przypadku Laboratorium Komputerowego Avalon. Podobnie było ze „Światem Atari” warszawskiej firmy Mirage czy „STE-fanem” wrocławskiego Atar-Systemu czy szczecińskim „ST-fanem”. Kto tylko sprzedawał coś na Atari w większych ilościach, zaraz zaczynał wydawać gazetę. Niewątpliwie była to bardzo prestiżowa i skuteczna forma reklamy i marketingu, ale jednocześnie daleka od obiektywności forma dziennikarstwa. A przecież wiele osób wówczas (i czasem dziś także) bezgranicznie ufało każdemu słowu pisanemu w „naszych”, atarowskich gazetach. Tej ufności sprzyjała niewątpliwie świadomość, że Atari odchodzi do lamusa. Byliśmy spychani na margines życia komputerowego, nawet ST-kowcy, nie wspominając o małych atarowcach. Byliśmy w odwrocie, bo koło historii obracało się akurat w inną stronę. Wierzyliśmy i ufaliśmy bez zastrzeżeń entuzjastycznym zapowiedziom o tym, ile to na Atari powstaje gier i osprzętu, dumnym artykułom o jakości oprogramowania na malucha i opiniom atarowskich „guru”, choćby to były opinie na tematy nie związane z Atari. Redakcja „TA” była tu szczególnie wielbiona i szanowana, głównie za pierwsze gry Avalonu, napisane jeszcze przed pojawieniem się tej gazety, a także za wysoki poziom merytoryczny artykułów. Takie nazwiska jak Janusz Pelc czy Janusz B. Wiśniewski mówiły same za siebie i każdy, w tym ja, nigdy by nie śmiał podważać słów takich osobistości.
Professional Killers II Piotra Millera


Professional Killers II Arkadiusza Staworzyńskiego


Awantura o Basię

Przyjrzyjmy się więc dokładniej treści wspomnianego już listu, napisanego przez Piotra Millera, a zamieszczonego w „TA” numer 5 z 1992 roku:

„Panowie Krzyżak i Sobala w numerze 3/92 ostrzegali czytelników Waszego pisma przed zakupem gry ROBBO 20 MB. Idąc za ich przykładem chciałbym ujawnić praktyki Studia Komputerowego "WIZARDS" z Łodzi, które ogłaszało się w tym samym numerze TA. Otóż reklamowana w tym ogłoszeniu gra pt. "PROFESSIONAL KILLERS 2" jest kaleką wersją programu, napisanego przeze mnie w zamierzchłych czasach i skradzionego mi kilka miesięcy temu. Gra nigdy nie była przeznaczona do rozpowszechniania, a zawarte w niej błędy pozostawiłem bez poprawek, ponieważ rzecz nie była warta zachodu. Wzmianki na temat poprawek dokonanych rzekomo przez złodziei z SK "WIZARDS" wzbudzają moje niedowierzanie, bowiem w celu ich dokonania należałoby dysponować wersją źródłową programu. Prawdopodobnie jedną z niewielu zmian dokonanych w łódzkim "Studio Komputerowym" była wymiana nazwisk (gdy pisałem grę, nikomu nie przyszedłby do głowy zamach na Wałęsę).”

Osoba z grona redakcji, nieznana z imienia i nazwiska dodała poniżej listu swój komentarz:

”Powyższy tekst pozostawiam bez komentarza. Być może, jak to często w takich przypadkach bywa, komentarz dopisze samo życie. Jeżeli dojdą mnie o tym jakieś słuchy, z przyjemnością się z Państwem nimi podzielę.
Redaktor”


A już w numerze 9 z 1992 roku redakcja wydrukowała odpowiedź wspomnianego wcześniej Studia Komputerowego „Wizards” oraz komentarz odredakcyjny, tym razem sygnowany przez Janusza B. Wiśniewskiego:

„Napisało do nas STUDIO KOMPUTEROWE "WIZARDS": Szanowna Redakcjo!!! Czujemy się zbulwersowani oszczerstwami Pana Piotra Millera zawartymi w numerze 5/92. Oświadczamy, że gra Professional Killers 2 Jest napisana od początku do końca przez nas (na potwierdzenie naszych słów wysyłamy Redakcji kopię naszego programu). Z programu Pana Millera zaczerpnęliśmy jedynie pomysł i nazwę (jest to często praktykowane np. OPERATION BLOOD znakomicie naśladuje OPERATION WOLF), PK2 stanowi niejako kontynuację PK1, lecz jest całkowicie nową grą. Pisząc o niepełnej wersji gry krążącej na giełdach mieliśmy na myśli NASZ nieskończony program (a nie Pana Millera). Nazwanie PK2 "kaleką" wersją jakiegoś programu bez możliwości porównania obu (z listu wnosimy, że autor nigdy nie widział naszego programu) to zwykła ignorancja. Natomiast nazwanie nas "złodziejami" to już oszczerstwo, za które żądamy publicznych przeprosin. Zwracamy się z prośbą do Redakcji o przesłanie nam adresu Pana Millera w celu dokładniejszego wyjaśnienia całej sprawy.”

Redaktor Janusz B. Wiśniewski staje jednak zdecydowanie po stronie Piotra Millera:

„Serdecznie współczuję STUDIU KOMPUTEROWEMU "WIZARDS", że zostało nazwane "złodziejami" w sytuacji, gdy nie ukradło całego programu, a tylko pomysł i tytuł. Jednak tłumaczenie, że jest to często praktykowane, zupełnie do mnie nie trafia. Jest to może powszechna praktyka w kółku podwórkowych "hackerów", lecz nie w cywilizowanym świecie. Przywłaszczając sobie cudzy pomysł, mogło się STUDIO spodziewać takiej reakcji jego autora. Z niechlujnie wykonanej ulotki (dołączonej do gry) dowiadujemy się, że WIZARDS jest "rodzajem klubu zrzeszającego miłośników programowania komputerów ATARI". Pod listem widnieje nieczytelny zakrętas. Nie otrzymaliśmy więc listu od osoby, lecz od bliżej nieokreślonej społeczności. Korzystając z okazji obejrzałem sobie przedmiot sporu. Gra jest monotonna, nieśmieszna i nieciekawa. Jest to gra wyłącznie tekstowa (bez obrazków), w dodatku nie pozwalająca na formułowanie własnych poleceń, lecz tylko wybór spośród ściśle określonych (niewielu) wariantów. Na domiar złego teksty są bardzo niestarannie zredagowane, roi się w nich od różnego typu błędów (w tym także ortograficznych). Dla tych, którzy chcieliby wyrobić sobie pogląd na styl wypowiedzi w PK2, przytoczę dwie próbki z ekranowej instrukcji:
• Zająłeś się swoim hobby-majsterkowaniem i wnalazłeś wehikuł czasu !.
• Niektórych wydarzeń nie sposób przewi- dzieć.
Adresu p. Millera nie możemy udostępnić, o ile on sam nie wyrazi takiego życzenia. Janusz B. Wiśniewski”


A teraz metoda dedukcji

Od wielu lat dręczyła mnie ta sprawa plagiatu. Coś mi w tej całej historii nie pasowało, ale nie wiedziałem co dokładnie. Najtrudniejszą sprawą na początku było dotarcie do rzeczonych programów, żeby móc je porównać. Ale rok 2006 był przełomowy dla sprawy. Po czternastu latach, udało się dzięki pomocy wielu osób, skompletować wszystkie trzy gry, a tym samym ustalić ich autorów. Gra Piotra Millera pojawiła się w katalogu pierwsza, potem Arkadiusza Staworzyńskiego i na końcu oryginał, na którym bazowały dwie pierwsze, autorstwa Radosława Karolaka.

