atarionline.pl Nie samym Atari człowiek żyje, czyli tenczowy przegląd gier - Forum Atarum

    Jeśli chcesz wziąć udział w dyskusjach na forum - zaloguj się. Jeżeli nie masz loginu - poproś o członkostwo.

    • :
    • :

    Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

      • 1:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime3 Mar 2015 20:03 zmieniony
       
      Ordyne, Namco - sympatyczna i nawet niezbyt trudna strzelanina, w której znowu ratujemy jakąś bliżej niezidentyfikowaną porwaną pannę. Zdobywanie oraz używanie dodatkowych broni odbywa się na podobnej zasadzie co w Fantasy Zone, znaczy kupujemy je w pojawiającym się znienacka powietrznym sklepie i wyczerpują się one po pewnym czasie.



      Tym razem Japończycy poszli po rozum do głowy, własnoręcznie przygotowując eksportową wersję gry. Dzięki temu choć raz można cieszyć się oryginalnym głosem sklepikarki, jednocześnie rozumiejąc poprzez czytanie angielskich napisów, co ma nam do zaoferowania.
      • 2:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime3 Mar 2015 20:03 zmieniony
       
      P-47: The Freedom Fighter (na zachodzie przerobiony na P-47: The Phantom Fighter), Jaleco - bardzo powtarzalna, ale dzięki możliwości totalnego wyżycia się na tonach atakującego złomu, fajna strzelanina.

      • 3:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime3 Mar 2015 20:03 zmieniony
       
      Datsugoku -Prisoners of War- (poza Japonią P.O.W. -Prisoners of War-), SNK - niezwykle żałosna próba konkurowania z serią Double Dragonów. Opanowanie odpowiedniego podchodzenia do przeciwników, znaczy tak żeby z miejsca nie dostać kopa odrzucającego bohatera w drugi koniec ekranu, przerasta moje zdolności. Ta gra miałaby szansę sprawdzić się jako strzelanina, lecz w postaci chodzonej bijatyki jest tylko odstraszającym po przejściu dwóch ekranów koszmarkiem.

      • 4:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime3 Mar 2015 20:03 zmieniony
       
      Poniższa gra pochodzi z 1989 roku.

      Phelios, Namco - bardzo przypominająca (przede wszystkim poziomem trudności) Dragon Spirita znakomita strzelanina, oparta na greckiej mitologii. Jako latający na Pegazie bóg słońca, Apollo, ratujemy naszą siostrę, czyli boginię księżyca, Artemis, porwaną przez Typhona. Bossowie to wspaniały przegląd rozmaitych mitologicznych potworów. Pomiędzy etapami oglądamy narysowane po prostu rewelacyjną kreską animowane przerywniki z torturowaną Artemis.





      Aby móc zaliczyć całą grę, trzeba po wrzuceniu monety wybrać poziom hard - inaczej zabawa skończy się zaledwie po czterech (z siedmiu) etapach.
      • 5:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime3 Mar 2015 21:03 zmieniony
       
      Power Drift, Sega - dwadzieścia pięć przypominających roller coaster tras podzielonych na pięć dywizji o różnych poziomach trudności; etapy bonusowe, w których popylamy samolotem z After Burnera lub motocyklistą z Hang-Ona; dwunastu kierowców do wyboru - po prostu czad balanga! Dajcie mi kierownicę! Konwersje na Amigę i Atari ST są jedną wielką pomyłką (spadki ilości klatek na sekundę przy nieco większym zagęszczeniu obiektów to istny dramat), zaś w wydaniach pod DOS-a i na komputerki 8-bitowe moja ukochana Emily nie wysyła już całusków po wyprzedzeniu każdego kolejnego punktowanego frajera. Jestem smutny... :(





      Ciekawostka: trzymania klawisza start przełącza kamerę na przód samochodu! Można nawet próbować jechać w ten sposób, aczkolwiek życzę powodzenia. :)

      • 6:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime3 Mar 2015 21:03 zmieniony
       
      Raimais, Taito - nie pierwsza już próba odświeżenia pomysłu z klasycznego Head Ona. Wcielając się w Midorikawę Rikę usiłujemy uratować naszego brata, Makoto, porwanego przez szalonego naukowca. O niniejszej grze wspominam ze względu na ciekawostkę, jaką niewątpliwie jest możliwość ukończenia jej czterema różnymi drogami (każdy zaliczony etap da się opuścić w dowolnym kierunku), co niesie ze sobą dwa różne zakończenia: złe oraz dobre. Zresztą rozgrywka często jest przerywana animowanymi wstawkami z pełnym voice actingiem. W wersjach eksportowych zostały one skrzętnie powycinane i w sumie może nawet dobrze - z dwojga złego już chyba lepsze to, niż kaleczący uszy dubbing.

