atarionline.pl Piraty z gieldy - Forum Atarum

Jeśli chcesz wziąć udział w dyskusjach na forum - zaloguj się. Jeżeli nie masz loginu - poproś o członkostwo.

  • :
  • :

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    • 1: CommentAuthorbolo
    • CommentTime29 Oct 2011
     
    Pewnie kazdy z was pamieta tamte czasy gdzie na gieldzie sperzadawono piraty za niska cene. Pamietam ze na owej gieldzie zakupilem mase gier, moze i popelnilem przestepstwo ale powiedziecie czy sami nie robiliscie tak samo?
    • 2: CommentAuthors2325
    • CommentTime29 Oct 2011 zmieniony
     
    Pójdziemy do piekła za atarynkowe piraty. Nie było ustawy, potem drogie oryginały, a większość gier niedostępna u nas była w tej postaci. Jeśli by rozwiązano to tak jak z napędem dyskietek do Famicoma - płacisz maszynie za wykonanie kopii, giełdy by zmalały, ale z drugiej strony ominęły by nas scenowe produkcje.
    • 3:
       
      CommentAuthorjhusak
    • CommentTime29 Oct 2011 zmieniony
     
    A po co się tak publicznie przyznawać? Kiedyś będziesz kandydował na prezydenta, i Ci to wyciągną!

    Na wszelki wypadek zrobiłem snapshot twojego postu :p

    No dobra, żart - nie zrobiłem.
    • 4:
       
      CommentAuthormaly_swd
    • CommentTime29 Oct 2011
     
    jhusak-> a ja zrobilem, wiadomo moze sie przyda;)

    ps. nie ma pewnie osoby, ktora w tamtych czasam nie miala choc 1 pirackiej kasety/dyskietki.

    Ja kiedys kupowalem na atarke wszystkie oryginaly jakie sie ukazywaly, ale duzo ich nie bylo:( wiec aby byc na "czasie" trzeba bylo kupowac i kopie;p
    • 5: CommentAuthormac
    • CommentTime29 Oct 2011
     
    Zjawisko pirackich gier było wtedy w większości zjawiskiem pozytywnym, o ile nie było to piracenie gier, które były dostępne również na naszym rynku w wersji oryginalnej. Pomyślmy ile ważnych dla całej kultury tytułów gier, nie byłoby nam znane, gdyby nie piraty, gier z lat 80, które nigdy oficjalnie w Polsce nigdy nie wyszły.
  1.  
    Hmm
    Ja tez kupowałem ale w ogóle nie zdawałem sobie sprawy ze to piracenie.
    Normalnie jechało się na giełdę na Grzybowska w warszawie i kupowało .Jako dziecko w ogóle nie zwraclao sie na to uwagi.
    • 7: CommentAuthorRamos
    • CommentTime29 Oct 2011
     
    Zjawisko ma to miało też pozytywną stronę. Gdyby nie przegrywanie gier na giełdzie z oryginałów to by większa ich ilość nie przetrwała do dziś. To dzięki piratom bardziej rozprowadziły się gry po całej Polsce. Jeśli kogoś to interesuje bardziej to zapraszam do przeczytania mojej książki "Bajty Polskie" :)
    • 8:
       
      CommentAuthorstring
    • CommentTime29 Oct 2011
     
    Właśnie czytam "Bajty polskie" i muszę napisać że to zbiór wielu ciekawych informacji z branży, o piraceniu też jest trochę. Ja sam w latach 90tych po prostu nie słyszałem o oryginałach, dla mnie uczciwie kupiona gra(y) to tak naprawdę zestaw 10 gier na 1 kasecie. Panowała wówczas zupełnie inna świadomość. Za to od jakichś 10 lat kupuję tylko oryginały, zatem jestem rozgrzeszony?
    • 9: CommentAuthormac
    • CommentTime29 Oct 2011
     
    @string - nigdy nie wpadło Ci w ręce Tajemnice Atari, Świat Atari czy Top Secret? wystarczyła w miarę uważna lektura jednego numeru z tych gazet, aby dowiedzieć się o świecie oryginalnych gier na Atari w pierwszej połowie lat 90.
    • 10: CommentAuthorBluki
    • CommentTime29 Oct 2011
     
