To fenomen, zamiast w1k pisać chociaż po angielsku, to otoczenie zaczyna pisać po czesku. W efekcie dla postronnych pojawia się coś średnio zrozumiałego.
No jak protekcjonalnie - serio warto znać? ;-) Ja wiem jak jest z czeskim (mieszkałem przy granicy w dzieciństwie i latach młodzieńczych), ze słuchu rozumiem nieźle, w piśmie inna sprawa. Można by odwrócić logikę zresztą co do znania i posługiwania się ;-)