Po obejrzeniu wszystkich trzech gier, co polecam niedowiarkom, dochodzimy do jednego wniosku: wszystkie gry są do siebie podobne co do pomysłu i zasad, ale każda z nich jest niezaprzeczalnie inaczej wykonana. Inny jest układ menu, opcje do wyboru, metody poruszania się w grze, itd. Nie ma mowy o tym, że którykolwiek z programów był prymitywną przeróbką albo że zmiany polegały jedynie na podmienieniu tekstów w grze. Po przyjęciu tego założenia w mojej głowie dość szybko pojawiła się teoria, jak doszło do „afery”, gdzie doszło do nieporozumień i przekłamań. Teorię tą przedstawiłem inspektorowi Wiśni, a gdy po dłuższych poszukiwaniach inspektorowi Wiśni czyli Karolowi Wiśniewskiemu udało się nawiązać kontakt z Piotrem Millerem, a mnie z Arkadiuszem Staworzyńskim, obu wymienionym wysłałem swoją wersję wydarzeń. Okazało się, że miałem całkowitą rację, więc pozwalam sobie dziś przedstawić ją także pozostałym Atarowcom. Metodą porucznika Colombo ustawiam teraz wszystkich zainteresowanych pod ścianą, w jednym pokoju, i przedstawiamy wersję inspektora Kaza:

1. Oryginalny program „Profesional Killers” napisał Radoslaw Karolak i co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Trzeba przyznać, że gra opiera się na atrakcyjnym pomyśle (wcielenie się w rolę zawodowego mordercy), ale wykonanie programu pozostawia wiele do życzenia. Zarówno od strony technicznej, jak i tekstowej gra jest po prostu bardzo słabo wykonana.

2. Prawdopodobnie te właśnie cechy programu podsunęły kolejnym osobom pomysł, że warto by grę ulepszyć. Podczas oglądania programu mnie też przyszło do głowy, że w prosty sposób można ją napisać lepiej. Zafascynowanie pomysłem Radka doszło do takiego stopnia, że dwie osoby niezależnie napisały podobną grę. I oczywiście nazwa została nadana adekwatnie do okoliczności – „Professional Killers II” - ze względu na to, że żaden z autorów nie zamierzał ukrywać swoich inspiracji produktem Radka. W ten sposób powstały niezależnie „PK II” Piotra Millera i „PK II” Arkadiusza Staworzyńskiego (Studio „Wizards”). Różnica polegała jedynie na tym, że Piotr zrobił naśladownictwo w cywilizowany sposób, podając autora oryginału na stronie tytułowej swojej wersji gry oraz zaznaczył skąd wziął procedury do okienek, użytych w programie. Arek tego nie zrobił, co mogło sugerować, że jest autorem całości programu. Przyznajmy jednak obiektywnie, że ówcześnie praktyka ujawniania autorów wszystkich wykorzystanych procedur czy zaczerpniętych pomysłów nie była tak rozwinięta jak współcześnie, z wiadomych względów (powszechne piractwo i niedocenianie roli autora danego produktu). Niewątpliwie trzeba tu wysoko ocenić zachowanie Piotra Millera, który mimo wszystko to zrobił.

Ogłoszenie Studia Komputerowego "Wizards"