    Tylko o jakim piractwie tu mowa? W latach 80 i na początku 90 ubiegłego wieku kopiowanie i sprzedaż oprogramowania była legalna. Takie było prawo. Nieważne – dobre czy złe, ale prawo. Można kwestię „piractwa” rozpatrywać jedynie w kategoriach moralnych i zaniedbań ze strony ówczesnego ustawodawcy (kimkolwiek był). Warto też zauważyć, że wówczas przelicznik „twardej waluty” do złotówki był taki, że cena legalnej gry byłaby nierealnie wysoka. Ta relacja cenowa zaczęła się zmieniać dopiero na początku lat dziewięćdziesiątych. Na koniec ciekawe pytanie: czy możliwa byłaby tak szybka komputeryzacja Polski, zwłaszcza po 1985 roku, gdyby prawo od początku chroniło oprogramowanie komputerowe?
    • 11:
       
      CommentAuthorjhusak
    • CommentTime29 Oct 2011 zmieniony
     
    Fakt faktem - A2600 nie przyjeło się u nas bo te kartridże takie drogie ...
    A gra na taśmie - co innego! Dlatego Atari 8-bit było za ZX Spectrum i za C64 (ładowanie 50 bajtów na sekundę, 2 gry na stronie C60 w porównaniu do Spectrum i C64 gdzie gier wchodziło powyżej 10).

    No ale teraz jest PRZED!
    • 12:
       
      CommentAuthoradv
    • CommentTime29 Oct 2011 zmieniony
     
    @bolo
    piraty za niska cene

    Pirackie nie oznacza nielegalne. Stały się takie z chwilą wejścia w życie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (4 maja 1994 roku). Od tego momentu było to przestępstwo. Do wejścia w życie tej ustawy było to świństwo. Jeśli miałeś na myśli polski gamedev, to ostatni wyraz poprzedniego zdania powinienem wybolidować.

    Gry zagraniczne były rozpowszechniane jako dodatek do sprzętu (np. na kartridżach z XE game system). Rozpowszechniane w sklepach byłyby za drogie na kieszenie Polaków (zwróć uwagę na kurs Dolara amerykańskiego w tamtych czasach). Jeśli nie byłoby pirackich kopii, miałbyś może jedną grę na rok.

    Kupowałem pirackie, legalne wówczas, gry z "Grubcia" Coś tam zrzucił kuzyn z giełdy w TurboRom+ Od czasu "Mieczy Valdgira" kupowałem z bratem pocztą wysyłkową w "Tajemnicach Atari" każdą ciekawą pozycję z L.K.Avalon, Mirage, ASF S.C. Wyglądaliśmy listonosza, kiedy przyjdzie. Każda paczka to było święto. Każda kaseta miała na półce swoje miejsce. Polskie gry, nowe gry, były o klasę wyżej od tego, co kupowaliśmy wcześniej. Gry starannie wybieraliśmy i zawiedliśmy się może na jednej lub dwóch.

    Napiszę to jeszcze raz: każda gra made by Jakub Husak, albo nawet z jego muzyką, była warta co najmniej swojej ceny.

    @jhusak Jesteś jednym z tych, którzy pokazali, że z kiepskiej Atarki można wydobyć coś nowego. Dzięki.
    • 13:
       
      CommentAuthorjhusak
    • CommentTime29 Oct 2011 zmieniony
     
    Dzięki @adv za miłe słowa, to się tyczy wszystkich twórców gier w Polsce - wszyscy pracowali na ten wizerunek.

    A tak nawiasem mówiąc w dobie internetu piractwo o jaki mówimy wymiera, już praktycznie go nie ma; pirat zarabia na sprzedaży nielegalnych kopii.

    Piractwo zostało zastąpione przez masową chęć dzielenia się ludzi tym, co mają - taki masowy filantropizm.

    Za pobranie pliku ktoś może zostać ukarany.

