Jarek "Odyniec1" Wyszyński by Kaz 2012-01-05 16:27:30

Wywiad przeprowadzony na początku zeszłego roku (2011), dokończony niedawno (2012):

Krzysztof Ziembik: W jaki sposób zostałeś posiadaczem komputera Atari, jaki to był model?

Jarosław Wyszyński: Atari 130XE. Rodzice kupili mi go około 1990 roku, kiedy, jak pamiętam, był u nas atarowy boom. Akurat w kilku warszawskich sklepach nie było 65XE i tata szarpnął się na stotrzydziestkę. Pamiętam, że kupiliśmy ją w sklepie "Europa" koło Riviery, a zaraz obok programy na kasetach w przyczepie kampingowej. W klasie było już kilku atarowców, była możliwość zapoznać się z tym komputerem i miałem też z kim wymieniać oprogramowanie (czytaj: gry). Oczywiście komputer miał sprzyjać ogólnemu rozwojowi, a nie tylko rozrywce, więc jasnym się stało, że potrzebna jest stacja dysków, którą kupiłem po roku (14 stycznia, ponad 20 lat temu!). CA 2001 zastąpiła magnetofon i z tym zestawem dociągnąłem do ery PC.

Jarek "Odyniec1" Wyszyński z córeczką Klarą


Kaz: Zapewne mile wspominasz tamte czasy, jak każdy z nas. Jakieś szczególne historie utkwiły ci w pamięci?

JW: To były zabawne czasy. Pamiętam standard – podczas wczytywania gier z kaset trzeba było chodzić na palcach i zaklinać magnetofon. Miałem w klasie zapaleńców, dla których szkoła to był przerywnik w graniu, a że stanu gry nie dawało się nagrać to komputer chodził non-stop. Zasilacz chłodzony był cieczą - w wiadrze z wodą. Pamiętam też jak likwidowany był jakiś większy zakład w Siedlcach. Chłopaki dowiedzieli się, że w masie upadłościowej jest do kupienia tanio kilka drukarek, oczywiście były to igłówki. Chodziliśmy tam natrętnie z polecenia znajomego, ale coś tam ciągle nie stykało, a to nie naprawione, a to syndyk nie spisał. Koniec końców byłem zbyt dalekim znajomym i dla mnie zabrakło.

Kaz: Swoje Atari z tamtych czasów wciąż posiadasz?

JW: W pewnym momencie stacja przestała komunikować się z kompem i całość poszła do pudeł, które leżą jeszcze w mieszkaniu rodziców. W 2004 roku poprosiłem na Atari Area o przekonwertowanie najwartościowszych zasobów na PC (Lizard- dzięki!). Części zdaje się nie dało się odczytać, być może jeszcze coś zostało razem z dyskietkami z grami. Nazbierałem trochę oryginałów i może jeszcze gdzieś leżą. Obecnie korzystam z emulatora.

Kaz: W serwisie AtariOnline.pl miałeś szerszą premierę swoich dokonań graficznych. Dlaczego zająłeś się na Atari akurat grafiką?

JW: Uzdolnienia plastyczne wykazywałem od zawsze, potem było kółko plastyczne, te sprawy. Jakoś w naturalny sposób chciałem spróbować nowego narzędzia. Na kasecie miałem program graficzny „Fun with Art.” i zaczynałem na nim, niestety bez możliwości nagrywania... Dobrze pamiętam to rozgoryczenie po całym dniu dziergania.

Kaz: Z naszych wcześniejszych rozmów wiem, że potem używałeś przede wszystkim „RAMbrandta”. Jak widziała Ci się praca z tym współcześnie zapomnianym programem?

JW: „RAMbrandt” miał prawie wszystko czego mi było potrzeba, był profesjonalny. Co prawda mógłby być szybszy (fill!), trzeba było szanować undo, zoom tracił proporcje, ale program był funkcjonalny dzięki skrótom klawiszowym, bogaty w funkcjonalności typu patterny, kolorowanie na przerwaniach czy animacja, korzystał też z rozszerzonej pamięci 130-ki w postaci RAM-dysków. Dobrze go oswoiłem, głównie dzięki manualowi z pisma „Moje Atari”. Potem miałem też przerobioną wersję, z obsługą myszy (Jarek podesłał ją i jest w naszym katalogu użytków – Kaz).



