Karol Wiśniewski: Witamy na atarionline.pl. Zaczynamy
tradycyjnie od wypełnienia kwestionariusza - imię, nazwisko, data
urodzenia, aktualne zajęcie?
Marek Siewior
Marek Siewior: Marek Siewior, urodzony 16.03.1971 roku. Moje
hobby to gry, grafika i animacja i tym się właśnie zajmuję. Robiłem
grafikę i animacje do kilku PC-towych gier. Kiedyś tylko 3D, a
teraz częściej tablet i 2D. Jednak cieszę się że grafika w grach
idzie w dwóch kierunkach: z jednej strony gigabajty polygonów, a z
drugiej skromne piksele, które cały czas mają się dobrze, chociażby
dzięki grom na komórki. Mam nadzieje, że w dalszym ciągu będę
poruszał się bliżej tej drugiej drogi. Aktualnie pracuję przy
tworzeniu gier typu „casual” - to takie bardziej wypasione wersje
gier na ośmiobitowce. Zapraszam również na moje strony:
sivek4ever,
sivek.
KW: Do gigabajtów polygonów daleka była jednak droga,
najpierw trzeba było zacząć od ośmiu bitów. Jaki był twój pierwszy
kontakt z komputerami?
MS: Pierwszym komputerem z jakim się zetknąłem było ZX
Spectrum kolegi. Gdy zobaczyłem u niego to "cudeńko" i zagrałem w
kilka gier takich jak „Jet Set Willy”, „Three Weeks in Paradise”
czy „Knight Lore” to wiedziałem że jestem stracony. Tak strasznie
ogarnęła mnie mania grania, że nie mogłem spać po nocach.
Atari było trochę później. Też u kolegi. Było to coś nowego wśród
"gumiaków" i Elwro Juniorów (z którymi miałem do czynienia w
szkole). Pamiętam do dzisiaj jak jarał nas Self Test, he, he...
Kumpel miał tylko dwie gry - "Jumper 2" i "Keystone Keeper".
Niestety poważnym problemem był czas ich ładowania i błędy odczytu.
Dlatego też, gdy któraś z nich nam się już wgrała, kumpel ogłaszał
w domu zakaz wyłączania kompa przez kilka dni. Wpadaliśmy do kumpla
codziennie po szkole i graliśmy bez opamiętania do momentu, gdy
któryś z nas przez przypadek nacisnął RESET albo brakło prądu (he,
he). Moje wymarzone Atari dostałem od rodziców. Ale nie było łatwo
- musiałem ich ostro namawiać.
Było to Atari 800 XL. Na początku bez przeróbek. Po jakimś czasie
dopiero przerobiłem magnetofon na Turbo Blizzard. Ech, te
dziesiątki kaset, katalogowanie gier - było w czym wybierać.
Niewtajemniczonym przypomnę, że w owych czasach nie istniało coś
takiego jak piractwo.
Gdy minęło totalne zauroczenie grami (tak całkiem to nie minęło do
dziś...), zacząłem się interesować bardziej użytkowym softem. Jako
że zawsze uwielbiałem rysować i starałem się w tym czasie dostać do
szkoły plastycznej, na pierwszy ogień poszły programy graficzne.
Pierwsze "prace" były robione na żywioł. Później miałem taką
technikę: odmierzałem rozmiar ekranu na papierze milimetrowym,
rysowałem ołówkiem kontury i zarysowywałem punkty przez które
przechodził szkic. Potem przenosiłem punkt po punkcie na ekran.
Kolory i resztę robiłem już na komputerze. W ten właśnie sposób
powstały np. obrazki tytułowe do „Freda i Misji”.
KW: No właśnie, „Fred” i „Misja” – robiłeś do nich
grafikę i animacje. Jakie wspomnienia zachowałeś z ich
produkcji?
MS: Oczywiście same miłe wspomnienia! Byłem bardzo
zafascynowany tym, że w ogóle biorę udział w takiej produkcji. Sama
praca nad grafiką nie trwała długo. Spędziłem w L.K Avalonie kilka
dni i wtedy właśnie powstały postacie, animacje, elementy tła itp.
Pamiętam że przez te parę dni w kółko leciała płyta Milesa Davisa
"Tutu" - tak naprawdę w kółko - od rana do wieczora. Gdy dzisiaj
usłyszę gdzieś tę płytę, to od razu widzę atarowskie piksele przed
oczami.
