Nie od dziś wiadomo, że główny założyciel i guru firmy Atari Nolan
Bushnell był przeciwny wchodzeniu firmy na rynek komputerów
osobistych. Kręciły go gry wideo i uważał, że na tym firma powinna
się skupiać, tym bardziej, że młodzi, zdolni inżynierowie Atari
potrafili wymyślić w tej dziedzinie cuda... Jak powiedział Manny
Gerard, który nadzorował Atari ze strony właściciela czyli
megakorporacji Warner: "They had no sales, no advertising, no
marketing, nothing but R&D".
Jednak kierownictwo firmy zdecydowało, że powstający właśnie rynek
komputerów domowych jest zbyt łakomym kąskiem, żeby nie próbować go
ugryźć. W 1978 roku powstał projekt "Candy" i "Colleen" (ponoć od
imion najseksowniejszych sekretarek w firmie Atari) czyli Atari 400
i 800, które na rynku pojawiły się w 1979 roku. Managerowie
wychowani na modelu biznesowym dla konsol, w którym to modelu
najwięcej zarabia się na grach dedykowanych systemowi, a nie na
samym systemie, to samo chcieli zastosować w przypadku nowego
produktu - komputerów.
Po wyprodukowaniu 400 i 800 firma Atari broniła się rękami i nogami
przed dopuszczeniem "obcych" do produkcji oprogramowania. Nie
opublikowano szczegółowej specyfikacji technicznej pozwalającej
pisać programy programistom nie związanym z Atari (pojawiła się ona
dopiero w 1981 roku jako inicjatywa osoby spoza Atari - "De Re
Atari"). Założenie było takie, że "wszystko co trzeba" powstaje w
macierzystej firmie. Można wtedy zarabiać nie tylko na komputerach,
ale i na cartridgeach do nich, na programach dyskietkowych i
kasetowych, no i oczywiście na sprzedaży "pozwoleń" na produkcję
oprogramowania. I rzeczywiście - szybko zaczęto prace nad zestawem
programów edukacyjnych, użytkowych oraz konwersją niektórych
gier-hitów z Atari VCS. Z tym, że była to strategia krótkowzroczna.
Firmy, które wybrały inną drogę rozwoju oprogramowania - przez
zachęcanie użytkowników do pisania własnych programów (najpierw
robiło to Apple, potem Commodore) zyskały przewagę - powstawało na
nie więcej programów komercyjnych. Wiadomo, że nec Hercules contra
plures (z łaciny: dupa, kiedy ludzi kupa :).
Kiedy faceci rządzący firmą zorientowali się, że ichnia strategia
to wtopa, bo komputery domowe to nie konsole i nie kupuje się je
tylko do grania i używania licencjonowanego softu - był już rok
1981. Rozpoczęto ruchy mające na celu zmianę strategii z systemu
zamkniętego dla "obcych" na system otwarty dla każdego.
Przyklaśnięto projektowi "De Re Atari", a dodatkowo powstał bardzo
ciekawy i nietypowy w swoich czasach pomysł na tworzenie
oprogramowania komputerowego:
Atari Program Exchange
(APX).
APX polegał na tym, że firma Atari wydawała co kwartał katalog z
programami pisanymi przez zwykłych ludzi, a każdy chętny mógł je
zakupić w niewygórowanej cenie. Raz na kwartał organizowano konkurs
z nagrodami (od 1000 za trzecie miejsce do 3000 dolarów za
pierwsze) dla autora najlepszego programu. Była też nagroda
rzadziej przyznawana, ale wyższa - 25 000 dolarów dla najlepszych z
najlepszych. Nie trzeba było mieć firmy, żeby sprzedawać swoje
oprogramowanie. Nie trzeba było być zawodowym programistą -
wystarczyło stworzyć ciekawy program, spełniający pewne minimalne
wymagania. To była szansa dla każdego amatora, który chciał tworzyć
programy dla Atari, a jednocześnie dodatkowe źródło oprogramowania
komputera. Ta metoda sprawdziła się, powstały tak pamiętne gry jak
"Eastern Front: 1941", "Galahad and the Holy Grail" czy "Dandy" (na
którym wzorowali się autorzy "Gauntlet"). Listę programów
powstałych w ramach APX można przeczytać
tutaj.
Historię tą chciałem przypomnieć, ponieważ w bibliotece mamy już
trzy numery katalogów APX, podesłane przez
Adama "uicr0Bee"
Mownego, dwa z nich właśnie dodane.
A przy okazji zachęcam do odwiedzania
Biblioteki Atarowca, bo nie każdy pamięta, że jest tam masa
ciekawych rzeczy do przeczytania: