1982, Xevious, Namco (na zachodzie Atari) - klasyk. Pierwsza gra używająca prerenderowanej grafiki. Pilotując naszego Solvalou musimy przebyć szesnaście etapów strzelając oraz bombardując ile wlezie. W USA niniejsza pozycja nie zdobyła jakiejś oszałamiającej popularności, ale za to w Japonii po dziś dzień jest tytułem kultowym i ogólnie ma status jednej z najlepszych gier wideo wszechczasów.
Dwa lata później Namco wypuszcza apdejt zatytułowany Super Xevious. Poza podwyższonym poziomem trudności czekają w nim także nowe bonusy i przeciwnicy, którzy, ciekawostka, jak najbardziej byli zawarci w kodzie wersji oryginalnej, lecz po prostu nie pojawiali się podczas rozgrywki.
W wolnej chwili polecam rzucić okiem (zwłaszcza na drugą część, tam jest już gęsto od pocisków) - gościu przechodzi całą grę nie wystrzeliwszy ani razu. Cóż, po jego avatarku (panienka z cokolwiek przerąbanego danmaku) wnoszę, iż to zaprawiony w bojach zawodnik ziewający z nudów przy tego typu łatwiznach. :)
1983, 10-Yard Fight, IREM (w USA Taito America) - nigdy nie byłem zbyt wielkim fanem tej gry zespołowej.
Rok później pojawia się Vs 10-Yard Fight działający pod Nintendo Vs. Systemem. W dużym skrócie, jest to po prostu automatowy Family Computer (NES) spreparowany w taki sposób, aby umożliwiać jednoczesną zabawę dwóm osobom naraz. Choć wydawane na niego gry były zwykłymi portami domowych wersji konsolowych, to czasem znacznie się od nich różniły. Oczywiście mam zamiar raportować tego typu przypadki na bieżąco.
W 1985 roku gra po raz trzeci wraca do salonów jako 10-Yard Fight '85.
@Kaz Ludzie miewają różne ciekawe ambicje... Znudzeni brakiem wyzwania w swojej ulubionej grze zaczynają bawić się nią na niekiedy dziwne sposoby. Poczekaj aż zobaczysz pacyfistyczną Contrę albo Gradiusa, w którym koleś kilkukrotnie okrąża każdy pocisk przeciwnika... Nie mniej fajnie ogląda się naprawdę trudne strzelaniny z ograniczeniami typu możliwość poruszania się jedynie po osi Y.
1983, Astron Belt, Sega - czyli witamy w erze laserdysków. To pierwsza na świecie gra używająca odtwarzanego w tle filmu jako podkładu dla toczącej się akcji. Było. Co prawda istnieje mejmowski artwork do tego tytułu, ale to tylko zwykła instrukcja odnośnie sposobu grania, więc pokazywanie go nie ma raczej sensu, tym bardziej że będzie straszył czarną pustką tam gdzie powinniśmy widzieć rozgrywkę.
1983, Aztarac, Centuri - strzelanina, w której chronimy naszą bazę przed atakami. Poruszamy się tylko w górę/w dół, ale za to możemy swobodnie obracać wieżyczką.
1983, Barroom Baseball, Atari - no proszę! Wygląda na to, iż Atari przymierzało się do produkcji automatów opartych o konsolę 5200 SuperSystem. Co prawda prezentowana maszyna nigdy nie wyszła poza fazę prototypu, ale kto wie - może znajdą się jakieś inne.
1983, Harmageddon: Genma Taisen (w USA Bega's Battle), Data East - strzelanina na podstawie anime pod tym samym tytułem. Za designy postaci odpowiedzialny jest mistrz Otomo Katsuhiro, czyli autor między innymi kultowego Akiry.
Wedle fabuły, niejaki Genma (w USA Varga) usiłuje podbić ziemię. Na drodze stają mu tytułowy Vega (to gracz) oraz Luna, Jo i Sonny. Gejmplej jest banalny: strzelając do przeszkadzaczy musimy ratować naszych przyjaciół zbierając ich niczym bonusy lub power-upy. Luna zwiększy nam siłę ognia, Jo da osłonę (aktywowaną drugim przyciskiem), a Sonny pozwoli teleportować się (trzeci fire) z dala od niebezpieczeństwa (szkoda że wyłącznie do już ukończonych etapów, przez co będziemy zmuszeni przechodzić je ponownie).
Wizualnie gra prezentuje się tak jak większość laserdyskówek, czyli znakomicie. Niestety słaba grywalność natychmiast zdradza jej rok pochodzenia. Gwoździem do trumny jest kaleczący moje uszy angielski dubbing - wiele bym dał za możliwość zagrania sobie w japoński oryginał.
1983, Bio-Attack, Taito - ciekawy pomysł na umiejscowienie akcji strzelaniny. Szkoda tylko, że wykonanie typowe dla tamtych lat, czyli troszeczkę bolesne.
1983, Birdiy, Mama Top Corporation - to chyba będzie rok szalonych pomysłów na scenariusz do gry... Karmimy pisklaki robalami jednocześnie ochraniając je przed pożarciem.
1983, Blaster, Williams - sequel do Robotrona: 2084. Jest rok 2085, rasa ludzka została zniszczona. Uciekamy ukradzionym wahadłowcem, a naszym celem jest dotrzeć do odległego o 20 milionów lat świetlnych raju. Sprowadza się to częstego naciskania przycisku fire oraz przyspieszania lotu.
1983, Cavelon, Jetsoft - przemierzamy labirynt w poszukiwaniu fragmentów klucza, które umożliwią nam walkę ze złym czarodziejem i uratowanie księżniczki. Straszliwa porażka, głównie ze względu na brak możliwości zatrzymania postaci.
1984, Chack'n Pop, Taito - naszym zadaniem jest uwalnianie zamkniętych w klatkach serduszek i ucieczka na powierzchnię. Przeszkadzające w tym stwory wykańczamy bombami często korzystając z możliwości chodzenia do góry nogami po suficie. Znajdziemy tu więcej ciekawych pomysłów - ot, na przykład żeby czasem gdzieś się dostać, to trzeba najpierw wypełnić etap wodą. Niniejsza gierka jest w pewnym sensie prekursorem wydanego dwa lata później Bubble Bobble - łączą je widoczne na ekranie postacie. Niestety grywalność jeszcze nie ta, choć już nie ma dramatu.
1983, Cliff Hanger, Stern Electronics - wcielamy się w postać tytułowego Cliffa, który musi zdążyć uratować swoją porwaną dziewczynę o imieniu Clarissa z łap hrabiego Draco, zanim ów zmusi ją do ślubu.
Animacja została zapożyczona z dwóch filmów o przygodach znanego wam już Lupina III: Cagliostro no Shiro oraz Lupin tai Clone. Oczywiście zignorowano ich oryginalną fabułę, co aż nadto widać podczas przechodzenia całości - poszczególne scenki nie trzymają się kupy ani dupy (kto normalny po wyrwaniu swojej kobiety z łap porywaczy całuje ją w... czoło?!).
Jak w to grać? Ano standardowo dla tego typu tytułów - przy pomocy joysticka oraz dwóch klawiszy fire odpowiedzialnych za używanie odpowiednio rąk i nóg. Na szczęście można włączyć sobie podpowiedzi odnośnie momentu wykonania każdej akcji, a także wyłączyć irytującą swoją długością animację śmierci bohatera (znajdziecie ją na samym końcu podlinkowanego filmu), więc nie jest tak najgorzej.
Nie łapałem żadnego screenu, gdyż nie miałoby to większego sensu - zobaczylibyście tylko wyrwaną z całości niewiele mówiącą statyczną klatkę. Jeśli zaś chodzi o moją opinię dotyczącą przyjemności czerpanej z niniejszej pozycji, to jak najbardziej polecam... obejrzeć sobie całość na tubie i szybko wyrzucić ją z pamięci. Obraz laserdysku potrzebnego do uruchomienia gry waży skromne 13 GB, więc nareszcie pozbywam się go z naprawdę dziką radością.
1983, Cloak & Dagger, Atari - niejaki Dr. Boom ukradł bardzo tajne dokumenty i ukrył je w swojej fabryce bomb. Wcielamy się w Agenta X, którego zadaniem jest odzyskać akta oraz zniszczyć ową fabrykę. Gramy dwoma joystickami. Uwagę zwracają humorystyczne animowane przerywniki (jazda windą) pomiędzy kolejnymi etapami. Istnieje także film o takim samym tytule, co nie jest dziełem przypadku - gra początkowo nazywała się Agent X, lecz została przemianowana na prośbę ekipy filmowej właśnie w celu użycia jej podczas produkcji.
1983, Cloud 9, Atari - prototyp. Musimy zestrzelić wszystkie chmury zanim nasza komnata zostanie całkiem zalana nie dając się przy tym wykończyć potworkom. Pierwszy koncept (zatytułowany Weather War) przewidywał automat wyposażony w... korek, który gracz miałby wyciągać w celu wypuszczania zbierającej się wody. Koniec końców nic z tego nie wyszło - po tygodniu terenowych testów w zaledwie jednej lokacji gra została wycofana, a pomysł porzucony.
1093, Cosmic Chasm, Cinematronics - jeszcze jedna badziewna strzelanina. Gra zadebiutowała na konsoli GCE Vectrex i dopiero potem stworzono jej automatową wersję.
1983, Crossbow, Exidy - celownikowa strzelanina. Musimy ochraniać ekipę naszych wojowników przed rozmaitymi niebezpieczeństwami, które grożą im podczas pokonywania każdego ekranu. Pomiędzy etapami możemy wybrać dalszy kierunek podróży. Uwagę zwracają niezłe samplowane odgłosy, a także zamontowana na automacie kusza służąca do celowania (stąd wziął się tytuł gry). Szkoda tylko, że grafika jest tak cokolwiek turpistyczna.