Najpierw rzuciłem się na tryby kolorowe GTIA, potem GR.7 i wreszcie GR.15, który czasami podkolorowywałem. Często było to "podpierane" grafiki, czasami robiłem jako wprawki importowanie grafik piksel po pikselu z redukcją kolorów i dopasowaniem proporcji. Z czasem doszedłem do cieniowania i „wynalazłem” antyaliasing. Nie używałem innych programów graficznych. Acha, był epizod z „Animatorem”, bez rezultatów godnych zapamiętania.

Kaz: W „RAMbrandt” powstała grafika gry, a raczej projektu gry „Bloody Planet”. Wbudziła ogromne zainteresowanie. Prezentowana zajawka powstała we współpracy z Radkiem, koderem. Czy to był wasz pierwszy wspólny projekt? Jak rozpoczęła się ta współpraca?

JW: Radek był kolegą z klasy w Technikum Elektronicznym w Siedlcach, od niego miałem większość oprogramowania i on wtajemniczał mnie w specyfikę atarynki. Raz pokazał mi swoje demko - muzyczka wycięta z „Jet Set Willy”, pionowy scroll ze spadającymi literami i obrazek dyskobola w GR.8, pod zawołaniem "lepszy bohomaz niż pusty obraz". Bohomaz to nie był, ale byłem pewien, że potrafię lepiej, co miało się okazać przy kolejnym demie, którym było "Freddy Demo".

Kaz: To demo jest gdzieś dostępne?

JW: Jak większość produkcji i ten projekt nie został sfinalizowany. To dość wczesna produkcja jeśli chodzi o moje umiejętności, co było widać i słychać. Był ekran z Freddym (przerysowanym z jakiegoś Bajtka) w GR.7. Latała mucha zrobiona na duszkach, za którą Freddy wodził oczami i marszczył nos, do tego scroll z lustrzanym odbiciem i denerwująca muzyczka. W takiej postaci działało. Potem w ramach ćwiczenia ditheringu (oczywiście wtedy nie znalem nazwy tego efektu) narysowałem ekran tytułowy. Nie sądzę, żeby to demko było gdziekolwiek publikowane.




Kaz: Próbowaliście w starych czasach zaistnieć na tak zwanej demoscenie, czy temat was interesował?

JW: Nigdy nie zaistnieliśmy na tak zwanej scenie i były to raczej próby chłopaków z małego miasteczka na zdobycie nieśmiertelnej chwały wśród rówieśników.

Miałem incydentalny kontakt z człowiekiem, który pisał gry na Atari. To były, zdaje się, tekstówki. Grało się najemnikiem i wypełniało kolejne zlecenia – zamach na prezydenta, na papieża... Tytułu gry nie pamiętam. Człowiek dorabiał kopiowaniem gier.

Kaz: No proszę, jaki świat jest mały. Bo my znamy tego pana. To na pewno jeden z trzech możliwych kandydatów: Arek Staworzyński, Radosław Karolak lub Piotr Miller. W starych czasach z ich powodu powstała mała "afera piracka" w "Tajemnicach Atari", po latach wyjaśniłem ją tutaj. Wywiad z Arkiem tutaj, a z Radkiem tutaj.

JW: A ja akurat od tego trzeciego :). Przeczytałem kulisy Twojego śledztwa i przypomniałem sobie, że faktycznie czytałem o nim w "TA" i skojarzyłem wtedy po nazwisku, że to człowiek, który mi kopiował gry. Jego matka miała sklep z... nie pamiętam już z czym, a on się tam ogłaszał z usługą nagrywania oprogramowania. Normalnie "tu jest kiosk Ruchu, ja tu mięso mam" :). Przynosiło się do sklepu kasetę, wybierało gry i programy z katalogu i za jakiś czas odbierało. Dałem kasetę typu Maxwell, co skutkowało problemami z odczytem z niej tuż po nagraniu. Pan Piotr był tak miły, że zaprosił mnie do domu i nagrywał do skutku. Potem pod ogłoszeniem w sklepie był dopisek: "nie nagrywamy na kasetach Maxwell" :).

Kaz: Wrócmy do tematu waszych produkcji niescenowych. Wśród twoich imponujących grafik widziałem coś na kształt programu użytkowego...