    Może taki tekst kampanii antypirackiej:

    "Nie udostępniaj kopii w internecie - przez Ciebie może ktoś porządny pójść za kratki"
    • 14:
       
      CommentAuthorjhusak
    • CommentTime29 Oct 2011
     
    btw. co to znaczy "gry z \"Grubcia\""?
    • 15:
       
      CommentAuthoradv
    • CommentTime29 Oct 2011
     
    "Grubcio" to był pirat, który sprzedawał gry na kasetach w tzw. standardzie na Atari XL/XE i C64. Na Atari miały charakterystyczną biało-czerwoną okładkę, a podczas ładowania scrollowany tekst reklamowy na czarnym tle. O ile pamiętam polskich gier nie piracił, przestał wydawać na małe Atari.
    • 16:
       
      CommentAuthortdc
    • CommentTime29 Oct 2011
     
    Ja również w latach 80 nie wiedziałem co to oryginał i nie widziałem takiego na oczy. Dookoła swojego domu w różnych sklepach - tamtejszych takich odpowiednikach hipermarketów - były małe punkty coś jak kantor, gdzie można było kupować gry na Atari, C= i ZXa. Nigdy nie patrzyłem na nich jak na piratów, ale tak jakby oni udostępniali mi to co mi się należy ;)

    Z biegiem lat oczywiście nabierałem świadomości, szczególnie gdy sam uczestniczyłem w tworzeniu gier i wielokrotnie mówiliśmy o tym z kluczowymi postaciami tego rynku. Najczęściej temat się kończył na tym, że gry muszą mieć kody do wpisania z instrukcji i faktycznie wtedy miały.


    Kuba, ale o ile wiem teraz prawo w PL ściga tego co udostępnia publicznie a nie tego co ściąga.
    • 17:
       
      CommentAuthortdc
    • CommentTime29 Oct 2011
     
    Adv, faktycznie wtedy bardzo charakterystyczne były te scrolle, o ile pamiętam to ciągle były identyczne (grafika fonty, miganie napisów itp.), tylko teksty im się zmieniały, więc można zakładać że to ciągle był ten sam program tylko w różnych firmach jedynie w nich teksty zmieniali;)


    Kolega kiedyś się spotkał z takim fenomenem, że scroller na dole ktoś zrobił na przerwaniach VBLK i podczas wczytywania scroller stawał :D
    • 18:
       
      CommentAuthorTenchi
    • CommentTime31 Oct 2011 zmieniony
     
    Gdyby nie przegrywanie gier na giełdzie z oryginałów to by większa ich ilość nie przetrwała do dziś. To dzięki piratom bardziej rozprowadziły się gry po całej Polsce.

    To prawda. Popatrzmy choćby na małe Atari. Ile gier w oryginałach wciąż brakuje, podczas gdy (na szczęście) zachowały się choć cracki?

    A gra na taśmie - co innego! Dlatego Atari 8-bit było za ZX Spectrum i za C64 (ładowanie 50 bajtów na sekundę, 2 gry na stronie C60 w porównaniu do Spectrum i C64 gdzie gier wchodziło powyżej 10).

    Wiesz co, różnie to bywało. Oczywiście zakładam że nie mówimy o żadnym turbo. Więc faktycznie - jeżeli mowa o grach jednoplikowych, to na jednej stronie kasety C-60 mogło się ich zmieścić całkiem sporo. Ale mam np. oryginał Lethal Weapon, gdzie calutka strona kasety C-90 to program główny i doczytywane levele.

    I tak jeszcze trzy grosze odnośnie piracenia na giełdzie. Lata 1996-98, C=64 rynkowo już dawno w Polsce nie żyje (nie liczę pojedynczych sklepików, które mają jeszcze resztki naszych rodzimych legalnie wydawanych gierek). Ja nadal kupuję jeszcze istniejące wówczas czasopisma typu Top Secret i widzę, że na zachodzie nadal wychodzą gierki na starego komozłoma. Nie mam internetu, nie mam pieniędzy żeby zamawiać sobie te gry z zagranicy, nie mam także stacji dysków (kupiłem ją chyba koło roku 2000), a inaczej niż na dyskietkach już nikt wtedy nie wydawał. Nie widzę zatem nic dziwnego w fakcie, że w sobotę jechałem sobie do Katowic na giełdę, gdzie pewien pan (podejrzewam że to był sam Batkoder we własnej osobie) wraz ze swoim (chyba) ojcem sprzedaje kolorowe kasety z pociętymi przez niego przy pomocy freezera na levele najświeższymi produkcjami typu Fred's Back, Rubicon czy Mayhem in Monsterland. Albo przegrywa na miejscu dyskietki, koszt 2 złote za dwie strony (jeżeli się miało swoje flopy, bez nich to były 4 złote).
    • 19: CommentAuthorpustak
    • CommentTime31 Oct 2011
     
