Gawędy o scenie część I by Kaz 2008-03-01 02:46:33

Jak wiele osób pewnie wie, zadałem ostatnio ludziom jednoznacznie kojarzonym ze sceną oraz osobom jednoznacznie z nią nie kojarzonych, kilka pytań dotyczących pojęcia "sceny". Interesowało mnie przede wszystkim, jak wśród ludzi, którzy do dziś parają się elitarnym hobby w postaci zaangażowania w sprawy komputera, którego pierwszy egzemplarz został wyprodukowany prawie trzydzieści lat temu, a ostatni ponad 15 lat temu, postrzegane jest to zjawisko.



Jak zauważycie z odpowiedzi, wiele osób zastrzegało się, że nie wie albo wie mało o scenie, albo nigdy na scenie nie było. Myślę, że niepotrzebnie. Nie spodziewałem się analiz historycznych, popisywanie się wiedzą przekrojową na temat sceny, wspaniałymi analizami czy syntezami. Najważniejsze dla mnie było postrzeganie osobiste, przez pryzmat konkretnych doświadczeń czy zainteresowań. Intrygujące jest również postrzeganie sceny przez kibiców sceny - osoby, które są odbiorcami dem i które, mimo nieuczestniczenia w scenie - interesują się nią.



Być może dopiero na podstawie wielu opinii i opisów z jednej i drugiej strony (uczestników, obserwatorów) dowiemy się, co kształtuje scenę i być może, co to właściwie jest oraz najciekawsze - dokąd zmierza. Wiadomo bowiem, że definicja sceny jest trudna i odbija się to też w odpowiedziach. Dla niektórych scena to ścisłe pojęcie, które dotyczy tylko twórców dem i bywalców zlotów, ale dla innych - to ma pewne symptomy tendencji - jest to cała pozostała w dzisiejszych czasach społeczność atarowska, która coś robi dla tego komputerka, choćby to było tylko komentowanie na forum :).



Ludzie, których zapytałem o przemyślenia w sprawie sceny, dostali ode mnie także pytania-klucze. Przytaczam je dla porządku, ale w rzeczywistości każdy mógł się wypowiedzieć tak, jak czuł, że musi się wypowiedzieć, bez oglądania się na moje pytania:



Tym razem poprosiłem znacznie więcej osób o wypowiedź, w tym osobnika o ksywie atari_classic (podającego się za pół-komodorowca), z którym moja dyskusja na forum Atari Area odbiła się na tyle sporym echem, że nawet na tę okoliczność powstało demko "Ocząplas Kaza". Z tego jednak powodu materiał jest obszerny i postanowiłem go podzielić na co najmniej dwie części (a może więcej, zależnie ile jeszcze odpowiedzi spłynie w najbliższym czasie). Dzięki temu będzie też możliwość dla tych, do których mi się nie udało dotrzeć, a chcieliby się wypowiedzieć, na umieszczenie ich przemyśleń w ostatniej części. Serdecznie zapraszam, podsyłajcie swoje opinie. A dzisiaj możecie przeczytać, co sądzą Ci, co odpowiedzieli w tym tygodniu: Łukasz "X-Ray" Sychowicz, Marcin "Macgyver" Dubicki, Adam "Urborg" Kaczmarek, Krzysztof "xxl" Dudek, Sebastian "Seban" Igielski, MaW oraz wspomniany atari_classic:



Xray
Ech trudne pytania zadajesz. Pozwól, że daruję sobie pytania a propos reguł scenowych lub emu-sceny. Zwłaszcza emu-scena to, jak to zwykła mawiać moja małżonka, jakieś takie "koromysło", a tym mianem zwykła nazywać wszelakie przedmioty nieznanego przeznaczenia i pochodzenia. Myślę, że skoro do dzisiaj nie ma jakiejś dobrej, precyzyjnej i oddającej wszystko definicji demosceny, znaczy że scena jest dla każdego czymś innym. Nie sposób tego dobrze zdefiniować i chyba nie ma co próbować. Sam nie potrafię określić czym jest (lub była) dla mnie scena, więc trudno mi odpowiedzieć czy ona nadal istnieje w dzisiejszych czasach czy nie.

