atarionline.pl Prawa autorskie do starych programów i gier - Forum Atarum

Jeśli chcesz wziąć udział w dyskusjach na forum - zaloguj się. Jeżeli nie masz loginu - poproś o członkostwo.

  • :
  • :

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    • 1: CommentAuthorcreative
    • CommentTime28 Mar 2013 zmieniony
     
    Zapewne wielu zastanawiała kwestia prawna oprogramowania nie istniejących już firm tworzących np. na Atari, takich jak ASF, ale także jeszcze istniejących.

    Jeśli tworzę np. grę opartą na innej - powiedzmy Boulder Dash, Feud, czy nasze typu Misja lub Fred - jak się ma sprawa do poszczególnych elementów tej gry, czyli:
    - tytuł (np. czy mogę nazwać grę "Miecze Valdgira"?)
    - pomysł (np. cała specyfika gry Robbo żywcem skopiowana)
    - muzyka i grafika (czy jeśli stworzę WŁASNĄ muzykę lub grafikę opartą na motywie muzyki lub charakterystyce grafiki z gry, czy prawo może się "przyczepić"?)

    Przyznaję, że chodzi mi kwestia po głowie od dawna i nigdy nie mam pewności, jak prawo ustosunkuje się np. do nowego klona Froggera, Mortal Kombat (kiedyś zacząłem robić prostą odmianę na Atari) lub Prince of Persia (także, ale skończyło się na 2 levelach, bo pamięci nie starczyło na wszystkie znaki :) ). Moja wiedza w tym temacie kończy się na tym, że nazwa "Tetris" jest zastrzeżona przez EA. Za wszelkie wskazówki z góry dzięki.
    • 2: CommentAuthorwieczor
    • CommentTime28 Mar 2013
     
    Chyba cała sprawa jest indywidualna i zależy to od paru czynników:

    1. Jakie elementy gry zostały zastrzeżone
    2. Czy podmiot do którego należały prawa wciąż istnieje.

    Nie wiem np. czy kształt obcego ze Space Invaders jest zastrzeżony, czy w ogóle mógł być (dość prosty kształt) i przez kogo. Co do konceptu gry - raczej wątpię, w starych czasach koncepcje były kopiowane na potęgę samych "burdeldaszy" rozmaitych jest chyba kilkanaście :) Ew. tytuł - ale nie wiem czy ktoś sobie zawracał tym głowę przynajmniej z polskich firm - bardziej koncentrowano się nad zabezpieczeniem kopiowania, a jak się czyta tytuły, to były chyba wymyślane na kolanie w ostatniej chwili.

    Oczywiście prawa autorskie do oryginalnego produktu mogą jak najbardziej obowiązywać, czyli nie wolno po prostu wziąć gry i podmienić nazwisk. A co do muzyki... Cóż - muzyka z Mieczy Valdgira to utwór zespołu Dead Can Dance na przykład :)
    • 3: CommentAuthorcreative
    • CommentTime28 Mar 2013
     
    Dead Can Dance znam głównie z nazwy, za to "Kryształy Czasu" mają obie melodie w grze "skopiowane" z hitów polskich zespołów - z tym, że w tych czasach prawo w Polsce było dość specyficzne i wówczas nikt na to nie patrzał. Zastanawia mnie natomiast, czy jeśli dzisiaj wrzuciłbym sobie komputerowy "cover" Depeche Mode czy Metaliica do gry bez porozumienia z artystą, mógłby wydać mi proces?

    Z tego co zauważyłem po sprawach sądowych w USA, głównie czepiają się tytułów (np. podobno na Google-Market, czy jak to się teraz nazywa, usunęli gry z nazwą "Hobbit" w tytule - podobno zastrzeżona...).

    A odnośnie nazw - to dla mnie była zawsze dziwna sprawa: dlaczego ktoś miałby sobie rościć wyłączność na używanie np. nazwy Conan nie żyjącego od blisko 70 lat twórcy?
    • 4: CommentAuthorbob_er
    • CommentTime28 Mar 2013
     
    A Boulder Dash to chyba akurat jest ciągle trzymany w prawnych pazurach. Jest (nawet) wersja na xbox 360...
    • 5: CommentAuthormac
    • CommentTime28 Mar 2013
     
    Tytuł to znak handlowy, duże prawdopodobieństwo, że czekają Cię kłopoty, uda ci się tylko, jeśli osobie która ma prawa nie będzie się chciało...

