Tekst ten powstał z okazji uczczenia 3-lecia portalu
atarionline.pl. Cała rozmowa została spreparowana przez
Sikora, a Kaz w pocie czoła odpowiadał na pytania, które zostały mu
zadane:
Paweł Sikorski: Kaz, czy możesz nam powiedzieć parę słów
o sobie?
Krzysztof Ziembik: Właściwie to nie lubię o sobie opowiadać,
bo zawsze wychodziłem z założenia, że o człowieku najlepiej
przemawia to, co robi on w życiu. Wolałbym więc, żeby za mnie, jako
o Atarowcu, opowiadał serwis atarionline.pl, który staram się
prowadzić. Tu ujawniam od czasu do czasu historyczne wydarzenia,
których byłem świadkiem; pasje, które mną rządziły w starych
czasach; drobne dziełka, które miałem okazję stworzyć. A ponieważ
mam w planach napisać jeszcze kilka nowinek o sentymentalnych
podróżach w moją przeszłość, takich jak ostatnio z nowinką o
systemie
AFTER czy o mojej współpracy z wrocławskim
magazynem
STEfan, ograniczę się tylko do wyjaśnień, jak
zostałem Atarowcem.
W końcówce 1986 roku wpadł mi w ręce sierpniowy numer "Komputera",
w którym tematem przewodnim były produkty Atari. Zawarte tam
świetne i pełne pasji artykuły Stefana Szczypki po prostu mnie
urzekły! Przepadłem dla Atari na zawsze... a moim marzeniem stało
się posiadanie Atari 130XE. Poprzednio moim największym konikiem
była fantastyka naukowa, ale od tamtego momentu wiedziałem, że mam
drugie hobby, które szybko pod względem konsumowanego czasu stało
się pierwszorzędne. Śmiało mogę powiedzieć, że Stefan Szczypka był
moim duchowym mentorem. Nikt nie potrafił pisać artykułów tak jak
on - artykuły techniczne pisane z żarem, to coś, co jest naprawdę
rzadkie i wyjątkowe. Ale dzięki niemu jestem w tym miejscu, gdzie
jestem i prowadzę atarionline.pl.
PS: Czy zdajesz sobie sprawę, że to już przeszło 3 lata,
jak istnieje serwis atarionline.pl?
KZ: Normalnie nie liczę upływu czasu, bo mam za dużo innych,
ciekawszych zajęć, więc dobrze, że przypomniałeś :) Pozwolisz
jednak, że zmodyfikuję nieco tę rocznicę i wywiad ukaże się w trzy
lata, trzy miesiące i trzy dni od inauguracji, która miała miejsce
20 kwietnia 2004 roku (20.04.2004 - a pisałem, że to będzie
szczęśliwa data).
PS: Skąd pomysł na taki portal? Wszak atarowskich stron
trochę już wtedy było?
KZ: To nigdy nie miał być portal i chyba nadal nie jest. Nie
mam na tyle czasu, by nadać stronie poważniejsze ramy, a
współpracowników też mam zabieganych :(. Zacząłem prowadzić serwis
tak późno, bo w 2004 roku, ze względu na chroniczny brak czasu
osób, które miały mi pomóc serwis uruchomić. Pamiętam, że z
pomysłem strony chodziłem dużo, dużo wcześniej, tak gdzieś od 2000
roku, ale nie potrafiłem sam tego zorganizować od strony
technicznej i stało się tak, jak się stało. Stron atarowskich z
katalogiem gier, wbrew pozorom, nie było wtedy dużo. Jeden Homesoft
(Niemcy) i Holmes (USA) oraz baza danych Vjetnam (Czechy). Z tym,
że braki w grach mieli ogromne, no i wszystkie te strony były
zagraniczne. Chciałem więc podzielić się swoimi zasobami i o tym
pisałem na
rozpoczęcie serwisu oraz w
FAQ.
