RetroBorsuk przedstawia: Space Fortress Omega by RetroBorsuk 2019-08-11 18:39:22
Pomysł, kod, grafika, dźwięk: JASON "THEREALBOUNTYBOB" KENDALL
(2016/2019)
Od maleńkiego słyszał legendy o latających, kosmicznych fortecach,
których zadaniem była obrona Ziemi przed inwazją Obcych. Ponoć
stworzyli je Starożytni przed wiekami, kiedy ich rozwój
cywilizacyjny daleko wykraczał poza pojmowanie dzisiejszej
ludzkości. Zawsze myślał, że to tylko bajki, które wymyślał na
poczekaniu jego ojciec, jeden z najbardziej zasłużonych pilotów
galaktycznej floty. Dziwnym było, że zawsze na koniec opowieści
tatko zaznaczał, aby nie rozpowiadał tych nieprawdopodobnych
historyjek w szkole. Całkiem możliwe, że jak w każdej legendzie,
było w nich ziarno prawdy...
Kiedy poszedł w ślady swego rodziciela i został kadetem lotnictwa,
zdarzało się, że jakiś student po pijaku przypomniał mu o
fortecach. Dziwnym trafem opowieść o nich znali tylko synowie
aeronautów, którzy odwiedzali najdalsze zakątki naszej galaktyki...
Uśmiechał się wtedy na wspomnienie o swoim nieżyjącym już ojcu i
nie dawał po sobie poznać, że dobrze to wszystko zna...
Był wzorowym uczniem, potrafił okiełznać każdą podniebną maszynę, a
dodatkowo notował najlepsze wyniki na wirtualnych symulatorach pola
walki. Najwidoczniej umiejętności pilotażu odziedziczył w genach,
więc kwestią czasu był jego awans. Kiedy niespodziewanie wybuchła
Pierwsza Wojna z Kosmitami był już kapitanem, doświadczonym
na wielu frontach. Nic dziwnego, że oddano mu w dowodzenie eskadrę
największych asów przestworzy, prawdziwych debeściaków, którzy
szybko stali się najskuteczniejszymi złomiarzami latających spodków
w naszym układzie planetarnym. Obcy przegrywali...
I wtedy największe ziemskie teleskopy i ultraskanery wykryły
wielki, wręcz gargantuiczny obiekt na kursie kolizyjnym z Ziemią.
Kolosalny frachtowiec najeźdźców? A może nieznane ciało niebieskie?
Ogromna planetoida przywleczona tutaj jakimś cudem przez obcą rasę
z najdalszych zakątków wszechświata, by zgładzić nas wszystkich...
Prawda okazała się jednak zupełnie inna i zaskoczyła wszystkich z
wyjątkiem najstarszych rangą generałów i naukowców. Z wyjątkiem
jego...
Kosmiczna Forteca Omega - ostatnia ze starożytnych
latających twierdz, dokładnie ta, o której najczęściej opowiadał mu
ojciec - istniała naprawdę. Niestety, ten wręcz mityczny cud
techniki, wyposażony we własne systemy obronne - zamiast uratować
ludzkość przyniesie jej ostateczną zagładę... Jakim cudem kosmici
zhackowali sztuczną inteligencję komputera pokładowego Omegi
pozostanie dla wszystkich tajemnicą. Wyliczenia naukowców były
bezwzględne - zderzenie twierdzy z Ziemią nastąpi za 48 godzin...
Niestety legenda stała się faktem w wyjątkowo niesprzyjających
okolicznościach...
Przystąpiono do natychmiastowych działań! Bezzałogowe drony i
wielkie teleskopy - przeprowadziły natychmiastowe rozpoznanie
zagrożenia, zaś najbardziej tęgie ziemskie umysły wymyśliły dość
karkołomny plan. Co ja mówię, raczej samobójczą misję! Okazało się,
że Obcy wyłączyli starożytne generatory mocy, które miały
zapewnić Omedze wieczystą sprawność. Tylko ponowne naładowanie ich
odpowiednią ilością energii spowoduje zrestartowanie
elektronicznego mózgu tego kolosa. Sprawi, że Omega znowu stanie
się obrońcą ludzkości i przeciwstawi się jej wrogom! Tylko, kto
tego dokona i w jaki sposób?