Zacznę jednak od początku - któregoś pięknego dnia wpadła mi w ręce
gra „Robbo” - wciągnęła mnie tak bardzo że postanowiłem ją skończyć
bez odrywania się od komputera. Po jakichś dwóch dniach wreszcie
pojawiło się zadowolenie na twarzy i "creditsy" w nagrodę - gra
ukończona! I gdy tak sobie czytałem napisy końcowe o autorach gry
to pomyślałem - czemu by do nich nie napisać - może potrzebują
grafika? No i napisałem. Odpowiedź nadeszła szybko i okazało się że
chłopaki z firmy L.K. Avalon chcą się ze mną spotkać.
Byłem bardzo podekscytowany i zadowolony. Pojechałem na umówione
spotkanie, przywitał mnie Tomek Pazdan i od razu pojechaliśmy do
siedziby firmy - jeśli tak można było nazwać prywatne mieszkanie w
bloku. Siedziało tam kilku zapaleńców, wśród nich Jasiek Pelc,
który na powitanie mnie zapytał: "Umiesz narysować jaskiniowca?".
Odpowiedziałem "No pewnie!". "No to siadaj i rysuj". I w taki oto
sposób zacząłem robić grafikę do „Freda”. Pamiętam że bardzo
podobał mi się program GGE - Game Graphic Editor - narzędzie do
grafiki i animacji stworzone przez chłopaków z Avalonu - kawał
dobrego softu. Bardzo miło wspominam te czasy - w końcu to pierwsze
gry na moim koncie.
KW: Niedyskretne pytanie - ile „zeszło” egzemplarzy
obydwu gier?
MS: Nie mam pojęcia nawet. Wiesz, ja byłem częścią zespołu
"z doskoku", także nie miałem wglądu w tego typu informacje.
Pamiętam tylko, że gdy skończyliśmy w końcu produkcję „Freda” oraz
„Misji” i zaraz po kilku dniach zobaczyłem je u handlarzy na
giełdzie to trochę mnie to wkurzyło. Ale mam nadzieję, że nie tylko
"piraty" się dobrze sprzedały.
KW: Jak to się stało, że „Fred” i „Misja” zostały wydane
za granicą?
MS: Niestety, tego też nie wiem. I co do ilości wydań i
wersji to sam się już pogubiłem. Ale miałem z tym związaną ciekawą
historię. Po ładnych kilku latach od wydania „Freda” zgadałem się z
kumplem o tym właśnie, że robiłem tam grafikę i animacje. No i
postanowiłem się pochwalić. Ściągnąłem emulatorek, gierkę (chyba
właśnie w wersji angielskiej) odpalam i mówię do kumpla - a teraz
patrz! Jakież było moje zdziwienie gdy w grze nie pojawiło się moje
nazwisko ani obrazek tytułowy?! Dobrze że miałem pod ręką inną
wersję i tam już wszystko było OK. Podobnie było z „Misją”. Sam nie
wiem do dzisiaj czemu tak się stało, ale są wersje gry bez mojego
nazwiska.
KW: Czemu "Misja" i "Fred" zostały przez L.K Avalon
wydane razem? Dwie genialne gry za jedną cenę - czyżby ówczesne
szefostwo bało się, że osobno sobie nie poradzą?
MS: Wiesz - to że były genialne to okazało się po jakiś
czasie od ich wydania. Znacz się, „my” wiedzieliśmy o tym, ale
"lud" się musiał sam przekonać. A na poważnie to nie ma pojęcia -
chociaż jeśli mnie pamięć nie myli, to miałem wersję „Freda” na
dyskietce 5 1/4" i on był tam sam. Ale to może jakaś kopia
specjalnie dla mnie (he, he).
KW: O ile mi wiadomo, dość szybko zrezygnowałeś z
tworzenia ma małe Atari. Czemu odszedłeś tak młodo?
MS: To fakt. Tylko przy „Fredzie” i „Misji” robiłem grafikę
na Atari. Później musiałem bardziej się zaangażować w "analogowe"
wersje grafiki w szkole plastycznej. A potem nastąpiła era pecetów
i tak już mnie one pożarły do dzisiaj.
KW: Co było dalej?
MS: Po szkole zacząłem od razu pracować w branży reklamowo
graficznej - z ciekawostek podam, że w pierwszej mojej pracy w
wydawnictwie pracowałem na Atari ST i na programie Calamus. Do
dzisiaj wspominam te czasy z łezką w oku. Świetny program i super
komputer do zastosowań DTP - długo żaden pecet nie mógł mu
podskoczyć. Ostatecznie jednak świat tworzenia gier interesował
mnie najbardziej. W końcu przeprowadziłem się do Warszawy i
zacząłem pracę w Metropolis Software. I tak już do dzisiaj kręcę
się przy różnych grach.
KW: Co sądzisz o polskim rynku gier wtedy i
teraz?