PS: Skoro już wiemy, jak zaczęła się historia strony, to
opowiedz nam także o początkach Twojej historii z Atari?
KZ: Na moje wymarzone Atari musiałem długo czekać, bo
finansowo jako dzieciak stałem skromnie. W tym czasie trochę miałem
do czynienia z Timexem 2048 w domu kultury, raz czy dwa grałem w
Commodore C64 u kolegi, no i Atari 65XE u mojego przyjaciela
Zygi, który dostał komputer około roku (?) wcześniej niż ja.
Dopiero w 1990 roku rodzice kupili mi najpierw magnetofon XCA12, bo
akurat w Pewex-ie zabrakło Atarynek, a jakiś tydzień później stałem
się dumnym posiadaczem Atari 65XE. Niestety, dwa lata później do
głowy wpadł mi głupi pomysł, że Atari 800XE jest lepsze, bo ma
wyprowadzoną dodatkową szynę i sprzedałem swoje Atari, a kupiłem
właśnie 800XE, praktycznie w tej samej cenie. Potem zacząłem się
finansowo zbliżać do możliwości zakupu ST, o którym wcześniej
mogłem sobie tylko pomarzyć (pomarzyć dzięki panu Szczypce i jego
artykułowi we wspomnianym sierpniowym numerze "Komputera"). I
ostatecznie kupiłem od kolegi 520STM z osobną stacją SF314. Właśnie
w zeszłym tygodniu wynegocjowałem jego odkupienie od obecnego
właściciela za 150 złotych :) Potem ten sprzęt sprzedałem,
dołożyłem trochę grosiwa i kupiłem Atari 1040STE od firmy Atar
System. Dzięki bliskiej współpracy z ludźmi z tej firmy, wkrótce
wzbogaciłem się o przełącznik TOS-ów i 4 MB pamięci, a dodatkowo
"upgradowałem" sobie komputer do wersji 4160STE (dość rzadki model,
produkowany na rynek brytyjski) i dokupiłem twardy dysk bez obudowy
(obudowę od Megafile 30 zdobyłem znacznie później). Do dziś mam
swoje 4160STE i od czasu do czasu uruchamiam, ale hałas twardziela
jest nieznośny, więc długo nie wytrzymuję :) Oprócz tego kilka lat
temu zacząłem zbierać stare komputery, więc obecnie posiadam prawie
wszystkie modele Atari i sporo akcesoriów. Inne marki też
kolekcjonowałem, ale tylko dlatego, że byłem ciekaw, jak wypada
porównanie tych maszynek z Atari. Obecnie mam całą masę tego
sprzętu i jak czas pozwoli, wystawię na Allegro.

wakacje: Zyga, Atari 65XE Zygi, moje
ex-Atari 520STM oraz moje Atari 4160STE
PS: Pamiętam, że wspominałeś kiedyś, że jestem jednym z
dwóch (drugi to chyba XI) legalnych posiadaczy programu AFTER i
interfejsu do niego. A jaka jest historia tego dzieła?
KZ: O tym pisałem już
tutaj, więc dodam tylko, że wielkich sukcesów w sprzedaży nie
mieliśmy, zresztą nigdy to nie był nasz cel. Po prostu sam proces
sprzedawania mnie i Zygi nie interesował. Chcieliśmy zrobić
interfejs do przenoszenia danych na miarę naszych kieszeni i udało
się - podzespoły kosztowały może z 5 złotych. Mieliśmy przy tym
sporo uciechy, głównie z pisania oprogramowania i bardzo mile
wspominam tamten okres. A, że akurat Ty i XI oglądaliście wszystko,
co Atar System (wtedy formalnie już CET czyli Consumer Electronics
Trade) miał na sprzedaż na Ornecie, to staliście się posiadaczami
tego unikalnego urządzenia. Mam jeszcze gdzieś w szafie kilka
kabelków, jeśli dobrze pamiętam, to "wyprodukowaliśmy" ich 5, może
10 sztuk. Całkowicie ręczna robota (standardowe wtyczki DB-9 były
za szerokie dla małego Atari, więc rozkręcaliśmy je, zalewaliśmy
żywicą, a za obudowę służyła folia termokurczliwa, opalana
dmuchawą), a więc unikaty! :) Przypominam też, że AFTER i wszystkie
związane z nim programy były i są freeware, więc nie ma mowy o
nielegalnych posiadaczach. Sprzedawaliśmy tylko sam kabelek za 10
złotych, żeby ludzie nie musieli go samemu sobie robić. Cena
sprzedaży wyższa niż cena podzespołów była formą kary dla leniwych
;)


Orneta 1996: w lewym rogu wiszą kabelki
AFTER-a, stoi Kaz
PS: Czy możesz nam opisać najzabawniejszą historię
związaną z serwisem?