JW: Tak, potem działaliśmy przy ambitniejszym projekcie - polsko-angielskiego słownika obrazkowego, na potrzeby którego narysowałem kilka ekranów tematycznych (ciało, pokój, miasto, wyspa, zwierzęta). Słownik posiadał też grę sprawdzającą postępy w nauce. Program nazywał się pierwotnie „English Machine”, potem zmieniony na niezwykle oryginalne „English for You” :).









Kaz: Te i pozostałe twoje grafiki są miodne! Tła, animacje bohaterów... wielka szkoda, że projekty nigdy nie zostały ukończone. Ale wróćmy do projektu, który wzbudził najwięcej entuzjazmu – gry „Bloody Planet”. Jak wyglądała praca nad nią?

JW: Pomysł na grę "Bloody Planet" wyszedł ode mnie w 1992 roku i ja obmyślałem zasady i wygląd rozgrywki. Potem z Radkiem, w scenerii szkolnych warsztatów przy malowaniu zgrabiarek (z niewyjaśnionych przyczyn przyszli elektronicy musieli przejść przez obróbkę ręczną), omawialiśmy możliwość wdrożenia tych pomysłów. Materiałem wyjściowym były zestawy klocków i rozrysowane klatki animacji postaci. Dla ułatwienia pracy Radek stworzył edytor plansz i usprawnił „RAMbrandta” pod wspomnianą obsługę amigowej myszki. Ja rozrysowałem plansze, zgłębiając w międzyczasie teorie labiryntów, a on ciągnął zasadniczy program, który ujrzał światło dzienne w dwóch odsłonach - grywalnej planszy zaprezentowanej na AtariOnline.pl i po korektach, bardziej zaawansowanej składającej się z czterech ekranów. Przygotowałem też grafiki do oprawy gry, obmyślałem scenariusz i kombinowałem z muzyką. W sumie zajęło to nam ponad pół roku.

Kaz: Dlaczego podjęliście się stworzenia takiej wymagającej, skomplikowanej gry? W owym czasie robiono w Polsce gry proste, głównie na kasetach jako podstawowym nośniku.

JW: Trudno mi się doszukiwać jakiś głębszych przyczyn. Po repertuarze growych miesięczników było widać, że Atari odchodzi do lamusa, z czym ciężko było mi się pogodzić i udowadniałem (głównie sobie), że podobne rzeczy dałoby sie zobaczyć na atarynce. Jeden z kolegów komodorowców docenił to stwierdzając, że wyciskamy z Atari prawie tyle co z ówczesnych pecetów. Bezpośrednią inspiracją dla "Bloody Planet" były screeny z recenzji „Alien Breed” z Top Secretu. Wtedy nie widziałem tej gry na żywo, ale z tych paru obrazków wyzierał KLIMAT i coś takiego chciałem stworzyć na A8.





Kaz: Który z Was szukał wydawcy, gdzie i jak to się odbywało? No i dlaczego ostatecznie nie udało się gry wydać?

JW: Szczegółów nie znam, tym akurat zajmował się Radek. Dzwonił, zdaje się, do Avalonu, ale ze względu na obszerność materiału, który mógł być wydany na dyskietkach, nie spotkał się z zainteresowaniem. Nie opłacało się wydać gry tylko w wersji dyskowej. W tym czasie przesiadaliśmy się powoli na PC, a kolega potraktował prace nad grą jak naukę przed "dorosłą" działalnością. Gry nie dokończyliśmy.

Ostatnio widziałem się z Radkiem jakieś 10 lat temu i kompletnie nie wiedziałem, czego się spodziewać, kiedy kontaktowałem się z nim przy okazji tego wywiadu. Radek to bardzo zdolny człowiek, ale z Atari od lat nie miał do czynienia i z tego co pisze, raczej nie zamierza.

Kaz: Czy mieliście pomysły na inne gry, czy doszło do jakiś wstępnych realizacji?