      • 7:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime3 Mar 2015 21:03 zmieniony
       
      Reikai Doushi, Home Data - oh my fucking god...



      Bezdyskusyjnie największa porażka 1988 roku.



      Na szczęście ekipa z Home Data chyba też zdała sobie z tego sprawę i karnie wróciła do dalszego trzaskania swoich mahjongów.
      • 8:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime3 Mar 2015 22:03 zmieniony
       
      The Future of Law Enforcement: RoboCop, Data East - czadowa strzelanina z elementami bijatyki, oparta na mrocznym, kultowym filmie S-F. Dość trudna, ale wszystko jest do ogarnięcia, jeśli tylko nie będziemy na pałę lecieli do przodu, a zajmiemy się spokojnym wybijaniem tego, co obecnie zatruwa nam życie. Rozgrywkę uprzyjemniają kwestie wysamplowane na żywca z filmu - nic milszego, niż zmykający w popłochu po wygranym przez nas pojedynku dymiący ED-209, skwitowany standardowym "thank you for your cooperation". :)



      Po wykupieniu od Orion Pictures licencji do użycia tytułu Ocean zapukał z nią do Data East, proponując im zrobienie gry, a następnie przeportował ją w nieco zmienionej formie na komputery domowe (też jest bardzo fajna).
      • 9:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime3 Mar 2015 22:03 zmieniony
       
      S.O.S., Terminal - i kolejna nieciekawa ciekawostka prosto z ZSRR.

      • 10:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime3 Mar 2015 22:03 zmieniony
       
      Scramble Spirits, Sega - czadowa strzelanina utrzymana w postapokaliptycznych klimatach. Kluczem do sukcesu jest tu jak najszybsze zdobycie dwóch skrzydłowych i zręczne przełączanie trybów ich funkcjonowania pomiędzy zwykłym strzelaniem oraz bombardowaniem. W dowolnej chwili można także poświęcić każdego z nich na dwa niezwykle silne samobójcze ataki, czyszczące spory kawał ekranu (po pierwszym takim wyczynie przepala im się jeden z silników, ale po ponownym ich zebraniu na szczęście służą nam dalej, tak jakby nic się nie stało).

      • 11:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime3 Mar 2015 23:03 zmieniony
       
      Ta gierka także pochodzi z 1989 roku (tym gorzej dla niej).

      Ninja Ryukenden (na świecie Shadow Warriors, a w USA Ninja Gaiden), Tecmo - przygody Hayabusy Ryo, którego macie prawo znać z serii platformówek wydanych między innymi na NES-a (są także pod arkadowy PlayChoice-10 - jedynkę mam już w przyszłym roku), rozpoczęły się właśnie na automatach. Ich obecnie omawiana pierwsza odsłona pretenduje do miana chodzonej bijatyki i moim zdaniem niestety straszliwie w tym failuje. Pominę nawet dziwny sposób bicia przeciwników (ot, machamy w powietrzu nogami, a oni nagle przewracają się na ziemię), ale obok przesadzonego poziomu trudności już nie da się przejść obojętnie - wyobraźcie sobie, że wprowadzono tutaj punkty restartu, do których jesteśmy cofani po wrzuceniu kolejnej monety! Przecież to jawna kpina z systemu: jeżeli już robi się długie etapy wypełnione po brzegi mnóstwem agresywnych wrogów, to możliwość przepchnięcia się przez grę floodem kredytów nie podlega żadnej dyskusji. Po prostu jasny szlag mnie trafił przy trzydziestej próbie przejścia wyjątkowo przerąbanego momentu w czwartym levelu, po czym odpuściłem sobie na zawsze. Wam też to zalecam.

      • 12:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime3 Mar 2015 23:03 zmieniony
       
      Takeda Shingen (tudzież Samurai-Fighter Shingen), Jaleco.



      Brzydkie, nudne, a przede wszystkim sztywne jak drewniany kołek. Druga największa porażka 1988 roku. Omijać szerokim łukiem.

      • 13:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime3 Mar 2015 23:03 zmieniony
       
      Sidewinder, Synergistic Software/Arcadia Systems - jedyną różnicą pomiędzy niniejszym wydaniem automatowym a oryginalnym amigowskim jest brak możliwości wyboru poziomu trudności (dostępna jedynie dla operatora automatu) oraz planszy z gratulacjami po zaliczeniu wszystkich etapów.



      Przy okazji grania w omawianą pozycję wyszło mi, jak bardzo przyzwyczaiłem się do japońskiego modelu strzelanin: co rusz zapominałem o braku hitboxa i szlag mnie trafiał, gdy ginąłem przy każdej próbie stykowego otarcia się o niebezpieczeństwo. Mówcie co chcecie, ale sprawdzanie kolizji na sztywnej zasadzie sprite-sprite to jednak jest fail - ja osobiście

      ->link<-
      • 14:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime3 Mar 2015 23:03 zmieniony
       
      Silkworm, Tecmo - nie będę się raczej wygłupiał usiłując jakoś ekstra prezentować tego znakomitego, kultowego klasyka.

      • 15:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime4 Mar 2015 00:03 zmieniony
       
      Sky Soldiers, Alpha Denshi/SNK (na zachodzie Romstar) - niezwykle prosta pod względem designu oraz samego przebiegu rozgrywki, ale właśnie dzięki temu sympatyczna i wciągająca strzelanina, w której podróżujemy po rozmaitych epokach oraz miejscach.

      • 16:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime4 Mar 2015 00:03 zmieniony
       
      Snezhnaya Koroleva, Terminal - trzecie i ostatnie (przynajmniej w obecnym roku) dziwadło od braci ze wschodu.

      • 17:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime4 Mar 2015 00:03 zmieniony
       
      Splatterhouse, Namco - hell yeah! Wrzućcie sobie do miksera takie kultowe klasyki światowego splatter horroru jak "Friday the 13th", "Evil Dead", "The Exorcist", "The H-Man" (w oryginale "Bijo to Ekitainingen"), "Poltergeist", "Parasite", czy "Rejuvenatrix" i dobrze zmieszajcie, a wyjdzie wam chyba najbardziej obrazoburcza gra z lat 80-tych. Biedne Atari, które wykupiło licencję na zachodnią dystrybucję niniejszego tytułu, dało radę wyprodukować i opchnąć jedynie 100 egzemplarzy - żaden szanujący się tamtejszy salon nie chciał o Splatterhouse nawet słyszeć. Nadęci frajerzy - przy odpowiedniej dozie dystansu zabawa jest po prostu rewelacyjna.

      Historia rozpoczyna się w pewną wietrzną oraz burzliwą noc, gdy zagubieni w lesie Ricky i Jennifer trafiają przez przypadek do opuszczonej rezydencji. Chwilkę później on jest już martwy, a ona znika bez śladu. Wówczas do akcji wkracza tajemnicza rytualna maska posiadająca świadomość oraz własną wolę. Ricky zostaje przez nią wskrzeszony, a sterujący jego poczynaniami gracz będzie musiał rzecz jasna uciec z nawiedzonego domu i przy okazji spróbować uratować swoją dziewczynę.

      Ludzie, ta gra jest chora na głowę! Nie wiem kto ma bardziej nierówno pod sufitem: twórcy wymyślający takie scenariusze, czy gracze siedzący przy nich godzinami z baaardzo szerokim bananem na ryju (nie zamierzam ukrywać, że jak najbardziej zaliczam się do tych ostatnich). Gdy zobaczy się w akcji niektóre z dostępnych broni, mających ułatwić przebijanie się przez hordy pochodzących z piekła rodem (dosłownie!) potworów, to tytuł gry zaczyna do niej pasować jak ulał. Bezdyskusyjny prym wiedzie tutaj drewniana sztacheta: większość potraktowanych nią mutantów malowniczo rozbryzguje się na najbliższej ścianie; ale i znajdowany w pierwszej kolejności, przecinający wrogów w pół, typowy rzeźnicki tasak do mięsa też daje radę. W jednym z dalszych etapów (w przydomowej kaplicy) atakuje nas animowany przez demony odwrócony krzyż, który należy zarąbać leżącą nieopodal siekierą. Wypada także wspomnieć o tym, że Jennifer została już zamieniona w potwora i pomóc jej można tylko w jeden sposób... Momenty, gdy na chwilę wraz z resztkami świadomości wraca jej ludzka postać i błaga nas o ratunek, a po zakończonej walce umiera na naszych rękach mówiąc tylko "dziękuję", bynajmniej nie należą do najmilszych.

      Splatterhouse to diablo trudna pozycja - trzeba po prostu nauczyć się jej na pamięć. Jeżeli nie macie zamiaru tego robić, to gorąco zachęcam przynajmniej do obejrzenia sobie w całości filmiku z przejścia. No i do zobaczenia w jej humorystycznym spin offie na NES-ie oraz w dwóch pełnokrwistych kontynuacjach na Sedze Mega Drive (ja już nie mogę się doczekać!).

      • 18: CommentAuthors2325
      • CommentTime4 Mar 2015 01:03
       
      Gdzieś czytałem, że w grze chodzimy po posiadłości doktora Westa z filmowej serii Re-Animator. Trochę mi to nie pasuje gdy napotykamy niewidzialnych przeciwników albo symbole religijne.
      • 19:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime4 Mar 2015 01:03 zmieniony
       
      He he - mi też i dlatego właśnie świadomie oraz celowo pominąłem ten tytuł w początkowej wyliczance. :)
      • 20:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime4 Mar 2015 02:03 zmieniony
       
      Super Contra, Konami - kontynuacja walki z natrętnymi kosmitami wydaje mi się nieco słabsza od swojego poprzednika. Niepotrzebnie udziwniono mechanikę skoków (można je wydłużać poprzez skierowanie kontrolera w górę), a etapy TPP zostały zmienione na overhead (zamiast skakać odpalamy w nich czyszczące ekran pociski, o ile oczywiście wcześniej takowe zdobędziemy). Ponadto w celu uzyskania pełnej mocy obecnie używanej broni należy zebrać ją dwa razy pod rząd. Mimo tych zmian Super Contra to wciąż bardzo solidna wyżywka dla dwóch osób, więc jakże miałbym jej nie polecić.

      • 21:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime4 Mar 2015 02:03 zmieniony
       
      Super Ranger (istnieje też bootleg zatytułowany Rough Ranger), SunA - bezczelna koreańska zrzyna z Rolling Thundera. Wydany dwa lata wcześniej oryginał, choć momentami potrafi nieźle wkurzyć, to i tak bez problemu bije ją na głowę. Już na automatach nie przepadałem zbytnio za tą grą, więc teraz tym bardziej nie polecam.

      • 22:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime4 Mar 2015 02:03 zmieniony
       
      Superman, Taito - trochę tu bijatyki, trochę strzelaniny. Sama mechanika jest jak najbardziej w porządku, lecz brak zróżnicowanych przeciwników dość szybko wywołuje uczucie znużenia - nie chciało mi się tego kończyć nawet floodując kredytami. A tak w ogóle ten przereklamowany amerykański goguś wybitnie działa mi na nerwy, więc pożegnałem go dosyć szybko i raczej ozięble - mam tabun ślicznych bohaterek na jego miejsce.

      • 23:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime4 Mar 2015 03:03 zmieniony
       
      Syvalion, Taito - w tej obsługiwanej przy pomocy trackballa niezwykle chaotycznej strzelaninie, będącej spin offem z serii Dariusów, sterujemy ogromnym złotym smokiem. Fabuła przedstawiana jest w postaci zapisków z pamiętnika. Po każdej wrzuconej monecie gra losuje nam pięć etapów z puli wszystkich dostępnych. Niestety nie wiem ile ich w sumie jest, ale liczba możliwych do uzyskania zakończeń to okrągła setka.

      • 24:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime4 Mar 2015 03:03 zmieniony
       
      Tetris, Atari - nie bijcie proszę, ale moim zdaniem to ich najlepsza gra z obecnie omawianego roku...