    Firma Komputerowa "Grubcio" - bo tak leciało chyba podczas wczytywania gier mieściła sie w Tarnowie, wcześniej chyba o ile pamiętam w Niedomicach. W późniejszych loaderach oprócz reklamy był licznik "bloków" do wczytania danej gry. "Grubcio" posiał ponad 100 zestawów z grami. Wydawali nawet katolog ze zbiorem wszystkich "Zestawów". Adv masz racje z kolorami - czerwono - białe oprawki do kaset, w końcowym okresie oprawa była niebieska ze smokiem i rycerzem. Fakt że dość solidnie nagrywali gry i wczytywały się bez wiekszych problemów.
    • 20: CommentAuthorBas
    • CommentTime31 Oct 2011
     
    Nie tylko pirackie kasety można było kupić na giełdzie, ja zaopatrywałem się w nie np w firmowym sklepie Bajtka mieszczącego się w Bytomiu wybór był naprawdę spory.
    Kupowałem też w Skarbku w centrum Katowic, i nie widziałem w tym nic złego, a w tamtych czasach nie miałem pojęcia że oryginały istnieją.
    Co do firmy "Grubcio" to jedna zeskanowana okładka jest w tym wątku: ->link<-
    • 21:
       
      CommentAuthorTenchi
    • CommentTime31 Oct 2011 zmieniony
     

    Bas:

    Kupowałem też w Skarbku w centrum Katowic, i nie widziałem w tym nic złego, a w tamtych czasach nie miałem pojęcia że oryginały istnieją.

    Ha, w Skarbku (sklep się nazywał chyba Catom, taką wciąż mam naklejkę na jednej kasecie) zakupiłem Robbo i Hansa Klossa. Oczywiście wersje na C=64. ;) Kupowanie piratów na giełdzie absolutnie nie przeszkadzało mi w kupowaniu polskich oryginałów, których resztki leżały w ostatnich sklepach. W tym okresie (od 1996 do 1998) nabyłem ich ponad pięćdziesiąt. Były to zarówno gry rodzimej produkcji, jak i zachodnie wydane wreszcie legalnie na naszym rynku, wszystko wersje kasetowe. Szkoda że tak późno to się udało... Ich ceny nie były porażające - myślę że gdyby ten rynek u nas nie padł i te oryginały dalej by wychodziły, to dalej bym je spokojnie kupował. Tym bardziej że te zachodnie pozycje raczej znałem i już dawno miałem w takiej czy innej wersji, a mimo to chęć posiadania najlepszych w oryginałach popychała mnie do zapłacenia za nie bez chwili wahania.
    • 22: CommentAuthorBas
    • CommentTime1 Nov 2011
     
    Tenchi – Nie wyraziłem się precyzyjnie bo pisząc o „tamtych czasach” miałem na myśli okres od 1988r do połowy lat 90siątych. W tym czasie sporo moich kolegów też miało komputery Spektrum, C=64 ,Atari, ale u ani jednego nie widziałem oryginałów, wszyscy kupowali na giełdzie, Skarbku i sklepie firmowym Bajtek i oczywiście wymienialiśmy (kopiowaliśmy) gry między sobą.
    • 23:
       
      CommentAuthorWolfen
    • CommentTime1 Nov 2011
     
    ha! tez kupowalem w Skarbku! :)
    • 24:
       
      CommentAuthorKaz
    • CommentTime1 Nov 2011
     

    Bluki:

    Tylko o jakim piractwie tu mowa? W latach 80 i na początku 90 ubiegłego wieku kopiowanie i sprzedaż oprogramowania była legalna. Takie było prawo. Nieważne – dobre czy złe, ale prawo. Można kwestię „piractwa” rozpatrywać jedynie w kategoriach moralnych i zaniedbań ze strony ówczesnego ustawodawcy (kimkolwiek był).


    Adv:

    Pirackie nie oznacza nielegalne. Stały się takie z chwilą wejścia w życie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (4 maja 1994 roku). Od tego momentu było to przestępstwo. Do wejścia w życie tej ustawy było to świństwo.


    Nie moge sie zgodzic z tymi twierdzeniami. Przed 1994 rokiem tez istniala ustawa o prawach autorskich (ustawa z 1952 roku, jej tresc jest tutaj: ->link<- ). Sami mozecie sie przekonac, ze w jej swietle programy komputerowe tez podlegaly ochronie pomimo tego, ze nie zostaly wymienione w niej wprost. Ustawa z 1994 roku tylko doprecyzowala w tym zakresie przepisy, zeby aparat wykonawczy prawa (sedziowie) nie mial watpliwosci.