JW: Pomysłów miałem kilka, z tym, że nie wiem nawet na ile były one realne technicznie. Rozrysowywałem temat w „RAMbrandcie”, czy to w klatkach animacji czy jako plansze, czasami robiłem ekrany tytułowe nigdy nie powstałych gier. Wyobrażałem sobie na przykład zrobienie gry podobnej do „North&South”, ale w swojskiej oprawie bitwy pod Grunwaldem, pod tytułem „Krzyżacy 1410”. Był pomysł na grę w stylu "zawsze w prawo" z Kajkiem i Kokoszem. Albo mordobicie - turniej różnych stylów walki. Rzuciłem się też na miniaturowy „Mortal Kombat”, to znaczy postacie były miniaturowe, a ich repertuar ciosów miał być pełny.







Kaz: Wszystkie podesłane przez ciebie grafiki prezentujemy w serwisie (plik archiwum tutaj). Aż żal bierze, że nikt jeszcze tego nie wykorzystał w grach na Atari. Czy udzieliłbyś zgody, gdyby ktoś zamierzał skorzystać na przykład z rysowanych przez ciebie klatek postaci?

JW:Jeśli tylko coś się nadaję, to jak najbardziej można skorzystać. Zresztą tak zaproponowałem, kiedy prosiłem niegdyś na forum AA o zgranie zawartości dyskietek.




Kaz: A może zamierzasz coś jeszcze narysować? Że tak podstępnie zapytam - na przykład na jakiś konkurs graficzny? :) Czy próbowałeś korzystać z programu G2F?

JW: Chciałbym spróbować. Mam rysunek zaczęty w 2004 roku. Miałem wtedy przejściową fazę na Atari. Zacząłem przypominać sobie „RAMbrandta”, ale dość szybko to hobby poszło na bok. Teraz jest kolejne podejście.

Jeśli okaże się, że „Bloody Planet” da się dokończyć, to w miarę możliwości popracowałbym nad jej grafiką, bo parę rzeczy się zestarzało, inne zrobiłbym dzisiaj inaczej. Zajrzałem do G2F i na razie cała ta filozofia trybów znakowych z duszkami mnie pokonuje - zaznaczam piksel, a koloruje się jakieś pole. Jak za długo będzie trwało poskramianie G2F to zrobię coś metodą "haftu krzyżykowego" w „RAMbrandcie” z przerwaniami. Widzę, że konkurencja grafików jest wymagająca.

Kaz: Powyższe pytanie o to, czy zamierzasz rysować na Atari, padło w marcu 2011 roku, a już w grudniu możesz pochwalić się udanym debiutem scenowym na Głuchołazach, oraz drugim „wejściem smoka” w Gdańsku, na Silly Venture.

JW: Grafikę „Space Crusade” dokończyłem po 7 latach i wystawiłem z sukcesem na party w Głuchołazach - pierwsze miejsce ex equo z Piesiem. To był mój debiut scenowy.



Kaz:W Głuchołazach w tym roku nie byłem i przez to nie głosowałem na „Space Crusade”. Ale grafika „Therion Slayer”, która zajęła wysokie, czwarte miejsce, nieznacznie ustępując tylko dwóm pracom Ooza i jednej Piesia, mnie się bardzo na zlocie spodobała – ciekawy pomysł i mistrzowskie wykonanie, dostała ode mnie 10 punktów.

Dzięki za punkty. Ta grafika jest zrobiona na 70% i kończyłem ją nad ranem, po oficjalnym deadline. Jest parę błędów, duszki podłożone są nieracjonalnie, nie miałem już czasu na bardziej przestrzenne tło. Córcia zajmuje dużo czasu, a jeszcze sprawy zawodowe. Dlatego też nie wyskakiwałem z deklaracjami odnośnie dokończenia „Bloody Planet”. Po tych konkursach widzę, że czasu na hobby jest bardzo mało. Na zlocie nie byłem. Na razie odpowiada mi pozycja wolnego strzelca, ale kto wie jak bardzo się wkręcę w atarowski światek.



Kaz: Obie prace podkolorowane w G2F. Jednak przekonałeś się do tego programu?

JW: W końcu opanowałem G2F jako tako. Ciągle ogranicza mnie myślenie czterema kolorami, bo tak przygotowuję obrazek, a potem podkolorowuję, zamiast od początku planować dziesięć ruchów do przodu w duszkach. "Space Crusade" zrobiłem jakoś w czterech wersjach, żeby zmieścić się w dopuszczalnej liczbie zmian w linii i osiągnąć efekt przy różnym podejściu do piątego koloru i sprajtów.