3. W jednym z kolejnych numerów „TA” pojawia się ogłoszenie Studia „Wizards”, które zobaczył Piotr. Mamy w nim między innymi reklamę: „PROFESSIONAL KILLERS 2 gra logiczna. Jesteś szefem zawodowych morderców. Zabij Wałęsę. Wersja krążąca po giełdach jest niepełna i zawiera błędy”. Przyznam, że gdybym tak jak Piotr Miller, napisał grę „PK II” i wiedział, że jej nie ukończyłem, a mimo to w wyniku kradzieży zaczęła krążyć po giełdach, pomyślał bym w identyczny sposób: „Ktoś sprzedaje moją grę, tylko pewnie pozmieniał teksty!”. W końcu była to „normalna” praktyka giełdowych wyjadaczy, którzy często zmieniali tytuły, teksty w grze, dorabiali nieistotne drobiazgi, tylko po to, by móc sprzedawać ten sam program jako „nowość”. Dowodem na to, że Piotr pisząc list do redakcji nie widział programu Arka są jego własne słowa w liście: „Wzmianki na temat poprawek dokonanych rzekomo przez złodziei z SK "WIZARDS" wzbudzają moje niedowierzanie, bowiem w celu ich dokonania należałoby dysponować wersją źródłową programu. Prawdopodobnie jedną z niewielu zmian dokonanych w łódzkim "Studio Komputerowym" była wymiana nazwisk (gdy pisałem grę, nikomu nie przyszedłby do głowy zamach na Wałęsę)”. Tym samym wiemy, że Piotr NIE WIDZIAŁ krytykowanego programu, a ZASUGEROWAŁ się jedynie opisem reklamy, która nie dość, że brzmi bardzo zbieżnie z jego grą to jeszcze odwołuje się do niepełnej, pirackiej wersji gry. A więc w obu przypadkach mamy do czynienia z grą „PK II”, która wyciekła od swoich autorów na giełdę w wersji nieskończonej! Obecnie trudno zaś powiedzieć, kto pierwszy z nich napisał kontynuację „PK” i komu pierwszemu program „uciekł” na giełdę. Na szczęście nie ma to tu znaczenia, bo obaj, co wynika właśnie z korespondencji w „TA”, w ogóle nie znali wzajemnie swoich produktów. Podsumowując ten fragment, możemy więc przyjąć, że zarówno Piotr Miller, jak i Arek Staworzyński napisali niezależnie od siebie dwa, różniące się programy, a więc NIE MA MOWY o żadnym plagiacie programu, a tym bardziej nieuzasadnione i krzywdzące jest twierdzenie Piotra Millera „o złodziejach z SK „Wizards”! Obaj zaś autorzy zapożyczyli tytuł i pomysł na grę. Z tym, że nikt nie zarzuca im plagiatu, co stwierdził zdroworozsądkowo sam autor oryginału, Radosław Karolak, w wywiadzie, który z nim przeprowadziłem.

4. Na tym jednak nie kończy się „komedia pomyłek” w tej sprawie, więc rozwiejmy resztę wątpliwości. Drugi list napisało do „TA” Studio „Wizards”, broniąc się przed zarzutami. ”Oświadczamy, że gra Professional Killers 2 jest napisana od początku do końca przez nas (na potwierdzenie naszych słów wysyłamy Redakcji kopię naszego programu).”. Ten właśnie fragment od wielu lat wzbudzał we mnie poczucie, że w historii o „złodziejach z SK Wizards” nie do końca wszystko gra... Co to bowiem za złodziej, który na tyle jest pewny, że napisał program sam, iż wysyła go do redakcji, żeby mogła porównać z programem konkurencji? Ktoś bliżej niezidentyfikowany (obecnie już wiadomo, ale o tym później), reprezentujący Studio „Wizards” pisze dalej: „Z programu Pana Millera zaczerpnęliśmy jedynie pomysł i nazwę (jest to często praktykowane np. OPERATION BLOOD znakomicie naśladuje OPERATION WOLF), PK2 stanowi niejako kontynuację PK1, lecz jest całkowicie nową grą. Pisząc o niepełnej wersji gry krążącej na giełdach mieliśmy na myśli NASZ nieskończony program (a nie Pana Millera). Nazwanie PK2 "kaleką" wersją jakiegoś programu bez możliwości porównania obu (z listu wnosimy, że autor nigdy nie widział naszego programu) to zwykła ignorancja. Natomiast nazwanie nas "złodziejami" to już oszczerstwo, za które żądamy publicznych przeprosin.” I tutaj Arek Staworzyński, który wtedy pisał odpowiedź-skargę do redakcji, popełnia błąd na własną niekorzyść! Sądzi, że zarzut o plagiat wysunął autor „PK”, a jak wiemy, nie był nim Piotr Miller tylko Radosław Karolak. Tłumaczenie się Piotrowi Millerowi, że od niego zaczerpnięty został tylko tytuł i pomysł nie ma kompletnie sensu... Tytuł i pomysł zaczerpnęli obaj od Radka, więc nie było powodu się z tego tłumaczyć jeden przed drugim. Jak widać zresztą w jednym ze zdań powyżej, Arek przyznaje, że gra jest kontynuacją „PK I”, a więc nie miał nigdy intencji tego ukrywać. Nie ma tam mowy o innym „PK II”, co oznacza, że Arek o takim programie nie słyszał. Gdyby słyszał, pewnie jego tytuł byłby „PK III” albo coś równie odkrywczego :). I rzeczywiście, nazywanie go w tej sytuacji złodziejem to jawne oszczerstwo. Po prostu dostało mu się za to, że KTOŚ grę Piotra ukradł i za to, że gra krążyła po giełdzie i że pewnie byli tacy, co czerpali z tego korzyści. Arek sam zaś się położył pod topór, broniąc się przed zarzutami innego naśladowcy jak przed zarzutami autora oryginału.