Wiadome było, że zwrócą się z tym zadaniem do niego, zdecydowanie
najlepszego ziemskiego pilota. Zresztą spodziewał się tego i w
głębi serca potajemnie pragnął wyruszyć na spotkanie ze swoim
przeznaczaniem. W życiu nie ma zbiegów okoliczności, nie nadaremno
ojciec całe dzieciństwo karmił go informacjami o Omedze. Tylko czy
jego kosmiczny myśliwiec podoła takiemu zadaniu? Naukowcy
przygotowali dla niego niespodziankę, skrywaną od stuleci w
nieistniejącym na żadnej mapie hangarze. Antyczny samolot bojowy
dalekiego zasięgu nazwany Czarna Mamba, ponoć skonstruowany
przez tego samego architekta, który zbudował Omegę.
Na przesłanej mu mailem instrukcji obsługi widniała nazwa tej firmy
sprzed tysiącleci - Kendallsoft... Zapoznał się ze świetnie
przygotowaną elektroniczną broszurą i zachwycił wyglądem
swojego nowego cacuszka. Czarna Mamba już na ilustracjach wyglądała
na najbardziej zaawansowany technologicznie myśliwiec, jaki
kiedykolwiek pilotował. Jednak gdy ujrzał ją w akcji - trochę
rozczarował się jej zdezelowanym wyglądem, przypominającym pada od
konsoli i odbiegającym zupełnie od zaprezentowanego w instrukcji...
No i gdzie do cholery podział się szpanerski, lśniący czarny
lakier? Inżynierowie jednak zapewnili go, że to najbardziej
nowoczesna i zwrotna fura w galaktyce...
Kiedy wystartował przekonał się o tym własnoręcznie, gdyż
sterowanie zrealizowano po prostu perfekcyjnie! Samolot
posiadał dwie dysze silników (lewą i prawą) oraz trzy zakresy
prędkości lotu, pomiędzy którymi przechodził bardzo płynnie.
Ciągnąc wolant sterowniczy do siebie, leciał z minimalną
szybkością, dzięki której mógł wykonywać precyzyjne manewry, co do
piksela odległości. Dzięki temu mógł także wykonywać długie poziome
loty bokiem swojego myśliwca. Ustawiając manetkę w pozycji
neutralnej, przechodził na średnią prędkość, która zapewniała
jeszcze dosyć sporą zwrotność. Pchając zaś wolant maksymalnie do
przodu wrzucał najwyższe obroty silnika i cieszył się wciskającym w
fotel uczuciem pędu. Dobrze, że zamontował w Czarnej Mambie swojego
arcade sticka, dzięki czemu miał pełną kontrolę nad jej
poczynaniami. Zauważył, że mniej wytrawni piloci, lub ci którzy
chcieliby obsługiwać Czarną Mambę za pomocą mniej precyzyjnych
kontrolerów mogliby mieć spore problemy z jej okiełznaniem...
Sprawdził systemy uzbrojenia, nic nowego, standardowe działa
laserowe zamontowane na obu skrzydłach statku, jednakże bardzo
szybkostrzelne. Przytrzymując dłużej spust mógł wystrzelić rakiety
energetyczne, za pomocą których doładuje generatory mocy pobudowane
na Omedze. Tylko cholera, ludzkość nie znała energii, która napędza
kosmiczną fortecę i przez to - nie był wyposażony w takie
pociski... Ponoć znajdzie je w samej twierdzy, zaś jego samolot
udźwignie takich maksymalnie pięć... Co zresztą było celem jego
misji - znajdź rakiety ze starożytną energią i wystrzel je w
10 rdzeni rektora, by przywrócić pełną sprawność Omedze.
