Gra "Robbo" w wersji Atari ST/STE jest jednym z białych kruków na
rynku starych gier. Wydała go firma Larix z Pabianic, ale w
mikroskopijnym nakładzie około 100 sztuk, przez co współcześnie
jest to gra praktycznie nie do zdobycia. Kiedyś opisywałem ją i
udostępniłem na AtariOnline.pl, ponieważ dzięki Saulotowi pojawił
się jej obraz PASTI, a dzięki grupie D-Bug pojawiła się wersja
skrakowana i dostosowana do współpracy z twardym dyskiem.
Udało mi się skontaktować z dwoma autorami gry, koderem Rafałem
Janickim i grafikiem Pawłem Angermanem i obu namówić do
wypowiedzi :). Paweł opowiedział swoją historię z tamtych czasów
tak:
"Zacznę od początku. Nazywam się Paweł Grzesiek Angerman i
urodziłem się 1975 roku w Zduńskiej Woli. Było to dokładnie w
momencie, gdy słońce stało 24°26' w znaku skorpiona, natomiast mój
ascendent umiejscowił się 11°28' w znaku koziorożca... Jak widać,
astrologia nie jest mi obca, choć przyznam, że mam zbyt mało czasu,
aby zająć się nią bardziej poważnie. Mniej wtajemniczonym wyjaśnię
jednak, że na datę moich urodzin przypadł poniedziałek, 17-tego
listopada. Od tamtego czasu moje życie beztrosko płynęło w
Zduńskiej Woli. Do przedszkola nie uczęszczałem, bo zajmowała się
mną moja najukochańsza na świecie babcia. Niestety owo beztroskie
dzieciństwo zostało brutalnie przerwane przez zerówkę (gdzie
zacząłęm poznawać pierwsze literki i cyferki) oraz szkołę
podstawową (w której już nabyłem wiele innych cennych i mniej
cennych umiejętności).
Trudno powiedzieć, abym szczególnie lubił szkołę. Pasjonowały mnie
głównie przedmioty przyrodnicze takie jak chemia, fizyka, biologia
czy geografia. Do pozostałych raczej się nie przykładałem, przez co
dni, w których odbywały się wywiadówki nie należały do
najszczęśliwszych... Nie mogę pominąć oczywiście muzyki - od
młodych lat starałem się grać na różnych elektronicznych
instrumentach, które w latach późniejszych zamieniłem na trochę
bardziej praktyczne - w czasie różnych wyjazdów - instrumenty
tradycyjne. Do szkoły muzycznej jednak pójść nie chciałem, gdyż
wówczas nigdzie nie uczono gry na syntezatorze.
Przez równieśników byłem uważany po trochu za dziwaka - zamiast
grać z kolegami w piłkę wolałem łazić po okolicach mojego domu,
jeździć na rowerze, czytać książki jedna za drugą lub oglądać
nieliczne programy popularnonaukowe w TV (przede wszystkim była to
"Sonda" i "Kwant"). Nie pociągały mnie również papierosy i alkohol
- wręcz nie mogłem zrozumieć, co inni widzą w tych paskudztwach...
Od młodych lat słuchałem Programu III Polskiego Radia, który
ukształtował moje muzyczne gusta oraz prenumerowałem miesięcznik
"Młody Technik", którego lektura w znacznym stopniu wpłynęła na
moją przyszłość. W piwnicy, od VI klasy SP, miałem laboratorium
chemiczne, w którym robiłem różne ciekawe rzeczy - głównie
wybuchające, latające lub dymiące (ukłony dla państwa Sękowskich -
autorów doskonałych książek poświęconych chemii). Mój zapał
dotyczący chemii ostudził mój ojciec likwidując owo laboratorium
pod koniec VII klasy - nie przeszkodziło mi to jednak zostać
Najlepszym Chemikiem Klas Ósmych.
Zawsze marzyłem, aby w przyszłości zajmować się czymś
interesującym, podróżować po świecie lub odkrywać skarby w ziemi
jako archeolog lub geolog. Zupełnie nie wiem dlaczego w końcu
zdecydowałem się na pójście do Technikum Elektronicznego w
Zduńskiej Woli zamiast do liceum, jak pierwotnie planowałem. Może
stało się to za sprawą pasji komputerami - w roku 1990 stałem się
posiadaczem Atari 65 XE, które po niedługim czasie zamieniłem na
Atari 1040 STe. Początki nauki w technikum były trudne - rzeczy
zwiazane z elektrycznością sprawiały mi kłopoty, nie wspominając
już o matematyce...
W roku 1992 zaczęła się moja przygoda z górami, kiedy to wraz z
klasą pojechałem na V Ogólnopolski Rajd Pieszy w Błędne Skały.