Kaz: Jak obecnie wygląda u ciebie proces rysowania?

JW: Kiedyś, gdy częściej przerysowywałem różne tematy (ja to nazywam „ręczną konwersją”), zadanie sprowadzało się przede wszystkim do utrzymania proporcji, umiejętnej redukcji kolorów i zamaskowania „pikselozy”. Najczęściej to były obrazki na czarnym lub o najniższej jasności koloru tle.

Określałem najjaśniejsze punkty obrazu i interpolowałem to, co pomiędzy, za pomocą pozostałych dwóch kolorów i ich miksu. Zwykle były to więc obrazki mono lub o kolorach „sąsiadujących”, gdyż stwierdziłem, że przy ubogiej palecie, dostępnej na raz na ekranie, kontrasty kolorystyczne wyglądają źle, bo nie ma za bardzo czym zrobić antyaliasingu. Można się było ratować DLI, ale zasada pozostawała ta sama.

G2F, dzięki duszkom pozwolił na swobodniejsze użycie koloru bez szatkowania go w pionie i umożliwił używania akcentów kolorystycznych. Obecnie moje rysowanie wygląda tak, że po wykonaniu zarysu sceny na papierze, liniami robię według niej rodzaj szkicu na ekranie (freehand myszką odpada) z zaznaczeniem głównych pól jasności. Przy ostatnim obrazku spróbowałem tableta, żeby podrys szybciej przerzucić na ekran, ale proporcje się rozjeżdżały i było to rysowanie "na czuja". Następnie sukcesywnie wypikselowuję kształt obiektów i detali, oraz robię przejścia między kolorami (raczej „jasnościami”) czy to jako dithering czy antyaliasing. Raczej pikseluję partiami niż metodą „od ogółu do szczegółu”. Cały czas wspomagam się szkicami odręcznymi. Na koniec dobieram kolory, przejścia między nimi z gradientem w DLI i uzupełnieniami w duszkach. Na razie nie korzystam z dobrodziejstw związanych z trybami GED i nie wnikam w zestawy znaków.

Kaz: Interesuje mnie temat twoich starych prac. Czy zamierzasz niektóre z nich poprawić albo dokonczyć, korzystając z wiedzy o G2F? Czy chcesz uczestniczyć w projektach gier, dem?

JW: Nie będę oryginalny jeśli powiem, że chęci dokończenia czy poprawienia starych prac, ale też uczestniczenia w nowych projektach rozbijają się o brak czasu na to dość egzotyczne hobby. Na razie chciałbym utrzymać „tempo” 2-3 prac w roku... Trochę sobie podmaślę, bo uważam, że zdrowa konkurencja przyda się Agendzie :P. Fajnie gdybym przydał się przy jakichś produkcjach, ale nie mogę teraz składać deklaracji, prawdopodobnie bez pokrycia.

Kaz: Nie tylko rysujesz, ale przecież to ty stworzyłeś muzyczki w CMC do „Bloody Planet”. Czy łatwo Ci to przychodziło, czy lubiłeś tworzyć muzykę na Atari i zamierzasz to dalej czynić czy to było raczej "z musu", na potrzeby gry?

JW: Muzykowanie traktowałem jako kolejną pozagrową funkcjonalność Atari. Program CMC jest na tyle prosty w obsłudze, że z umiejętnością brzdąkania jednym palcem na pianinie udawało mi się coś tam zakomponować. Wyobraźni muzycznej raczej nie mam, a do tego koniecznie chciałem robić muzykę gitarową na maszynie, w końcu, syntezatorowej. Przeważnie brałem ze słuchu riff lub motyw w rockowego utworu i przerabiałem. Eksperymentowałem trochę z brzmieniami i chyba udało się uzyskać ciekawe efekty perkusyjne i całkiem głębokie basy.

Kaz: Jak często wpadasz na strony o Atari?

JW: Długo nie miałem pojęcia, że jeszcze żyjecie :). Ostatnio natknąłem się na filmy z demami i nowymi grami („Drunk Chessboard”, „Crownland” - szok!) na YouTube i tak trafiłem na AtariOnline.pl. Od roku zaglądam tu regularnie i czasami udzielam, mniej regularniej wpadam na inne atarowskie portale. Fajnie, że są ciągle pasjonaci i że cały czas powstają nowe rzeczy. Emulator mam, czasu na granie niestety nie...

