Popularność tematu spowodowała, że napłyneło sporo odpowiedzi na
moje pytania o scenę. Jestem zmuszony na rozbicie artykułu na trzy,
a nie jak przewidywałem, dwie części. W dzisiejszej odsłonie gawędy
o scenie wypowiada się kilka kolejnych osób. Tak jak poprzednio,
jest to mieszanka ludzi, których jednoznacznie możemy określić jako
"scenowców", z osobami, które nie przyznają się do żadnej wiedzy na
temat sceny (chociaż w rzeczywistości jeżdzą na zloty i wiedzą o
scenie sporo), a także tymi, którzy naprawdę o scenie wiedzą
niewiele, są biernymi odbiorcami scenowych produkcji/wydarzeń. Nie
każda z tych osób chciała się wypowiedzieć, ale i to, moim zdaniem,
jest pewnym symptomem sytuacji sceny. Nie każdy żyje sceną, nie
każdy uważa, że jest to "silnik" współczesnego światka Atari, nie
każdy chce się w nią angażować.
Dla porządku dodam, że zdjęcia w serii artykułów o scenie zostały
wykonane na podstawie zdjęć różnych uczestników zlotów Atari, część
z nich jest mojego autorstwa. A teraz wypowiedzi dziewięciu osób, w
dwóch miejscach pozwoliłem sobie na drobny, odredaktorski
komentarz:
Rysiek M
Na pytanie " czy scena Atari jeszcze istnieje" odpowiem twierdząco.
Istnieje i ma się dobrze. Powinniśmy jednak odpowiedzieć sobie na
pytanie, co rozumiemy przez słowo "scena". Jeżeli jest to jedynie
miejsce, w którym wystawiamy swoje prace (to jest demo, intro ,msx
czy gfx), to uważam że jest średnio. A to dlatego że "moc" poszła w
pisanie gier i ich konwersje. „Crowland”, „Flowers Mania” czy
„Yoomp” to pierwsza liga i powód do radości. Jeżeli jednak pod
słowem "scena" będziemy rozumieli to, co powyżej plus wszystkie
zjawiska występujące wokoło Atari, to moim zdaniem jest bardzo
dobrze. Środowisko jest zintegrowane i gotowe do poświęceń. Zloty i
niewygody z nimi związane są tego najlepszym dowodem. Ponadto
wszystkie produkcje sprzętowe: SIO2IDE, SIO2SD i VideoBoard XE dają
nam poczucie, że pomimo upływu lat sprzęt się nie starzeje i są
dlań perspektywy na przyszłość.
Na pytanie ,"czy istnieje emu-scena" nie odpowiem, bo nie mam na
ten temat żadnej wiedzy. Na pytanie o reguły scenowe powiem tak:
używanie scanów lub obcego kodu powinno być dozwolone pod warunkiem
uzyskania zgody właściciela i podania tego faktu do publicznej
wiadomości. I w końcu na pytanie, jakie wydarzenia scenowe z
ostatnich lat były najważniejsze. Niech odpowiedzą wszyscy
atarowcy, bo tu ocena jednostki będzie jak zwykle subiektywna.
Niech ogół rozstrzygnie. Tyle miałbym do powiedzenia na postawione
mi pytania. Pozostaje w świadomości, że tematu nie wyczerpałem, do
czego zachęcam innych atarowców.
Mały
Określenie "scena" to temat rzeka. Ogólnie to ludzie, produkcje
(dema, gry, użytki) i zamiłowanie do tworzenia rzeczy, z których
czerpiemy satysfakcję (nie robimy tego dla $$$). Nie ma co się
oszukiwac, z samego Atari człowiek nie wyżyje dwóch dni. Ale za to
satysfakcja z napisania dama/gry/użytku daje takiego "powera" na
parę lat, że nie wiem czy coś innego może się z tym rownać.
Scena na Atari istnieje i z tego co widzę, to ma się coraz lepiej.
