Grę „Mario Bros” zna chyba każdy. Trudno byłoby znaleźć kogoś kto
nie słyszał o dzielnym Mario i Luigim? A Wy słyszeliście? Tak? No
to posłuchajcie jeszcze raz ;)
Było sobie pewnego razu takich dwóch gostków, co to byli
hydraulikami. Co więcej byli braćmi i zwali się Mario i Luigi. Nie
wiem skąd dostali tą robotę, którą muszą wykonać, ale trzeba
przyznać, że ten kto im ową robotę nakręcił, wpuścił ich tym samym
w niezły kanał. Za zadanie mają oczyszczenie „dżungli”, jaką
stanowią nowojorskie kanały. Biedacy z pewnością nie mieli pojęcia
w co się ładują, no bo kto by się spodziewał, że owe kanały mogą
zamieszkiwać ogromne i śmiertelnie niebezpieczne żółwie. Nie są to
na szczęście Wojownicze Żółwie Ninja i nie znają wschodnich sztuk
walki, ale za to są znacznie mniej przyjazne, a przy tym
wielokrotnie liczniejsze. To jednak nie koniec złych wieści, bo są
też jeszcze gigantyczne kraby, muchy wielkości człowieka, latające
tu i ówdzie kule ogniste, czy jakieś dziwne ogniki które pokrywają
posadzkę śliską substancją. Nasi bohaterowie pewnikiem nie byli
świadomi, co ich czeka, bo w przeciwnym wypadku na pewno zabraliby
ze sobą jakiś masywny klucz francuski, lub inną gazrurkę, a nie
szli na wroga z gołymi rękami.
Mario Bros na automacie typu arcade z 1983
roku
Na szczęście Mario i Luigi to łebskie chłopaki i szybko wynaleźli
na niemilców sposób. Wykombinowali sobie, że gdy się odpowiednio
ustawić pod chodnikiem, po którym drepce sobie taki żółw, a potem
szybko podskoczyć i uderzyć pięścią w podłogę pod nogami żółwia, to
ten przewróci się na plecy. Leżąc na plecach będzie bezradny i
nieszkodliwy. Przynajmniej do czasu dopóki nie zdoła się jakoś
odwrócić, co dla żółwia nie jest proste. Dlatego zanim to nastąpi
należy do niego szybko doskoczyć i strącić – niech spływa do rzeki
;). Skomplikowane to, ale działa. Trzeba tylko uważać, bo jak żółw
jednak zdoła się odwrócić i znowu stanie na nogi to niewątpliwie
będzie wkurzony. Innych mieszkańców kanałów też można załatwić tym
sposobem, nawet ogniste kule można niszczyć uderzeniem w
sufit/podłogę. Nie jest, więc tragicznie. Ponadto robota ma jedną
zaletę – wypłatę dostaje się od razu po wyeliminowaniu kolejnego
przeciwnika. Nie trzeba wcale czekać do pierwszego. Gdzieś na
górze, najwidoczniej przy otwartym włazie do kanału, stoi sobie
pracodawca i od razu realizuje wypłatę wrzucając monety wprost do
kanału. Mario i Luigi muszą tylko te monety w porę łapać.
Sedno sprawy
Gra została wydana w 1981 roku przez Nintendo. Mowa oczywiście o
wersji na automaty arcade. Potem zaś została przeportowana z różnym
skutkiem na praktycznie wszystkie liczące się komputery i konsole.
Jeśli chodzi o Mario Brosa to akurat my atarowcy jesteśmy w tej
komfortowej sytuacji, że mamy na nasz komputerek kilka różnych
wersji tej samej gry, co więcej wszystkie są nawet w miarę udane.
Niniejszy opis więc będzie miał formę opisu porównawczego tych
poszczególnych wersji.
wersja 5200
ekran tytułowy wersji z 5200
Ta gra ukazała się w roku 1983 na konsolkę Atari 5200, która jak
wiadomo bazowała na identycznym hardwarze jak nasze ośmiobitowe
komputerki atari. Podobnie jak większośc gier z tej konsolki, Mario
Bros została wkrótce nieoficjalnie przeportowana na Atari XL/XE
przez osobnika znanego jako „Glenn 5200 Men”. Gra mieściła się
oryginalnie na 32 kB kartridżu, co niestety oznacza, że fajerwerków
graficznych czy innych wodotrysków nie należy tutaj oczekiwać. Menu
tytułowe jest bardzo ascetyczne, ot kilka linijek tekstu: tytuł
gry, jakiś „copyrajt”, wybór ilości graczy i możliwość uruchomienia
gry demonstracyjnej – bardzo prymitywnej zresztą.
a tak wygląda sama gra
Grafika w grze jest czytelna i jak na możliwości atarynek nie jest
zła. Postacie bohaterów są ładnie narysowane i animowane. O ile sam
wygląd żółwi, much jest ok, animacja jest jednak słaba - tylko dwie
klatki. Kraby za bardzo nie przypominają krabów, raczej są podobne
do ośmiornic (ja osobiście przez wiele lat byłem przekonany, że to
są ośmiornice), kule ogniste zaś przypominają latające... torty
bezowe. Przeciwnicy zamiast chodzić, suną majestatycznie kołysząc
się przy tym na boki. Jedynie muchy wydają się być ładnie
animowane, ale to pewnie dlatego, że podskakują. Wszystkie poziomy
wyglądają tak samo, przerywników pomiędzy poziomami nie ma, jeśli
nie liczyć plansz bonusowych, gzdie trzeba zbierać monety. Za to
gra ma dobrą grywalność, wszystko chodzi płynnie. W grze jest jeden
hint. Gdy ustawimy się na najniższym poziomie blisko krawędzi
ekranu, tak aby część bohatera wystawała z drugiej krawędzi ekranu,
jesteśmy bezpieczni gdyż żaden z przeciwników nas tam nie
dosięgnie. Oprawa dźwiękowa jest raczej uboga, co więcej w
konwersji na małe Atari jest skopana muzyka. Podobno przyczyną są
jakieś różnice w adresach rejestrów Pokeya pomiędzy 5200 a XL/XE,
czego autor konwersji zapomniał poprawić. W efekcie zamiast
krótkiego motywu muzycznego („Eine Kleine Nachtmusik” Mozarta) mamy
na XL/XE jakieś pierdzenia, za to dźwięki w grze są już w porządku.
Podsumowując jest to wysoce grywalna i solidnie wykonana wersja,
ale w ubogiej oprawie.
Moja ocena = 4 (czwóra na szynach)
Mario Bros 2007
Ekran tytułowy w tej wersji prezentuje się
wyśmienicie
Jest to w zasadzie wersja z 5200, ale poddana gruntownemu
faceliftingowi. Pojawiła się ładna czołówka – podobna do tej z
automatów i w sumie najładniejsza ze wszystkich opisywanych. Można
tutaj dokonać nie tylko wyboru ilości graczy, ale też poziomu, od
którego chce się rozpocząć rozgrywkę. W dodatku przygrywa nam tutaj
ładna muzyczka. W mojej ocenie motyw nie do końca pasuje do gry,
ale jest ciekawy i może się podobać.
...i sama gra też wizualnie dużo
zyskała
W samej grze też zmieniono parę rzeczy. Są to, co prawda tylko
zmiany w szacie graficznej, niemniej jednak sprawiają, że gra
wygląda dużo ładniej. Poprawiono wygląd cegieł, podestów, rur,
monet i zmieniono czcionkę na ładniejszą. Poprawiono też buga z
charczącym Pokeyem. Grywalność zaś się w niczym nie zmieniła i to
chyba dobrze.
Moja ocena +4
Mario Bros XE
tak wygląda screen tytułowy z wypasionej
wersji XE
To wersja z 1988 roku, kiedy to Atari próbowało promować XEGS-a.
Gra wydana na 128 kB kartridżu. Powstała też nieoficjalna wersja
plikowa wymagająca do działania minimum 128 kB RAMu. Na początku
wita nas ładne menu tytułowe wzorowane na tym z automatów. Mogłoby
być, co prawda trochę bardziej kolorowe, ale i tak jest ładnie.
Możemy tutaj wybrać ilość graczy i poziom startowy. Do tego
przygrywa miły motywik muzyczny. Co więcej jak chwilę poczekamy to
uruchomi się gra-demo. Po rozpoczęciu gry, przed każdym poziomem na
którym pojawia się nowy rodzaj przeciwnika, program wyświetla
krótką animację instruującą jak sobie z nim radzić – zupełnie jak
na automatach :).
Sama zaś rozgrywka dosyć wiernie naśladuje
tę z automatów
Same zaś plansze są w miarę ładne – kolorystyka może nie zachwyca,
ale całość wydaje się być bardziej kolorowa niż wersja na 5200.
Postacie bohaterów są nieco mniejsze niż tam i moim zdaniem nieco
także gorzej animowane, choć to kwestia gustu. Tutaj jakoś tak
śmiesznie przebierają nóżkami podczas chodzenia. Choć trzeba
przyznać też, że taki wygląd i sposób poruszania się postaci jest
bliższy oryginałowi z automatów niż wersja z 5200. Za to
przeciwnicy są już bez wątpienia dużo ładniej narysowani i płynniej
animowani. Żółwie wesoło przebierają nóżkami, kraby również bardzo
ładnie przebierają swoimi odnóżami i do tego jeszcze wymachują
szczypcami. Ładna jest też animacja gdy stworek próbuje pozbierać
się po przewróceniu. Wyraźnie też widać, gdy któryś stworek się
wkurzy, bo zmienia odpowiednio kolor i przyspiesza. Po kolorze
można nawet poznać stopień wkurzenia – lekko, lub mocno wkurzony.
Co więcej po strąceniu przeciwnika pokazują się cyferki z ilością
punktów jakie zdobyliśmy. Niby drobiazg, ale dzięki temu można
dowiedzieć się, że po zrzuceniu kilku przeciwników jeden po drugim,
za każdego kolejnego dostanie się coraz większy bonus punktowy.
Dodam jeszcze, że wygląd plansz zmienia się w zależności od
poziomu. Takie drobiazgi sprawiają, że ma się wrażenie grania na
prawdziwym automacie arcadowym. A jak wygląda grywalność? No cóż
gra jest trudniejsza niż wersja 5200 – po pierwsze rozgrywka jest
wyraźnie szybsza, po drugie jest mniej żyć, bo 3 zamiast 5, po
trzecie nie ma miejsca na planszy, w którym byłoby się w 100%
bezpiecznym. Jak dla mnie ta wersja grywalnością też pokonuje
poprzednią, choć np moje dzieci wolą tamtą wersję bo jest po prostu
łatwiejsza. Dodam, że gra chodzi płynnie i nie ma żadnych
spowolnień, czasem tylko pojawia się migotanie sprajtów, gdy dużo
przeciwników ustawi się w jednej linii. Ta wersja w mojej ocenie
naprawdę pokazuje na co stać małą Atarkę.
Moja ocena: 5
Wersja 7800
Plansza tytułowa wersj na Atari
7800
Grę wydano w 1988 roku czyli wtedy kiedy i wersję na XEGS. 7800 to
inny hardware, ale tak się złożyło że miałem również okazję grac w
tę wersję i postanowiłem dla porównania też ją opisać. Konsolka ma
jak wiadomo potężny chip graficzny Maria o dużo większych
możliwościach niż tandem GTIA/Antic, choć za to gorszy dźwięk - TIA
zamiast Pokey. Grę niestety wydano na ekonomicznym 48 kB kartridżu,
co nie wróży dobrze tytułowi. Na początku wita nas całkiem ładne
menu tytułowe, jest tu dosyć kolorowo i przygrywa muzyczka podobna
do wersji z XE. Brzmi to ciut gorzej, ale TIA niewątpliwie daje z
siebie ile może. Można wybrać liczbę graczy i poziom startowy –
mały minusik za to, że wybór jest za pomocą tekstu a nie ikonek.
Konsolka uruchamia też grę-demo, gdy przez jakiś czas nic się nie
naciśnie. Gdy dokona się już wyboru i rozpocznie grę można
odnotować, że niestety wersja ta została zubożona o animacje
opisujące jak grać.
Wygląd gry biorąc pod uwagę możliwości
sprzętu niestety nie zachwyca :(
Jak zaś wygląda sama gra – no cóż jest kolorowo, ale tylko
dosłownie. Zarówno przeciwnicy jak i platformy są bardziej kolorowe
niż wersje z 5200 czy XE. Plansze są ładne, choć niestety na
wszystkich poziomach identyczne. Gra chodzi szybko – rozgrywka jest
jeszcze szybsza niż w wersji XE. Niestety sprity są małe i chociaż
mają jeden kolor więcej to sam sposób ich rysowania mi się nie
podoba. Przypominają postacie z NESowej wersji a nie z arcadowej.
Żółwie wyglądają jak nieloty kiwi, albo jakieś niewyrośnięte
strusie – poruszają się w pozycji wyprostowanej na dwóch
chudziutkich nóżkach. Z pozostałych przeciwników kraby jeszcze
ujdą, ale muchy czy ogniki tez wyglądają kiepsko. Do tego z powodu
oszczędności pamięci mamy tutaj dwuklatkowe animacje postaci. Nawet
rozbryzg wody, gdy strącimy przeciwnika to po prostu pojedyńczy
nieanimowany, pojawiający się na chwilę sprite. Mario i Luigi
jeszcze są OK, ale w mojej ocenie jakoś dziwnie skaczą – jakby
postacie nie miały bezwładności. Podsumowując gdyby nie patrzeć na
różnice sprzętowe pomiędzy 7800 a XL/XE to oceniłbym grę nieco
lepiej niż wersję 5200 i to głównie za wygląd (więcej kolorów).
Patrząc jednak na możliwości 7800 i wiedząc, że Mario Bros na tej
konsolce mógłby w niczym nie ustępować wersji z automatów – muszę
przyznać, że gra jest zwyczajnie kiepska.
Moja ocena: -4
Na zakończenie jesli ktoś by chciał porównać jak wyglądał Mario
Bros na innych platformach to polecam stronę Mobygames.
Porady spod lady
- Monety można zbierać także poprzez uderzenie w podłogę, po której
się toczą.
- Na samym dole znajduje się podest z napisem POW. Uderzając w
niego można przewrócić naraz duża liczbę stworków – nawet wwzystkie
które, są na planszy, pod warunkiem, że w tym momencie dotykają
ziemi. Użyć go można tylko trzykrotnie, po czym ulega zniszczeniu.
Regeneruje się jednak po rundzie bonusowej w której zbiera się
monety.
- Jeśłi zalezy ci na zdobyciu dużej ilości punktów, przewróc kilka
stworów jeden obok drugiego i potem strąć je wszystkie naraz –
dostaniesz duży bonus.
- Kule ogniste tez można niszczyć uderzając w podłogę ale tylko
wtedy gdy dotykają ziemi.
- Gdy wrogowie otoczą cię z obu stron pamiętaj że możesz też nad
nimi przeskoczyć. Pod motylami i kulami ognistymi zaś można
przejść, gdy znajdują się w szczytowym momencie lotu.
- Gdy uderzysz w podłogę ale nie wprost pod nogami stworka, ale np
lub tuż przed nim lub za nim to wtedy uderzenie odrzuci go w
przeciwnym kierunku – warto to wykorzystać. Np. gdy idzie krab to
należy uderzyć lekko przed nim. Takie uderzenie odrzuci go do tyłu
i w chwilę później drugim uderzeniem można przewrócić go do góry
nogami.
- Uważaj gdyż uderzenie w podłogę, na której leży przewrócony
stworek, automatycznie stawia go na nogi.
- Jeśli tylko masz z kim, wypróbuj koniecznie tryb dla dwóch
graczy. W ten sposób gra się dwa razy fajniej. Można nawet pokusić
się o stwierdzenie, że ten tryb to esencja tej gry.
- Tylko wersja 5200 i 2007: można ustawić się na najniższym
poziomie blisko krawędzi ekranu, tak aby ludzik był zawieszony
pomiędzy ekranami - w tym miejscu żaden z przeciwników nie zdoła
zrobić mu krzywdy.
Kaz 2010-08-11 17:04:59
Dobry opis porownawczy! Dodalbym tylko jako uzupelnienie, ze wersje Mario Bros 2007 zrobili TeBe, Vidol i stRing, o czym pisalem na AtariOnline.pl swego czasu. Krótki 2010-08-11 19:54:47
Miło się czyta, ale żałuję że zabrakło opisu wersji z 2600. Widać też braki merytoryczne: - Screenshoty z 5200 i XEGS powinny być zrobione z paletą NTSC, wtedy kolory byłyby daleko ładniejsze i odpowiadające salonowemu oryginałowi. Odpadły wtedy zarzut że "kolorystyka może nie zachwyca". Przy okazji: to co widzi europejski gracz (żałośnie spłaszczone postaci w wersji 7800) jest efektem innych proporcji ekranu produkowanych przez PAL-owskie Atari. Sciśnijcie sobie screenshoty (wszystkie, również 5200 i XEGS) o 1/8 w poziomie, żeby zobaczyć to, co widzi gracz amerykański - efekt będzie ładniejszy. - Screeny przy wersji 5200 być zrobione z wersji 5200. Konwersja Glenna ma drobne błędy w grafice. - Zepsuty dźwięk w konwersji Glenna to nie wina "rożnicy w rejestrach", ale tego, że POKEY nie jest resetowany przy starcie Atari XL/XE (w 5200 jest). Chyba gdzieś widziałem tę wersję z poprawioną muzyką. - Wersja XEGS ma 64KB. - To nie są "dziwne ogniki które pokrywają posadzkę śliską substancją", tylko kostki lodu. Przydałyby się w tekście angielskie nazwy przeciwników. - Jak można było nie wspomnieć o stalaktytach? Ta przeszkadzajka z arcade'owego oryginału występuje w nielicznych konwersjach na domowe platformy. Atarowcy mają tu powód do dumy, a tymczasem w tekście o tym ani słowa. (zob. http://www.atariage.com/forums/topic/57519-xe-version-of-mario-brothers-has-stala gtites ) - I na koniec najważniejsze: W tytule jest kropka na końcu! Zapomnieć o niej to, jak to się dziś mówi, zbrodnia! Krótki 2010-08-11 19:55:53
* Screeny przy wersji 5200 _powinny_ być zrobione z wersji 5200. urborg 2010-08-11 20:18:11
Krótki: - Jeśli chodzi o 5200 to bazowałem na wersji skonwertowanej na Atari, bo takie zresztą było założenie. Co do kolorów to faktycznie screenshoty spod Atari800Win wyglądają blado przy wersji z 7800 ale to dlatego że były robione z paletą "real". W rzeczywistości 7800 nie będzie mieć raczej ładniejszych kolorów, tym bardziej że Atari można podpiąć prze łącze monitorowe, a 7800 raczej tylko przez modulator. - piszę o wersji 5200, mając na myśli właśnie konwersję Glenna i dlatego screenshoty były robione pod emulatorem Atari800Win a nie emulatorem konsolki 5200 -jeśli chodzi o zepsuty dźwięk to napisałem w trybie przypuszczającym bo tematu nie zgłębiałem. Chodziło mi tylko o nadmienienie że takie coś występuje. - 64 kB - no faktycznie masz rację, byłem w błędzie - może to i jest lód ale wygląda jak ogniki -stalaktyty - tu mnie zaskoczyłeś! Przyznam się, że nie wiedziałem że takie coś w Mario wogóle występuje. Najwięcej grałem w konwersję Glenna i tam nie było. Na oryginalnym Mario z automatów grałem bardzo niewiele, zaś na wersji z XEGSa jakoś nigdy do stalaktytów nie doszedłem. Tym bardziej brawa dla wersji XEGS, że nawet w tym detalu jest wierna oryginałowi. - Ta kropka to naprawdę część tytułu? No wygląda że tak. Jakoś nigdy jej istnienia nie zanotowałem :/ urborg 2010-08-11 20:21:37
Co do opisu wersji 2600 zastanawiałem się czy też jej nie opisać - ale nigdy w nią nie grałem i dlatego nie zdecydowałem się jej porównywać, choć rozważałem to. Poprawki do opisu może jeszcze wprowadzę ale dopiero po weekendzie. s2325 2010-08-11 21:46:19
jak nie trzeba bardzo to wersji z 2600 nie polecam tykać Philsan 2010-08-11 22:45:58
I have not tested 7800 version yet but I agree that A8 best version is Mario Bros XE. MaW 2010-08-11 23:29:00
No proszę, a ja się zachwycałem, że ktoś zrobił wersję 2007 o niebo lepszą od konwersji z 5200 - a tu tyle innych wersji. Ideałem była by dla mnie wersja 2007 uzupełniona o screeny "instrukcje" z wersji XEGS. Może autorzy (skoro czytają) pokusili by się o wersję 2010 ? ;-) Krótki 2010-08-12 00:14:27
Urborg ja wszystko rozumiem, nie pisałem tego żebyś się tłumaczył tylko żeby nieść kaganek oświaty ;) - Typ połączenia na kolory tak bardzo nie wpływa. Po prostu paletę real zrobił ktoś, kto miał ustawioną słabe nasycenie na telewizorze. Screenshoty w obu emulatorach powinny być robione z tą samą paletą (7800 generuje takie same kolory jak XL) i wtedy odpadłby argument o kolorach. - Czy wady wersji Glenna wpłynęły na ocenę wersji 5200? - Właściwie to są sople a nie stalaktyty. Warto też wspomnieć, że od pewnego momentu rundy bonusowe są rozgrywane w ciemności - nie widać platform. I tutaj także wersja XEGS jest wierna oryginałowi. W ogóle jestem ciekaw jak poszczególne wersje wypadają w kwestii wierności wersji automatowej, i najbardziej żałuję że ten temat poruszyłeś raczej zdawkowo. - W angielskim słowo bros nie istnieje, kropka po Bros musi być zawsze. Co ciekawe, zapis "Bros." zawsze czyta się "brothers". Nie mówi się nigdy "Warner Bros", zawsze "brothers". Podobnie jest z Mario. Zob. http://www.youtube.com/watch?v=XL1kiD0tRyE i http://www.youtube.com/watch?v=jUnFmf4yhvY Kaz 2010-08-14 19:56:46
Krotki - przesadziles z tym "Sciśnijcie sobie screenshoty (wszystkie, również 5200 i XEGS) o 1/8 w poziomie, żeby zobaczyć to, co widzi gracz amerykański - efekt będzie ładniejszy."
Moze i bedzie ladniejszy, ale wole widziec to, co zobacze gdy zagram w gre, a nie to co zobaczy gracz amerykanski. Najlepiej by oczywiscie bylo zrobic screeny z obu wersji. Krótki 2010-08-17 18:02:21
Gdzie tu przesada, napisałem 100% prawdę. urborg 2010-08-18 06:46:43
Chyba przesada jest w tym że mało kogo obchodzi co zobaczy gracz amerykański, na swojej konsoli. Nas interesuje co zobaczy gracz polski (europejski) ewentualnie gracz amerykański po przyjechaniu do Polski. Zresztą konsole 7800 w wersjach PAL i NTSC jak i gry do nich są ze sobą niekompatybilne. Gry w wersji PAL na NTSC nie pójda wcale, a w drugą stronę niektóre gry się co prawda uruchomią, ale z problemami.
Poza tym uważam, że nie ma co Amerykanom zazdrościć innych proporcji ekranu bo i tak w Europie mamy lepiej. PALowskie konsole 7800 mają wbudowany Asteroids, podczas gdy amerykańskie nie, co więcej wersje Europejskie miały dołączone lepsze kontrolery(tzw eurokontrolery wzorowane na NESowych padach) podczas gdy wersje NTSC miały niewygodne joysticki które trzeba było trzymać w ręce. Krótki 2010-08-18 11:25:06
To co Ty opisujesz, to nie jest przesada (czyli wyolbrzymianie czegoś), ale raczej, bo ja wiem, zaściankowość.
Ale skoro tak twierdzisz, to czemu dla konsoli 7800 dałeś screenshoty z NTSC-owskiej wersji gry?