Kaz: Występujesz na Forum Atarum jako Odyniec1. Czy to jakaś fascynacja skandynawską mitologią? I dlaczego "1"?

JW: Za "Odyńcem" nie stoi żadna ideologia, zwłaszcza pogańska :). Jest to jedno ze słów, którego brzmienie mi się podoba i używam go raczej jako loginu na różnych portalach czy forach, a nie jako ksywy. Odyńce logowały się przede mną tu i ówdzie, więc dodałem jedynkę i tak zostało. Oczywiście można pisać bez niej.

Kaz: W czasach gdy miałeś czas na granie to grałeś w...?

JW: Gry Zeppelin Games ze względu na całościowe opracowanie, gry dwuosobowe jak „Archon”, „Spy vs Spy”, „One on One”.

Kaz: Co porabiasz w dorosłym życiu? :) Praca wciąż związana z grafiką albo komputerami?

JW: Obecnie mieszkam w Poznaniu. Od czterech lat jestem szczęśliwie żonaty, a od pół - dzieciaty. Jestem architektem, więc jak najbardziej grafika i komputery.

Kaz: Dziękuję za wywiad i życzę Ci kolejnych sukcesów graficznych na małym Atari.

JW: Pozdrawiam wszystkich Atarowców! To duża frajda mieć świadomość, że są tacy zapaleńcy i obserwować, jak pokonujecie kolejne ograniczenia i pokazujecie potencjał drzemiący w Atari. Życzę nowatorskich i coraz lepszych prac i produkcji na Atarynkę.

Dodatkowe linki:
artykuł o "Bloody Planet"
dyskusja o pracach Odyńca1 na forum
komplet grafik
irwin 2012-01-13 18:06:27

Odyniec1 - naprawdę znakomite grafiki! Te starsze mimo swoich ograniczeń kolorystycznych, co zrozumiałe z uwagi na możliwości ówczesnych natywnych programów, naprawdę pierwsza klasa, aż trudno uwierzyć że to tylko 4 kolory. Szczególnie podoba mi się ta wyspa i pokój. A te nowe, w g2f pokazują jak bardzo Graph2Font zmienił oblicze grafiki statycznej na Atari. A Space Crusade to wg. mnie jeden z lepszych obrazków jakie powstały dla na Atari 8bit.

Kaz - dzięki za interesujący, ciekawy wywiad.

grey/msb 2012-01-13 19:25:50

@kaz: widzę że jesteś w formie :) super wywiad !

Kaz 2012-01-13 20:31:49

Dzieki, ale najwiecej zalezy od rozmownosci rozmowcy :). Ja tez jestem pod wrazeniem grafik Odynca i naprawde szkoda, ze w starych czasach nie udalo mu sie przebic na scenie albo pokazac w komercyjnych grach.

Mnie sie marzy, zeby koderzy skorzystali kiedys z niektorych grafik, w zalaczonym pliku jest na przyklad sporo ruchow animacji bohaterow...

innuendo 2012-01-13 22:26:43

Już same szkice Odyńca zdradzają dojrzałość i warsztat.

Odyniec1, bardzo podoba mi się Twoja grafika "wyspa". Życzę powodzenia i dalszych sukcesów.

ooz 2012-01-13 22:29:22

Odyniec1. Po prostu mega szacunek !!!
Twoje grafiki i animacje są świetne - widać mnóstwo pasji i ...cierpliwości :)

Immolator 2012-01-13 23:08:30

Grafiki mają doprawdy magiczny klimat. Wyśmienite. Na "Therion Slayer" również dałem maksa.

A wywiad pierwsza klasa.

adv 2012-01-14 00:30:55

Mnie podoba się uchwycenie ruchu postaci w szkicu pierwszym od góry do „Therion Slayer" i pomysł na podające sobie ręce roboty w „English Machine”

Na przykładzie prac konkursowych widać, że pomysły są najpierw starannie przestudiowane w co najmniej kilku szkicach, zanim zostaną przeniesione na szklany ekran komputera. Talent, fantazja, dokładność, praca - Sukces.