      • 25:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime4 Mar 2015 03:03 zmieniony
       
      Thunder Cross, Konami - ta w sumie niezbyt trudna, fajowa kosmiczna strzelanina urzeka przede wszystkim kapitalnym systemem power-upów. Poza trzema dającymi się wzmacniać broniami podstawowymi zbieramy także strzelające wraz z nami opcje (można je dowolnie rozsuwać w pionie). Skompletowanie całej czwórki upoważnia nas do uzbrojenia jej w między innymi miotacz ognia, laser bądź bomby napalmowe (niestety wyczerpywalne, ale nowe bonusy pojawiają się co chwilę). Przy takim wyposażeniu jeden strzał przeważnie czyści cały ekran, a nawet najtwardszego bossa posyła się do piachu góra kilkoma. To jest to!

      • 26:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime4 Mar 2015 03:03 zmieniony
       
      Toobin', Atari - nie wytrzymując naporu japońskiej konkurencji przegrane na rynku automatów Atari (no przykro mi, moi drodzy, ale taka jest niestety smutna prawda) kombinuje jak koń pod górę, starając się jakoś odbić od dna. No a gdy się kombinuje, to bardzo łatwo przekombinować, czego doskonałym przykładem jest moim zdaniem prezentowana gra. Nie lubiłem jej nigdy i na żadnej platformie, a dziś wspominam o niej tylko ze względu na obietnicę nie odpuszczenia żadnej produkcji spod znaku Atari. Może komuś się spodoba, ale jak dla mnie to porażka pod każdym względem - od tematyki zaczynając, a na sterowaniu kończąc.

      • 27:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime4 Mar 2015 03:03 zmieniony
       
      Top Landing, Taito - druga część zręcznościowego symulatora pozwalającego nam lądować samolotem. Tym razem prace nad grą przebiegały bezproblemowo i nie dość, że akcja toczy się w dzień, to mamy nawet zmienne warunki pogodowe!

      Ze względu na czarne dziury w emulowanej grafice nie mogę niestety pokazać wam screena, ale zainteresowanych odsyłam do filmiku, który na pewno nie był nagrywany przy pomocy mejma.
      • 28:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime4 Mar 2015 04:03 zmieniony
       
      Tatsujin (poza Japonią Truxton), Toaplan/Taito - w tej kosmicznej strzelance z kilometra czuć ducha Flying Sharka, jednak lojalnie ostrzegam: jest od niego kilka razy trudniejsza.

      • 29:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime4 Mar 2015 15:03 zmieniony
       
      Twin Eagle: Revenge Joe's brother, Seta/Taito - druga strzelanina od tej ekipy, w której można zniszczyć praktycznie każdy obiekt. Co prawda wybuchające krzaki sprawiają nieco dziwne wrażenie, ale w zamian za przymknięcie na to oka możemy w ostatnim etapie zrównać z ziemią absolutnie całe miasteczko, domek po domku.

      • 30:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime4 Mar 2015 15:03 zmieniony
       
      UFO Senshi Youko-chan, Sega - już cieszyłem się na samą myśl o sterowaniu kolejną słodziutką panienką narysowaną w stylu super deformed, a tu tymczasem taki zawód - ta labiryntówko-platformówka jest zwyczajnie słabiutka. Utrzymany w podobnym klimacie, a wydany dwa lata wcześniej Quartet, bije ją na głowę pod względem grywalności. Szkoda.



      • 31:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime4 Mar 2015 15:03 zmieniony
       
      Vigilante, IREM - w tej duchowej kontynuacji Kung-Fu Mastera ratujemy Madonnę porwaną przez gang o uroczej nazwie Skinheads. Choć na samym początku zabawa jest nawet fajna, tak im dalej w grę, tym robi się gorzej. Najbardziej denerwują totalnie przesadzone pojedynki z bossami, którzy potrafią pozbawić nas życia dwoma ciosami i nieustannie blokują nasze ataki. Ale to jeszcze pół biedy - o wiele gorszą rzeczą jest stopniowo odnawiająca się im energia. Moja cierpliwość skończyła się w przedostatnim etapie, gdzie obskakuje nas jednocześnie tylu agresorów, że przejście kilku kroków zaczyna stanowić nie lada wyzwanie. Po wrzuceniu kolejnej monety co prawda kontynuujemy bezpośrednio od miejsca zejścia, ale co to za przyjemność, jeśli trzeba to robić średnio co 20 sekund. Ja definitywnie dziękuję za automatowy oryginał - może konwersje domowe okażą się bardziej dla ludzi.

      • 32:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime4 Mar 2015 15:03 zmieniony
       
      Vindicators, Atari - podwójny joystick do sterowania czołgiem, dwa przyciski do obracania wieżyczki i kolejne dwa do odpowiednio strzelania oraz odpalania broni specjalnej (o ile wcześniej kupimy ją w sklepie pomiędzy kolejnymi etapami). Przed nami czternaście wrogich baz po pięć leveli każda, różniących się jedynie kolorem ścian. Podziękował bardzo serdecznie - trochę za wcześnie, żeby kłaść się spać.



      Jeszcze w tym samym roku pojawia się Vindicators Part II, wprowadzający drobne zmiany w dostępnych broniach oraz zmniejszający ilość etapów z siedemdziesięciu do pięćdziesięciu.
      • 33:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime4 Mar 2015 16:03 zmieniony
       
      Gradius II: GOFER no Yabou (poza Japonią przemianowany bynajmniej nie na Nemesis II, jak podpowiada logika, lecz na z dupy wzięte Vulcan Venture), Konami - osiem nowych czadowych etapów, możliwość wybrania preferowanego zestawu uzbrojenia i typu osłony, kupa nowych bossów (oraz powtórka ze wszystkich już znanych, czyli głównie z Salamandra). Tyle w kwestii nowinek, a poza tym to stary, genialny Gradius, aczkolwiek sporo trudniejszy od poprzednika. Grać!



      Jako ciekawostkę dorzucam informację o wydaniu rok później trzyodcinkowej serii anime dość luźno opartej fabularnie o wszystkie części sagi. Szału nie ma, ale raz można obejrzeć.
      • 34:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime4 Mar 2015 16:03 zmieniony
       
      Ta gra pojawiła się w 1989 roku.

      Winning Run, Namco - cieniowane poligony już pod koniec lat 80-tych? Niby nieprawdopodobne, ale jednak to prawda.

      • 35:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime4 Mar 2015 16:03 zmieniony
       
      Wonder Boy III: Monster Lair, Westone/Sega - po platformówce i zręcznościowym RPG przyszedł czas na... strzelaninę? W sumie czemu nie, ale dlaczego system power-upów to jeden wielki chaos? Nie dość, że dodatkowe bronie działają przez bardzo krótki czas, to jeszcze pojawiają się w sposób kompletnie losowy. Oczywiście jest ich kilka rodzajów i każda różni się od pozostałych swoim zasięgiem oraz siłą, a my chcąc nie chcąc MUSIMY nauczyć się korzystać z nich wszystkich, bo przecież nigdy nie wiadomo, jaką przyjdzie nam walczyć za kilka sekund, a zawsze to lepsze niż beznadziejne podstawowe strzały. Tym niemniej podczas przedłużających się pojedynków z bossami i tak zazwyczaj jesteśmy na nie skazani, co doprowadza mnie niemal do białej gorączki.

      Trzeci Wonder Boy może być dla was znakomitą rozrywką, jeśli tylko nie będzie wam przeszkadzało to wszystko, o czym napisałem powyżej. Mi niestety przeszkadza za bardzo, kompletnie zabijając przyjemność z grania.



      "I to by było na tyle", cytując profesora mniemanologii stosowanej, Jana Tadeusza Stanisławskiego. Widzimy się za jakiś czas w przeglądzie roku 1989.
      • 36:
         
        CommentAuthorCOR/ira4
      • CommentTime4 Mar 2015 17:03
       
      Tenchi
      / TO KOŁO SPARTANA NAWET NIE LEŻAŁO ,WIEM NAPISAŁEŚ ( ZROBIŁEŚ) TO SPECJALNJNIE.
      • 37:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime4 Mar 2015 23:03 zmieniony
       
      Mówisz o Vigilante? Moim zdaniem też nie leżało (chodzi mi o jakość), ale fakty są faktami. Wikipedia:
      "It is considered as a spiritual sequel to Irem's earlier Kung-Fu Master.
      Gaming-History:
      A sequel to Irem's legendary 1984 beat-em-up, "Kung-fu Master"
      ...
      Series:
      1. Kung-Fu Master (1984)
      2. Vigilante (1988)
      3. Spartan X 2 (Nintendo Famicom, 1991)
      • 38: CommentAuthors2325
      • CommentTime4 Mar 2015 23:03 zmieniony
       