Powiedzmy, że dla mnie scena to przede wszystkim wspólna praca, która z pasją pochłaniała cały zespół tworzący i dawała masę radochy, to rywalizacja, to dreszcz emocji podczas "compotów", to liczne produkcje na poziomie podczas copyparty, to masa dobrych przyjaźni zawiązanych na zlotach, to młodość, to zabawa, a i czasami zdrowa walka, to spanie na
podłodze, to burzliwe dyskusje i czasami pijackie głupie gadanie, to poczucie bezpieczeństwa w towarzystwie ludzi , których widzę pierwszy raz na oczy. Pewnie wiele jeszcze by się znalazło ale nie sposób tego ogarnąć. Jakiejś części tego na pewno dzisiaj brakuje, innej... natomiast bywa za wiele. Dzisiejsza scena to na pewno nie to samo co kiedyś, ale wiadomo świat nie stoi w miejscu. We mnie (jeśli można tak powiedzieć) - mam wrażenie, że jakiś kawałek sceny nadal żyje.

Odpowiadając na Twoje pytanie odnośnie scenowych wydarzeń z ostatnich lat to będę nudny, ale powiem że przede wszystkim dla mnie to momenty wspólnej pracy w zespole nad wszelkimi produkcjami z takimi ludźmi jak: Eru, Fox, Greg, Bewu, Seban i wielu innych. Począwszy od Numena, a skończywszy na Yoompie (o którym jestem pewien, że niebawem jeszcze usłyszycie). Proces tworzenia odbieram jako największe wydarzenie scenowe. Wtedy najmocniej odczuwam "ducha demosceny" i czuję się te 12 lat młodszy i ..... jest fajnie. Dzięki chłopaki! I liczę na więcej!



MacGyver
W temacie sceny - nie mamy tak naprawdę jednoznacznej definicji sceny, która byłaby wzorcem, normą. Osobiście przyjmuję założenie, że na dzień dzisiejszy coś takiego jak "scena atarowska" istnieje. I ważny jest tutaj przymiotnik "atarowska", mający podkreślić jej specyficzny i indywidualny charakter.

Gdy ja się zetknął z terminem "scena", to niepodzielnie panował wzorzec amigowski z pierwszej połowy lat 90-tych - scena to były liczne i aktywne pod względem produkcji grupy, niekiedy rywalizujące nie tylko w konkursach. Taka rywalizacja gwarantowała zawsze wysoki poziom prac i sporą ich ilość, jednak często efektem ubocznym były konflikty i wzajemne oczernianie. Przede wszystkim dotyczy to czasów, gdy komputery z logiem "Amiga" były komputerami "masowymi i koniunkturalnymi".

Scena atarowska opierała się w tym czasie na trochę innym modelu - protoplastami są oczywiście "ludzie z giełd", jednak największy rozwój sceny atarowskiej to zasługa ludzi, którzy mieli jakąś pasję tworzenia na tej platformie. Tutaj raczej nie było zbyt wielkich antagonizmów, panowały zazwyczaj "kumpelskie relacje" (oczywiście zdarzały się drobne konflikty i antypatie, ale to raczej naturalne zjawisko w większym skupisku ludzi). W tamtych czasach ludzie byli bardziej produktywni, czego przykładem była choćby większa liczba ilości prac wystawianych w "kompotach".