    Gameplaya nie można opatentować, zastrzec jeśli chodzi o "pomysł na grę", jej zasady. Ale już układ plansz jest utworem jak najbardziej podlegającym ochronie, podobnie jak grafika czy muzyka.
    • 6: CommentAuthorcreative
    • CommentTime28 Mar 2013
     
    @mac ok, dzięki. Jednak nadal interesująca jest kwestia wykorzystania "pomysłu" na grafikę lub muzykę, np. powiedzmy charakterystycznego refrenu "Enjoy the silence" Depeche Mode - ale w odmienionej wersji (inne instrumenty, nieco zmieniony rytm etc. ale nadal możliwe do rozpoznania). Wydaje mi się, że nie powinno być problemów (przykładowo, każdy może tworzyć np. covery) - ale prawo czasami bywa nieprzewidywalne (dla normalnego człowieka)...
    • 7:
       
      CommentAuthorpirx
    • CommentTime29 Mar 2013
     
    To nie jest tak, że można tworzyć i sprzedawać covery (np. grając je na imprezie) zupełnie dowolnie - w Polsce trzeba się odpłacić jakiemuś ZAIKSowi, w USA ->link<- w innych krajach podobnie.

    To nie ma specjalnego znaczenia, jeśli robisz na naszej scenie, bo to nisza nisz i ZAIKS nie będzie się po to schylał nawet po donosach :)
    • 8:
       
      CommentAuthortdc
    • CommentTime29 Mar 2013
     
    Niemniej jest w ZAIKSie dział zajmujący się muzyką z gier komputerowych, włącznie z grami z dawnych czasów. Więc i to da się ustalić, kto ma prawa, komu i ile należy zapłacić. Niestety kwoty jak się domyślam nie są do przełknięcia dla naszej społeczności więc lepiej poprosić Kubę, Pina czy Mikera aby zrobił coś nowego;)

    Ale próbowałem się kiedyś z nimi skontaktować i nie ma w ogóle oficjalnie do nich kontaktu na stronie WWW. Musieli mi dać specjalny numer telefonu do kogoś kto się tym zajmuje, więc i oni to traktują jako niszowe zagadnienie.
  1.  
    Kurde, czyli chyba muszę przepisać muzykę do mojej gierki...
    • 10:
       
      CommentAuthoradv
    • CommentTime29 Mar 2013 zmieniony
     
    Powinieneś skontaktować się z profesjonalistą, ponieważ wszystko zależy od indywidualnego przypadku. Co do zasady:

    - tytuł (np. czy mogę nazwać grę "Miecze Valdgira"?)

    Co do zasady nie. Tytuł to utwór w rozumieniu ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Jednak np. "Bruce Lee czy "Ninja" to odpowiednio imię i nazwa.

    Art. 1. ust 1 i 2 Przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór). W szczególności przedmiotem prawa autorskiego są utwory wyrażone słowem, znakami graficznymi oraz programy komputerowe (pkt 1) oraz muzyczne (pkt 7)

    - pomysł (np. cała specyfika gry Robbo żywcem skopiowana

    Co do zasady możesz. Idee, pomysły i zasady działania nie są chronione, ale cała specyfika (jak rozumiem pomysł na rozplanowanie gry), układ leveli stanowią już utwór w rozumieniu prawa autorskiego są chronione.

    Art 1 ust 2(1)praut. Ochroną objęty może być wyłącznie sposób wyrażenia; nie są objęte ochroną odkrycia, idee, procedury, metody i zasady działania oraz koncepcje matematyczne.

    - muzyka i grafika (czy jeśli stworzę WŁASNĄ muzykę lub grafikę opartą na motywie muzyki lub charakterystyce grafiki z gry, czy prawo może się "przyczepić"?)

    Co do zasady nie. Każdy remix lub cower jest opracowaniem w rozumieniu ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Na opracowanie potrzeba zgody autora, chyba, że prawa do autorskie wygasły.

    Art. 2. Opracowanie cudzego utworu, w szczególności tłumaczenie, przeróbka, adaptacja, jest przedmiotem prawa autorskiego. Rozporządzanie i korzystanie z opracowania zależy od zezwolenia twórcy utworu pierwotnego (prawo zależne), chyba że autorskie prawa majątkowe do utworu pierwotnego wygasły.

    Przykład: Muzyka z gry "Mouse Trap"

    Możesz też korzystać z prawa cytatu. Daje ono możliwość do zapożyczenia z cudzego utworu do czterech taktów (przyjęta linia orzecznictwa Sądu Najwyższego).

    Przykład: Muzyka z gry "Hans Kloss"

    Art. 29. 1 praut Wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym wyjaśnianiem, analizą krytyczną, nauczaniem lub prawami gatunku twórczości pod warunkiem wymienienia twórcy i źródła (art 34 praut)

    Wyjątkiem są utwory powstałe w wyniku inspiracji czyimś utworem. To już wymaga badania specjalisty.

    Edit: Mam nadzieję, że coś pomogłem. Powodzenia i czekam na gierkę. ;)
    • 11: CommentAuthorcalypso2k
    • CommentTime29 Mar 2013 zmieniony
     
    Ja pochodzę ze świata GNU, jakkolwiek uważam komercyjne oprogramowanie za idiotyzm (na oprogramowaniu można zarabiać, nie tylko poprzez jego sprzedaż), to szanuję i respektuję czyjąś ciężką pracę i własność intelektualną.