Mam na myśli to, co ludzie zaczynaja robić na te wspaniałe
maszynki. W dzisiejszych czasach, gdy moc procesorów jest tysiące
razy większa od tych, które były montowane w Atari, ludzie nadal
chcą, i co ważniejsze, udaje im się, osiągnąć coś, co jeszcze 15-20
lat temu było nie do osiągnięcia. W demach bumpy, wektory,
wypełnienia, textury. W sprzęcie: 1MB RAM, projekt Electrona VBXE,
interfejsy do HDD, karty pamięci, itp. W grach/programach:
wspaniały tryb G2F, HIP, RIP, emulacja ZX, konwersje hitów z
ZX.
Nie mam jakoś zdania czy istnieje emu-scena i czy to jest jeszcze
scena i nie będę się wypowiadał. Co do reguł - większość reguł z
lat 90-tych przetrwała do dziś, inne musiały zostać zmodyfikowane
na potrzeby/dostosowanie się do nowego sprzętu. Co do używania
skanów - tu muszę powiedzieć, że skany nigdy mi się nie podobały i
nie powinny być dopuszczane do konkursu, przerysowane obrazki –
tak, bo tu autor/grafik musiał włożyć dużo więcej pracy. Natomiast
używanie obcego kodu, to trzeba przyznać, jest powszechne - każda
produkcja używa obcego kodu, na przykład w demkach playery, pakery,
sposób prezentacji danego efektu i innych rozwiązań. Ale zawsze
lepiej jest napisać coś swojego i mieć z tego satysfakcję.
Moim skromnym zdaniem najważniejsze wydarzenia scenowe z ostatnich
lat to seria Quastów (Ejka) oraz Lastów (chyba Vasca) oraz dema:
„Vector”, „Asskicker”, „Reditus” i parę innych. Gry (wiem, że to
nie scena, ale tworzą to już tylko ludzie ze sceny): „Crowland”,
„Flowers Mania” i „Yoomp!” oraz konwersje z ZX (jestem pod ogromnym
wrażeniem). Programy: SID player, G2F oraz różnej maści programy
podobne do QA (ale na PC). Serwisy takie jak atarionline.pl, Atari
Area, Atari8.Info.
Nosty
W tym temacie się nie wypowiem - nie mam pojęcia o scenie! Nigdy do
niej w zasadzie nie należałem. Nawet nie potrafiłbym zdefiniować
tego pojęcia. Praktycznie każdy, czy to ze sceny czy spoza niej,
będzie tu lepszym komentatorem niż ja. To zupełnie nie mój
temat.
Kaczor
Zacznijmy od tego, że ja nigdy nie byłem aktywny scenowo
(
skromność Kaczora – bo nawet jeden zlot pomagał Paskudowi
organizować – Kaz). Jeśli chodzi o emu-scenę Atari (rzecz
jasna), to jest dosyć pokaźna w liczbie ludzi. Ja sam znam wielu
ludzi, którzy nigdy nie pałali manią do tego komputera, a używają
sporadycznie emulatora po to tylko, żeby pograć w jakąś starą
gierkę, no bo kiedyś tam miał w domu Atari. I nic poza tym ich z tą
marką nie łączy oraz nie mają nawet bladego pojęcia o tym sprzęcie.
I tych ludzi raczej do sceny chyba nie zaliczamy.
Co innego z prawdziwymi Atarowcami (chodzi mi tylko o 8bit),
używają oni emulatory tylko po to żeby szybko i wygodnie pograć,
napisać, lub cokolwiek stworzyć. I jest to tylko opcja, bo wiadomo
że każdy taki gość ma prawdziwą Atarynę koło swego PC. Jak coś
stworzy to chce zobaczyć, czy to śmiga na 100%. Zresztą co ja ci
będę ględził, sam dobrze wiesz, że nic tak nie poprawia nastroju
jak modernizacja, lutowanie i programowanie w swoim ulubionym
sprzęciku na żywo. I myślę, że takich atarowców jest coraz więcej,
widać w necie (sam o tym wiesz).
Ja nie mogę wypowiadać się o tym, jak jest ze sceną Commodore, bo
nie mam pojęcia. A Atarowską scenę od lat tworzą tacy ludzie jak ty
i cała masa ludzi (większość) zarejestrowana na forum Atari Area.
Pamiętam z lat 90-tych ksywy kolesi, którzy byli na zlotach i jak
widzę ich w necie ciągle aktywnych to jest mi bardzo miło i
podziwiam ich za upór i wiarę. Na pewno inne sceny komputerowe 8
lub nawet 16-bit mogą nam pozazdrościć.
