Choplifter! by Urborg 2011-04-10 14:20:11

ˆˆCopyright 1982 Broderbound Software
wersja dla Atari 400/800 - rok wydania 1982
wersja dla Atari 5200 - rok wydania 1984
wersja dla Atari 7800 rok wydania 1987
wersja dla Atari XE/XEGS rok wydania 1988
Opis: Adam „Urborg” Kaczmarek




Okoliczności Przyrody

Cała rozróba zaczęła się od tego że źli Bungelingowie (W grze istnieje takie właśnie wyimaginowane imperium zła) porwali 64 delegatów na Światowy Kongres Pokoju. Delegaci zostali uwięzieni i przetrzymywani są w barakach na pustyni gdzieś w głębi terytorium Bungelingów. Na szczęście jest dobre USA, które jak wiadomo ma wszędzie tajne bazy. W odpowiednim miejscu też ma oczywiście jedną, zakamuflowaną pod przykrywką urzędu pocztowego :). Co więcej do tego miejsca udało się przeszmuglować helikopter bojowy wraz z uzbrojeniem – karabinem maszynowym i bombami. Teraz tylko trzeba znaleźć kogoś kto wsiądzie do tej maszyny i poleci wspomnianych delegatów uwalniać i ratować. Wrogie siły są jednak w stanie gotowości, a więźniowie są dobrze pilnowani. Łatwo nie będzie...

Choplifter to ciekawy przypadek. Wiele gier, z początków lat osiemdziesiatych to porty hitów z automatów arcade. Choplifter! jednak nie pochodzi z automatów, lecz jest grą typowo komputerową. Pierwowzór został napisany przez firmę Broderbound w roku 1982 na komputer Apple II. Wkrótce potem przeportowano grę na inne ówczesne komputery i konsole, m.in. VIC-20, C64, Colecovision, Atari 5200 i Atari XL/XE. Kilka lat później zaś, bo w roku 1985, gra została przeportowana przez SEGĘ na automaty arcade. Tym samym gra zyskała można powiedzieć nową jakość. Wersja arcade miała zmienioną i ładniejszą grafikę, a rozgrywka została wzbogacona o nowe elementy. To jednak jeszcze nie koniec historii, bo w kolejnych latach wersję arcadową znowu zaczęto portować, na kolejne systemy. Powstały wówczas m.in. wersje dla NES’a, Segi Master, Atari 7800 i... ponownie Atari XL/XE :).

Sedno Sprawy

Zadaniem gracza jest uratowanie zakładników uwięzionych w głębi wrogiego terytorium - czyli wspomnianych delegatów na Światowy Kongres Pokoju. Są oni przetrzymywani w czterech barakach na terytorium wroga, po 16 sztuk w każdym. Niedaleko od miejsca uwięzienia delegatów znajduje się baza z której rozpoczynamy misję. Do dyspozycji gracza oddany zostaje śmigłowiec, którym pod osłoną nocy (w późniejszych wersjach w dzień) trzeba będzie wykonać rajd nad terytorium wroga, porwać stamtąd w/w zakładników i odstawić ich bezpiecznie do bazy. Śmigłowiec uzbrojony jest w działko pokładowe, oraz bomby. Wyboru aktywnej broni dokonuje się obracając śmigłowcem. Gdy śmigłowiec skierowany jest do gracza przodem wówczas zrzuca bomby, a gdy bokiem wtedy strzela z działka. Bomby przydają się do walki z czołgami, zaś działko do walki z obiektami latającymi, niszczenia baraków i może tez posłużyć do eliminowania samych delegatów czego oczywiście nie należy robić :).

okładka z pierwszego wydania gry



Helikopter może zabrać na pokład jednocześnie do 16 zakładników, aby więc wszystkich uratować trzeba będzie zrobić kilka rundek nad terytorium wroga. W grze nie ma systemu punktowego, są tylko trzy liczniki pokazujące ilość zakładników pozostałych do uratowania, już uratowanych, oraz... zabitych. Gra kończy się, gdy już nie zostanie ani jeden zakładnik do uratowania, albo gdy gracz straci trzy helikoptery. Trzeba przyznać że jest to takie dosyć "niedzisiejsze" rozwiązanie, żeby wręcz nie powiedzieć archaiczne. Po pierwsze brak licznika punktów - czyli za zestrzeliwanie wrogich myśliwców, niszczenie czołgów nic nie dostajemy. Liczy się tylko ratowanie zakładników. Co więcej nawet gdy uratuje się już wszystkich to gra i tak się kończy, chociaż podobno wtedy jako nagroda wyświetla się jakiś congratulejszyn albo logo Broderbound zależnie od wersji (mi się póki co nie udało jeszcze wszystkich uratować). Mimo to jednak chce się grać. Co więcej samo ratowanie zakładników może naprawdę sprawiać niezłą frajdę. Jedyny cel i w zasadzie element rywalizacji to właśnie to żeby uratować ich jak najwięcej. Najlepiej wszystkich 64, co jednak nie jest wcale łatwe. Każde kolejne wtargnięcie na terytorium wroga jest bowiem coraz bardziej ryzykowne. Na początku jedynym zagrożeniem będą wrogie czołgi. Są one stosunkowo łatwe do zniszczenia za pomocą bomb i stanowią zagrożenie dla śmigłowca głównie w momencie gdy ten znajduje się na ziemi. Szybka ich eliminacja wymaga jednak pewnej wprawy, gdyż czołgi te mogą znajdować się tak jakby na różnej głębokości względem płaszczyzny ekranu. Świat gry zyskuje dzięki temu tak niejako trzeci wymiar. To jak "głęboko" spadnie zrzucona bomba zależy od wysokości na jakiej znajduje się helikopter. Dlatego walcząc z czołgami należy w zależności od pozycji czołgu dobrać odpowiednią wysokość z której trzeba zrzucić bombę.

tak wyglądał oryginał z Apple II


Na wrogim terytorium trzeba będzie wylądować, aby zakładnicy mogli wejść na pokład. Najpierw jednak trzeba owych zakładników uwolnić z baraków, co można zrobić ostrzeliwując barak z działka pokładowego. Często jednak wyręczą nas w tym właśnie czołgi, które lubią strzelać gdzie popadnie i nieraz zdarza im się trafić w barak z zakładnikami. Niestety ich ostrzał, jak i nasz jest dla niczym nieosłoniętych zakładników zabójczy co sprawia, że bardzo trudne jest uratowanie wszystkich co do jednego. Uwolnieni zakładnicy rozbiegają się po całym terenie i lądując trzeba uważać, aby nie wylądować na jednym z nich i go tym samym nie zmiażdżyć. Potem zaś będzie jeszcze gorzej gdyż pojawią się wrogie myśliwce uzbrojone w rakiety powietrze-powietrze. Walka z nimi za pomocą działka pokładowego jest niestety walką dosyć nierówną, ale na szczęście nie zawsze skazaną na porażkę. Myśliwce są bardzo upierdliwymi przeciwnikami, bowiem nie ma nic bardziej irytującego niż zestrzelenie śmigłowca w drodze powrotnej do bazy w dodatku wypełnionego po brzegi niemalże już uratowanymi zakładnikami. W dalszej części gry dochodzą jeszcze samonaprowadzające się latające miny wybuchowe, które na szczęście nie są już tak groźne jak myśliwce.

a to wersja arcade SEGI z roku 1985


To tyle na temat wersji komputerowej. Wersja arcade, wydana przez Segę w 1985 roku wprowadzała jednak sporo zmian. Po pierwsze zmiany graficzne. Zakładników ratowało się w dzień. Było, więc ładne niebieskie niebo i skrolowane w kilku planach chmurki, zamiast statycznego nieba usianego gwiazdami. Grafika oczywiście była bardziej kolorowa i ładniejsza. Do tego doszły zmiany w rozgrywce. Wprowadzony został system punktowy. Doszli nowy przeciwnicy: wyrzutnie rakiet, działka. Dodano tez nowe poziomy, w nowych sceneriach. W grze pojawiło się więcej strzelania- nacisk położono na akcję. Atarowskie wersje, które powstały w drugiej połowie lat osiemdziesiątych na Atari 7800 i Atari XEGS, w przeciwieństwie do wersji z NES’a i SMS, nie bazowały jednak stricte na wersji arcade. Powiedziałbym, że były to hybrydy - graficznie wzorowane na automatach, ale jeśli chodzi o zasady rozgrywki oparte na oryginale z 1982 roku. Dlatego też wersji arcdowej nie będę tutaj szczegółowo opisywał.

Przyjrzyjmy się teraz bliżej poszczególnym wersjom gry dostępnym na rozmaite platformy z naszym ulubionym znaczkiem atari.

Atari 400/800 (działa też na XL/XE/XEGS)

Pierwsza wersja gry wydana przez Broderbound w 1982 roku, czyli niemalże równo z wersją na Apple II. Grę wydano na kartridżach jak też na dyskietkach i kasetach. Na początku gry wita nas ekran tutułowy. Muzyki tutaj nie ma, panuje cisza, za to po chwili uruchamia się gra demonstarcyjna, pokazująca jak grać.

ekran tytułowy


Po wciśnięciu START przechodzimy do gry. Grafika w samej grze jest dosyć uboga, co po części wynika z użytego trybu graficznego – czyli podokolorowanego hi-resu. Ogólnie ta wersja jest nieco mniej kolorowa (choć podobno wersja NTSC maiła nieco więcej kolorów dzięki artifactingowi) niż oryginał z Apple II, za to dobór kolorów jest trafniejszy np. ziemia ma kolor zielony podczas gdy w Apple była czerwona.

czołg - czyli podstawowa przeszkadzajka


Podejrzewam, że twórcy nie użyli PMG tylko wszystkie obiekty są tworzone w całości programowo jak na Apple II, choć może się mylę. W tle migoczą gwiazdy i księżyc tworząc statyczne tło. Scrolowane są tylko obiekty naziemne, tudzież maszyny latające wroga. Niestety gdy na ekranie dużo się dzieje gra zaczyna zwalniać. W zasadzie wystarczy nawet puścić serię z działka pokładowego w naszym helikopterku, aby gra nieco zwolniła. Na szczęście te spowolnienia nie zabijają grywalności. Najbardziej gra spowalnia w momencie gdy na ekranie pojawia się myśliwiec wroga i odpala swoje pociski, dzięki czemu jednak zyskujemy więcej czasu na ich ominięcie. Sterowanie helikopterem rozwiązano tutaj tak, że krótkie przyciśnięcia przycisku powodują wystrzelenie pocisku bądź zrzucenie bomby, zaś dłuższe przytrzymanie powoduje obrócenie śmigłowca. Dźwięki w grze są bardzo proste, ale spełniają swoją rolę. Ogólnie gra się całkiem przyjemnie choć jeśli chodzi o oprawę audiowizualną to gra raczej odstaje od tego do czego przyzwyczaiły nas późniejsze produkcje. Niewątpliwie przyczyną są ograniczenia jakie narzucał na programistów fakt że wiele z ówczesnych atarynek było wyposażonych jedynie w 16 KB pamięci RAM i pod taki standard tworzono gry.

A tutaj nasz helikopter jest atakowany przez wrogi myśliwiec - na moje oko to Mig-21


W sumie w tą wersję grałem najwięcej. Z tego co pamiętam to nawet, gdy byłem świeżo upieczonym posiadaczem atarynki ta wersja nie zachwycała wykonaniem, ale grało się w nią całkiem przyjemnie. Swoją drogą mała ilość kolorów czy szarpane animacje nie rzucały się w oczy wtedy tak jak teraz. Zapewne dlatego, że Atari podpinałem wtedy do maleńkiego 12 calowego czarno-białego telewizorka, a dziś...

moja ocena: -4

Atari 5200

Gra wydana w roku 1984 czyli już w schyłkowym dla tej konsoli okresie. W stosunku do poprzedniej wersji wprowadzono pewne kosmetyczne poprawki. Najbardziej rzuca się w oczy zmieniona kolorystyka. Przy doborze barw prawdopodobnie wzorowano się na Applu co sprawia że kolorystyka jest trochę dziwna (fioletowa ziemia).

Pulsujący różnymi kolorami napis "choplifter" - w założeniu twórców miał to byc zapewne taki mały pokazik możliwośći małego atari ;)


Zmieniono też nieco wygląd liczników, oraz sam napis "Choplifter". Mechanika gry pozostała niemalże bez zmian z tego co potrafię ocenić. W stosunku do poprzedniej wersji wyłapałem dwie różnice w samej grze.

Poza tym jak widać większych różnic nie ma


Pierwsza to nieco inne sterowanie. Helikopter w tej wersji nie utrzymuje automatycznie poziomu lotu tak jak miało to miejsce na małym atari. Czyli gdy joystick jest wycentrowany to helikopter zacznie sam opadać. W sumie jesli ktoś używa oryginalnych kontrolerów od Atari 5200 to pewnie nie zrobi mu to wielkiej różnicy, bo są one wyposażone w niecentrujące joysticki. Czyli po wychyleniu w którąś stronę pozostają same w tej pozycji. Za to kontrolery te mają więcej przycisków niż standardowy joystick. Dzięki temu sterowanie rozłożono na dwa przyciski - jednym się strzela, a drugi służy do obracania helikoptera. Kolejna różnica jest już tylko kosmetyczna - na niebie nie ma księzyca w pełni :). Poza tym przyznam się, że wiele w tą wersję nie grałem - ot chwilę na emulatorze na potrzeby niniejszej recenzji. Konsoli 5200 nie posiadam. W Polsce to sprzęt zresztą praktycznie nieznany. Konsole te bowiem w Europie nie były sprzedawane, istnieją tylko w wersji NTSC, no i żywot tych konsol był dosyć krótki. Podsumowując wersja niemalże identyczna z poprzednią.

moja ocena: -4

Atari 7800

Grę wydano na ekonomicznym jak dla tej konsoli kartridżu o pojemności 32 kb - tak więc fajerwerków nie ma co za bardzo oczekiwać. Na początku można podziwiać ekran tytułowy, choć na dobrą sprawę podziwiać tutaj nie ma co, bo ten jest prosty jak budowa cepa – same napisy. W tle przygrywa jakiś motyw muzyczny, który jednakże trwa zaledwie kilka sekund i jest prosty jak... muzyczka z self testu :) Możemy nacisnąć przycisk i rozpocząć grę, bądź poczekać, a wtedy ... niestety gry demonstracyjnej nie ujrzymy. Gdy skończy się owa kilkusekundowa muzyczka, gra uruchomi się sama i chcąc nie chcąc będziemy musieli zagrać. Na upartego można by uznać że nawet oryginalnie to rozwiązano :P

obrazek tytułowy


Pierwsze co rzuca się w oczy to ładna grafika. Graficznie ta wersja przebija wszystkie pozostałe i nie ma w tym nic dziwnego. Bo 7800 może przecież wyświetlić sporo więcej spritów i kolorów na ekranie niż małe atari. Obiekty są bardziej kolorowe, ładnie animowane i większe. Wszystko tutaj działa super płynnie bez najmniejszych spowolnień . Jeśli chodzi o dźwięki w grze to jest w sumie OK, a nawet nieco lepiej niż w wersji z roku 1982. Za to gra różni się od poprzednich wersji pod względem grywalności. Po pierwsze jest o wiele trudniej, na co składa się kilka rzeczy. Gra działa nieco szybciej do czego przyczynia się też brak jakichkolwiek spowolnień. Szybciej poruszają się też pociski nasze jak i wrogów. Większe obiekty sprawiają też że pole gry staje się niejako mniejsze. Gdy np na ekranie pojawia się myśliwiec to fizycznie jest on bliżej nas niż w poprzednich wersjach, przez co czasu na reakcję też jest znacznie mniej.

a tak wygląda urząd pocztowy - czyli tajna baza


Co więcej w tej wersji czołgi są nadzwyczaj groźnymi przeciwnikami. W poprzednich wersjach stają się one groźne praktycznie tylko gdy helikopter wyląduje na ziemi. Tutaj zaś potrafią strzelać całkiem wysoko i ustrzelić gracza w powietrzu. To jednak pikuś przy myśliwcach. Gdy helikopter wyląduje na ziemi, trzeba cały czas czuwać i być gotowym momentalnie poderwać maszynę do lotu, gdy tylko pojawi się zagrożenie. Gdy nadleci myśliwiec, będziemy mieli dosłownie ułamek sekundy, aby wystartować i uniknąć jego pocisków. Spotkanie z myśliwcem w powietrzu też nie należy do przyjemnych i zapewne także nieraz zakończy się utratą śmigłowca, przynajmniej na początku. Na szczęście nie jest tak trudno żeby nie dało się grać. Po prostu trzeba nabrać trochę wprawy. Pomaga też nieco prostsze sterowanie, bowiem 7800 ma dwuprzyciskowe pady z czego jednym się strzela a drugim obraca śmigłowiec.

Tutaj już nad terytorium wroga


Z różnic w porównaniu do poprzednich wersji zauważyłem jeszcze fakt, że śmigłowiec podczas lotu nie utrzymuje pułapu tylko cały czas się obniża, przez co trzeba go co chwilę podciągać do góry.Ponadto gra ma kilka drobnych, ale jednak minusików. Pierwsza to limit ilości ludzików biegających sobie po świecie gry. Może być ich maksymalnie czterech naraz. Nawet gdy rozwalimy wszystkie baraki to wyjdzie ich maksymalnie czterech jednocześnie. W poprzednich wersjach wychodziło ich więcej. Trochę dziwi taki limit w konsoli, która słynie z tego że potrafi animować do setki spritów jednocześnie. Kolejna rzecz - w poprzednich wersjach jak szybko naciskało się fire to można było naprażać seriami z karabinku aż miło. Tutaj zaś nie - tylko jeden pocisk naraz.

uwaga na wrogie myśliwce!


Jest jeszcze jeden irytujący drobiazg. Grając w poprzednie wersje uwielbiałem moment gdy lądowałem helikopterem wypełnionym po brzegi koło bazy, a ludziki tłumnie wylewali się i gonili jeden przez drugiego do drzwi budyneczku jak ku zbawieniu. Tutaj tak nie ma. Ląduję a z helikoptera wyłazi jeden gostek, goni do budyneczku i dopiero gdy zniknie w drzwiach, wtedy wychodzi drugi i tak pokornie gęsiego jeden po drugim ludziki opuszczają helikopter. Cała procedura trwa oczywiście odpowiednio dłużej i jest nawet lekko irytująca. O co biega? – bo przecież nie o ograniczenia sprzętu. Nawet na SMS czy NESie ludziki wybiegali tłumnie, chociaż tam powodowało to migotanie spritów bo brakowało obiektów PMG. Prawdopodobnie przyczyna leży w braku umiejętności programisty. Grę zakodował bowiem team, który popełnił tez dwa inne tytuły na 7800 – Karatekę i Hat Trick. Pierwszy z nich jest dziś zgodnie uznawany za najgorszą gra jaką na tę konsolę wydano. Drugi z wymienionych tytułów chociaż w przeciwieństwie do pierwszego jest już jako tako grywalny to jednak razi szarpanymi animacjami. Na tym tle Choplifter jest zdecydowanie najlepszą i mocno grywalną grą. Aczkolwiek pozostaje niedosyt że mogłoby być lepiej.

moja ocena: -5

Atari XE/XEGS (działa też na XL i prawdopodobnie wcześniejszych wersjach)

Wersja z roku 1988 stworzona przez Sculptured Software w czasach schyłku już popularności małego atari na zachodzie. Atari wtedy próbowało promować XEGS’a i wzięło się ponownie za wydawanie gier na kartridżach. Widać uznano, że wersja z Broderbound już zbyt odstaje od tego co można zobaczyć na konkurencyjnych maszynach (NES, SMS) i zdecydowano się zakodować grę na nowo zamiast ulepszać to co jest. Grę wydano na stosunkowo pojemnym 64 kB kartridżu, choć sama gra zajmuje tylko nieco ponad 40 KB. Przynajmniej tyle zajmują nieoficjalne wersje plikowe. W Polsce niestety ta wersja chyba była niemalże zupełnie nieznana, ja w każdym razie zetknąłem się z nią dopiero współcześnie.

ekran tytułowy


Na początku wita graczy ekran tytułowy na który składa się jedynie tytuł gry i Copyrighty. Za to przygrywa tutaj całkiem przyjemna muzyka. Można chwilę odczekać, aż uruchomi się gra demonstracyjna, bądź wcisnąć fire i od razu zabrać się do dzieła. Pierwsze co rzuca się w oczy po uruchmieniu gry to grafika - dużo ładniejsza niż w wersji z roku 1982. Akcja ratowania więźniów ma miejsce w dzień, co pozwala podziwiać niebieskie niebo z chmurkami, w dodatku paralaktycznie scrolowanymi. Ziemia ma kolor taki pośredni pomiędzy zółto-brązowym a zgniło-zielonym. Prawdopodobnie programiści nie mogli się zdecydować czy teren ma być prośnięty trawą czy też pustynny. Całości dopełniają widniejące na horyzoncie góry z białymi ośnieżonymi szczytami.

misję czas zacząć


Helikopterek jest kolorowy, podobnie jak przeciwnicy. Obiekty w grze są ładnie animowane i trzeba przyznać, że wszystko to wygląda całkiem nieźle. Gra może nie dorównuje graficznie automatom czy konsolom takim jak NES czy SMS, ale to przecież sprzęty o sporo większych możliwościach. Minusem za to są niestety spowolnienia. Te co prawda nie są jakimś specjalnym utrudnieniem, bowiem przy dużej ilości obiektów na ekranie akcja gry też zwalnia podobnie jak w poprzedniej wersji. Zasadniczo więc slowdowny nie wpływają znacząco ujemnie na grywalność, ale mogą być nieco irytujące. Jeśli chodzi o udźwiękowienie gry to jest OK, dźwięki powiedziałbym, że są nieco bardziej przekonujące niż w poprzedniej wersji. Sterowanie rozwiązano identycznie jak tam. Grywalnośc jest niezła.

siła złego na jednego...


W zasadzie powiedziałbym, że pomijając lepszą oprawę audiowizualną gra się bardzo podobnie jak w wersję Broderbound. Jest to całkiem przyjemna wersja, która w końcu pokazuje mniej więcej na co stać małe atari, choć w sumie też nie ma tutaj jakichś niesmowitych wodotrysków.

moja ocena: -5

Porady spod lady

- Aby szybko załadować dużą liczbę zakładników na pokład dobrze jest wylądować na rozbitym baraku, tuyż obok otworu z którego wybiegają ludziki. Wtedy wybiegające z niego ludziki będą od razu wskakiwać do helikoptera.
- Do bazy najlepiej jest wracać dopiero po zapełnieniu całego śmigłowca, aby zminimalizować liczbę przelotów na trasie baza- wrogie terytorium.
- W locie najlepiej się nie rozpędzać lecz poruszać się małymi skokami tak po ½ szerokości ekranu. Jest to ważne szczególnie w wersji na 7800, gdyż po rozpędzeniu się można łatwo wlecieć w latająca minę czy zostać zniszczonym przez pojawiający się znienacka myśliwiec.
- Gdy helikopter stoi na ziemi i zabiera na pokład jeńców, a pojawią pojawią się czołgi czy myśliwce należy szybko wystartować i rozprawić się z nimi, zamiast stać i czekać aż wszyscy zakładnicy dobiegną i liczyć, że a nuż mnie nie trafią.
- Nie należy latać tuż nad ziemią aby nie narażać się na ustrzelenie przez czołg (wersja 7800)
- Można sprawić, że delegaci sami na własnych nogach dojdą do bazy. Wystarczy wylądować na prawo od nich i gdy podbiegną do helikoptera wystartować i odlecieć kawałek dalej. I tak konsekwentnie aż do samej bazy :) Jest to niestety bug uniemożliwiający zakończenie gry, bowiem gdy zakładnicy wejdą do bazy to znikną ze świata gry, lecz nie zostaną zaliczeni ani jako uratowani ani jako martwi, co uniemożliwi ukończenie gry. Bug ten występował w oryginalnej wersji gry z Apple II i jak sprawdziłem jest też obecny we wszystkich opisywanych tu wersjach z wyjątkiem wersji na 7800. Na 7800 delegatów można doprowadzić tylko do pewnego miejsca, a potem już się zorientują co jest grane i dalej nie pójdą ;)
larek 2011-04-14 10:31:30

Uuuu... Nawet nie wiedziałem, że istnieje taka ładna wersja tej gry. Do tej pory miałem do czynienia tylko z tą pierwszą.
Sama gra jakoś nigdy mnie nie wciagnęła. Chyba trochę mało urozmaicona jest.
Opis jak zwykle dobry. Dzięki.

mono 2011-04-14 10:36:44

Świetny opis. Nie wiedziałem do tej pory, że gra doczekała się remaku jeszcze na XL/XE. Miałem styczność tylko z wersją z '82. Trzeba się będzie przyjrzeć uważniej "nowej" wersji :)

Jacques 2011-04-14 11:26:46

Pamiętam, że jako kilkuletni szkrab z rodzicami na wczasach byłem zafascynowany tą grą w wersji automatowej... Grafika była szokująca, ach :-) Potem rok-dwa lata później uruchomiłem wersję Atari na swoim nowym komputerze i... REALITY CHECK! ;-) Co to ma być i gdzie jest MÓJ Choplifter? ;-)

Rastan 2011-04-14 12:24:30

Porównanie działania różnych wersji można zobaczyć tutaj:
http://www.youtube.com/watch?v=lqZfORu208s&feature=related

Krótki 2011-04-14 13:52:15

1. Chyba nigdy żeś gry nie ukończył - we wszystkich wersjach po zebraniu wszystkich zakładników pojawia się napis Congratulations lub (w wersji dyskowej) logo Broderbund.

2. Kto Ci wydał wersję 400/800 na kasecie?

3. Zagrałbyś z artefaktami, to nie pisałbyś że gra jest mniej kolorowa niż wersja Apple. W tym przypadku aż się prosi, żeby zrobić skrinszoty z wersji NTSC, z artefaktami, choćby dla porównania, żeby Polak wiedział co traci.

4. W momencie wydania gra była podziwiana za ultrapłynną animację ruchów śmigłowca w wysokiej rozdzielczości, więc pisanie o tym, że grafika w grze "odstaje" jest moim zdaniem błędem.

5. > Niewątpliwie przyczyną są ograniczenia jakie narzucał na programistów fakt że wiele z ówczesnych atarynek było wyposażonych jedynie w 16 KB pamięci RAM i pod taki standard tworzono gry.

Bzdura. Choplifter wymaga 48 KB RAM. Co innego okrojona wersja kartridżowa, której nie opisałeś.

6. > Najbardziej rzuca się w oczy zmieniona kolorystyka. Przy doborze barw prawdopodobnie wzorowano się na Applu co sprawia że kolorystyka jest trochę dziwna (fioletowa ziemia).

Zacznij wreszcie używać dobrego emulatora. Na 5200 ziemia jest brązowo-czerwona.

7. Zapomniałeś wspomnieć, że wersja 5200 jest oparta na wersji kartridżowej 400/800 - zmiany kolorów, wyglądu liczników czy brak księżyca pochodzą właśnie z tamtej wersji.

8. 5200 nie ma padów, ma joysticki!

9. Warto też wspomnieć, że wersja 5200 oprócz dwóch przycisków Fire wykorzystuje też ładnie analogowość joysticka.

10. Atari800Win też przekłamuje kolory, a nie było to dla Ciebie wystarczającą przesłanką do robienia zdjęć z innych wersji. Co dokładnie jest źle wyświetlane przez ProSystem, tak z ciekawości pytam?

11. > Obiekty są bardziej kolorowe, ładnie animowane

W wersji 7800? Wolne żarty, porównaj choćby animację samego helikopterka - ma 3 stany: poziomo, przechylony w lewo, przechylony w prawo. Tragiczna animacja jest jedną z przyczyn, dla których ta konwersja jest powszechnie uważana za jedną z najgorszych.

12. > Widać uznano, że wersja z Broderbound już zbyt odstaje od tego co można zobaczyć na konkurencyjnych maszynach (NES, SMS) i zdecydowano się zakodować grę na nowo zamiast ulepszać to co jest.

Bzdura. Wersja XEGS ma polepszoną grafikę, ale pod względem kodu jest identyczna jak oryginał.

13. > Prawdopodobnie programiści nie mogli się zdecydować czy teren ma być prośnięty trawą czy też pustynny.

Prawdopodobnie programiści nie zawracali sobie głowy zepsutym emulatorem Urborga. Na komputerze NTSC ziemia ma ładny zielony kolor.

14. > Aby szybko załadować dużą liczbę zakładników na pokład dobrze jest wylądować wprost na rozbitym baraku.

Chyba w tej tragicznej wersji 7800. W każdej z pozostałych wylądowanie na baraku oznacza śmierć ludków z niego wychodzących

artur 2011-04-14 16:28:46

Witam, Panowie pomóżcie mi z gra FORTRESS UNDERGROUND. Ściągnąłem wszystkie wersje z tej strony i w żadnej nie ma nieśmiertelności lub innej pomocy aby te grę można było w ogóle ukończyć. Pomocy, może jakiś patch?! Pozdrawiam

adv 2011-04-14 17:29:07

@Urborg Dzięki za opis.
@ Krótki Jesteś w formie.

urborg 2011-04-14 17:36:22

>>1. Chyba nigdy żeś gry nie ukończył - we wszystkich wersjach po zebraniu wszystkich zakładników pojawia się napis Congratulations lub (w wersji dyskowej) logo Broderbund.

Ukończyłem choć wszystkich zakładników nigdy mi się nie udało uratować. Skoro coś tam się pojawia to wierzę ci na słowo, ja słyszałem inną wersję i na tym się oparłem.

>>2. Kto Ci wydał wersję 400/800 na kasecie?

Zdawało mi się że widziałem kiedys na Ebayu - no chyba że to był pirat?

>3. Zagrałbyś z artefaktami, to nie pisałbyś że gra jest mniej kolorowa niż wersja Apple. W tym przypadku aż się prosi, żeby zrobić skrinszoty z wersji NTSC, z artefaktami, choćby dla porównania, żeby Polak wiedział co traci.

Artefakty to nie to samo co więcej kolorów. Artefakty mogą być, a może ich nie być, i moga mieć różne kolory zależnie od atarynki. A poza tym pisałem ci już kiedyś co mnie obchodzą rozważania na temat tego co zobaczy Amerykanin na swoim NTSC. Poza tym wszystkie atarynki które mam są w PAL-u. Jak masz atarynkę w NTSC to zrób screenshota i zapodaj - chętnie wtedy zobaczę tę feerię barw.

>4. W momencie wydania gra była podziwiana za ultrapłynną animację ruchów śmigłowca w wysokiej rozdzielczości, więc pisanie o tym, że grafika w grze "odstaje" jest moim zdaniem błędem.

Trochę bez sensu to co piszesz. To że ludzie się zachwycali taką grafiką w roku 1982 nie znaczy że dalej będa się nią zachwycać 6 lat później. Ja akurat najpierw widziałem wersję arcade, a dopiero potem wersję atarowską z 1982 i moim zdaniem już wtedy "odstawała".

>Bzdura. Choplifter wymaga 48 KB RAM. Co innego okrojona wersja kartridżowa, której nie opisałeś.

To było przypuszczenie. Jeśli tak to gra robi słaby użytek z tej pamięci.

>Zacznij wreszcie używać dobrego emulatora. Na 5200 ziemia jest brązowo-czerwona.

Używam Atari800Win. Jest dosyć popularny i uważam go za całkiem niezły, nawet jeśli przekłamuje nieco niektóre kolory. A jaki emulator jest niby dobry, ewentualnie jak paleta. Sorry ale w tym wypadku nie mam porównania bo nie posiadam konsoli 5200.

>7. Zapomniałeś wspomnieć, że wersja 5200 jest oparta na wersji kartridżowej 400/800 - zmiany kolorów, wyglądu liczników czy brak księżyca pochodzą właśnie z tamtej wersji.

Nie zapomniałem tylko akurat nie wiedziałem że wersja kartridżowa jest okrojona - nigdy się z nią nie zetknąłem.

>8. 5200 nie ma padów, ma joysticki!

Sorry błąd!

>9. Warto też wspomnieć, że wersja 5200 oprócz dwóch przycisków Fire wykorzystuje też ładnie analogowość joysticka.

Nie mam tej konsoli i nie zamierzam. Mój opis tej wersji jest pobieżny i zaznaczyłem to w tekście.

>10. Atari800Win też przekłamuje kolory, a nie było to dla Ciebie wystarczającą przesłanką do robienia zdjęć z innych wersji. Co dokładnie jest źle wyświetlane przez ProSystem, tak z ciekawości pytam?

Nie do tego stopnia co emulator Prosystem. Gadałem z gościem który tworzył paletę kolorów do tego emulatora i pisał, że paleta PAL jest zła ale się tym nie przejmuje, bo nie ma konsoli PAL i nawet nie ma jak sprawdzić jakie kolory i jak są przekłąmane. A są przekłąmane i to potężnie. A jeśli chodzi o to co jest źle wyświetlane to - góry w tle.

>>11. > Obiekty są bardziej kolorowe, ładnie animowane

>W wersji 7800? Wolne żarty, porównaj choćby animację samego helikopterka - ma 3 stany: poziomo, przechylony w lewo, przechylony w prawo. Tragiczna animacja jest jedną z przyczyn, dla których ta konwersja jest powszechnie uważana za jedną z najgorszych.

Są bardziej kolorowe i płynnie animowane. Może mają mniej klatek, ale wszystko działa płynnie czego nie można powiedzieć o wersji na małe atari.

>>12. > Widać uznano, że wersja z Broderbound już zbyt odstaje od tego co można zobaczyć na konkurencyjnych maszynach (NES, SMS) i zdecydowano się zakodować grę na nowo zamiast ulepszać to co jest.

>Bzdura. Wersja XEGS ma polepszoną grafikę, ale pod względem kodu jest identyczna jak oryginał.

Mam wrażenie że czepiasz się na siłe czegoś wyrwanego z kontekstu. Pisałem, że w moim odczuciu w tą wersję gra się praktycznie identycznie jak w wersję broderbound - patrz końcówka opisu. Nie zgadzam się zaś, że tutaj poprawiono tylko grafikę bo nie jest to prawdą. Zmiany w kodzie były większe. Chociażby to że zamiast statycznego tła z migoczacymi gwiazdami jest tutaj niebo z paralaktycznie scrolowanymi chmurami. Więc to nie śa tylko zmiany w grafice ale tez w kodzie gry.

>13. > Prawdopodobnie programiści nie mogli się zdecydować czy teren ma być prośnięty trawą czy też pustynny.

Znowu się czepiasz tego NTSC. A wiesz gdzie ja mam to Twoje NTSC?

>>14. > Aby szybko załadować dużą liczbę zakładników na pokład dobrze jest wylądować wprost na rozbitym baraku.

>Chyba w tej tragicznej wersji 7800. W każdej z pozostałych wylądowanie na baraku oznacza śmierć ludków z niego wychodzących

Jak usiądziesz wprost na otworze z którego wybiegają ludziki to tak, wystarczy wylądować tuż obok i jest git.

adv 2011-04-14 18:18:18

@Urborg Też jesteś w formie. Opis jest bardzo dobry.

Krótki 2011-04-14 19:45:36

> Ukończyłem choć wszystkich zakładników nigdy mi się nie udało uratować. Skoro coś tam się pojawia to wierzę ci na słowo, ja słyszałem inną wersję i na tym się oparłem.

Śmiechu warta taka wymówka, w dobie powszechnego dostępu do internetu. Wystarczyło spędzić 5 minut na jutubie.

> Artefakty to nie to samo co więcej kolorów. Artefakty mogą być, a może ich nie być, i moga mieć różne kolory zależnie od atarynki. A poza tym pisałem ci już kiedyś co mnie obchodzą rozważania na temat tego co zobaczy Amerykanin na swoim NTSC.

No to bądź chociaż konsekwentny, skoro nie obchodzi Cię co widzi Amerykanin w NTSC to nie przytaczaj do porównania amerykańskiej wersji Cholpliftera z Apple (na europejskich Applach też nie widać kolorów, chyba że zainstalujesz jakąś dodatkową kartę grafiki).

> Poza tym wszystkie atarynki które mam są w PAL-u. Jak masz atarynkę w NTSC to zrób screenshota i zapodaj - chętnie wtedy zobaczę tę feerię barw.

Śmiechu warta taka wymówka, w dobie powszechnego dostępu do emulacji.

> Używam Atari800Win. Jest dosyć popularny i uważam go za całkiem niezły, nawet jeśli przekłamuje nieco niektóre kolory. A jaki emulator jest niby dobry, ewentualnie jak paleta.

Altirra z ustawieniem palety Authentic NTSC, oraz Atari800 2.2.0.

> Mam wrażenie że czepiasz się na siłe czegoś wyrwanego z kontekstu. Pisałem, że w moim odczuciu w tą wersję gra się praktycznie identycznie jak w wersję broderbound - patrz końcówka opisu. (...)

Broń boże nic nie wyrwałem z kontekstu - tylko sprostowałem zdanie ewidentnie nieprawdziwe.

> Znowu się czepiasz tego NTSC. A wiesz gdzie ja mam to Twoje NTSC?

Pewnie tam gdzie ja mam Twoje konfabulacje na temat tego "co autorzy mieli na myśli".

> Jak usiądziesz wprost na otworze z którego wybiegają ludziki to tak, wystarczy wylądować tuż obok i jest git.

Czemuś tak od razu nie napisał?

Krótki 2011-04-14 19:51:50

usiąść wprost na otworze, dobre, zanotuję to sobie.

Jacques 2011-04-14 20:04:12

Cholera, tej ładniejszej (XEGS) wersji Chopliftera nie znałem ;-) Niezła! :-)

firestorm 2011-04-14 20:07:58

I zrob tu ludzim przyjemnosc... Ja dlugo czekalem na ten opis i przeczytalem go z przyjemnoscia. Dodam jeszcze ze czkam na nastepne. Bardzo dziekuje i pozdrawiam.

xxl 2011-04-14 20:16:00

ja tez lubie takie subiektywne opisy, nawet jak sa przeinaczenia albo niescislosci... mozna wtedy podyskutowac i wymienic uwagi :D

Immolator 2011-04-14 20:41:07

Dobrze, że jest do czego robić uwagi. Dzięki Uborg.
Z pewnością jeden z klasycznych tytułów jak dla mnie. Oczywiście w tej erze pre-Avalon :)
Szybka rozgrywka umożliwiała granie nawet w pięć osób z dosyć rozsądnymi przerwami :D

Jacques 2011-04-14 20:50:05

A, no właśnie, byłbym zapomniał: dzięki za bardzo przyjemny artykuł! :-)

czytelnik 2011-04-14 20:59:22

Dzięki Urborg za tekst. Naprawdę miło poczytać. Niestety są tacy, którzy zamiast w kulturalny sposób zwrócić uwagę na niedociągnięcia tylko szukają okazji jak komuś dowalić.

Pecus 2011-04-15 01:45:14

Ja tu nie widzę żadnego "dowalania". Prawda jest taka, że Choplifter w pierwszej wersji na 8mio bitowe Atari był tworzony dla komputerów NTSC w którym to systemie artefakty występują zawsze. Można więc pisać program opierający swoją grafikę na artefaktach właśnie i taki jest Choplifter. Narzekanie na nędzną grafikę jest więc bez sensu jeśli nie ogląda się tego w NTSC z artefaktami właśnie.
To tak jakby pisać, że w grze Droll grafika jest w paski i nieczytelna. Fakt jest taka jak się ogląda ją na emulatorze, w PALu i do tego bez włączonych artefaktów.
Wspominam Drolla właśnie bo ta gra ma grafikę opartą w całości na artefaktach w NTSC... z Choplifterem jest podobnie.

Pecus 2011-04-15 01:47:56

Oczywiście Drol a nie Droll...

urborg 2011-04-15 07:11:04

>>Śmiechu warta taka wymówka, w dobie powszechnego dostępu do internetu. Wystarczyło spędzić 5 minut na jutubie.

OK, alfa i omegą nie jestem, jak coś źle napisałem to wprowadzę poprawki do tekstu. A co do jutuba to wierz mi że spędziłem tam sporo czasu przed i w trakcie pisania tego opisu, oglądając chociażby recenzje z Classic Room HD.

>>No to bądź chociaż konsekwentny, skoro nie obchodzi Cię co widzi Amerykanin w NTSC to nie przytaczaj do porównania amerykańskiej wersji Cholpliftera z Apple (na europejskich Applach też nie widać kolorów, chyba że zainstalujesz jakąś dodatkową kartę grafiki).

Sorry, jeśli chodzi o Apple to nie jestem znawcą a przedmiotem tego opisu nie było wnikanie w jego technikalia. Ponieważ oryginał powstał na ten komputer więc uznałem za zasadne dołączenie do opisu screenshota z tej wersji żeby czytający mieli jakieś porównanie pomiędzy wersjami atarowskimi a oryginałem. Za oryginał zaś należałoby uznać wersję NTSC bo ona była pierwsza i jak widać na niej (i jej barwach) wzorowano się przy innych wersjach (nie tylko na Atari ale też Colecovision, C64 itd.) Dawanie screenshota z europejskiej wersji (bez kolorów) tylko po to żeby być konsekwentnym uważam za bez sensu. Tym bardziej że to przecież jest opis wersji atarowskich i to z punktu widzenia polskiego gracza, a nie test porównawczy wersji na małe Atari i Apple.

>>Śmiechu warta taka wymówka, w dobie powszechnego dostępu do emulacji.

No dobra ujmę to tak - fajnie że gracz Amerykański w systemie NTSC zobaczy więcej kolorów, bo mu artefakty coś tam podbarwią, ale co mi z tego skoro ja tego nie zobaczę. Mogę wspomnieć, że w systemie NTSC kolorów było jakby więcej bo były artefakty, ale czy to jest dla gracza aż tak istotne? Mógłbym też napisać że jak przyłoży magnes do ekranu (CRT) to zobaczy więcej kolorów. Albo jeszcze lepiej niech sobie naklei taką kolorową folię na ekran co to kiedyś sprzedawali w PRL-u i jakoby miała ta folia zamieniać odbiorniki czarno-białe w kolorowe. Tylko po co???

>Altirra z ustawieniem palety Authentic NTSC, oraz Atari800 2.2.0.

Ok, przetestuję, ale jestem zdania że idealne odwzorowanie kolorów Atarki tak naprawdę nie istnieje, bo różne modele różnią się wyświetlanymi kolorami co można zauważyć gołym okiem. Chociazby modele 130XE generują nieco inne barwy niż 65Xe o czym pisałem już. Poza tym kolor uzyskany na ekranie TV/monitora zależy od odbiornika i jego dostrojenia. Więc pisząc opis wolę się skupić na grywalności i opisaniu niuansów samej gry niż na barwach.

>Czemuś tak od razu nie napisał?

Ok. poprawię.

urborg 2011-04-15 07:19:45

@ Pecuś
>>Ja tu nie widzę żadnego "dowalania"

Kwestia tego czy ktoś komuś "dowala" czy nie, moim zdaniem nie jest uzależniona od tego czy "dowalający" ma rację, czy też jej nie ma, ale od stylu w jaki formułuje swoje wypowiedzi.

marekp 2011-04-15 09:58:26

"ale jestem zdania że idealne odwzorowanie kolorów Atarki tak naprawdę nie istnieje"
Ba! Tak naprawdę idealne odwzorowanie kolorów to raczej "cel do którego się dąży" niż coś co istnieje. Znaczenie ma wszystko. Od elektroniki zaczynając, poprzez matryce LCD i kineskopy monitorów, oświetlenie w w jakim te monitory się użytkuje, a skończywszy na biologicznej budowie oka która dla każdego człowieka jest nieco inna...
No ale zawsze lepiej być bliżej "celu" :-)

jhusak 2011-04-15 10:51:20

>Śmiechu warta taka wymówka, w dobie powszechnego dostępu do internetu. Wystarczyło spędzić 5 minut na jutubie.

>Śmiechu warta taka wymówka, w dobie powszechnego dostępu do emulacji.

Copy-paste?

Pecuś 2011-04-15 11:18:33

I jeszcze jedno (co już zostało poniekąd powiedziane), Choplifter na Apple II także uzyskiwał kolory dzięki artefaktom widocznym w NTSC. Bez artefaktów wygląda bardzo podobnie do wersji z Atari (jest w czarno białe pionowe paski).
Tak więc porównanie applowskiej wersji "artefaktowej" w NTSC z wersją na Atari, bez uwzględnienia tutaj tych samych artefaktów jest niewskazane.

jakubd 2011-04-15 15:10:42

Jakub, "dowalasz się" ;P

axe/ssg 2011-04-15 22:10:57

a ja z helikopterowych misji ratukowych i tak preferuje fort apocalypse...

gonzo 2011-04-15 22:13:42

Uborg - lubię czytać Twoje teksty, zwykle czyta się je od deski do deski bez zaczerpnięcia powietrza :) a na dowód oświadczam, że do tej pory Choplifter był na mojej liście shitów, a od teraz umieszczam tą gierkę w liście Atari Top 200 by Gonzo :)

Amun-Ra 2011-04-16 11:58:45

To ja jeszcze dorzucę mały kamyczek... chodzi o tę ujemną ocenę punktową...