Zauważył, że bak z paliwem starcza mu naprawdę na długo, zaś
silniki Mamby spalają taką samą jego ilość niezależnie od prędkości
lotu. Do jasnej ciasnej, niezbędne będzie jednak tankowanie! Tylko
gdzie? W niebieskich tunelach paliwowych zbudowanych przez
starożytnych. Dużo później, kiedy przelatywał przez pierwszy taki
zbiornik, zauważył, że zmagazynowanie zbyt dużej ilości paliwa -
grozi przeciążeniem myśliwca i jego zniszczeniem.
Kiedy doleciał do Kosmicznej Fortecy Omegi, ta poraziła go swoim
rozmiarem. Monstrualnej wielkości twierdza rozciągała się na cały
widoczny horyzont i początkowo sprawiała wrażenie naturalnej
struktury - latającej bezkresnej asteroidy, wypełnionej kompleksem
jaskiń i pieczar. Czy to aby na pewno budowla pradawnego
architekta? Nie zachwyciła go swoim pięknem, w swoich
podróżach po wielu rozpikselizowanych światach widział budowle
zdecydowanie atrakcyjniejsze pod względem wizualnym. Ot, ogromny
skalny labirynt wydrążony w litej skale, przez który musi się
przebić. Skoordynował pułap lotu, wyhamował pęd i powoli skierował
się w pierwszy widoczny wlot do tunelu...
Jakimś cudem Omega połączyła się z ekranami CRT pulpitów jego
statku i pozwoliła wybrać mu stopień trudności misji z trzech
dostępnych. Dziwne... Nie jest przecież miękką fają robiony,
jednakże była to wyprawa w nieznane - wybrał więc standardowy.
Kiedy wyruszył przeraził się początkowo trudnością wyzwania
jakie przed nim stawiano. Ale nie pękał! Niejednokrotnie lecąc na
najmniejszej prędkości przeciskał się poprzez wąskie korytarze
fortecy rysując skrzydłami skały. Musiał być ciągle skupiony i
planować z wyprzedzeniem przelot poprzez zdradliwe jaskinie,
wybierać odpowiednią trasę, kontrolować poziom paliwa...
Zwrotność czarnej Mamby pozwalała mu na wykonywanie naprawdę
karkołomnych wyczynów, kiedy w ułamku sekundy leciał bokiem, od
jednej ściany fortecy do drugiej, zmniejszając prędkość w ostatniej
chwili i wykonując precyzyjny manewr. Obliczony co do metra,
centymetra, piksela. Jeden moment nieuwagi i roztrzaskałby się
w drobny mak! Wtedy zorientował się, że Omega to jedna wielka
pułapka, świetnie zaprojektowana przez szalonego geniusza, tylko po
to - by żaden śmiałek nie dotarł do jej wnętrza... Jego
umiejętności pilotażu pozwalały mu na czerpanie radości z tej
misji, jednakże mniej doświadczeni piloci polegliby, zanim
zdążyliby docenić kunszt tego dzieła...
I wtedy okazało się, że labirynt wąskich tuneli to nie jest jego
główne zmartwienie! Pułapki i najróżniejsze przeszkody pojawiały
się dosłownie wszędzie! Metaliczne płyty, które musiał niszczyć
swoimi pociskami, podnoszące się i opadające granitowe bariery,
wielkie trójkątne skały poruszające się powoli w większych
pieczarach... Trafiał też na olbrzymie wrota blokujące drogę do
niektórych pomieszczeń, a w dalszych etapach nawet na zwijane
ostrza wychodzące powoli ze ścian...
Niejednokrotnie rozbił Czarną Mambę zanim nauczył się omijać
zagrożenie, na szczęście Omega rekonstruowała jego ciało i
pojazd w wyznaczonych do tego checkpointach. Co prawda
rozmieszczenie ich nie wydawało mu się do końca sprawiedliwe i
często musiał pokonywać ponownie długą drogę zanim dotarł do
miejsca kraksy. Nie będzie jednak narzekał, najważniejsze, że jego
tyłek pozostał w jednym kawałku... Odnosił wrażenie jakby forteca
jednak chciała mu pomóc! Unoszące się gdzieniegdzie, lub poukrywane
litery kodu DNA, z których musiał ułożyć napis EXTRA - zwiększały
ilość jego istnień dostępnych na jeden przelot. Kolekcjonując je
musiał jednak uważać, gdyż co kilka sekund przybierały inny
symbol...