5. Nie jest więc dziwne, że redakcja również przyjęła taki punkt widzenia: skoro Studio „Wizards” twierdzi, że zapożyczyło od Piotra Millera tytuł i pomysł, na co ten zareagował alergicznie, to znaczy, że należy wesprzeć autora oryginału, a nie jakiegoś tam naśladowcę, w dodatku anonimowego. I niestety, redakcja popełniła błąd, zapoznając się jedynie z programem nadesłanym przez Arka. W jaki sposób redaktor „TA” mógł stwierdzić, że program został ukradziony, skoro nie miał nawet możliwości pobieżnego porównania z programem Piotra? Zadecydowały emocje, związane z ogólnym nastawieniem „TA” (zresztą słusznym skądinąd), że wszelkie plagiatorstwo powinno być piętnowane. Pamiętajmy jednak, że „TA” w pewnym sensie było reprezentantem LK „Avalon”, a więc firmy wydawniczej i dystrybucyjnej, która sama wydała np. „Barbariana”, kopię słynnego przeboju z innych komputerów. Tytuł i pomysł, a nawet grafika zostały "zerżnięte" z oryginału prawdopodobnie bez wypłacania tantiem właścicielowi praw do gry. Nawet nikt o tym nie wspomina ani w czołówce gry, ani w instrukcji czy na okładce, że jest to inspirowane, czy też mocno zapożyczone z gry firmy Palace Software. Czy w tej sytuacji redakcja nazwałaby LK „Avalon” złodziejami? Jakoś wątpię... :) Nie można odmówić osobom z redakcji wysokiego poziomu etyczno-moralnego, ale trzeba też wziąć pod uwagę, że każdy może się pomylić. Taka właśnie pomyłka zaszła czternaście lat temu, przez co zostało pokrzywdzone Studio „Wizards”, a więc Arkadiusz Staworzyński. Nie łączyły mnie z nim nigdy wcześniej żadne więzy ani kontakty, ale uznałem, że warto by zwrócić honor komuś, kto niesłusznie został oskarżony.

Tak jak już wspomniałem, udało się skontaktować z wszystkimi autorami powyższych programów. Piotr Miller przyznał, że w tamtym czasie prawdopodobnie zbyt ostro zareagował na reklamę Studia „Wizards”. Arkadiusza poznałem mailowo już po napisaniu tego artykułu, okazał się jednym z naszych kolegów z forum Atari Area pod ksywą Nosty. Wywiad z nim pojawi się już wkrótce, a przy okazji tej spowiedzi dowiemy się o jego punkcie widzenia na sprawę i obwieścimy światu kolejną sensację! :)

Wszystkie trzy gry są dostępne w katalogu gier pod literą P.
larek 2007-05-21 10:24:43

No to musimy wprowadzić aneks do umowy, że teraz to już "nie kilim" ;)
Zagmatwane to wszystko jak Pulp Fiction...

Nieźle Kaz. Colombo to mógłby się uczyć od Ciebie :)

Kaz 2007-05-21 14:49:54

A to komentarz Radka Karolaka z dzisiaj:

"Jestem pod wrażeniem Twojej determinacji w rozwikłaniu tej "cold case" :) Jeśli o mnie chodzi o to nie mam żadnych zastrzeżeń zarówno do Twojego tekstu jak i obu Panów którzy napisali gry bazujące na moim pomyśle. Nawet mi to pochlebia bo, jak to ktoś kiedyś powiedział, naśladownictwo jest najwyższa formą wyrażenia podziwu :)".

Sluszne slowa, wiec przytoczylem.

charlie_cherry 2007-05-21 17:28:27

A przy okazji - ktos gral w te "Smerfy" ze studia Wizards?

miker 2007-05-21 17:45:46

No, ja jakieś miałem, w Turbo BASIC-u były. Może to te? ;)

Poszukam...