    Ale prawo to jedno, a kultura prawna i obyczajowa to drugie. Po pierwsze komunistyczne wladze od zawsze wpajaly spoleczenstwu, ze okrasc kapitalistyczne swinie to nie grzech. Kradziono wynalazki, kradziono wzory przemyslowe, kradziono oprogramowanie przemyslowe, wiec ludzie przestali widziec cos zlego w tym, ze sie kradnie takze do domu. Skoro wladza, panstwowe firmy i administracja publiczna robi to samo tylko na wieksza skale? (sam pamietam pirackie kopie programow biurowych i systemow operacyjnych w Urzedzie Wojewodzkim we Wroclawiu, poczatek lat 90-tych).

    Piractwu sprzyjalo tez sadownictwo - powolne, niewydolne i (czesto do dzisiaj) niedouczone. Nie bylo skutecznych metod dochodzenia swoich praw, a nawet gdyby sie udalo ich dojsc to zasadzone kwoty, dopasowane do srednich zarobkow w Polsce, moglyby smieszyc. Szczegolnie tworcow zagranicznych. Sady prowadzily takie sprawy latami, sedziowie nie byli zaznajomieni z niuansami dotyczacymi oprogramowania, powolanie bieglych kosztowalo krocie, a brak wymienienia oprogramowania w ustawie powodowala duze ryzyko, ze sprawe sie przegra bez dostatecznego udokumentowania swoich praw. Tak wiec ochrona oprogramowania BYLA I PRZEDTEM, ale ze wzgledu na wysokie koszty i ryzyko porazki - niedostepna dla przecietnego tworcy programu czy malych prywatnych firm.

    Wprowadzenie ustawy w 1994 roku wykorzystano wlasciwie do zmiany obczajowosci, Od tamtego czasu retoryka wladz i prywatnych firm jest odwrotna - wszelkie kopiowanie, w tym oprogramowania jest zle i diabelskie.
    • 25:
       
      CommentAuthorTenchi
    • CommentTime1 Nov 2011 zmieniony
     

    Bas:

    Tenchi – Nie wyraziłem się precyzyjnie bo pisząc o „tamtych czasach” miałem na myśli okres od 1988r do połowy lat 90siątych.

    Ups, wybacz - popłynąłem na fali wspomnień i się zagalopowałem. Lata 80-te to jeszcze nie moja kadencja, swój pierwszy sprzęt (komodorka) dostałem jakoś koło 1993. Nawet jeżeli były już wtedy w sklepach jakieś oryginały na niego, to ja po prostu nie miałem o nich pojęcia - gra to była gra, nieważne jak "wydana".
    • 26:
       
      CommentAuthoradv
    • CommentTime1 Nov 2011
     
    @Kaz Dzięki. Akurat mi się przyda. Mówiono mi, że przed obecnie obowiązującą ustawą w Polsce prawa autorskie nie były chronione. Co nie znaczy jak widać, że nie podlegały ochronie.
    • 27:
       
      CommentAuthortdc
    • CommentTime2 Nov 2011
     
    Oj tak, ja też pamiętam jak w tamtych czasach funkcjonował cały blok komunistyczny oraz jak to wyglądało w Polsce. Szczególnie ZSRR bez najmniejszych obaw kopiowało wszystko od samolotów do książek z USA. Wtedy był taki dowcip, że Sasza wynalazł przenośną kolarkę, jak to się stało ? Wynalazł ją na śmietniku ambasady USA.
    ...i takie były fakty.

    A w Polsce ? No skoro "nasz wielki brat" tak robił (i Polska na tym korzystała) to nie było mowy aby ktoś się tym przejmował.
    • 28: CommentAuthorRamos
    • CommentTime2 Nov 2011
     
    Większości gry piraty sprzedawali uczniowie, którzy tym sposobem dorabiali do kieszonkowego. Jedak do sklepów, hurtowni sprzedawali dobrze zorganizowani handlarze, którzy kopiowali gry na kasety w tysiącach sztuk dziennie. Zapotrzebowanie było bardzo dużo, bo rynek bardzo chłonny był.
    Oto wywiad z jednym z nich, jak to się robiło w tamtych czasach: ->link<-
    • 29:
       
      CommentAuthoradv
    • CommentTime2 Nov 2011 zmieniony
     
    Edit: W sumie napisałem to już wcześniej, ale napisze jeszcze raz inaczej.