Powiedziałem sobie wówczas, że już nigdy w górach się nie pojawię,
ale jeszcze we wakacje pojechałem ze znajomymi w Bieszczady. I od
tamtego czasu powracam w góry co roku i chyba tak już
zostanie...
Jakoś udało mi się przebrnąć przez pierwsze dwa lata technikum i za
sprawą pewnej znajomości elektronika zaczęła mnie nawet fascynować.
Zajmowałem się głównie techniką cyfrową i wszystkim co z
komputerami związane. Zabrałem się również za mikrokomputery
jednoukładowe - stosunkowo mało znane w 1993 roku. Dość przełomową
dla mnie była data moich 18-tych urodzin. Przestałem wówczas jeść
mięso - trwa to do dnia dzisiejszego i jest mi z tym bardzo dobrze.
To wówczas się rozpoczął (a właściwie wyszedł z ukrycia, bo pewne
wartości były we mnie od zawsze) etap mojej kolejnej głebokiej
pasji jaką była ekologia. Zacząłem poznawać zupełnie innych ludzi o
całkowicie innych ideałach i trzeba przyznać, że podobało mi się to
i rozumiałem ich - w końcu nie każdego muszą interesować komputery
i technika. Niektórzy czują się lepiej w sprawach bardziej
humanistycznych - zreszta również ja coraz bardziej odkrywałem
siebie od tej strony.
Z wyborem uczelni i kierunku studiów nie miałem problemu - już od
III klasy technikum wiedziałem, że będę studiował informatykę na
Wydziale Elektroniki Politechniki Wrocławskiej. Problem mógł być
jedynie z dostaniem się na uczelnię, ale pomogłem sobie swoją pracą
dyplomową i w ten oto sposób po zdaniu matury (przygotowania do
niej rozpocząłem ok. tygodnia przed egzaminami pisemnymi, co
zaowocowało ocenami dostatecznymi z części pisemnej. Trochę lepiej
było w części ustnej - z polskiego dostałem 4, a z geografi 5)
stałem się w roku 1995 świeżo upieczonym studentem."
Z kolei Rafał Janicki napisał mi o technikaliach związanych
z grą:
"Wiadomość, że Robbo nie zagineło bardzo mnie ucieszyła.... ale
niestety wersja skrakowana przez D-Bug jest uszkodzona. Po 44
planszy... crash i wyskakują bombki. Jeżeli znajdzie się gdzieś
obraz orginalnej dyskietki (nie ważne, że nie działa) spróbuje
jakoś naprawić zniszczenia. Dla uczciwego znalazcy obrazu w zamian
oferuję kod, który pozwoli przełączać się pomiędzy planszami."
(podesłałem Rafałowi obie wersje plików - *.st i *.stx - Kaz)
Na pewno wygodniejszy byłby obraz samej dyskietki, zrobiony z
pominięciem uszkodzonych sektorów. Oczywiście zobaczę, czy coś dam
radę z tym zrobić. Tak na szybko sprawdziłem i wydaje mi się, że
ten obraz również będzie niekompletny. Na dyskietce znajdowały się
przynajmniej 3 (a raczej 4) skompresowane części. Każda zaczynała
się od 4 bajtów z napsiem "HOT!" (to były skompresowane części:
plansza z menu, sama gra, końcowa animacja, czwartym plikiem
prawdopodbnie jest loader). Tak na szybko w tym obrazie znajdują
się tylko 2 takie ciągi. Ale to było dawno i możliwe, że
zapomniałem.
A ponieważ obraz z PASTI działa bardzo dobrze to tak jak obiecałem
kod i instrukcja:
1. Na planszy wpisujemy kod: (śrubka) (ufo) (bombka) (robbo)
(magnes) i potwiedzamy (OK). Reakcja będzie taka jak by to był
błędny kod (kod zniknie).
2. Wybieramy jeszcze raz (OK) (ważne by nie wpisywać nic innego) i
uruchamiamy grę.
3. W czasie gry klawisz 'K' - następny poziom, 'L' - poprzeni, przy
czym plansze są podzielone na 3 zestawy i po przejściu na przykład
na plansze 45 nie można wrócić do 44.
Poziomów jest 136. Na końcu jest animacja... więc warto chociaż raz
ją zobaczyć :). Dla wszystkich upartych, którzy będą chcieli
przejść wszystkie plansze ostrzeżenie. W pierszych kilkudziesięciu
kopiach jednej z plansz nie można było przejść (liczba dostępnych
śrubek była mniejsza niż wymagana). To plansza ma numer 74, taki
duży labirynt, prawie same ściany i śrubki. Nie sprawdzę jaka to
wersja Robbo, ale pamiętam, że byli tacy co do niej UCZIWIE dotarli
i sprawdzili. Do nich rozsyłaliśmy właśnie kody. Sam nigdy nie
przeszedłem nawet połowy plansz (w 100% tylko oryginalne, te z
8-bitowego Atari)."