      O ile w Kung-Fu Master manewrowanie tylko lewo-prawo mi nie przeszkadza, o tyle w Vigilante mam wrażenie walki dwuwymiarowymi papierowymi wycinankami, mimo lepszej technicznie grafiki. Może sytuację poratowałoby chowanie się jak w Alcatraz, Black Thorne lub Hostages. Bez tego "stoi jak debil i liczy na bombę".
      • 39:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime5 Mar 2015 01:03 zmieniony
       
      Brak tej grze dynamiki poprzednika. W Kung-Fu Masterze robisz dobry podjazd do bossa, pach-pach-pach-pach i po zawodach. Poza tym nie ma tam sytuacji, że otacza nas kilkunastu chłopa naraz i nawet za bardzo nie da się ich powybijać.
      • 40:
         
        CommentAuthorCOR/ira4
      • CommentTime6 Mar 2015 22:03
       
      ...dobry arcade stick i "SPARTAN" zalatwiony. ;-)
      • 41:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime7 Mar 2015 01:03
       
      Mi wystarcza zwykły pad pod USB albo klawiatura. :)
      • 42:
         
        CommentAuthorCOR/ira4
      • CommentTime28 Mar 2015 16:03
       
      SZUKAM GRY ,już ktoś mi kiedyś ją na tym forum odnalazł jednakże nie mogę znaleźć owego tematu .
      W tę gierkę grałem w latach 90/tych na Amidze 600,prawdopodobnie była na jednej lub dwóch dyskietkach ,była to strzelanina z elementami platformowymi ,w grze chodziło się "chłopaszkiem"który zamiast jednej z rąk miał strzelbę ,fajnie się wspinał na platformy,nie jest to Turiccan itp
      • 43: CommentAuthors2325
      • CommentTime28 Mar 2015 17:03
       
      Bionic Commando? Switchblade 2?
      • 44:
         
        CommentAuthorCOR/ira4
      • CommentTime30 Mar 2015 17:03
       
      Bardzo podobne do Switchblade 2 jednakże bohater wspinał się podobnie jak w Bionic/u z tym że bez linki ,poziomy były na terenie otwartym za dnia,jakieś porośnięte trawą i mchem platformy ,mniej techno.
      • 45: CommentAuthors2325
      • CommentTime30 Mar 2015 18:03
       
      Tam jest też otwarty teren z trawą:

      • 46:
         
        CommentAuthorCOR/ira4
      • CommentTime30 Mar 2015 21:03
       
      z tego co pamiętam to pierwszy etap był trawiasty BARDZO podobny do :

      z tym że postać zamiast prawej ręki miała guna dokładnie jak w Switchblade 2 z tym że na platformy "zawieszone "w charakterystyczny sposób wspinała się, najpierw łapiąc się ręką ,następnie podciągając i podpierając się bronią.Z przeciwników zastrzelonych wypadały monety bądź jakieś bonusy.
      • 47: CommentAuthors2325
      • CommentTime30 Mar 2015 21:03 zmieniony
       
      W Strider 2 i Assassin na początku zasuwasz po lesie. Strider ma miecz i guna, w Assassinie bumerangi które zmieniono na guna w edycji specjalnej. Obydwie postacie potrafią się wspinać.
      • 48:
         
        CommentAuthorCOR/ira4
      • CommentTime30 Mar 2015 21:03
       
      Strider 2 tę grę znam z Segi MG,Assassin także to nie jest,tamta gra nie była taka "techniczna" ,Klimat ,grafika bardzo podobna do tego co wcześniej przedstawiłem tzn Odyssey.
      Jak możecie to pomóżcie .

      s2325/Dzięki,może w końcu znajdę .
      • 49: CommentAuthors2325
      • CommentTime30 Mar 2015 21:03
       
      Może grałeś w automatowe Top Hunter?
      • 50:
         
        CommentAuthorCOR/ira4
      • CommentTime30 Mar 2015 21:03
       
      nie ,na 100% AMIGA600