Jesli chodzi o reguły scenowe z lat 90-tych (skany i obcy kod). Nie
wiem jak na to patrzeć. Przykład: w latach 90-tych bardzo dużo
powielało się tej samej grafiki w demach i muzyki, byle tylko ktoś
wypisał swoje imię i nazwisko oraz napisał głupot w skrolu (nie
dotyczy to wszystkich programów). W XXI wieku już jest więcej
twórczości, fantazji i nowoczesności. Jeśli chodzi o grafikę to
dawniej ludzie albo malowali joyem, albo na bloku technicznym, żeby
potem przenieść dzieło na ekran. Teraz ludzie malują myszką albo
przerabiają grafę programem ze zdjęć (sam tak też robię) na
możliwości Atari. Zawsze byłem tego zdania - że aby coś stworzyć
graficznego na Atari, nie musi to być malowane ręcznie. Wszystkie
metody dozwolone, byle tylko super efekt był na naszym kompie. Co
mi po jakimś nabazgranym rysunku, który nie jest ładny (o.k! może
to jest sztuka - ale ja się nie znam). Wolę przerabiać skany tak,
żeby szokowały ilością kolorów, a nie jest to łatwe i użytkownicy
Graph2Font o tym wiedzą. Zgodzę się jedynie, jeśli ktoś wystawi
zeskanowany bez żadnej obróbki obraz. Ale jak ktoś przerysował
obrazek na blok potem żmudnie wprowadzał do kompa i jeszcze coś
podorabiał to czemu nie?
Jakie wydarzenia scenowe z ostatnich lat były najważniejsze? Nie
śledziłem. Jedno wiem, nowe programy, gry i osprzęt elektroniczny
bez którego ciężko się jest obejść, czyli SIO2SD, SIO2PC, SIO2IDE,
1MB RAM SIMM, SPARTA DOS X (kiedyś droga i trudno dostępna),
Stereo, Covox i inne. No i oczekiwany VBXE.
Xlent
Zostałem poproszony przez Kaza do wypowiedzenia się w sprawach, o
których mam mgliste pojęcie, bo jestem biernym użytkownikiem Atari
od nastu lat (chociaż zawsze miałem i mam mnóstwo pomysłów, których
nie mogę ziścić z powodu braku umiejętności programowania). Ale
takich jak ja to jest na kopy Scenę obserwowałem od czasu do czasu,
a nie będąc z nią związany nie znam realiów i atmosfery zlotów i
parties, więc mogę się we wszystkim mylić.
A więc pokrótce przemyślenia laika... "Scena Atari"... według mnie
już nie istnieje. Dlaczego? Powodem tego jest brak grup
rywalizujących ze sobą w typowo scenowych konkurencjach: demo,
grafa, muza... itd. Wystawienie jednego czy dwóch dem nie czyni
sceny. Pozostałością po tym zjawisku są dzisiaj już tylko strony
internetowe grup. Wszystko ewoluowało. Dzisiaj w "temacie" Atari
pozostali tylko "entuzjasto-hobbysto-zapaleńcy" tego komputera,
tworzący w zasadzie jedną wielką społeczność, którzy w swoim wolnym
czasie nie dają światu zapomnieć o maluchu. Bo coś w nim jest i dla
każdego jest to coś innego.
Emu-scena... A co to takiego ? Jeśli ludzie skupieni wokół
emulatora Atari, to na pewno trochę nas jest. Czytałem kiedyś
dyskusję że "nadmierne rozwijanie" Atari800Win PLus (tak się to
powinno pisać: PL dużymi) "dobije" prawdziwy sprzęt. Uważam wręcz
przeciwnie. To jak najbardziej pomaga małemu Atari (co obserwujemy
w ostatnim czasie), ale to temat na inny artykuł. W każdym razie
można na tym polu jeszcze dużoooo... zrobić.