Dzisiejsza "scena atarowska" jest na pewno o wiele mniej produktywna, niż ta sprzed lat, ale nie ma się co dziwić - to nadal Ci sami ludzie, starsi o kilkanaście lat. Z wiekiem, gdy człowiek wpadnie w wir świata pracy, świata rodziny etc, to jego "energia życiowa" jest eksploatowana właśnie przez te elementy życia, poza tym nie jest tajemnicą, że ludzie w wieku 16-18 lat mają o wiele więcej zapału twórczego niż Ci w okolicach "trzydziestki". Można by rzecz, że obecnie "scena atarowska" to przede wszystkim ludzie, którzy "trzymają sztamę" z sentymentu do starych czasów, sprzętu Atari, podtrzymujący przyjaźń ze "starymi kumplami". Oczywiście na miarę możliwości pojawiają się czasem jakieś produkcje, ale dzisiaj rzekłbym nie ma to znamion jakiejkolwiek chęci rywalizacji. Można to określić mianem ewolucji tejże sceny, która dzisiaj bardziej przypomina klub hobbystów, niż wzorce ze wspominanej wcześniej sceny amigowskiej z pierwszej połowy lat 90-tych. Ta ewolucja była czymś naturalnym wobec tego, co narzuciła cywilizacja: np. na skutek ogólnej dostępności internetu totalnie straciła swój sens funkcja scenowego "swappera" - pojawił się natomiast nowy typ "zapaleńców", mianowicie - kolekcjonerzy.
W wypadku "sceny atarowskiej" raczej nie ma podziału na scenę i emu-scenę. Emulator jest z reguły narzędziem wspomagającym, a nie standardem. Wzorcem dla tworzenia produkcji jest nadal Atari i na Atari uruchamiane są np. produkcje podczas konkursów na zlotach. Co do reguł scenowych z lat 90-tych, tutaj także nastąpiła ewolucja - nie wiem jak inni, ale ja mam tutaj bardzo liberalne podejście. Dla mnie istotny jest efekt końcowy - jeżeli "grafik" na tyle umiejętnie "obrobi" skan, aby nie wyglądał jak skan i jednocześnie dobrze wyglądał w "specyficznych trybach atarowskich" to metodologia ma dla mnie odległe znaczenie. Gdy do rywalizacji staje np. grafika "pikslowana" z kiepsko obrobionym skanem, to skan nie ma szans wygrania z taką grafiką, gdyż takowa grafika po prostu o wiele lepiej wygląda. Pewnego rodzaju selekcja naturalna.

Obcy kod - podobnie jak w wypadku grafiki uważam, że istotny jest efekt końcowy. Jeżeli produkcja prezentuje dobrą jakość, to nie jestem przeciwnikiem takiego zabiegu. Atari jest na tyle specyficzną platformą, że nie wchodzi w rachubę, na przykład skompilowanie źródeł z Amigi czy na przykład z C64, aby taki sam efekt uzyskać na Atari. Więc nawet dostosowanie kodu z C64 pod Atari wymaga zabiegów. Pięknym przykładem jest grupa "HARD", znana z kilku dem, gdzie praktycznie kod, grafika i muzyka zostały przerzucone z produkcji na C64 - umiejętność złożenia tego "do kupy", żeby to dobrze wyglądało i brzmiało na Atari, też wymagało wiele pracy i w moich oczach nie dyskwalifikuje to tych produkcji. Nagannym jest natomiast coś innego - jeżeli wykorzystujemy coś, czego sami nie stworzyliśmy wypadałoby napisać o tym w "creditsach". Podsumowując - wykorzystywanie "nie swoich" półproduktów: tak, ale pod warunkiem wyraźnego zaznaczenia tego w opisie produktu.

Z mojego punktu widzenia najważniejsze wydarzenia w historii polskiej "sceny atarowskiej" to:
Od tamtego czasu miało miejsce trochę różnych wydarzeń, ale według mnie nie było takiego, które miałoby tak wielkie znaczenie z globalnego punktu widzenia "naszej sceny".



Urborg
Pytanie człowieka spoza sceny co sądzi o scenie, to trochę jak pytanie beduina co sądzi o życiu eskimosów ;) (e tam, raczej jak kibica piłkarskiego o drużynę narodową – Kaz) . Ja jestem człowiekiem spoza sceny. Jedyny zlot atarowski na jakim byłem to pamiętne Lato Ludzików 2002, na którym zresztą byłem tylko obserwatorem, bo nic nie wystawiałem.

Moim zdaniem scena istnieje, choć może trochę się wszystko zmieniło. Mówię to ogólnie, a nie tylko w perspektywie jedynie ostatniego roku. Po pierwsze zanikł swapping, bo w erze internetu ta forma działalności przestała być potrzebna. Z drugiej strony można by powiedzieć że swapping dalej istnieje, ale zamiast kopert wysyła się e-maile. Funkcje swappingu przejęły też serwisy internetowe z których można w dowolnej chwili pobrać programy i inne materiały. Tutaj niewątpliwie tytuł Pierwszego Atarowskiego Swappera Uniwersum należy się tobie Krzyśku :). Wracając do sceny - zloty się odbywają, ludzie się spotykają, piją, pokazują nowe dema, itd.

Emuscena? Nie bardzo wiem co mam rozumieć pod tym pojęciem. Emulator to po prostu kolejne narzędzie pomagające w tworzeniu oprogramowania. Dopóki software, jaki powstaje, działa również na żywym sprzęcie to wszystko jest OK.

