Krzysztof Ziembik: Panie Romanie, jak zaczęła się Pańska
przygoda z komputerami?
Roman Kapturczak: W latach osiemdziesiątych marzyłem o
Timex-ie, ale był zbyt drogi jak na moją nauczycielską kieszeń.
Pierwszym komputerem, w marcu 1991 roku, był Atari 130XE za
2.500.000 złotych. Namówił mnie kolega, choć konkurencją był
Commodore. Atari 65XE był o 1.000.000 złotych tańszy, ale kolega
powiedział, że ten ma podwójną pamięć (nigdy jej nie umiałem
wykorzystać!). Monitor i stacja dysków były za drogie – kosztowały
ponad 4 miliony za każde. Dlatego posługiwałem się pamięcią
kasetową. Byłem zachwycony, gdy przepisałem jeden z programów z
instrukcji obsługi i działał - była to błyskawica. To było coś
magicznego: pisać na ekranie TV! Moje trzy córki (wtedy w wieku od
4 do 11 lat) czekały cierpliwie na swoją kolejkę. Tak „zatarowała”
się cała rodzina! Można powiedzieć, że większość wolnego czasu
członkowie rodziny oddawali wtedy Atari.
Roman Kapturczak w lipcu 2007
KZ: Jak szybko zaczęło interesować Pana
programowanie?
RK: Praktycznie od początku, z chwilą zdobycia książeczki z
komendami Basic-a. Byłem w tym osamotniony w promieniu wielu
kilometrów. Wszyscy tylko grali w gotowe gry. Kolega po technikum
elektrycznym (umiał naprawiać TV), który mnie namówił na kupno
Atari, bardziej zajmował się grami. Moja wiedza z przedmiotów
ścisłych bardzo mi się przydała. Inspiracją tematyki programów była
szkoła i bardzo wtedy modne teleturnieje. Na bale karnawałowe
dzieci zawsze przygotowywałem jakiś program rozrywkowy (począwszy
od „Koła Fortuny” a na „Familiadzie” skończywszy). Wspaniale było
coś tworzyć - robić pętle, wstawiać warunki, uzmienniać, aż program
nabierał cech aktywnej komunikacji z użytkownikiem.
KZ: Czy oprócz Basica wciągnęło Pana programowanie w
innych językach?
RK: Zacząłem od Basic-a i jemu poświęciłem cały swój zapał!
Trochę programowałem w Logo, głównie z myślą o dzieciach szkolnych.
Procedury na serwetki z figur geometrycznych, wielokąty o zmiennej
długości boków i takie tam... Próbowałem w Action (mam nawet
cartridge), ale już byłem wypalony. Szczególnie, gdy dochodziły
mnie słuchy: DOS, Windows, Pecet, IBM, czy nowe słowa: klikać,
mysz, twardy dysk, Internet! Stąd mam trochę programów nie
dokończonych.
programy bohatera nowinki
KZ: Czy granie także Pana pociągało?
RK: Oczywiście, ale na początku. I to głównie w celach
dydaktycznych, w domu i w szkole. Przegrywałem ze swoimi dziećmi, a
z moim wyżej wspomnianym kolegą też dostawałem "baty".
KZ: A jak wyglądała praca w szkole? Wiemy, że to była
mała szkoła podstawowa we Wronkach. Czy i w jaki sposób
wykorzystywał Pan swoje programy do pracy dydaktycznej?
RK: Za sklepikowe pieniądze (żona opiekowała się sklepikiem
uczniowskim) kupiliśmy Atari 65XE z magnetofonem i dwoma
joystickami. Podłączyłem go do starego, czarno-białego TV. W ramach
przedmiotu „praca-technika” przemycałem wiedzę informatyczną (Logo,
Basic). Dzieci uczyły się instrukcji i ich użycia, 8-bitowego
kodowania do redagowania własnych znaków 8*8 pikseli i tak dalej.
Może postaram się o zeszyt uczniowski, to prześlę skany. Programy
moje były w powszechnym użytku: do sprawdzania wiedzy na różnych
przedmiotach, do pracy i zabawy, a co najważniejsze - dzieci
wspaniale je weryfikowały. Dostawałem często bólu głowy, jak je
zabezpieczać przed zrywaniem przez dzieci. To wszystko na jednym
Atari!