Reguły scenowe lat minionych... "Obcy kod"... jeśli umie się go
wykorzystać i dopasować do możliwości Atari, a efekt będzie tego
wart, to jak najbardziej (byle nie w celach zarobkowych, co raczej
w tym przypadku nie grozi). Wychodzę z założenia, że kod dem jest
'prawie' jak "open source". "Prawie" czyni pewną różnicę, ale praw
autorskich chyba nie naruszamy? Zawsze można wspomnieć, skąd
pochodzi, albo kto jest autorem kodu. Scena i ludzie bacznie
obserwujący scenę i tak orientują się, kto pierwszy wymyślił dany
efekt i zapisał się tym w jej historii.
"Skanning, skanning...", zależy co rozumiemy pod tym pojęciem.
Jeśli skanowanie starych czasopism o Atari jestem jak najbardziej
za. "Skaningu scenowego", w złym tego słowa znaczeniu, jako tako na
Atari nie zauważyłem, może jakieś gołe babki w starych demach? Co
do przenoszenia obrazków z innych kompów na Atari, to moje zdanie
jest takie: jeśli jest to tylko "podkolorowywanie" cudzego obrazka
na G2F lub delikatny retusz, jego prawdziwy autor powinien być
podany w opisie, creditsach lub na samym obrazku. To już kwestia
zasad.
Ja "old-school'owo zorientowany konserwatysta" wolę fajnie
narysowany logos czy obrazek w paru kolorach, a niech będzie i w
czterech (nawet jeśli byłby to skaning po obróbce), byle
prezentował przyzwoity atarowski styl. Jednym z moich ulubionych
picsów to widok na latarnię morską nad morzem w którymś z
Hobbytroników, taki bardzo Atarowski jak dla mnie.
Amigowsko-PCtowskie 3D efekty, które na pewno pokazują innym na co
stać Atari, jakoś nie ruszają (może za dużo tego na Amidze
widziałem i mi się opatrzyły, może kwestia mojego wypaczonego
gustu?). Wolę posłuchać muzyki wpadającej w ucho i dającej się
zanucić po kilku przesłuchaniach, niż techno-transowo brzmiących
zaków, które to czasami zniechęcały mnie do obejrzenia dema do
końca. Owszem takie były scenowe trendy, ale czy ślepe
naśladownictwo wszystkiego jest cechą pozytywną?
Reasumując, Atari jak i reszta 8bitowców, na pewno nie pójdzie w
zapomnienie (jak to prorokują niektórzy) bo już zapisał się w
historii i ma swoje należne miejsce. Zawsze można zagrać w
Montezumę, więc nie ma co liczyć na jakąś definitywną śmierć tego
komputera. Czy będzie się na niego nadal coś tworzyć? Myślę, że
tak, dopóki będą ludzie ogarnięci pasją programowania, rysowania i
muzykowania na Atarynce (a z tego co widzę nie jest ich mało).
Wszystkim i sobie życzę aby było ich jak najwięcej.
Sikor
Patrząc przez pryzmat czasu z cała odpowiedzialnością mogę napisać:
TAK, scena Atari istnieje. Co więcej, po krótkiej zapaści
(2000-2002) można powiedzieć, że narodziła się na nowo (no, może
trochę przesadzam). Oczywiście moje wypowiedzi dotyczą głównie
sceny XL/XE w Polsce i niestety nie odnoszą się do sceny ST, której
właściwie u nas nie ma... Ale na szczęście na świecie nie jest z ST
tak do końca źle, choć mogłoby być lepiej. Co przemawia za tym, że
Scena jest? Ponownie pojawiły się w miarę regularne zloty,
pojawiają się nowe (mniej lub bardziej) udane produkcje,
rozszerzenia sprzętowe. Co ciekawe, na nasz komputerek pojawia się
coraz więcej gier, co powinno cieszyć wszystkich, a to też w
związku z reaktywację wielu osób z tzw. "Sceny".
Niestety, emulatory się na dobre zadomowiły wśród ludzików.