Pytasz czy reguły obowiązujące w latach 90 mają zastosowanie także teraz. Jeśli chodzi o kodowanie dem, myślę że jak najbardziej. Inna rzecz że podział na grupy scenowe trochę się obecnie zaciera. Mam wrażenie że ludzie dobierając się w grupy przy realizacji różnych projektów nie patrzą na to że ja jestem z grupy x, a ktoś inny jest z grupy y. Choć może się mylę, w końcu to co piszę to pogląd beduina :)

Jeśli zaś chodzi o rok 2007 to na pewno nowością jest to, że koderzy wzięli się za kodowanie gier, co niewątpliwie wielu ludzi, w tym mnie, cieszy. Moim zdaniem jest to krok we właściwym kierunku i chyba naturalny etap rozwoju. Aktywnych koderów, grafików, muzyków, ogólnie ludzi którzy coś tworzą na Atari jest mniej, ale ci co zostali są już mistrzami w swoim fachu. Demo z samej swej definicji ma jedynie pokazywać możliwości sprzętu. Skoro możliwości sprzętu po tych prawie 30 latach są już dosyć dobrze poznane, to naturalną rzeczą jest to, że teraz nadszedł czas na zastosowanie ich w praktyce i pokazanie, że ATARI TEŻ POTRAFI :). Tym bardziej, że jeśli chodzi o gry, to Atari ma spore zaległości w stosunku do innych ośmiobitowców. Poza tym dużo trudniej jest zrobić dobrą grę niż dobre demo. No i dobrą grę docenią także nie-scenowcy. Ludzie, którzy oglądając demo nie dostrzegą i nie docenią zaawansowanych sztuczek programistycznych, których koder musiał użyć, aby dany efekt uzyskać. To raczej tyle co mogę powiedzieć o wydarzeniach na scenie atarowskiej, bo żeby powiedzieć więcej trzeba być w temacie.



xxl
Moje zainteresowanie sceną Atari ogranicza się do ściągania i oglądania demek ze zlotów... Nigdy się tym za bardzo nie interesowałem, wiec nie mam jak pomóc. (ściemniacz he he, był na conajmniej trzech atarowskich zlotach - Kaz).



Seban
Chętnie wypowiem się na temat sceny i przedstawię swoje przemyślenia dotyczące obecnej sceny Atari, ale nie jestem przekonany czy jestem aby kompetentną osobą, żeby się w tym temacie wypowiadać. A to z tego powodu że nie jestem obecnie osobą aktywnie działająca na scenie. Prawda jest taka, iż czas mojej aktywności na scenie na chwilę obecną minął.

Próbując zastanowić się nad pojęciem sceny w dzisiejszych czasach, dochodzę do wniosku, iż pojęcie to ewaluowało... Jednak mam wątpliwości czy to się stało naprawdę czy zmienił mi się światopogląd i podejście do tematów scenowych. Kiedyś jako nastolatek traktowałem scenę jako wielką arenę, na której każdy próbuje zaistnieć lub pokazać co potrafi. Traktowałem to jako rywalizację z innymi ludźmi i grupami. Często ta rywalizacja mogła się zakończyć nieprzyjemnymi incydentami. W czasach mojej aktywności na scenie niektóre spory bardziej przypominały wojnę niż zdrową rywalizację. Dziś widzę to zjawisko nieco inaczej.

W tamtych czasach nie zauważyłem jednej istotnej rzeczy, która dawała mi chyba największą radochę... Doceniłem to dopiero po latach. Chodzi o współpracę w grupie, o relacje międzyludzkie, o to że wspólne tworzenie czegoś dawało nieskrępowaną niczym radość. Wspólne dążenie do jakiegoś wyznaczonego celu dawało tak naprawdę dużo zabawy i chęci poznawania nowych rzeczy, a także oraz możliwość poszerzenia swoich horyzontów.
W chwili obecnej można oczywiście stwierdzić iż scena, jako zjawisko masowe, skończyła się, bowiem dziś przybrała bardziej kameralną o wiele mniej rozbudowaną postać, jednak daleki byłbym od stwierdzenia iż scena Atari umarła. Owszem część ludzi odeszła ze sceny zajmując się swoimi sprawami, jednak są również przykłady wkraczania na ten scenowy obszar nowych postaci i tworzenia nowych dzieł i produkcji na poziomie, o jakim mi się kiedyś nie marzyło. Ale moim zdaniem nie wielkość czy ilość produkcji decyduje o istnieniu lub nie istnieniu sceny.