    Cały abondonware to szara strefa, w świetle prawa takie pojęcie nie istnieje - przynajmniej nie w rozumieniu takim jak u szarych użytkowników.

    Jak słusznie zauważyli koledzy, nie można opatentować gameplay'u, czyli wyścigówek, czy arcade'a, ale już konkretne dzieło (gra) wyścigowa jest objęta prawami autorskimi.

    Ludzie prowadzący site'y ze starymi grami, tak naprawdę łamią prawo - powiedzmy sobie to szczerze - natomiast liczą na to, że właściciele tych praw nie będą ich dochodzić.

    Moje obserwacje orzecznictwa prawnego w zakresie poruszanym w tym wątku, wyraźnie pokazują, że prawo jest niedostosowane, wybrakowane i nietrafione. Nie zmienia to faktu, że jest prawem obowiązującym, które należy respektować.

    Generalnie: trzeba mieć zgodę. Nie ma tu luki.

    O ile dystybuowanie starego soft'u, jest szarą strefą (czyli łamaniem prawa), o tyle zarabianie przy tym, np. na reklamach kontekstowych jest już bardzo złym pomysłem. I zauważcie ciekawą rzecz - nie ma tu znaczenie, czy właściciel praw autorskich ma realne szanse zarobić w dzisiejszych czasach na swoim prodikcie, czy nie.

    Dodam, że nie mam nic wspólnego z prawem, ale sporo czytam na ten temat i moje zdanie jest oparte na obseracji realnych wyroków z życia wziętych.

    A już tak super pragmatycznie podchodząc do tematu - dzieło oparte mocno na czyjejś pracy, bez jego zgody, będzie niezgodne z prawem, ale dytrybuowane niekomercyjnie, nie będzie stwarzało podstaw do roszczenia odszkodowań, raczej do zaprzestania jego dalszej dystrybucji. Ale oczywiście nie moge i nie dam gwarancji, że taki byłby ewentualnny wyrok.

    edit 60s później: też czekam na gierke :)
  2.  
    Z duzą doza prawdopodobieństwa możesz przyjąć iz nikomu nie będzie się chciało ścigać kogokolwiek za skopiowanie czegokolwiek w produkcji która kupi maksymalnie 100 osób i na której zarobisz 500 PLN skierowanej do grona osób bardzo ograniczonego .Co innego jeśli zaczołbys na tym zarabiać grube miliony .Wtedy na pewno znaleźli by się właściciele prawni i musiałbyś się podzielić zyskami.
    • 13: CommentAuthorcreative
    • CommentTime29 Mar 2013 zmieniony
     
    Dzięki. Rzeczywiście bardzo zagmatwana sprawa, a powyższe stwierdzenia w zacytowanych ustawach są bardzo niejednoznaczne. Przykładowo, jeśli jakaś inna ustawa nic nie mówi o kodzie oprogramowania, to pod nie podlegające ochronie "procedury, metody i zasady działania oraz koncepcje matematyczne" można by podpiąć nawet utrzymywany w tajemnicy kod systemu Windows.

    Temat Open Source vs oprogramowanie komercyjne jest moim zdaniem bardzo złożony. Ostatecznie zadałbym pytanie: dlaczego żywność, która rośnie sama (nie mówię tu o rolnictwie i produkcji, ale np. owocach), nie jest darmowa, a programy - które przecież nie rosną na drzewach, tylko zawsze są efektem bezpośredniej lub pośredniej pracy - mają być? Taką argumentacją wbrew pozorom chciałbym doprowadzić do stanu, gdzie wszystko jest darmowe, a nie - komercyjne :) Świat, w którym "komercja" będzie jedynie kolejną nazwą systemu ekonomicznego w "prymitywnej przeszłości" w podręcznikach historii byłby z pewnością ciekawy.
    Póki co jednak, wszystko kosztuje. Temat zarabiania na oprogramowaniu - także ciekawa kwestia... mi przychodzą do głowy następujące (w zależności od rodzaju):
    - sprzedaż czegoś innego, zupełnie niezwiązanego z samym oprogramowaniem (np. gra o misiach z wbudowanym sklepem, gdzie można zakupić pluszowego misia)
    - sprzedaż produktów wirtualnych (miś może np. zmienić barwę - za drobną opłatą)
    - sprzedaż usług i dodatkowych produktów software'owych lub hardware'owych (nie zawsze to działa - przykład Sun Microsystems)
    - nielubiane, ale podobno dochodowe, reklamy i inne marketingowo-promocyjne sprawy

    Co do gierek, aktualnie jestem w trakcie kończenia trzech dość prostych gierek, które swego czasu przyciągnęły moją uwagę - na telefon. Są to raczej adaptacje oparte na pomyśle - kolejno:

    - TwoMaze (znany czasem także jako Pacman II) -

    - Frogger (ta najbliższa oryginału pod względem konceptu, choć w zamierzeniu z istotnymi modyfikacjami, ale zauważyłem, że na markecie istnieje kilka odmian tej samej gry pod różnymi tytułami, więc chyba nie będzie problemu). Przy okazji zastanawiam się, czy mógłbym wykorzystać motyw muzyczny z oryginalnej gry - zawsze mi (i innym osobom znającym wersję z Atari) się podobał, a w dodatku to chyba jakieś ogólnie znane utwory...?