Teoretycznie nie jest to złe zjawisko, ale... Bywały przypadki (na
szczęście sporadyczne), że praca zrobiona pod emulatorem działała
wyśmienicie, a na Atari... się wykrzaczała. Na szczęście ludzie
zauważyli, że emulator nie odzwierciedla w 100% prawdziwego Atari i
coraz częściej - oprócz pracy przy emulatorze - całość jest
sprawdzana na oryginalnym sprzęcie. W odróżnieniu od innych scen
(np. C64) uważam, że na Atari nie ma typowego zjawiska emu-sceny (i
dobrze), za to emulatory często służą jako pierwsze ogniwo do
sprawdzania produkcji. I to dość wygodne (w każdej chwili możemy
przerwać wykonywanie programu, coś sprawdzić, poprawić i lecieć
dalej). W takim kontekście można uważać, że dla ludzi ze Sceny
atarowskiej emulator to taki swoisty freezer dzisiejszych czasów,
wygodny w użyciu, a zarazem sprawdzający się jako namiastka
oryginalnego sprzętu. Tak, emulator to tylko narzędzie. Jedno z
wielu.
Czy reguły scenowe z lat 90-tych mają rację bytu w XXI wieku?
Uważam, że w pewnym stopniu tak. Brak mi w dzisiejszych zlotach
rywalizacji, jaka towarzyszyła "starym" zlotom. Oczywiście,
wszystko się zmienia. Na plus należy zaliczyć przyjaźń i brak
zawiści wśród scenowców, dostępność narzędzi. Co do skanów,
konwersji muzyki, itp. No cóż, są nowoczesne narzędzia (G2F, RMT).
Wiele to ułatwia z mego punktu widzenia (była kiedyś dyskusja na
ten temat na AA). Uważam, że powinno się oddzielnie oceniać prace
wykonane na natywnym sprzęcie, a oddzielnie na większej maszynie.
Niestety, w dzisiejszych czasach ten postulat wydaje się nierealny
- mamy za mało prac po prostu. Co innego gry i użytki - tam jak
najbardziej powinno się pochwalać stosowanie "nowoczesnych" maszyn
do wspomagania kodu, grafiki czy muzyki. Ale to jest zupełnie inny
typ produkcji. Co do cudzego kodu - jeśli jest oficjalnie dostępny,
jak najbardziej. Oczywiście, należy wtedy podać źródło, a nie
podpisywać się samemu.
Jakie wydarzenia scenowe z ostatnich lat były najważniejsze? Hmm,
reaktywacja QuSTa niewątpliwie. Ożywiła Scenę dzisiejszą, po
krótkim maraźmie. Ale niestety obnażyła też efekt zastoju - śmierć
(choć mam nadzieję, że tylko hibernację) polskiej sceny Atari
ST.
Co mogę dodać? Denerwuje mnie to, że obecne zloty polegają głównie
na spożywaniu promili... Sam za kołnierz nie wylewam, ale...
Przykro mi słyszeć, gdy ludzie po zlotach za granicą z pogardą
mówią "Poland" (co dotyczy zachowania naszej Sceny). Na szczęście
nasz poziom prac nadrabia ten obraz (zazwyczaj wygrywamy), ale
przykro jest słyszeć ciągle o stereotypie pijaków, itp. Brak mi
kończenia produkcji na party... Może się po prostu starzeję. Albo
nie dorosłem do dzisiejszych realiów.
Jacques
Otóz ja niestety nigdy na scenie nie działałem :-(. Jestem raczej
zwykłym "szarym użytkownikiem", kochającym Atari, jego
oprogramowanie oraz zabawę z lutownicą, by zamontować sobie to czy
inne rozszerzenie (choć na to niestety mało/wcale czasu
ostatnio).
Niestety, w mieście, z którego pochodzę nie miałem styczności z
nikim, kto mógłby mnie w czasach świetności Atari w Polsce
wprowadzić w temat sceny, wiedzę i zaległości (oglądanie dem,
czytanie zinów, by odtworzyć tamte czasy) zacząłem dopiero zdobywać
po latach. Stąd też nie za bardzo czuję się upoważniony do oceny
obecnej sytuacji, ale wszystko wydaje się wyglądać naprawdę
pozytywnie jeżeli chodzi o produkcję - przede wszystkim cieszy
wysyp gier, które tak naprawdę pozwalają spędzić więcej czasu przy
Atari niż najlepsze nawet demo. Ot, tyle w kwestii prywatnego,
nieoficjalnego komentarza. Serdeczne dzięki w każdym razie za
propozycję wypowiedzi na szerszym forum.