Urborg 2007-05-21 21:16:28

No i wszystko rozwikłane! Gratulacje Kaz, pozostaje jeszcze tylko rozwikłać sprawę Yeti i potwora z Lochness ;-)

A przy okazji kolejny raz okazuje się że światek Atari jest mały, kto by pomyślał że Arkadiusz Karolak to Nosty? :-)

miker 2007-05-21 22:05:29

Urborg: Arkadiusz zgoda, ale nazwisko ma zgoła inne, przypatrz się dobrze zrzutom! :)))

Kaz 2007-05-21 22:16:19

Z potworem z Lochness wlasnie robie wywiad, a Yeti obiecal przyslac swoja niepublikowana gre w Turbo Basicu :) :) :)

elc 2007-05-21 22:34:57

Ale ... Republika Federalna Niemiec istnieje nadal ... chyba ???

msc 2007-05-22 12:29:01

A swoją drogą, gdyby dzisiaj ktoś próbował opublikować w ogłoszeniu tekst zachęcający do zabójstwa prezydenta, zaraz miałby na głowie ABW.

xxl 2007-05-22 12:47:22

zrobic remake, podrasowac, dostosowac do obecnych realiow, puscic anonimowo i na 100% news w onecie ;-)

Bwele 2007-05-22 18:54:41

Gratulacje, Kaz! Kawał dobrej roboty + świetnie napisany, wciągający tekst.
Czy przy okazji wywiadu z Arkadiuszem Staworzyńskim można by zapytać o tę grę "Smerfy", któa jest dwa razy dłuższa i lepsza od Mózgprocesora? :) Może jeszcze ten program gdzieś żyje

sikor 2007-05-23 08:37:46

Hmm, a jak już się odnaleźli obaj autorzy, to może by tak... PKIII, zakodowany wspólnie na zgodę, z jakąś grafiką...? Myślę, że jakiś zdolny grafik by się znalazł do tej roboty ;)

Dracon 2007-05-23 23:50:51

Wg mnie nie ma zupełnie potrzeby robić cz. III ... Po co??? ;O Jest jeszcze podobna gra Piguły (czy aby nie zwala sie "Znajdź i Zabij"), no i "Teacher Killer" ze stajni przedmówcy. ;P Tak więc "zabijania" jest całkiem sporo (hehe) a poza tym generalnie takie gry nie mają żadnych walorów edukacyjno-etycznych jakby to stwierdził miłościwie nam panujący edu-ROM'ek ... ;>

miker 2007-05-24 06:23:54

Sikor: A Teacher Killer? Cholera, tylko nie pamiętam kto to wydał... ;D

sior 2007-05-24 09:46:04

Hmm, miker, kto to wydał, ja wiem, tylko nie wiem, kto muzę pisał...? ;)

nosty 2007-05-25 13:50:40

Publicznie jeszcze raz bardzo dziekuje Kazowi za rozwiklanie tej zagadki (dotad rowniez dla mnie). Powinni Cie przyjac do CBŚa bez mrugniecia okiem :) Cala ta sprawa jest dla mnie troche wstydliwa, z zupelnie innego powodu: moje gry byly rzeczywiscie bardzo kiepskie i teraz bym sie absolutnie nie zdecydowal wypuscic ich nawet darmo! Nigdy pozniej o nich nie wspominalem. Nie rozpisuje sie, bo wiem ze Kaz uparl sie jeszcze o tym cos napisac. Ale ciesze sie niezmiernie, ze zdjal ze mnie pietno "zlodzieja" kodu :D WIELKIE DZIEKI! I pozdrowienia dla autorow obu pozostalych gier.

Vasco/Tristesse 2007-06-07 21:37:38

"z przewagą już nie istniejącej Republiki Federalnej Niemiec" - czegoś nie wiem???

charlie_cherry 2007-06-09 00:07:53

Kaz po prostu był za NRD i nie uznaje RFN'u (nawet po zjednoczeniu). Cóż, trzeba szanować cudze poglądy ;)

Kaz 2007-06-10 23:34:30

Uznaje, ale w takiej formie jak byla, juz nie istnieje... :)