Wydaje mi się iż kiedyś to chęć rywalizacji i pokazania kto jest "the best" w pewnym okresie napędzała scenę. Wydaje mi się iż w dzisiejszych czasach postawa ta nie ma sensu bytu jako taka i dlatego uległa zmianie z korzyścią dla scenowców. Wszystko stało się otwarte i nie jest już tajemnicą, koderzy chętnie dzielą się swoją wiedzą co w dawnych czasach nie wyglądało tak różowo... Zdobywanie wiedzy kiedyś było problemem, miałem wrażenie, iż każdy starał się swoje pomysły zatrzymać dla siebie lub swojej grupy. Dziś panuje na scenie trend "open source" co mnie bardzo cieszy... Nie uważam podglądania źródeł, aby dowiedzieć się jak coś zostało zrobione, za coś złego, w ten sposób człowiek się też wiele może nauczyć. Nie ukrywam, iż w ten sposób ja również się uczyłem różnych tricków koderskich. Oczywiście podpisanie się pod cudzym kodem jest godne potępienia, jednak bazowanie na czyimś pomyśle i ulepszenie nie jest czymś złym w moim mniemaniu. Oczywiście należy w takim wypadku umieścić odpowiednie informacje w creditsach.

Polska scena Atari w dzisiejszych czasach może być postrzegana jako swego rodzaju społeczność, bardziej współpracująca ze sobą. Jak wspominałem dawniej ludzie ze sceny podzielili się na konkurujące ze sobą obozy. Moim zdaniem to właśnie dzięki tej otwartości udaje się utrzymać scenę przy "życiu". Ludzie którzy wykonują jakąś pracę i udostępniają jej wyniki pozostałym członkom społeczności przyczyniają się do tego, iż scena nadal istnieje i dopóki tacy ludzie będą istnieli scena będzie istnieć. Scena to radość tworzenia i możliwość współpracy ze wspaniałymi ludźmi o niebanalnych umiejętnościach i przekazania swojej twórczości jako źródła radości i wiedzy dla innych. Dla mnie osobiście to świetne wspomnienia z okresu, kiedy cały wolny czas mogłem poświęcić temu niebanalnemu zjawisku zwanym potocznie "sceną". Nieograniczony obowiązkami, sprawami zawodowymi i rodzinnymi mogłem brać udział w życiu i rozwoju fenomenalnego wydarzenia jakim jest dla mnie "scena". Dziś już tak łatwo nie jest... podziwiam ludzi którzy mogą, chcą i potrafią aktywnie działać umożliwiając dalszy rozwój i egzystencję sceny.

Na koniec mojego smętnego wywodu chciałbym podziękować kilku osobom osobiście, to dzięki nim udało mi się powrócić z próżni nieistnienia i na nowo okryć jaką radochę może dawać robienie czegoś wspólnie. Bardzo wielkie pozdrowienia i wyrazy uznania dla X-Raya, Eru, 0xF-a oraz BeWu... Dzięki chłopaki (Wy już wiecie za co)!



MaW
Z Atari łączy nas sentyment. U każdego troszkę inny. Tak samo jak mówi się osobom owdowiałym, że muszą "dać zmarłym odejść", tak samo my - musimy zacząć budować własną legendę. Oczywiście, pięknie by było, gdyby teraz wychodziło Atari 65 CD2 64bit i było konkurencją do tego peceta, z tym jego windowsem, ale jak widać - tak nie jest. Więc zachowujmy pamięć o tym, co już odeszło, ale patrzmy przed siebie, a nie za siebie. Zwłaszcza, że mam wrażenie, że to co robimy, to nie patrzenie o krok za siebie, a za daleko, o wiele dalej od siebie.

