Przez prawie cały XX wiek komiks był nieodłącznym towarzyszem
dzieciństwa i okresu dojrzewania sporej liczby osób na całym
świecie. Najpierw w USA, potem w innych krajach Zachodu i Dalekiego
Wschodu, a nawet w krajach komunistycznych, które ze względów
ideologicznych pierwotnie zwalczały komiks. Także w Polsce
nieprzychylność władzy wobec tej formy sztuki trwała długo. Komiksu
nie nazywano w oficjalnych tekstach "komiksem", ale "historyjką
obrazkową" albo "kolorowymi zeszytami", a nawet "obrazkami dla
dzieci". Nie było zgody cenzury na publikowanie zgniłych,
kapitalistycznych historii o Supermanie, za to wydział propagandy
stworzył postać kapitana Żbika, który w wygłodzonym komiksowo kraju
zdobył niesamowitą popularność.
Pierwsze publiczne (prasa, telewizja, radio) debaty na temat tego,
czy komiks jest sztuką zaczęły się w Polsce w latach 70/80-tych,
oczywiście ze wskazaniem, że nie jest to żadna sztuka, że to
margines twórczości niegodny wspominania, coś dla dzieci, co nie
warte jest naukowej analizy. W tym samym czasie w krajach Zachodu
powstawały rocznie tysiące albumów komiksowych, z których część
była tworzona przez artystów uznawanych obecnie za wybitnych. Nie
dało się jednak zatrzymać popularności komiksu w Polsce. W latach
80-tych i 90-tych był u nas chyba największy boom na historie
obrazkowe, wszędzie można było znaleźć dzieciaki i nastolatków
zaczytanych w charakterystycznych "dymkach" i pożerających wzrokiem
obrazki o dzielnych bohaterach i zwalczanych przez nich
przeciwnościach losu oraz złych charakterach.
Przed rokiem 1989 mieliśmy dostęp tylko do komiksów typu kapitan
Żbik czy Kajko i Kokosz, ale potem zalała nas też fala
amerykańskiej klasyki, w tym oczywiście wiele tandety, która
powstać też musiała. Pojawił się oficjalny dostęp do komiksów
europejskich, a także japońskich. Nigdy jednak nie udało się
nadrobić strat kulturowych - uczestniczenia w kulturze
ogólnoświatowej. Czytanie starych historyjek o Supermanie
pochodzących na przykład z lat 40-tych, z czasu II wojny światowej,
nie ma przecież większego sensu w latach 90-tych (gdy po raz
pierwszy mógł się z nimi zapoznać polski czytelnik).
Podobnie ma się sytuacja z amerykańską klasyką komiksu
"komputerowego" - towarzyszącego grom, w naszym przypadku grom na
Atari. Zamieściliśmy (a właściwie zrobił to
Maciej "Scalak"
Mendela, co jak zwykle było żmudną pracą) kilkadziesiąt
zeszytów, które towarzyszyły grom na Atari - niektóre komiksy miały
własne serie wydawnicze jak słynny Atari Force robiony na zlecenie
firmy Atari. Oprócz starych, amerykańskich komiksów do
działu czasopism Biblioteki Atarowca trafił też polski smaczek
- komiks z "Mieczy Valdgira". Poniżej kilka z zamieszczonych u nas
pozycji.