Rocky
Czy scena Atari jeszcze istnieje? Moim zdaniem tak, ale ma się nie
najlepiej. Jakiś zastój panuje. Ale to przez przestawienie się
programistów na gry. Czy to dobrze? I tak i nie, a wywodzi się to
ze specyfiki produkcji. Emu-scena.. Co to takiego? Może
kommodorowcy coś wykombinowali... jakieś kompleksy mają i próbują
pokazać więcej niż ich sprzęt potrafi? Na Atari takiego czegoś
raczej nie ma. Emulator tu pełni rolę wsparcia lub zamiennika
realnego komputera i wszystko jest robione tak, aby działało
zarówno na emulatorze jak i na real Atari (ciekawa rzecz: emuAtari,
realAtari). A problemów z tym nie mamy, gdyż w przypadku Atari to
emulator musi gonić sprzęt, a nie na odwrót. U nas 1MB, stereo to
już standard scenowy. W przypadku C64 jest trochę gorzej.
Reguły scenowe były tworzone przez organizatorów imprez i w
zasadzie co party reguły się zmieniały. Jeśli chodzi o mnie, to
wiele reguł było niepotrzebnym ograniczeniem, na przykład
ograniczenie pamięci do 128kB. Co do skanów, raczej konwersji z
innych maszyn, to nie widzę w tym nic złego, jeśli dana produkcja
została wykonana przez podpisującego się pod nią… A nie łatwo jest
zrobić coś na PC, tak aby dobrze wyglądało na Atari... Prace
pikslowe to inna bajka. Dobrze wykonane potrafią powalić na kolana.
Dla mnie liczy się efekt artystyczny, a nie metoda wykonania, czy
narzędzie. Co do obcego kodu, to dlaczego nie? Idźmy do przodu i
nie odkrywajmy co chwila ameryki, ale pod warunkiem odpowiedniego
zapisu.
Tak naprawdę ostatnim dużym wydarzeniem był QuaST Party w 2003
roku, przynajmniej dla mnie. Ostatnie dni kawalera, miss mokrego
podkoszulka.. ech.... choć wszystkie QuaSTy były wydarzeniami.
Brakuje mi tego.
Nie zadałeś podstawowego pytania: Czym jest scena? Tak naprawdę to
scena mogłaby istnieć od tysięcy lat, gdyby nie Atari… he he...
żartuję. Gdyby, powiedzmy, w roku 1856 zebrać różnych ówczesnych
artystów (muzyków, malarzy, rzeźbiarzy) w jednym pomieszczeniu i
zorganizować konkurs z nagrodami czyż nie byłaby to scena?
(raczej nie, bo scena związana jest ściśle z komputerami -
Kaz). Problemem w tamtych czasach była komunikacja, a w
zasadzie jej brak oraz ograniczenia słowa i wyrażania opinii, przez
co wiele dzieł świat zobaczył po śmierci autora. Ciekaw jestem jak
świat będzie spoglądał na tą 20-letnią epokę sceny powiedzmy za
100-200 lat… Być może niektórzy otrzymają status „wielkiego”?
Wracając jednak do naszych czasów… Czym jest scena? Scena to
wydarzenie, na którym twórcy mogą zaprezentować światu swoje dzieła
poprzez udział w konkursach w połączeniu z rozrywką dla pozostałych
uczestników. Scena ma charakter podobny do targów, na których
producenci się chwalą swoimi nowinkami sprzętowymi.. ale bez
konkursów. Nawiasem mówiąc, ciekawie by było, gdyby na targach np.
Cebit zorganizować konkurs pomiędzy producentami sprzętu poprzez
jakieś efektowne prezentacje.