Oczywiście wredni kosmici nie byliby sobą, gdyby nie
przygotowali dla niego komitetu powitalnego! Szybował akurat w
obszernej hali i dawał odpocząć swoim zmysłom. Wtedy zaatakowali!
Dwa pojazdy Obcych o zupełnie odmiennym wyglądzie. Pierwszy
przypominał wielką komórkę i początkowo wziął go za tutejszą faunę,
drugi budził skojarzenia z Tie Fighterami, które widział dawno temu
w odległej galaktyce. Jednak obydwaj rzucili się na niego w
identycznej trajektorii ataku, co nie pozostawiło mu złudzeń!
Działają razem, zaś ich cel był tylko jeden - wyssanie energii,
paliwa ze zbiorników jego statku! Szybkim uskokiem w bok uniknął
kontaktu z napastnikami, zaś oni jakby nawet tego nie zauważyli.
Nie byli najwidoczniej zręcznymi pilotami. Zanim zmienili kierunek
lotu - zdążył wpakować w nich kilkanaście laserowych pocisków!
Fakt, ich bariery ochronne były zadziwiająco odporne, lecz w końcu
wybuch obu pojazdów odbił się głośnym echem od ścian Omegi.
Sayonara skurczysyny! Walka z nimi na otwartej przestrzeni nie
będzie żadnym wyzwaniem...
Później atakowali go jeszcze wielokrotnie w postaci spodków,
lewitujących węży czy latających robotów... Niekiedy wykorzystali
jego nieuwagę i zanim zorientował się, że potrafią przeniknąć przez
wszelką materię - przypłacił to stratą paliwa, a nawet życiem.
Musiał unikać wszelkiej konfrontacji w trakcie najbardziej
czasochłonnych manewrów! Inżynierowie Obcych mogli bardziej popisać
się przy projekcie swoich jednostek, ale nie będzie narzekał...
Spodobało mu się, że z wrogich wraków wypadają nieraz różne bonusy.
Trochę bardziej martwił go fakt, że wymiana ognia z
nieprzyjacielem schodzi na dalszy plan w tej wyprawie. A lubił
złomować tych drani! Omijaj, eksploruj, dopiero strzelaj! Dawał
sobie wytyczne w myślach. W sumie takie rozłożenie atrakcji w
Omedze było dosyć nowatorskie...
Zdziwił go fakt, że znajdowane po drodze rakiety wypełnione
antyczną energią były tak rzadkie. A dodatkowo wkurzyła trochę
niedokładna detekcja ich zbierania. Zdarzyło mu się, że przeleciał
Czarną Mambą nad czubkiem pocisku, lub jego podstawą - a chwytaki
pojazdu nie zadziałały. Przecież miał jeszcze wolną przestrzeń w
swoim luku rakietowym! Podobnie było z niektórymi metalicznymi
płytami, raz topiły się po jednej salwie jego laserów, innym razem
potrzebowały kilku... Dziwnym był fakt, że generatory mocy, które
musiał aktywować, zaczęły pojawiać się dopiero gdzieś w połowie
pierwszego, mozolnego etapu. Jeżeli nie przeczytałby wcześniej
instrukcji - nie wiedziałby co do cholery jest celem jego misji!
Przez pierwsze kilka podejść do Omegi - myślał nawet, że coś
przeoczył...
Najbardziej zdenerwowały go jednak wszelkie wskaźniki
umieszczone na jego konsolecie. Zupełnie nieczytelne na
monitorach CRT zamontowanych w jego antycznym, lecz nowoczesnym
frachtowcu. Ile celów pozostało mu do końca misji? Jaki jest jego
wynik punktowy? Za cholerę nie mógł się doczytać. Mocno wkurzony
uderzył nawet kilka razy pięścią w ekran! Nie pomogło... Żałował
także, że Omega nie punktuje brawurowego, szybkiego lotu, że takowy
nie wpływa na wynik misji. Wtedy opłacałoby się bardziej ryzykować,
a jak powszechnie wiadomo ryzyko zawsze podnosi adrenalinę...