    - oraz wspomniane już "Miecze Valdgira" - w tym przypadku myślałem o użyciu "Valdgir" w zmienionej nazwie (zamiast "mieczy" np. "karty wróżbity")

    Od początku do końca na razie sam w tym siedzę, ale dwie pierwsze są już blisko końca (brakuje szczegółów, typu kilka grafik do zrobienia, plansze - tutaj najmniejszy problem, parę szczegółów funkcjonalnych, oraz na razie kompletny brak dźwięku). Zaś nowa odmiana "Valdgira" - to praktycznie nowa gra - w mojej odmianie platformówka, bo nie wiem jak można sensownie wykonać sterowanie w komnatówce, a nie lubię grafik symulujących klawisze na małym ekranie telefonu. Elementy z oryginału są ogólne: karzełek, Valdgir (jeszcze nie wiem czy obecny, nie mam w ogóle fabuły...) oraz - tutaj w zamiarze generowane zawsze losowo - zamczysko.

    Kiedyś, parę lat temu, miałem niemal skończone Misję na J2ME, ale zrezygnowałem. Teraz wróciłem do tematu.

    Edit: Aha, pomysłów mam mnóstwo, nie wiem czy wszystkie wykorzystam, ale w planach myślę, że coś fajnego można by zrobić z:
    - Joust (zamiast ptaków smoki)
    - Fred (zawsze widziałem tą grę nieco inaczej, niż to, jak została w oryginale zrobiona: grafika bardziej może w stylu znanego z 16-bitowców Flash Back? no i bardziej dynamiczna)
    i szereg innych.
    • 14: CommentAuthorcalypso2k
    • CommentTime29 Mar 2013 zmieniony
     
    Open Source to nie to samo co Free Software (Wolne oprogramowanie - od słowa wolność :)

    Dlaczego soft miałby być darmowy? Np. w chwili, gdy to czytasz, w różnych zakątkach świata siedzi kilku kolesi, którzy starają się od nowa wymyślić koło - każdy z nich to samo, zamiast skupić się na rozwiązaniu konkretnego problemu i zarobić konkretną kasę :)

    Ze sposobu w jaki opisałeś co robisz:
    1. Tytuł może być zastrzeżony - tu nie da rady
    2. Jeżeli w swoich adaptacjach nie wykorzystałeś grama grafiki, muzyki, ani układu plansz oryginałów - śmiało bym sprzedawał. Co do frogger'a nie wydaje mi się, żeby można było opatentować wskakiwanie do dziurek :P Co do Pacman'a - labirynt nie musi być identyczny - nie robisz remake'u.

    Z dodatkowych pomysłów:
    1. Zacznij od niskiej, konkurencyjnej ceny
    2. Stopniowo, w miarę sprzedaży, obniżaj cenę - nawet o kilka centów
    3. Porozmawiaj z portalami o grach i zrób tzw. freebie/give away, np. 10 losowych komentarzy pod postem o Twojej grze, dostaje grę za free.
    4. Pamiętaj o promocji, wrzuć film na YT z gameplay'em, jeśli jesteś w stanie postaw najprostszą stronę www o swojej grze z kilkoma screenshot'ami i opisem.

    edit, bo sprzątam i jak zwykle uciekł mi jeden wątek: przykład Sun'a pokazuje tylko, że wszystko można spieprzyć - to jest genialny model biznesowy :)
    • 15: CommentAuthorcreative
    • CommentTime29 Mar 2013
     
    Calypso2K, dzięki za uwagi.

    Gry jednak (wbrew temu co piszę nt. oprogramowania komercyjnego) będą darmowe - taki mam zamiar. Zastanawia mnie, czy imię "Valdgir", a także fizyczne (graficzne) podobieństwo karzełka do oryginału - mimo że zrobiona od podstaw przeze mnie, może być potraktowane jako bezprawne wykorzystanie elementu cudzego dzieła?

    Co do wynajdowania koła na nowo, można to podpiąć pod wszystko - bo dlaczego by nie pójść dalej tym tropem i nie zarzucić np. firmie Apple, że nie dzieli się swoimi pomysłami co do: najlepszych praktyk projektowania urządzeń (przypomnę przegrany proces Samsunga z Apple w tym temacie), rozwiązań w zakresie eletroniki (ataki - głównie słowne pogróżki - na Chiny za wykorzystywanie rozwiązań technologicznych), pomysłów na promocję itd. Można powiedzieć, że Open Source może być praktycznie wszystko - może zatem warto rozszerzyć sprawę na inne gałęzie?
    • 16: CommentAuthorcalypso2k
    • CommentTime29 Mar 2013
     
    wg. mnie, ale z naciskiem wg. mnie, imię Valdgir może być tak potraktowane, ale nie postać zrobiona od podstaw.