Specyfiki sceny należy się doszukiwać w latach 80-tych, kiedy to
zaczęły się rozpowszechniać urządzenia (komputery), na których bez
dodatkowego inwentarzu można było tworzyć obraz, muzykę i na
dodatek to wszystko łączyć ze sobą w zaciszu swojego domu. Pojawiła
się wtedy pewna aktywność spragniona upustu, którym okazały się być
spotkania z konkursami. Początkowo takie spotkania zwano
copy-party, na których oprócz party było wszechobecne copy… Głównie
w środowisku Amigowym, gdzie kopiowanie softu było łatwe. Z czasem
ludzie zaczęli się łączyć w grupy, co było zjawiskiem naturalnym. W
jedności siła oraz potrzeba przynależności. Były to czasy
świetności sceny, kiedy pojawiało się wiele świetnych produkcji, z
roku na rok podnoszących poprzeczki. Istniała również rywalizacja
pomiędzy scenami Atari i C64, która zaczęła przybierać postać
wyciskania ostatnich potów z naszego sprzętu. Zatracając często
przy tym efekt artystyczny, tak zwany design. Ludzi sceny
(tworzących) można podzielić zasadniczo na dwie grupy:
1) wojownicy, działający głównie w świecie rywalizacji na ściśle
ograniczonym terenie;
2) osobnicy, skupiający się głównie na efekcie, często maskując tym
swoje zaległości, dla których wyciskanie wszystkiego co możliwe ze
sprzętu nie jest priorytetem.
Grupa pierwsza świetnie się czuła na platformach typu Atari, czy
C64, gdzie ograniczeniem jest sprzęt (CPU, grafika , muzyka).
Amigi, Atari ST oraz wczesne PC wymagały więcej wysiłku, ale
posiadały upragnione ograniczenia… Zaczęto więc wprowadzać nowe
sztuczne ograniczenia w postaci 64k intro, 4k, a nawet 256B … Dziś
PC-ty nie mają już praktycznie żadnych ograniczeń, a te co są za
rok znikną, co się przyczyniło zmian w spoglądaniu na demoscenę i
częściowy zanik typowych wojowników. Grupa druga to osoby
działające równolegle z grupą pierwszą, gdzie cel to jak najlepszy
efekt, który wymaga dużo więcej pracy niż samo wyciskanie
wszystkiego, co się da z nałożonego ograniczenia. Często z rąk
takich osób pojawiały się świetne lub kiepskie produkcje.
Złotym środkiem okazuje się połączenie obu grup w jedno, co, na
scenie Atari, udało się niewielu (na scenie Amigowej z racji
mniejszych ograniczeń wielu). Wymaga to wytężonej pracy wojowników
oraz designerów. Dowód: demo „Numen”, w którym możemy znaleźć
zaawansowany kod wraz ze świetnym efektem łączenia obrazu i
dźwięku. Również późniejszy film na VHS Compo oparty o to demo jest
świetny, z pomysłem. Przerzucenie się na gry wynika bardziej z
faktu, że sprzęt już w zasadzie przestał mieć tajemnice, jego
możliwości są prawie wyczerpane (chciałbym się mylić… niech ktoś to
udowodni, z przyjemnością zobaczę, he he). Scena się skurczyła i w
zasadzie od jakiegoś czasu pozostała konkurencja z samym sobą, co
już nie daje takiej satysfakcji. Pojawiły się kolejne wyzwania i
poprzeczki do pokonania w postaci gier, które powstały na innym
sprzęcie, wykorzystujące jego silne strony. Jest to nowa domena
osobników pierwszej grupy. Efekt: świetne konwersje, ale często bez
efektu. Może warto by zacząć wzbogacać konwersje z innych platform
o efektowne wstępniaki, dodatki na miarę dem ukazujące mozliwości
sprzętu (np. jakaś scenka 3D nawiązująca do gry). Kto powiedział,
że muszą być takie same.
Teraz mamy czasy Internetu, a więc łatwej jak nigdy komunikacji.
Dodatkowo scena Atari się bardzo skurczyła, zestarzała się, gdzie
grupy przestają mieć rację bytu. Możemy się w zasadzie nazwać jedną
większą grupą. Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie myśl
sformalizowania naszej społeczności poprzez utworzenie oficjalnego
klubu miłośników Atari, z własnym statutem, członkami i całą resztą
otoczki…Członkostwo oczywiście by się wiązało z jakimś kosztem,
rzędu 30-50 zł rocznie, ale za to można by organizować coroczne
imprezy i spotkania rodzinne, bez ryzyka, że organizator pójdzie z
torbami… Może nasza scena powinna ewoluować właśnie w tym
kierunku?
Charlie Cherry
Nie będę się wypowiadał, bo po prostu nie znam się na tym. Czasem
obejrzę jakieś demo, ale generalnie wolę gry.