    Do czasu, kiedy zaczęły się ukazywać legalne zachodnie gry w sklepach lub wysyłkowo nie można mieć do nikogo pretensji o kupowanie pirackich kopii gier. Dwadzieścia lat temu oryginalnych, zachodnich gier w sklepach, za wyjątkiem stanowiących dodatek do zestawu komputerowego w Polsce nie było. Pirackie gry były sprzedawane w sklepach komputerowych, RTV. Chciałeś mieć grę - brałeś kieszonkowe i szedłeś po grę... do sklepu. Kto z nas przypuszczał wówczas, że robi coś nielegalnie?

    W przypadku polskich oryginalnych gier To już inna sprawa. Można było kupić oryginalną grę w sklepie, wysyłkowo albo zaoszczędzić pieniądze i kupić piracką kopię na giełdzie.
    • 30: CommentAuthors2325
    • CommentTime27 May 2013
     
    Moje piraty z bazaru:





    • 31: CommentAuthorbolo
    • CommentTime31 May 2013
     
    Apropo piracenia ktos z Avalonu(nie jestem pewien do konca) napisal kiedys chyba w TA(Tajemnice Atari) ze kupujac piracka wersje gry wspierasz piratow, a nie autorow tejze gry, i doprowadzasz do tego ze autor gry traci pieniadze, a zyskuje ja pirat gieldowy. Twoje dzialania daja pieniadze na "chleb" piratowi a nie autorowi. I doprowadzasz do tego ze autor "umiera" smiercia naturalna(to taki przekaz byl mentalny) a pirat zyje dalej. Konkluzja kupujac gre u pirata zabijasz nas autorow, i kto bedzie tworzyl kolejne gry,programy? skoro nas autorow bedzie coraz mniej albo wogole nie bedzie. Piraci gieldowi? Tak mniej wiecej wygladal ten tekst ale powiem szczerze ze mial duzy wplyw wowczas na moja psychike!
    • 32:
       
      CommentAuthormentos
    • CommentTime4 Jun 2013 zmieniony
     
    A ja miło wspominam czasy gdy sam próbowałem jeszcze w podstawówce tak w 1986 z kumplem kopiować jakimś Śmieciarz'em czy CasDup'em na porządne kupione w peweksie za bony od konia po 95 centów pomarańczowe Agfy, niebieskie Sony czy czarno/pomarańczowe TDK gierki i je sprzedawać na Karliku. Oczywiście stare wygi kopiujące dwukaseciakami a nie programami kopiującymi nie dały się przebić, ale fajnie było spróbować te kilka razy jako małolat, postać "na polu" (gdzie tam dostać się do exkluzywnego wewnątrz) i klimat poczuć ;-). Kiedyś łupiło się autorów (kto miał tego świadomość i się tym przejmował), teraz łupi się korporacje, i tym bardziej jestem za trzymaniem ich niepohamowanej rządzy zysku w ryzach poprzez właśnie o ironio piractwo ;-)
    • 33: CommentAuthors2325
    • CommentTime9 Aug 2014
     
    • 34: CommentAuthortbxx
    • CommentTime30 Mar 2015
     
    Dawno, dawno temu "ADV" napisał: ""Grubcio" to był pirat, który sprzedawał gry na kasetach w tzw. standardzie na Atari XL/XE i C64. Na Atari miały charakterystyczną biało-czerwoną okładkę, a podczas ładowania scrollowany tekst reklamowy na czarnym tle. O ile pamiętam polskich gier nie piracił, przestał wydawać na małe Atari. "

    Grubcio miał też zestawy na dyskietkach, mam nr.: 12,14,19,32,47,79,80
    i na zestawie 47 znajduje się "FRED" - a to Polska gra...
    • 35: CommentAuthors2325
    • CommentTime30 Mar 2015 zmieniony
     
    Wiek gry lub jej popularność mogła wpłynąć na decyzję. Ewentualnie nie był pewien co to i pomylił z Sir Fredem z ST. Okładka wzbudza u mnie sprzeczne uczucia ->link<- dlatego poskładałem własną