MS: Jeśli chodzi o rynek Atari, to kiedyś (czyt. za moich
czasów he, he) był dobry - powstawały ciekawe gry, w kilku bajtach
ludzie mieścili naprawdę dużą grywalność. Aktualnych produkcji
8-bit nie znam i się nie wypowiadam - ale zachęciłeś mnie i
rozejrzę się co się dzieje.
A jeśli chodzi o rynek gier ogólnie, to nic nie zastąpi starych
dobrych gierek z 8-bitowców. Gry które aktualnie wychodzą, to masa
grafiki, animacji, efektów i nic więcej. Odpalam taką gierkę ważącą
kilka gigabajtów i przeważnie nie gram w nią dłużej, niż się
instalowała.
KW: Maciej Miąsik wspominał o próbach przeniesienia
„Freda” na PC. Brałeś w tym udział?
MS: Nie. Niestety, nikt mi tego nie zaproponował, a pewnie
chętnie bym się zgodził. Natomiast zaraz po wydaniu „Freda” i
„Misji” Jasiek Pelc zaproponował mi pracę przy produkcji „Robbo” na
PC. Nawet spotkaliśmy się kiedyś w Krakowie w tej sprawie. To była
era początków PC. Zaprosił mnie do biura gdzie stało dużo dziwnych
blaszaków (chyba wtedy po raz pierwszy stanąłem oko w oko z
pecetem) z kolorowymi monitorami i grafiką chyba EGA albo jeszcze
gorszą. Wyglądało to strasznie - nie polubiłem pecetów od
pierwszego wejrzenia. Ale wtedy nie nawiązaliśmy współpracy i nawet
nie wiem czy „Robbo” powstał na PC-ta.
KW: Co jako twórca oprogramowania sądzisz o
abandonware?
MS: Jestem jak najbardziej ZA! Sam czasami mam wielką ochotę
zagrać w jakąś grę sprzed lat i byłbym zły, gdybym nie mógł jej
nigdzie kupić lub nawet ściągnąć. Często gram w stare gry i sam
korzystam z tego typu serwisów. Popieram zwłaszcza, gdy są one
zrobione profesjonalnie.
KW: Czy dalej uruchamiasz swoje Atari?
MS: Niestety już nie - nie posiadam. Na bieżąco nie śledzę
też nowinek atarowskich, głównie z braku czasu. Ale cały czas
wracam do ośmiobitowców - czasami gram na emulatorach i bardzo
często słucham muzyki z atarynki. Słucham po kolei - jak leci.
Jednak najbardziej lubię muzyczki Davida Whittakera i Richarda
Munnsa. A w ogóle to przypomniała mi się ciekawa historia związana
z muzyczkami i playerem do Atari. Niedawno gdy właśnie naszło mnie
słuchanie muzyczek z Atari natknąłem się na SAP'a. Co się okazało -
autorem tego playerka jest Adam Bienias - człowiek z którym kiedyś
pracowałem w Metropolis Software i przez prawie dwa lata naszej
wspólnej pracy nie dowiedziałem się że on napisał SAP'a. Dopiero po
kilku latach zauważyłem że to on - od razu do niego napisałem z
pretensjami że się nie pochwalił...
KW: Czy sądzisz, że kiedyś powrócisz jeszcze do Atari lub
chociaż jakiś ekran tytułowy narysujesz?
MS: Hm... nie mówię nie. Sam dla siebie to pewnie nie, ale
gdyby pojawiła się jakaś ciekawa propozycja grafiki do gry, dema
lub czegoś podobnego i naprawdę mnie zaciekawiła to czemu nie?
KW: Trzymamy za słowo. A pamiętasz swoje ulubione
gry?
MS: Jeśli chodzi o gry na Atari to oczywiście „Fred” i
„Misja” (he, he). Żartuję oczywiście - tak naprawdę to w nie za
dużo nie grałem... A oto lista moich hitów (pamiętaj, że sam tego
chciałeś): „Amaurote”, „Archon” 1 i 2, „Ballblazer”, „Behind Jaggi
Lines”, „Boulder Dash”, „Bruce Lee”, „Draconus”, „Frogger”, „Feud”,
„Ghostbusters”, „Goonies”, „Gyruss”, „International Karate”,
„Karateka”, „Keystone Kappers”, „Master of the Lamps”, „Montezuma's
Revange”, „Moon Patrol”, „Pac-Man”, „Pengo”, „Pole Position”,
„River Raid”, „Robbo”, „Spy vs Spy”, „Tapper”, „Zaxxon”, „Zorro” -
dzięki tym grom nie przespałem wiele nocy :),
KW: My również. Dziękuję za rozmowę.