Super wywiad a znalezienie kodu nie powinno być takie trudne ;) Jarkeczek 2014-05-23 18:35:13
Super by było jakby autorzy "odzyskali" grę którą można z dysku uruchamiać. Trzymam kciuki. adv 2014-05-23 21:34:50
Nie wiedziałem, że jest wersja na ST. Graficznie ładnie się przedstawia - staranne, kolorowe rysunki. Ciekawe, jak z grywalnością? Pozdr. grey / mystic bytes 2014-05-24 00:27:21
będąc w firmie Larix po monitor do Falcona (firma mieściła się bodajże w domu jednorodzinnym) widziałem Robbo "w fazie produkcji" - przygotowywanie opakowań. Z tego co pamiętam gra pisała była w całości w języku GFA Basic. trophy242 2014-06-01 22:32:41
@grey To dowodzi powera języka Basic, w dialekcie GFA, szczególnie :-)
Gra bardzo ładna. Szkoda, że z 1994 roku. W 1992 sprzedałem ST. Przesiadłem się na PieCa, na którym siedzę do dziś. ST odkupiłem dopiero w 1998 roku. Z tego powodu trochę tematów przegapiłem.
Wydaje mi się, że grafika do Robbo ST mogłaa być robiona w Autodesk Animatorze na PC, a potem konwertowana na ST. Tak jakoś mi wygląda, ale... To tylko przypuszczenia.
Wspaniały artykuł. Oby więcej takich na Atari Online, bo ST akurat najbardziej mnie interesuje :-) Rafał Janicki 2014-06-27 21:06:21
@grey / mystic bytes Gra była pisana w 100% w czystym asemblerze. Dziś może tego nikt nie docenia, ale gier na ST (nie STE, bez blittera) ze scrollem w poziomie co 1 piksel 25/30 klatek na sekundę nie ma (prawie). Zrobienie czegoś takiego wymagało sporo pracy i optymalizacji. 80% czasu zajmowało samo rysowanie.
Grafika w grze była robiona Deluxe Paint ST. Klawiatura w instrukcji to zdjęcie. Nie mam pojęcia jak Paweł Angerman je zdobył/zrobił. Ekran ładowania i okładkę na pudełko jest od wydawcy (Larix). Animację przy ładowaniu "Larix/Robbo" robiłem sam na PC w 3DS MAX do BMP a potem już na ST we własnym narzędziu wycinałem fragmenty klatek i składałem animację we własnym formacie. Na końcy gry jest animacje 3D z modelem statku wyciętym przezemnie z gry EPIC. Jak oceniacie grafikę w Robbo ST to pamiętajcie, że ja i Paweł byliśmy wtedy w Technikum Elektroniczym i mieliśmy zero doświadczenia w robieniu grafiki. Nie byliśmy (i chyba nadal nie jesteśmy estetami).
W kodzie Robbo na ST naprawdę nie ma nic prostego: - własny silnik do składanie obazdu na podobieństwo trybu znakowego z 8-bitowego atari - własny player modułów (dla ekranu tytułowego) - własny packer/depacker - na scenę końcową własny silnik 3D (ale model już ukradziony ;) )
Co do gameplay'u: Na żadnym emulatorze nie działa tak dobrze jak na ST. Emulatory nie radzą sobie z obsługą joy'a/klawiatury. Na ST sterowanie Robbo jest dużo łatwiejsze.
A to wszystko to pikuś. Do dziś jestem dumny ze sposobu w jaki przenieśliśmy oryginalne Robbo z 8-bitowego atari na ST. Fizyczny interfejs: 2 druty. Nic więcej. Wetknięte do portu joy'a w atari XL i do portu joy'a w ST. Program do transmisji danych na XL: 10 lini w Basicu (ustawienie port joya jako wyścia oraz czytanie pliku bajt-po-bajcie i przesyłanie go bit-po-bicie -> na jednym drucie bit danych, na drugim zegara 0/1 na przemian). Program na ST był trochę bardziej skomplikowany. Przesyłanie zajęło całą godzinę! Hardware 8-bitowego Atari to coś wspaniałego.
Robbo na ST sprzedało się w około 80 egzemplarzach. Wiem, bo zabezpieczyłem przed kopiowaniem i sam nagrywałem te dyskietki. Zarobiłem na tym równo 200 zł. Więcej wydałem na dojazdy do wydawcy. ... ale teraz mogę powiedzieć, że jestem jak EA. Wydałem grę, hakerzy złamali zabezpieczenia a piraci piracili :).
W tym miejscu muszę PODZIEKOWAĆ WSZYSTKIM KTÓRZY SPIRACILI, CRACKOWALI. Dzięki wam mogę dziś się cieszyć, że moja praca nie umarła 20 lat temu. piter 2016-04-03 11:51:09