    Otóż nie. Moje wynurzenia dotyczą tylko soft'u :)
    Bo widzę coś zdrożnego, w tym, że nie mam wolności, aby korzystać z soft'u, ale nie widzę nic zdrożnego w tym, że udostępniłeś kod za darmo, ale pobierasz wynagrodzenie, za narysowanie grafiki, skomponowanie muzyki i wymyślenie plansz dołączonych do tego kodu.

    Więc to jest koncept tylko dotyczący oprogramowania, nie przenosiłbym go gdzie indziej. Bo soft (i dane) jest wirtualny, a świat nie.
    • 17: CommentAuthorcreative
    • CommentTime29 Mar 2013
     
    :) Bardzo pokrętne to, wg. mnie nie ma tu konsekwencji. Muzyka to też twór wirtualny, podobnie grafika, pomysły dotyczące projektowania, modelu biznesowego itd. Zresztą to wg. mnie nie ma znaczenia czy coś jest "wirtualne" - każda z tych reczy to efekt czyjejś pracy (ostatecznie odbiorcą zawsze jest czyjś umysł). Natomiast według powyższej filozofii, programiście by nie płacili, ale grafikowi (nie ważne, czy tworzącemu na papierze, czy na ekranie) - tak.
    • 18: CommentAuthorcalypso2k
    • CommentTime29 Mar 2013
     
    Nie no wiesz tak skrótowo piszę, to może tak wyglądać :)

    Chodzi mi o 4 postulaty wolnego oprogramowania, które do mnie przemawiają. Nie przemawiają natomiast do każdego :)

    A jeszcze właśnie kurier przywiózł mi Maline, więc moja głowa już jest gdzie indziej...

    Cieszę się na te gry, daj znać jak będzie można zagrać!
    • 19: CommentAuthorcreative
    • CommentTime29 Mar 2013
     
    Ok. Przekonałeś mnie, by dać sobie spokój z "Valdgirem" w tytule (na wszelki wypadek), zmienię chyba na ogólnikowego "Sorcerer". Dam znać tu na forum - próbowałem zarejstrować się na anglo-języczne portale także, ale albo są płatne (dziwne w dzisiejszych czasach), albo w ogóle nie zaakceptowali rejestracji (?).
    Generalnie uważam jednak, że szystko powinno być darmowe, zaś na współczesnego człowieka powinny pracować automaty (od tego w końcu są te procesory). ;) Ów rzekomy kryzys w gospodarce jest dobrym momentem na taką zmianę, która właściwie już się po trochu rozpoczęła.
    • 20: CommentAuthorwieczor
    • CommentTime29 Mar 2013
     

    creative:

    Generalnie uważam jednak, że szystko powinno być darmowe, zaś na współczesnego człowieka powinny pracować automaty


    Ekhm, nie wiem czy zdajesz sobie sprawę ale to był punkt docelowy komunizmu, zresztą wiemy jak to się skończyło :) Jest dziura w takim, mysleniu, to jest ludzka psychika. Jesli nie ma bodzcow to rozwoj sie zatrzymuje.
    A co do wolnego oprogramowania - there's no such thing as free lunch - cytujac klasyka. Zarabiac trzeba, efekt jest taki ze za wolne oprogramowanie płacą wszyscy a nie tylko jego odbiorcy. Blender ze swoim budzetem z naszych podatkow jest tu doskonałym przykładem. A to jak model finansowania wplywa na jakosc widac, gdy porowna sie soft komercyjny z darmowym odpowiednikiem. Sorry ale jesli chodzi o komfort pracy to nie da sie porownac blendera z Maya lub 3ds max a Gimpa z photoshopem czy fireworksem. Oczywiscie sa wyjatki np taki netbeans ale zaczal sie do czegos nadawac gdy pod skrzydla wziela go korporacja a wypuszczanie go for free traktuje jako inwestycje w reklame i wizerunek.
    Postulat jest o tyle błędny, ze pisany z punktu widzenia obywatela kraju, w ktorym zakup softu jest poswieceniem, bo cena nie przystaje do zarobkow. W cywilizowanym swiecie ludzie nie maja z tym problemu. To jest inwestycja. Lub hobby a to wymaga finansow.
    • 21: CommentAuthorcreative
    • CommentTime29 Mar 2013
     
    Widzę, że ciekawa poboczna dyskusja się rozwija :) Akurat coś dla mnie, jako przerywnik, bo siedzę od paru ładnych godzin aktualnie właśnie nad "nowym Valdgirem", a konkretnie aspektem, którego nigdy nie lubiałem w programowaniu gier: żmudnych obliczeń geometrycznych (gdzie jaki element zamku poprzesuwać na ekranie, by był wyświetlany w odpowiednim miejscu w zależności od pozycji bohatera).