    • 36: CommentAuthortbxx
    • CommentTime30 Mar 2015
     
    Oryginalna okładka jest bardzo niepokojąca - szczególnie to dildo w ręce :/
    • 37: CommentAuthors2325
    • CommentTime9 Dec 2015
     
    • 38:
       
      CommentAuthorCOR/ira4
    • CommentTime9 Dec 2015 zmieniony
     
    ten Fred z oryginalnej okładki na pierwszy rzut oka wygląda jakby przed chwilą dinozaura zgwałcił , ale on nażarł się czegoś fajnego ,podejrzewam XTC .
    Ta ,przyjrzałem się uważnie i faktycznie czymś się znieczulił .:-)
    ... idę zajarać .
    @s2325
    ta twoja okładka pasuje bardziej do gry ,jednakże oryginalna poprzez swoją oryginalność jest fajna.
    • 39: CommentAuthors2325
    • CommentTime9 Dec 2015 zmieniony
     
    Tak, oryginalna jest niepowtarzalna, wywołuje wspomnienia i ukazuje kiepskie czasy dla gier przez co przeszedł nawet taki obrazek.
    • 40: CommentAuthors2325
    • CommentTime9 Dec 2015
     
    poprawiłem głowę, bandzioch i kulasy żeby tak nie straszył:

    • 41: CommentAuthorZuluGula
    • CommentTime2 Dec 2020
     
    Kilka dni temu miałem bardzo krotka rozmowe z Kazem i padł w niej temat Grubcia. Sam pochodzę z Tarnowa i byłem jego klientem. Nie pamiętam dokładnie roku, ale właścicielem Atari 65XE stałem się zaraz po tym jak cena w Pewex spadła do równych $100, mozliwe ze byl to rok 1987. Wtedy Grubcio sprzedawał swoje kasety na placu targowym Kapłanówka przy dawnej ulicy Nowodąbrowskiej (teraz aleja Matki Boskiej Fatimskiej). Miał tam mały rozkładany stolik z kilkoma pudełkami kaset. O ile dobrze pamiętam, to wtedy okładki nie były biało-czerwone, tylko całe białe i drukowane na drukarce igłowej albo na maszynie do pisania. Wtedy nie było jeszcze w Tarnowie żadnych sklepów komputerowych. Kasety miały loader z jego nazwa i były zabezpieczone przed kopiowaniem, nie dało się ich skopiować nawet na magnetofonie dwukasetowym (przynajmniej mi). Jakosc byla bardzo dobra i gry się wgrywały prawie zawsze. Po jakimś czasie stalem sie szczesliwym posiadaczem stacji dysków do Atari i przestalem kupowac gry na kasetach. Z dyskietkami bylo tak, ze gry kopiowało się od kolegów ze szkoły (wydaje mi sie ze w Tarnowie duzo osob mialo Atari i wiele z nich miało stacje dysków). Mielismy tez w miescie dwa salony gier, gdzie wykupywało sie czas do grania na Atari. Moza bylo u nich nagrywać dyskietki z wybranymi przez siebie grami.
    Z Grubciem , a dokladnie z jego firma (miał już wtedy pracowników) mialem ponownie kontakt kiedy na początku lat 90tych stalem sie wlascicielem Amigi. Byłem kiedyś w jego firmie kupić gry na dyskietkach. O ile dobrze pamiętam, to firma mieściła się w prywatnym domu w okolicy ulicy Krakowskiej i Braci Żmudów. "Sklep" mieścił się w dużym pokoju, gdzie przy każdej ścianie były stoły z komputerami i sprzętem do kopiowania dyskietek i kaset. Wtedy większość produkcji była chyba już tylko na Amige i C64. To tyle co z tego czasu pamiętam, w całej tej mojej historii mogą być jakieś pomyłki.
    • 42: CommentAuthorpustak
    • CommentTime3 Dec 2020
     