Mi się marzy, by w świecie obecnej techniki, a zwłaszcza moim ulubionym flashu (który nie wiem dlaczego, ale ma wg mnie bardzo dużo wspólnego z Atari - i nie wiem jak to wytłumaczyć), powstał nurt, wyraźny nurt nawiązujący do stylu "Atari 8bit" - tego chyba nam trzeba - tu jest jeszcze szansa, by stworzyć własną legendę.



atari classic
Zanim zacznę, to mała dygresja wprowadzająca. Otóż jestem nietypowym modelem starej i prototypowej serii 50/50 – czyli lewa półkula Atari, prawa natomiast C64 (albo całkiem odwrotnie). Tak więc postaram się spojrzeć na zjawisko z nieco szerszej i globalnej perspektywy. Zaznaczam również, że sam nigdy niczego dla żadnej sceny nie zrobiłem i dlatego formuła „sam se napisz” doskonale przemawia mi do wyobraźni. Będzie to typowe spojrzenie szarego użytkownika produkcji scenowych – czyli lamerjada na całego.

Wydaje mi się, że najlepszym barometrem aktywności sceny jest liczba oraz częstotliwość wypływających produkcji. Krótka analiza ostatnich 2 lat na pouet.net pokazuje bezlitośnie, że o ile na C64 scena hula na całego (chociaż commodorowcy i tak narzekają), to w przypadku małego Atari stypa wisi w powietrzu. Co prawda poziom produkcji jest wysoki (np. the shrine czy unplugged – szczególnie to drugie demko mogę oglądać w nieskończoność) jednak są to ilości śladowe. Oczywiście wynika to bezpośrednio z popularności obu maszyn. O ile C64 ma na zachodzie bardzo mocną pozycję (jak na 8bitowca oczywiście), w szczególności u Skandynawów i Germańców, to w przypadku małego Atari, w zasadzie cała światowa demoscena mówi w naszym narzeczu. Dlatego też, średnia w postaci 1 demo na polskim party (które w zasadzie przekształciły się w spotkania czysto towarzyskie) warunkuje sytuację na świecie. Oczywiście osoba pisząca te słowa nie raczyła nawet ruszyć tyłka na taki zjazd, tym bardziej wypada złożyć podziękowania dla wszystkich kreatywnych osób, którym się w ogóle jeszcze chce. Z drugiej strony nie można zapominać, że kilka zdolnych osób z atarowskiej sceny obecnie orze w pocie czoła na poletku konwersji, tudzież majstruje nowe gierki i idzie im cholernie dobrze. Tak więc zapaść w zakresie dem jest kompensowana w postaci gierek, co raczej wzbudza entuzjazm większości atarowskiej braci. Jeżeli weźmiemy pod uwagę ogólną działalność wszystkich ludzi, bardziej lub mniej związanych ze sceną, to wychodzi na to, że w Polsce atarowcy są obecnie zdecydowanie bardziej kreatywni niż commodorowcy, bo co by nie mówić to ostatni wysyp gierek na Atari jest bezprecedensowy. Natomiast jeżeli spojrzymy na problem globalnie i pod czysto scenowym kątem to C64 jest obecnie w nieosiągalnej dla atarowców lidze. Oczywiście nie mam tutaj na myśli poziomu produkcji (bo ten jest zbliżony), tylko prężności środowiska, liczby spotkań oraz ich owoców.

Nie można nie zauważyć, że ostatnimi czasy światowa demoscena ulega pewnym zmianom. Zaczynając od trendów w demach, gdzie obecnie kładzie się główny nacisk na design (magiczne słowo), oraz na odpowiednie zgranie wszystkich elementów w czasie i z muzyką. Analiza dem z kilkunastu lat pokazuje również zmiany w upodobaniach muzycznych i tak np. po fascynacji techno-pierdami i innymi nieskoordynowanymi dźwiękami, do łask powraca melodia….na całe szczęście. Zjawiska w postaci emulatorów starych maszyn czy upowszechnienie Internetu, również wprowadzają odczuwalne zmiany. Obecność emulców ja traktuje jako błogosławieństwo, no bo jeżeli do typowego zestawu pokojowego (TV + sprzęt grający + pecet + jakaś konsola nowej generacji) dodamy 8bitowce, to zaczyna to wyglądać jak centrum lotów kosmicznych, a znajomi i rodzina pukają się w czoło patrząc na nas z politowaniem. Oczywiście puryści i hardcorowcy, traktują emulowanie jako profanację, jednak pragmatyzm i wygoda tego rozwiązania nadaje temu zjawisku status nieodwracalności. Dochodzi nawet do tego, że powstają programy, które działają na emulcach, natomiast nie można ich zmusić do życia na realnym sprzęcie…znak czasu po prostu. Nie bez znaczenia są również użytki, przy pomocy których można dzisiaj na piecach robić soft dla starych maszynek. Kolejnym zjawiskiem, które w oczywisty sposób wypaliło piętno na demoscenie jest Internet. Pojawiły się witryny z których można natychmiastowo zassać niemal wszystko co powstało na daną maszynę. Straty niestety też są, bo obecnie swapperka stała się w zasadzie potrzebą tradycji a nie funkcjonalności. Kiedyś dobry swapper był warty w złocie tyle ile ważył, obecnie pozostają tylko wspomnienia po starych dobrych czasach.

Warto w tym miejscu spróbować zastanowić się nad przyszłością 8bitowej demosceny. Jeżeli postawimy sobie pytanie, kto za najlepszych czasów nadawał impet całej tej machinie, to wyjdzie nam iż przeciętny scenowicz był młodą, uczącą się osobą, mającą czas i nielimitowany zapał. Dawniej z całej masy użytkowników 8bitowców, scenowicze stanowili niewielki procent ludzi, którzy przeskakiwali z fazy „tylko grania” na wyższy stopień wtajemniczenia. Kiedyś to wystarczało, obecnie taki mechanizm po prostu nie istnieje. Nie ma co się oszukiwać, dzisiejszy lub były scenowicz w Polsce jest w okolicach 30chy, żonaty, dzieciaty, z kredytami na karku i myślący raczej o wsadzie do gara dla całej rodziny, a nie o nowych demach. Wiem, że to banał ale dzisiaj po prostu brak młodej krwi, która jest obecnie zajęta wyścigiem szczurów lub wyżynaniem obcych z odległych galaktyk, tyle tylko, że na konsolach nowej generacji, ewentualnie na „highendowych” pecetach. Niestety, w oczach szarego luda, 8bitowce jawią się jako skansen i nie zmieni tego nawet tymczasowa moda na „oldskulowe” klimaty i dostępność emulatorów, które służą jako narzędzie dla ludzi starej daty. Warto jednak zaznaczyć, że w przypadku C64 sytuacja na zachodzie wygląda o niebo lepiej. Składy takich legendarnych załóg jak np. Fairlight czy Triad są ciągle uzupełniane przez zdolnych i kreatywnych młodzieniasów, dlatego tamtejsza demoscena nie dostała zadyszki. Nie wiem jak przebiega proces takiej rekrutacji i skąd oni się tam biorą, ale bez wątpienia jest to bardzo ciekawe zjawisko socjologiczne. Podsumowując trzeba z brutalną szczerością sobie powiedzieć, że dobre czasy to już były i teraz to w najlepszym razie pozostaje swobodna lewitacja na obecnym poziomie, lub co gorsza powolny zjazd w dół. Myślę jednak, że ta druga, katastroficzna wersja nie nastąpi, bo w końcu ileż to już razy odtrąbiono śmierć 8bitowych maszyn, a tu proszę, pacjent jest trudny do zgładzenia i bezczelnie nie zamierza umierać. Nie oczekiwałbym jednak żadnych cudownych zwrotów akcji i odradzania się z popiołów, ot pozostanie po prostu taki boczny, hobbystyczny trend. No i bardzo ładnie zresztą, bo po wielu latach i tysiącach obejrzanych dem (na różnych platformach) doszedłem do wniosku, że 8bitowa maszyna to jest optimum do scenowej działalności. Pewnie się starzeje, robiąc się sentymentalny, ale uważam że w prostocie jest piękno i siła. Taka jest moja koncepcja, tak ja to widzę.

To tyle wypowiedzi na dziś, kolejna odsłona za kilka dni.
urborg 2008-03-01 06:40:42

"pacjent jest trudny do zgładzenia i bezczelnie nie zamierza umierać" he he dobre, oby tak dalej :)

Kaczor 2008-03-01 18:42:03

Noo dokładnie tak!

Cacodnbpl 2008-03-02 02:37:11

Więcej takich odsłon wypowiedzi !!! Uff jak to się świetnie czyta. Atari jest i będzie. Oby przeżyła SCENA (choć zawsze byłem "tylko" obserwatorem). Piszcie o tym "zjawisku". POZDR.:)