Delikatnie irytowała go także cisza, a raczej skąpstwo efektów
dźwiękowych dochodzących do jego uszu. Wystrzały, odgłosy
tankowania, irytujące sygnały pojawiających się Obcych czy proste
dżingle kiedy coś zbierał. Dobrze, że chociaż przyjemnie brzmiące
odgłosy pracy silników zastępowały mu nieobecną muzykę...
Kiedy zagłębiał się coraz dalej do wnętrza bastionu docenił jego
zróżnicowanie pod względem budowy. Jednakże mniej zdolni piloci
mogą tam nigdy nie dotrzeć... Drążone w skale, jakby naturalne
labirynty zmieniły się w komnaty budowane pewnikiem ludzką ręką,
gdzie można było rozróżnić nawet poszczególne cegły. Gdy już
przyzwyczaił się do tych swojskich widoków zaskoczył go zupełnie
nieziemski projekt kolejnego odcinka trasy. Jakby wlatywał do
wielkiego statku matki tych cholernych przybyszów z gwiazd, z
elektronicznymi ścianami i dziwnymi trójkątnymi kokonami.
Oczywiście przedstawionymi w dosyć prosty, oszczędny sposób,
jednakże miało to swój unikalny urok. Zauważył, że poszczególne
wystroje wnętrza Omegi powtarzają się wielokrotnie w ciągu
bardzo długich poziomów jakie musiał przebyć. Zbyt długich!
Tylko nieliczni żołnierze dotrwają do końca pierwszego, ci
najbardziej wytrwali i zajadli w bojach! On, ziemski heros podoła!
Gdyby jednak kreator tego miejsca skrócił etapy, gdzie każdy
wystrój byłby kolejnym - na pewno zdynamizowałby wyzwanie tutaj
zawarte. Nawet żółtodziób lotnictwa mógłby się wtedy cieszyć, że
przeszedł chociaż jedną planszę...
Kolejne zgony i ponowne mozolne próby oraz zdobyte w trakcie nich
doświadczanie i wyuczone nawyki - pozwalały mu dolatywać coraz
dalej i dalej... Nie ma co owijać w bawełnę - to misja tylko dla
najbardziej wytrwałych pilotów. Musiał sobie dawkować ją z
przerwami, odpocząć od kolejnych podejść do pokonania Omegi.
Potrzebował wytchnienia, a nawet chciał porzucić tę wyprawę i
poświęcić całą ludzkość! Coś jednak powodowało, że powracał na
śmiertelny szlak, coś wzywało go w głąb kosmicznej twierdzy...
Z każdym kolejnym przelotem ściany Omegi zmieniały swoją barwę, a
on coraz bardziej doceniał wymyślną budowę poszczególnych jej
segmentów oraz tajemniczą atmosferę tej samobójczej misji.
Odwiedzając ponownie te same obszary - zauważył, iż niektóre
elementy twierdzy są generowane losowo. Rozmieszczenie reaktorów,
czy rakiet przeznaczonych do ich aktywacji, albo metalowych płyt do
zestrzelenia... Wcześniej zamknięte wrota okazywały się teraz
otwarte i pozwalały zwiedzić nowe miejsca... Wprowadzało to trochę
świeżości do całej przygody i nie nudziło pomimo wielu prób...
Kiedy przytrzymał dłużej spust i wystrzelił rakietę w ostatni
reaktor mocy - wnętrze Omegi rozbłysło żółtym światłem. Nie
zdziwiło go to, przecież widział ten błysk zawsze, gdy aktywował
każdy z poprzednich generatorów. Tym razem jednak trwał on
zdecydowanie dłużej, a czas przestał biec na krótką chwilę...
Antyczna energia wypełniła wszelkie przewody ukryte w ścianach
kosmicznej fortecy i skierowała się do elektronicznego mózgu w
centrum dowodzenia. Nastąpił restart wszystkich systemów
operacyjnych sztucznej inteligencji Omegi, przywracający jej
defaultowe ustawienia. Gwiezdna twierdza zawróciła z kursu
kolizyjnego z Ziemią i skierowała się do układu planetarnego
Obcych. Przekierowała całą odzyskaną energię w zamontowane na jej
grzbiecie silosy wyrzutni jądrowych i wprowadziła koordynaty
planety macierzystej najeźdźców. Pozostali tylko wspomnieniem,
planetarnym pyłem w tamtejszej galaktyce, zaś ludzkość po raz
kolejny została uratowana...