    Też jestem z Tarnowa z firmy Grubcio miałem sporo kaset.
    Niestety większość oddałem kuzynowi i przepadły, zostały mi tylko resztki które chyba były w innym pudełku.
    Jakiś tydzień temu kupiłem sprawny XC12 i bardzo się dziwiłem że kasety od "Grubcia" wciąż się wczytują.
    Jego kasety kupowaliśmy na rynku chyba to był Empik, później to nawet jeździłem do prywatnego domu przy ul. Braci Żmudów. Kolorystykę "Grubcio" miał taką (chronologicznie): 1. Całe białe z drukiem na drukarce igłowej jak pisze ZuluGula. 2. Biało czerwone można znaleźć na aukcjach 3. Z niebieską oprawką ze smokiem i rycerzem.
    Kasety nagrywali bardzo dobrze nie było z nimi problemu. Faktycznie miały loadery (różne) i były zabezpieczone przez kopiowaniem.
    Fajną rzeczą był katalog ze wszystkimi zastawami które nagrywali. Niestety mimo że miałem chyba dwa nie mogę nigdzie tego znaleźć.

    Atari miałem od roku 88, pamiętam, że na początku był spory problem ze zdobyciem działających kaset. W Tarnowie jeszcze przy II LO w takim kiosku (jednym z trzech) był człowiek który dobrze nagrywał gry (też działają do dzisiaj). Tam przychodziło się z własną kasetą (czystą), i można było wybierać gry które zostaną nagrane na kasetę. Tytuły z tego co pamiętam były w gablotach i można było wybierać. Pamiętam, że powiedziałem że chce "ZJADACZA" to pan nagrał mi MR.DO i jest to jedna z moich ulubionych gier.
    Do dziś to miejsce dobrze wspominam.
    • 43: CommentAuthortbxx
    • CommentTime3 Dec 2020
     
    @oustak - to raczej nie był Empik tylko Kwant - teraz tam jest Kawiarnia pod Arkadami
    • 44: CommentAuthorpustak
    • CommentTime3 Dec 2020
     
    @tbxx Kwant na rogu rynku również pamiętam tam mieli raczej oryginały (Avalon, ASF, Mirage itd.) Kupiłem w Kwancie w 95 lub 96 roku grę od SikorSoft-u, nie pamiętam tytułu Liga Polska lub coś takiego (taki menager piłki nożnej). Pamiętam bo to było już późno jak na Atari to ostatnia gra którą kupiłem w "tamtych czsach"

    Ten sklep o którym pisałem (wydaje mi sie że Empik) to był na ścianie gdzie był pup Przepraszam i Piano teraz te puby już się inaczej nazywają.
    • 45: CommentAuthortbxx
    • CommentTime3 Dec 2020
     
    @pustak to w takim razie tego sklepu nie pamiętam :/
    ja dyskietki "Grubcia" kupowałem w DH Alfa (na przeciwko kina marzenie) na piętrze
    • 46: CommentAuthorZuluGula
    • CommentTime3 Dec 2020
     
    Nie wydaje mi sie zeby Empik kiedykolwiek handlował nielegalnym oprogramowaniem. W tej okolicy był drugi sklep komputerowy przy placu Rybnym.
    • 47:
       
      CommentAuthorCOR/ira4
    • CommentTime3 Dec 2020
     
    w pierwszej połowi 90roku w Łodzi działy się cuda,jak u was tak się działo to być może u mnie też ;),no i w Łodzi był Empik który działał od 1948r wcześniej jako(KMPiK).
    • 48: CommentAuthorrr_800xe
    • CommentTime3 Dec 2020
     
    U nas można było kupić dyskietki "Grubcio 90" w Wiejskim Domu Handlowym. Miały Po kilka gier na jednej dyskietce. Paski z podpisami były koloru zielonego, pomarańczowego lub czerwonego ;)
    • 49: CommentAuthorpustak
    • CommentTime4 Dec 2020
     
    @ZuluGula wydawało mi się że to był Empik. Na pewno jakiś sklep tam był i Grubcia sprzedawali. Zresztą co to było nielegalne oprogramowanie na początku lat 90-tych. Grubcio przecież był firmą komputerową :)
    • 50: CommentAuthorZuluGula
    • CommentTime4 Dec 2020
     
    Empik byl tam gdzie piszesz, ale z tego co pamiętam to mieli tylko ksiazki, magazyny, muzuke i video. Oprogramowania raczej nie sprzedawali. Na Rynku pierwszy byl Kwant, tam zostawiłem w komis moje 65XE z CA2001 (zeby bylo na A500, teraz zaluje). Po nich otworzył sie ten drugi sklep na placu Rybnym, nazwy nie pamietam, ale oni to juz raczej byli 16bit i PC.