    Podejrzewałem, że może paść porównanie do komunizmu. Zresztą zgadzam się, niestety, co do jakości oprogramowania - i całej jego otoczki ze wsparciem włącznie - tego tworzonego za pieniądze (z pewnymi wyjątkami). Co więcej, Wieczór, dodałbym jeszcze jedną rzecz do Twojej wypowiedzi: jeśli ktoś robi np. system operacyjny, to musi dopasować go w istotnych kwestiach do wymagań większości odbiorców (i tu rzeczywiście jest to forma demokracji, a zatem częściowo wolności - ludzie "głosują" pieniędzmi za to, co kupują - a więc teoretycznie nikt ich do tego nie zmusza). Porównajmy to z oprogramowaniem open source, gdzie twórca jedynie może (ale nie musi, a nie zawsze mu się chce - w dodatku zaczął projekt z własnej NIEprzymuszonej woli i zajmie się tylko tym fragmentem kodu, na który akurat "ma ochotę"), i w dodatku ma możliwość narzucania - pośrednio lub bezpośrednio - odbiorcy swojego sposobu myślenia, filozofii, spojrzenia na oprogramowanie, "biznes" (czy też jego zamiennik) itd. Niezbyt przyjazne środowiska linuxowców - przecież nie speców od kontaktów z klientem - całkiem dobrze potwierdzają tą słabość.

    Konkretne przykłady: co do Gimpa, jest to dobre oprogramowanie (sam tworzę na nim grafikę do gier i nie tylko - a płacić kilka tys. za parę extra funkcji w Photoshopie to gruba przesada, ale już do wektorowej używam zakupionego programu, bo chwalony program na linuxa po prostu okazał się słaby - różnica jest jak między małym fiatem a BMW), ale to niestety wyjątek w morzu słabego softu open source.

    Moje poglądy na sprawę open source nie są definitywne: ostatecznie sam korzystam z kilku programów tego typu jak wspomniałem. Co więcej, kernel linuxowy obecnie rządzi w systemach operacyjnych - Windows jest jedynym popularnym wyjątkiem. Ale powiedzmy sobie szczerze: wolność nie może zostać pozbawiona rozsądku, bo wolność w jednej kwestii często oznacza zarazem poważne ograniczenie z drugiej.

    Co do komunizmu natomiast, jednak wydaje mi się, że istnieją pewne istotne różnice między "powszechną darmowością" a komunizmem: ten ostatni stawiał na rzekomą równość wszystkich, z elitarną górą pilnującą, by tak było - teoretycznie. I rzeczywiście ludzka psychika w darmowości jest tym najsłabszym ogniwem. Żyjemy w bardzo skomplikowanej sytuacji polityczno-gospodarczej, w której (sięgając do przykładu ze starożytności) taki Rzym, gdzie nad poddanymi trzymano bat, pokonał potężną Kartaginę - i to mimo kolejnych przegranych bitew. Analogia ciągle się powtarza w historii: dziś batem są wymagania rynku - albo będziesz dobry, albo przepadniesz. Tak więc jak najbardziej zdaję sobie sprawę z niedopasowania całkowitej darmowości do zarówno globalnej sytuacji (ludzie, nie mając - bądź co bądź nieprzyjemnej - motywacji do walki o lepsze, pogrążą się w stagnacji, i co gorsza padną wreszcie ofiarą kraju bardziej aktywnego, choć z mniej przyjmnym podejściem do ekonomii - zawsze jest takie ryzyko), jak i mentalności. Niemniej, dlatego wspominałem o obecnym chaosie jako pewnej szansie - nie na rewolucję, ale stopniowe zmiany. Jakby nie patrzeć, po części już one zaszły - oby tak dalej.
    • 22: CommentAuthorBluki
    • CommentTime29 Mar 2013 zmieniony
     

    wieczor:

    creative:
    Generalnie uważam jednak, że szystko powinno być darmowe, zaś na współczesnego człowieka powinny pracować automaty

    Ekhm, nie wiem czy zdajesz sobie sprawę ale to był punkt docelowy komunizmu

    Nie tylko komunizmu. W "Star Treku" też tak jest. Niestety to film. Niestety, bo rzeczywiście na przeszkodzie takiej wizji stoi ludzka psychika.
    Problem nie leży w tym, czy oprogramowanie powinno być darmowe, czy płatne, ale w równowadze. Powinienem mieć wybór np. czy chcę darmowy system operacyjny (czytaj: trochę gorszy, ale działający) do PC, czy płatny (czytaj: działający doskonale). Teraz wybór innego systemu niż Windows oznacza większe lub mniejsze kłopoty – w praktyce niemożność uruchomienia wielu programów. A przecież OS jest tak naprawdę integralną częścią komputera, więc dlaczego muszę go kupować oddzielnie. Brak równowagi = brak możliwości świadomego wyboru. Z innymi rodzajami oprogramowania jest już trochę lepiej. Warto zauważyć, że gorszy program nie oznacza zły. Często do celów domowych jest całkowicie wystarczający. Po co drogi, z mnóstwem funkcji program, skoro będziemy go wykorzystywać w kilku procentach.

    wieczor:

    Zarabiac trzeba, efekt jest taki ze za wolne oprogramowanie płacą wszyscy a nie tylko jego odbiorcy.