KZ: Może zamiast o zabawnych historiach, napiszę o tym, co
wydaje mi się najbardziej istotne w istnieniu stronki. Po pierwsze,
staram się od dłuższego czasu, żeby na atarionline.pl panowała
twórcza, wyłącznie dobra atmosfera. Krytykantów i krytyków mamy
wszędzie dookoła w wystarczających ilościach, a jak wskazuje nam
psychologia, pozytywne nastawienie i wsparcie daje dużo lepsze
rezultaty. I to chyba działa! Udało mi się na dobre wciągnąć do
współpracy wiele osób. Wiele pomysłów, idei i dziełek przewinęło
się przez moją skrzynkę pocztową od osób, które przed wizytą na
atarionline.pl nie udzielały się publicznie, albo nie dostrzegały
potrzeby pochwalenia się swoimi dziełkami czy pomysłami. Znaczna
część tych osób trafiła na łamy serwisu i okazało się, że
postawienie ich w pełnym świetle skutkuje niesamowitym rozwojem i
eksplozją twórczą. Jestem w stu procentach przekonany, że jest
więcej takich osób, które mogą wnieść ogromnie dużo do świata
Atari. W nich tkwi, na razie nie w pełni wykorzystany, potencjał
dla naszych spraw. Nie znaczy to, że nie doceniam "starej gwardii"
naszego środowiska. Wszyscy wiemy, że od lat mamy prawdziwych
wymiataczy, osób wciąż czynnie działających na Atari, ludzi,
których prace stoją od dawna na najwyższym poziomie i którzy swoimi
umiejętnościami i doświadczeniem wiele mogą pomóc tym
początkującym. I często pomagają. Mam nadzieję, że moja stronka w
jakimś stopniu przyczynia się do tego.
PS: A pamiętasz jakąś największą wpadkę?
KZ: Nie przypominam sobie żadnej solidnej wpadki, raczej
ciąg niepowodzeń, wynikających z okoliczności przyrody. Największą
negatywną sprawą było późne wystartowanie serwisu, kilka lat
wcześniej można było ugrać więcej – lepiej zintegrować środowisko.
Drugie solidne niepowodzenie to rok 2005, w którym miałem
sporadyczny dostęp do internetu i do Zygi, posiadającego hasła do
serwera. No i to, że obecnie prawdziwe Atari (zarówno małe jak i
duże) mam w Polsce, więc muszę pracować/bawić się tylko pod
emulatorem. A nie ma to jak te zgrabne, szare pudełeczka i miękka,
przyjemna w dotyku klawiatura oryginału... :) Szczególnie żal za
moim STE, bo rysowanie na PC (a właściwie na emulatorze STE na PC!)
grafiki dla małego Atari to nie to samo... :)
Z drobniejszych wpadek to te wieczne literówki, zagubione linki i
inne współczesne chochliki... Tak się składa, że 99% nowinek
przygotowuję późno w nocy, gdy wszyscy domownicy już śpią. A że
często sam przy tym gonię resztkami sił, to i literówki się mnożą
jak króliki, a czasem i zapomnę nadać właściwych praw do pliku,
przez co nikt nie może go ściągnąć z serwera. Mam nadzieję, że mi
to zostaje wybaczone... :)
PS: Czas już chyba zakończyć ten
mini-wywiad-przesłuchanie ;) Czy spodziewałeś się, że będzie taki
wywiad z Tobą w roli głównej na Twojej stronce?