On, najlepszy pilot na Ziemi, w nagrodę za wykonanie zadania mógł
szkolić swoje umiejętności bojowe wykonując kolejne misje w jej
wnętrzu. Na początku nawet ucieszył się z tego powodu, bo dobrego
treningu nigdy za wiele... Jednakże kiedy zobaczył, że każdy
następny etap z kolejnych dziewięciu jaki zasymulowała przed nim
Omega - jest wariacją pierwszego - nie ucieszył się.
Wnętrze fortecy zostało urozmaicone przez kilka nowych przeszkód i
pułapek, metaliczne płyty stały się bardziej wytrzymałe, a
wirtualne odpowiedniki kosmitów uzyskały umiejętność rzucania
niszczycielskich bomb. Na ścianach całego kompleksu pojawiły się
drobne ozdobniki, jednakże trasa przelotu - pozostała identyczna.
Przeszedł jeszcze dla wprawy kilka kolejnych leveli, po czym
wyfrunął z wnętrza Omegi w poszukiwaniu nowych wyzwań.
Był jednak pełen uznania dla Jasona Kendalla - architekta tego
miejsca, który stworzył je w pojedynkę. Pomimo nie najlepszego
pierwszego wrażenia jakie zrobiła na nim ta wyprawa, z biegiem
czasu docenił jej klasę. Bardzo wymagająca, dosyć nowatorska i
niespodziewanie rajcowna podróż. Żeby w pełni się nią cieszyć
musiał ujarzmić Czarną Mambę. Najbardziej dumny był jednak z faktu,
że zmierzył się z legendą przekazaną mu w młodości przez ojca...
Możliwe, że kiedyś powróci jeszcze do wnętrza kosmicznej fortecy w
celach pobicia swoich wyczynów. Chociaż wieść niesie, że na zawsze
oddalił się do rozpikselizowanej galaktyki Retro Na Gazie, gdzie wszyscy
chętni mogą śledzić jego dalsze ekscytujące przygody. Zarówno w
atarowskich, jak i innych małobitowych systemach...
STEROWANIE
EKRAN TYTUŁOWY:
START LUB FIRE - rozpoczęcie gry.
OPTION - dostosowanie ekranu do pionowego wyświetlania.
SELECT - zmiana poziomu trudności. Od TRENINGU (najwolniejszy,
najkrótsze poziomy, najmniej zajadli wrogowie, bez ubywającej
energii w trakcie lotu, z 2 dodatkowymi życiami), poprzez PILOTA
(standardowe ustawienia gry), kończąc na ASIE LOTNICTWA (szybsza
rozgrywka, manualna zmiana uzbrojenia poprzez przytrzymanie
fire).
LOT W OMEDZE:
DŻOJ: FIRE - strzał, przytrzymanie FIRE - wystrzelenie rakiet
(trzeba być ustawionym naprzeciw reaktora), DÓŁ - najwolniejszy pęd
statku, POZYCJA NEUTRALNA WOLANTA - średnia prędkość, GÓRA -
najszybszy pęd. LEWO PRAWO (oraz skosy) - szybowanie w poziomie.
Żeby odnieść sukces należy sobie przyswoić umiejętność precyzyjnych
manewrów co do piksela...
SPACJA - pauza. Wracamy do rozgrywki poprzez ruch dżojem.
OPTION - jednorazowe uzupełnienie baku.
Pełną wersję gry oznaczonej symbolem 1.1 ściągniecie
STĄD.
PS 1. Screeny dostarczył autor gry, a oryginalne grafiki z
instrukcji: RedThunder z AtariAge. Dziękujemy!