    Nie do końca tak jest. Zarabiać trzeba, jeśli traktujemy pieniądz jako uniwersalny towar, narzędzie do pozyskiwania tego, co jest nam potrzebne. W wielkich korporacjach dążenie do maksymalnego zysku (czytaj: gromadzenie pieniędzy) jest celem samym w sobie. A wtedy pojawia się pokusa wpływania na prawo tak, aby ułatwiało to gromadzenie, czyli działanie ograniczające konkurencję, choćby przez nadmierne komplikowanie prawa. A wtedy koszty takiej polityki ponoszą również wszyscy.

    Nadmierna konkurencja prowadzi do obniżenia nie tylko ceny ale i jakości produktu. Za mała konkurencja do nadmiernego wzrostu cen i też obniżenia jakości. Równowaga... tylko gdzie jest ten „złoty środek”?
    • 23:
       
      CommentAuthorpirx
    • CommentTime29 Mar 2013 zmieniony
     
    off-topicznie pozwolę sobie nie zgodzić się z tezą, że "nadmierna konkurencja prowadzi do obniżenia nie tylko ceny ale i jakości produktu". Wynikiem doskonałej konkurencji jest zaspokojenie wszelkich potrzeb konsumentów, również zapotrzebowania na produkt niskiej jakości. W skrócie - przez to, że w biedronie są coraz tańsze parówki nie spada jakość berlinek z Morlin. Gdyby były tylko berlinki - ktoś na kolację zjadł by sam chleb. (oczywiście tu można dalej derailować topik, że może główny urząd regulacji i kontroli parówek powinien zabronić sprzedaży czegoś, co nam się wydaje poniżej wszelkiej krytyki, ale taką tezą też pozwolę sobie zawczasu się nie zgodzić ;]
    • 24: CommentAuthorBluki
    • CommentTime30 Mar 2013
     

    pirx:

    Wynikiem doskonałej konkurencji jest zaspokojenie wszelkich potrzeb konsumentów, również zapotrzebowania na produkt niskiej jakości.

    Doskonała konkurencja... Nic nie jest doskonałe, konkurencja i mechanizmy rynkowe też. Przy "morderczej" konkurencji aby utrzymać się na rynku, czyli zarabiać pieniądze i mieć za co żyć, trzeba obniżać cenę towaru, ciąć koszty. Można to robić do pewnego poziomu, dalej trzeba "jechać po jakości", wciskając w reklamach, że dostarcza się świetny towar.

    We Francji proponuje się wprowadzenie obowiązkowej 5 letniej gwarancji na sprzęt elektroniczny, w odpowiedzi na zalew tandety, która obecnie jest projektowana tak, aby tylko przeżyła 1- lub dwuletnią gwarancję - a potem trup.
    A ostatnie afery mięsne, nie tylko w Polsce?
    Tak, można kupić elektronikę wysokiej jakości, ale coraz rzadziej i za wysoką cenę. A jeszcze w latach 80. była dostępna dla przeciętnie zarabiającego człowieka (na zachodzie czy w USA). Można by tak długo. Dlaczego mimo dużej konkurencji jakość świetlówek kompaktowych zjechała na łeb na szyję.
    Silna konkurencja motywuje do poprawy parametrów technicznych elektroniki (więcej możliwości, nowe funkcjonalności, większa wydajność), ale nie jakości.

    Wysoka jakość towarów staje się zjawiskiem niszowym, podobnie jak hobby 8-bit :)
    • 25:
       
      CommentAuthorTenchi
    • CommentTime30 Mar 2013 zmieniony
     
    Smutna to prawda, ale trudno się nie zgodzić z tym co piszesz. Mój C=64, który obecnie leży w szafie, ma już spokojnie ponad 20 lat. Amiga może troszkę mniej, ale zapewne też w tych granicach. Pierwszego peceta kupiłem używanego po 6 latach i pochodził mi drugie tyle, póki nie wyzionął ducha (nie dziwota biorąc pod uwagę rzeczy, jakie pod koniec jego żywota robiłem na zaledwie 1 GHz procesorze - rzadko kiedy nie był obciążony na full swojej mocy). A w nowym poszła płyta główna po zaledwie ośmiu miesiącach normalnego użytkowania. Doszło do tego, że obecnie podczas codziennego włączania kompa po prostu boję się, czy mi nie wybuchnie w twarz albo nie wywinie jakiegoś innego numeru, choć mam go zaledwie miesiąc.