KZ: Nie spodziewałem się, bo to ja tu jestem od wywiadów (no
i ostatnio Karol), a sam ze sobą zazwyczaj nie rozmawiam ;). W
sumie dziękuję Ci za ten pomysł, to miłe, że ktoś docenia starania,
które podejmuję i chce wiedzieć więcej. Ale jestem przekonany, że
więcej można się będzie dowiedzieć o mnie z następnych nowinek niż
z wywiadu. Czego sobie i wszystkim życzę!
PS: W takim razie w imieniu internautów i swoim dziękuję
za poświęcenie nam kilu cennych chwil, a jednocześnie życzę 100 lat
dla tego szacownego serwisu. Na zakończenie jeszcze poproszę o
zdradzenie nam najbliższych planów dotyczących strony, o ile jest
to możliwe?
KZ: Szczegółowych planów nie ujawnię, bo sam ich nie znam.
Lubię być zaskakiwany i często tak się dzieje. A to ktoś przyśle
grę, której nie ma nikt w internecie, a to odezwie się jakaś sławna
osoba, która właśnie trafiła na atarionline.pl i postanowiła
podzielić się wzruszeniem, a to milczący przez lata programista
nagle pisze, że właśnie pracuje nad grą X. Przyznam, że
najprzyjemniejsze i najpiękniejsze dla mnie są chwile, gdy w
programie pocztowym widzę emaile od kolegów Atarowców, a
szczególnie te z załącznikami – to jak wizyta kogoś z rodziny, kto
przychodzi do Ciebie z jakąś paczką – wiesz, że za chwilę poznasz
niespodziankę, która jest w środku! Cieszy mnie także, gdy osoby
niepolskojęzyczne piszą do mnie maile, dopytując się, co "tam jest
napisane" albo prosząc o namiary do dobrego translatora naszego
języka - oznacza to, że dostarczam treści, których nie ma gdzie
indziej - a to się dla mnie liczy i chciałbym kontynuować ten trend
w przyszłości.
Co do planów ogólnych – to one są niezmienne i mam nadzieję, że to
widać. Chciałbym, żeby zawsze starczało mi czasu na dodawanie
nowych materiałów, ale przyznam, że będzie to coraz trudniejsze.
Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, wkrótce zacznę studia podyplomowe,
co będzie pochłaniać mi mnóstwo czasu. Dlatego tak ważne będzie w
przyszłości, czy uda mi się zachęcić więcej osób do współpracy przy
tworzeniu serwisu. Obecnie największą i REGULARNĄ pomoc otrzymuję
od
Karola Wiśniewskiego, dzięki któremu ukazuje się sporo
materiałów i
Arkadiusza Lubaszki, dzięki któremu wiele spraw
zostaje ostatecznie rozwikłanych. Jest też wiele osób, które
wspomagają materiałami, za co jestem im dozgonnie wdzięczny, ale
brak jest osób, które chcą poświęcać czas na pisanie dłuższych
artykułów. Może uda mi się to zmienić.
PS: Wywiad został spowodowany 3 rocznicą istnienia strony
atarionline.pl. Nie jest wykluczone, że w zupełnie innych
okolicznościach zostanie przeprowadzony zupełnie inny wywiad z tym
samym Krzysztofem "Kazem" Ziembikiem. Z Atarowskim pozdrowieniem,
Paweł "Sikor" Sikorski.
KZ: Dobra, dobra Sikor. Ty się już nie rozpędzaj, wywiad raz
na sto lat wystarczy :)