PS 2. Gra w wersji pierwotnej, niedokończonej wzięła udział w
konkursie programistycznym klubu ABBUC w roku 2016, ale autor jej
nie udostępniał i dopiero w styczniu roku 2019 opublikował wersję
ostateczną (v1.1). Na ekranie tytułowym widnieje jednak rok
2017.
Adam 2019-08-11 18:47:39
RetroBorsuk przesłał nam materiał jeszcze na początku marca (za co bardzo dziękuję), niestety mamy długi cykl wydawniczy ;) Dziękuję też Xeenowi za pomoc w opracowaniu tekstu na potrzeby AtariOnline. Shanti77 2019-08-11 20:44:44
Już myślałem ,że jakaś recenzja, a to tylko bajeczka :( Adam 2019-08-11 21:33:22
@Shanti77: Jest to recenzja, tyle że fabularyzowana - jeśli komuś przeszkadza dodatkowa fabuła, to można zacząć np. od akapitu "Kiedy wystartował (...)".
Od tego momentu można przeczytać m.in. o tym, jak się steruje w grze, jak należy postępować z paliwem, o bonusach znajdowanych w grze, o wysokim poziomie trudności (czasem precyzja co do piksela), niezbyt czytelnym panelu, o efektach dźwiękowych, o zróżnicowaniu i długości poziomów, atmosferze gry i jak gra się kończy. xeen 2019-08-11 21:58:47
pograłem chwilkę i to parę razy. mocno oldschoolowa gierka ale fajnie się w to "pyka". Gry oceniam pod kątem tego czy w przeszłości "wgrał bym" je więcej niż raz. Na pewno tak! Mocno irytujące są powroty po porażkach, ale ogólnie gierkę oceniam mocno na plus. Jest urozmaicona i dość miodna. W te poziomy ktoś włożył sporo pracy. zbyti 2019-08-12 00:08:36
@Shanti77 no bez kitu ;) gierek jak na lekarstwo, więc nie ma potrzeby pisać krótkich recenzji. Teraz jest czas na celebrę :D Borsuk ma fajny styl i nawiązuje to tradycji z Bajtka gdzie fabułę do gry redaktory wysysał z ... ;) :D . 2019-08-12 02:20:37
sorry, że nie w temacie ale może ktoś podchwyci i się zainteresuje: en.wikipedia.org/wiki/Mindset_(computer)
Ktoś coś wie więcej o tym produkcie?
W Polsce ktokolwiek miał dostęp do tego sprzętu? Anon 2019-08-12 09:45:09
Growo to w roku 2019 jest dramat Hodor Hodor 2019-08-12 12:00:49
Zależy na jakiej platformie... tebe 2019-08-12 12:37:10
czekamy na 500+ dla programistrów retro ;) xxl 2019-08-12 13:20:53
kropek: trzy slowa - Vyper, for the Mindset . 2019-08-12 14:56:02
popatrzę.
w sumie fajna zabawka. 1 film na tubce o niej.
Porównywalna z Amigą w pewnym stopniu.
Trochę lepsza, trochę gorsza.
Na pewno bardziej profesjonalny sprzęt.
Zabawne ile firm uwalila wojenka pomiędzy grubymi ciulami w USA. . 2019-08-12 15:12:41
Vyper game?
youtube.com/watch?v=3a_qJFD80_c
I was thinking about a person. bdb 2019-08-12 15:53:38
Słuchajcie. Czy atari 2600 da się tanio przerobić na 65 XE? gorgh 2019-08-12 16:09:12
na yt są filmiki jak przerobić 2600 na Gforce, trzeba tylko zmienić 3 oporniki i dać nowy kwarc the fender 2019-08-12 16:33:08
I wincyj węgla! IRATA4 2019-08-12 18:08:24
a mnie się podoba - DUŻA GRA W STARYM STYLU -tzn taki przedzybex ale miodzio :-) . Kto lubił strzelaninki pokroju Zeppelin ten doceni . MMMNNNIIIAAAAMMMMM the fender 2019-08-12 21:44:42
albo Fort Apocalypse. Yosh 2019-08-13 00:37:34
Faktycznie tylko dla sentymentalistów. Wygląda wciągająco Teroen Jel 2019-08-13 14:09:03