    Dziś przyzwyczaja się ludzi do nadmiernej konsumpcji. Uczą nas wymieniać sprzęt nie wtedy, gdy się psuje, tylko dlatego, że właśnie wyszedł nowy model. To by tłumaczyło tak nędzną jakość obecnych komputerów - wszak dwa lata to przy obecnym tempie rozwoju technologicznego cała wieczność, więc nie chcąc być do tyłu niejako jesteśmy zobligowani do wykładania kolejnej kasy na coraz nowsze modele. Nie stać cię? No cóż - zatem nie będziesz miał nic, bo stary szybciutko ci siądzie. Albo weźmiesz kredyt, co oczywiście też jest bardzo na rękę pewnym kręgom.
    • 26:
       
      CommentAuthorpirx
    • CommentTime30 Mar 2013
     
    Hej, w dalszym ciągu trudno mi się z Wami zgodzić - na przykład - C64 kosztował w 1982 roku $595. Uwzględniając inflację to w dzisiejszych dolarach trochę ponad $1400. Biorąc pod uwagę, że ekran przeciwzakłóceniowy w C64 zrobiony był z tekturki sklejonej z folią aluminiową wciąż nie mogę się zgodzić, że dawniej było tak świetnie.
    Dla porównania - Apple II kosztowało wtedy ok. $1200, co na dzisiejsze dolary dało by $2850.

    Co do przeciętnie zarabiającego człowieka - w 1982 roku mediana (wskaźnik tutaj sensowniejszy, niż średnia) rocznych przychodów gospodarstwa domowego w USA wynosiła $19004. Można było za to kupić prawie 32 C64. W 2011 - mediana rocznych przychodów wynosiła $49103, za co można było kupić 81 komputerów Mac Mini - wybrałem takie do porównania, bo też nie mają monitora i urządzeń zewnętrznych w zestawie oraz były to komputery "entry level".
    Pokazując te liczby chcę tylko powiedzieć, że dawniej nie było tak czarownie, jak się nam teraz wydaje.
    • 27: CommentAuthorcreative
    • CommentTime30 Mar 2013
     
    Nie znaczy to też, że dziś jest lepiej:

    tańsza, ale słaba elektronika = częstsze wymienianie = więcej śmieci do okoła (i wszystkie tego implikacje)

    A jeśli rozbić by wydatki na 10 lat, to pewnie wyjdzie, że wydało się jednak dziś więcej. Atari i inne stare komputery, a także telewizory, radia itd. - z tego co widziałem - zaś kupowało się na długo.

    Kapitalizm ma to do siebie, że jest w pewnym sensie odmianą feudalizmu: rządzi ten, który ma więcej. Ww. biedronka albo wykupuje całe hale innym firmom, albo nawet nie trudzi się tym - stawia obok sklepów wielką halę, a ludzie nagle zaczynają kupować w Biedronce. Można powiedzieć, że mamy plagę biedronek, która nie zmniejsza się. Czy daleko stąd do feudalizmu, ale także komunizmu, gdzie góra narzuca towar, który możesz dostać?

    Konsumenci są generalnie bardzo nieświadomi, widać tzw. "owczy pęd" do głównego parametru: CENY (często bez względu na rodzaj i jakość towaru). To tak, jakby wybierać między linuxem a windowsem tylko dlatego, że któryś z nich jest tańszy. I to chyba główna przeszkoda w całkowitej darmowości, poza wspomnianym ryzykiem stagnacji.

    Natomiast wracając do kwestii prawnych: rozumiem, że tytuły w rodzaju "Joust" (wyraz ze słownika), "Fred" (imię), "Mario" (imię), czy "Mission Shark" są dowolnie dostępne?
    • 28: CommentAuthors2325
    • CommentTime30 Mar 2013 zmieniony
     
    Fred na pewno, to nie jedyna gra o tym tytule ->link<- Mario to niestety dziś prawie tylko jedno skojarzenie i może je jakoś zastrzegli? Choć to może zdawać się nie najmądrzejszy ruch. Nawet chińczycy kręcą w bootlegach i jest Mary albo Maria.
    • 29: CommentAuthormarekp
    • CommentTime30 Mar 2013
     
    "dawniej nie było tak czarownie, jak się nam teraz wydaje."
    Zgadzam się z tym. Dodam jeszcze, że już w latach 50tych (oczywiście w bogatych krajach) nabijano się, że radio to takie coś, co zaraz po wyjściu ze sklepu jest przestarzałe bo wyszedł nowszy model ;-)
    • 30: CommentAuthorBluki
    • CommentTime30 Mar 2013
     
    Kiedyś to był żart, teraz fakt :)
    • 31: CommentAuthorwieczor
    • CommentTime30 Mar 2013
     
    Freda trudno by było zastrzec bo to popularne imię. Tu następny:

    ->link<-