Prawdziwy fanatyk ma Atari w
pracy...
KZ: Wspomniał Pan, że żona rozesłała Pańskie programy do
różnych oficjalnych instytucji. Czy pamięta Pan, co to były za
instytucje?
RK: Tak, żona wysłała dwa listy z programami na kasecie.
Teraz nie pamiętamy dokładnie gdzie, ale były to instytucje
związane z edukacją i informatyką, i to chyba w Warszawie. Chyba
już to nikogo nie interesowało, bo Atari odchodziło w
przeszłość!
KZ: Czy nadal przechowuje Pan sprzęt Atari z tamtego
okresu?
RK: Oczywiście! Atari jest jak nowe! Zbiory programów mam na
kasetach, a dzięki SIO2SD także na karcie SD. Obecny stan
posiadania: Atari 130XE, magnetofon CA12, joysticki, cartridge
Action (Logo ukradzione zostało wraz z komputerem podczas włamania
do szkoły).
...i w domu! :)
KZ: Bawi się Pan jeszcze Atari, może programuje?
RK: Ani nie gram, ani nie programuję, bo mam tyle innych
zajęć (mimo, że jestem na emeryturze). A w szczególności PC z
internetem, co jak sam Pan wie zżera dużo czasu! Kiedyś przy
samochodzie marki Syrena ciągle coś majstrowałem, a teraz tylko
jeżdżę samochodem, bo nie ma takiej potrzeby - to dla porównania.
Stronki o Atari cały czas przeglądam, tylko dużo z nich nie
rozumiem, głównie dzięki specyficznemu językowi i skrótowej
terminologii. Ale cóż: czasy się zmieniają - nie nadążam. Bardzo
cenię Waszą pracę i Atarowskie zamiłowanie! Dzięki takim młodym,
mądrym i z pasją ludziom, ja "stary dinozaur" mogę zaistnieć ze
swoimi programami! Przedtem nikogo to nie interesowało (z wyjątkiem
uczniów). Wracam cały czas nostalgicznie do tych surowych, ale
wspaniałych czasów - no i byłem wtedy dużo młodszy!
KZ: Które gry i programy użytkowe były Pańskie
ulubione?
RK: Nasze rodzinne gry to „Henry's House”, „Decathlon”
(kochamy sport i czynnie uprawiamy - nawet hokej na lodzie!), „Pole
Position”, a dzieci uwielbiały „Polar Pierre”, „River Raid”,
„Preliminary Monty”, „Blue Max”, „Tetris”. Użytkowe to głównie z
matematyki.
Tak się prezentowało Atari w szkole w 1996
roku...
KZ: Kontakt nawiązałem z Panem przez kolegę Marcina
Prusisza, który wykonał dla Pana interfejs SIO2SD. Co skłoniło
Pana, by ponownie zająć się Atari?
RK: Chciałem zabezpieczyć moje kasetowe zbiory na lepszych i
szybszych nośnikach pamięci. Kupiłem SIO2SD, co dało mi nowy impuls
do działania. No i oczywiście zainteresowanie Pana i Pana Marcina
moją osoba - człowiek jest próżny.
KZ: Jaka jest obecnie Pańska sytuacja osobista? Ma Pan
czas na zajmowanie się Atari?
RK: W zasadzie to ja teraz decyduję o swoim działaniu, ale
my ludzie lubimy odmiany. Raz wracam do tego, a innym razem
porzucam.
KZ: W takim razie życzę, by jak najczęściej zechciał Pan
wracać do programowania na Atari. Dziękuję za możliwość
porozmawiania z Panem i wszystkie nadesłane materiały.
...a tak się prezentuje w domu Pana Romana w
2007 roku
Przypomnę tylko na koniec, że wszystkie zdjęcia nadesłane przez
Pana Romana można obejrzeć w oryginalnych rozmiarach przez
ściągnięcie tego
pliku,
dodatkowo sam tam umieszczone trzy krótkie filmiki (pozdrowienia
dla sympatyków naszej strony; wycinek z lekcji, na której widać w
klasie Atari; wakacyjna melodia odgrywana na Atari programem Pana
Romana w Basicu).