Eagle 2012-01-14 01:44:49

Kajko i Kokosz rewelka!!!

trophy 2012-01-14 02:51:28

bardzo dobrze sie czytalo do poduszki :) fajne grafiki. dobranoc.

Odyniec1 2012-01-14 09:51:32

Dzięki wszystkim za ciepłe słowa:) zwłaszcza te z ust grafików, których świetne prace zmotywowały mnie do powrotu do "dłubania" na Atari. No i dziękuję Kazowi, bo nie byłem pewien, czy nie wyjdzie z tego wywiadu jakieś lamerstwo:) a on całość zgrabnie poprowadził.

Lhuven 2012-01-14 10:13:12

Widać setki godzin spędzonych przed ekranem (i szkicownikiem). Chciałbym mieć Twoje zdolności i cierpliwość:) Te stare, czterokolorowe obrazki to rewelacja..

Kaz 2012-01-14 11:14:07

Ja tylko przypomne, ze wiecej grafik Odynca jest w pliku, do ktorego link jest zamieszczony w wywiadzie i na koncu wywiadu.

Dracon 2012-01-14 16:17:45

Od dość dawna intrygowało kim jest bohater tego wywiadu, który tak skutecznie potrafił namieszać wśród rulezujących obecnie grafików na A8... Dzięki temu tekstowi ciekawość wreszcie została zaspokojona. :)
Podoba mi się wiele z pokazanych obrazków, a szczególnie "english-room" - brawo! Oby tak dalej, przyda się dobry grafik na tutejszej scence i naprawdę szkoda, iż tyle projektów nie zostało zrealizowanych... może kiedyś (?).

mono 2012-01-14 20:47:52

Bardzo spodobał mi się "Cram" (genialne twarze!), oraz "English Animals" (postacie zwierząt są bezbłędne), "English Globe", "English Island", "Kajko i Kokosz" świetny punkt wyjścia, ale mam wrażenie że nieco większe postacie pozwoliłyby na większą precyzję (poza tym Kokosz powinien być nieco większy od Kajka ;]).
Z g2f'ów - "Space Crusader" piękny, ale "Therion Slayer" dostał ode mnie max na SV :) Wspaniale zrobiony jest ognisty miecz!
Świetne grafiki - dziękuję i zachęcam :).

mono 2012-01-14 20:49:45

No i ta łacina w tle... ROBI WRAŻENIE. Ciarki chodzą po plecach :)

mono 2012-01-15 12:52:29

Terminator: czy tam nie widać przypadkiem postaci z Electro Body?
Faces, Faces2, Zombie: Twarze! I genialna grafika "Christ" (nie wiem, czemu ją przeoczyłem) - wszystko tam widać co trzeba.

Dracon 2012-01-15 18:36:47

Zapomniałem dodać, że bohaterowi wywiadu należy się szacunek za długotrwałe działania w RAMbrandt - osobiście nie mogłem się do tego zbyt przekonać i dość krótko "badałem" ten program. :)

@Mono - jak wcześniej dowiedziałem się od autora, łacińskie napisy na tle "Therion Slayera" pochodzą ze Starego Testamentu (konkretniej z Wulgaty).

@adv - szkice koncepcyjne to normalka, tak naprawdę niewielu grafików od razu ostro działa przy głównym obrazku. :)

innuendo 2012-01-15 19:43:00

Dracon, to było łatwe do podania :) Deus vult to chyba hasło pierwszej krucjaty, ale mogę się mylić.

Odyniec1 2012-01-15 22:03:25

Mono: Masz rację, ludzik jest z Electro Body, twarze są z jakiegoś komiksu, ze zdjęć no i twarze moich kumpli z klasy:)
Innuendo: w "Space Crusade" jest kilka nawiązań do krucjat - "Bóg tak chce", dwóch żołnierzy w tle od pieczęci Templariuszy, sztandar. Natomiast łacina w tle "Therion Slayera" to fragment z ks. Daniela, gdzie jest mowa o św. Michale Archaniele, którego zilustrowałem. Do tytułu użyłem oczywiście nazw metalowych kapel:)

innuendo 2012-01-15 23:19:09

To się nie pomyliłam ;)

MS 2012-02-02 00:02:37

Super grafika.