atarionline.pl Jakie gry lubimy i dlaczego? - Forum Atarum

    Jeśli chcesz wziąć udział w dyskusjach na forum - zaloguj się. Jeżeli nie masz loginu - poproś o członkostwo.

    • :
    • :

    Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

      • 1: CommentAuthorcreative
      • CommentTime14 Jun 2013 14:06
       
      W wątkach na temat poszczególnych gier sporo mówi się o jakichś tytułach dlaczego są dobre, na co padają odpowiedzi osób o odmiennym punkcie widzenia - nie zawsze związane z głównym wątkiem.

      Proponuję w tym wątku skupić się na bardziej ogólnych cechach gier - za co lubiliśmy nasze ulubione tytuły na Atari, ewentualnie także na inne platformy (bo czasem trudno pominąć ważne klasyki, które niestety nie zawsze istniały na posiadany przez nas komputer)?

      Na początek weźmy jeden z pierwszych, nadal "gorących" polskich tytułów na Atari: [b]"Robbo"[b/] - i przyczyny, dla których ta gra wciąga:
      - inspiruje się na starym, popularnym na Atari hicie "Boulder Dash", plus elementy z nie zawsze dostępnych wówczas gry znane z innych komputerów (jak Sokoban)
      - mnogość różnych elementów uatrakcyjnia rozgrywkę (różne rodzaje działek, magnesy, lustra, drzwi i klucze...)
      - duża ilość levelów (znacznie większa niż w "Boulder Dash")
      - jest zręcznościową grą typu arcade (takie z reguły osiągały największą popularność), która jednocześnie zawiera elementy logiczne
      - przejrzysta, całkiem innowacyjna wtedy grafika (zwłaszcza na małe Atari)
      - plansze są w większości dobrze przemyślane, co powoduje, że gracz jest ciekawy dalszych poziomów, a rozgrywka wciąga.

      Typowy zapalony gracz Robbo zatem zapewne lubi gry zręcznościowe (z pewnymi wyjątkami), które jednocześnie zawierają jakieś zagadki do rozwiązania, nie lubi gdy gra się za szybko kończy (stąd wiele poziomów), a raczej spodziewa się zmian w dalszej rozgrywce (wiele starszych tytułów na Atari nie miała tej cechy: przeciwnicy po prostu stawali się szybsi, było ich więcej czy też np. komplikowała się plansza nadal złożona z tych samych elementów). Może być także zainteresowany grami bardziej przygodowymi (gdzie normą również są zmiany w raz z progresem w rozgrywce).
      • 2: CommentAuthors2325
      • CommentTime14 Jun 2013 15:06 zmieniony
       
      Pamiętam mój pierwszy kontakt z Robbo i strach przed zbyt wysokim poziomem trudności gdy okazało się, że można popychać "kratki" (już wtedy miałem świadomość możliwości utknięcia w grze w razie doprowadzenia do nierozwiązywalnej sytuacji). Co mnie nieco później zaskoczyło to konieczność przestrzelenia "ściany", chciałem ją zjeść niczym trawę znając wcześniej Boulder Dash. Następne i już ostatnie zaskoczenie to nieregularność połączona z nieprzewidywalnością strzałów działek, coś czego wcześniej w grach nie spotkałem. A to wszystko ujęte już w pierwszej planszy. Po latach można dostrzec plusy w tych minusach. Nie pamiętam sytuacji by po wyjściu z teleportu można było od razu wpaść na przeciwnika, czyli większość jeśli nie każda plansza była dokładnie przemyślana i sprawdzana. Godnego następcę Robbo spotkałem dopiero na Amidze grając w Dimo's Quest.
      • 3: CommentAuthornodez
      • CommentTime14 Jun 2013 22:06 zmieniony
       
      .
      • 4:
         
        CommentAuthorTheFender
      • CommentTime15 Jun 2013 08:06
       
      Jeśli chodzi o gry na małe Atari to, po początkowej fascynacji Robbo i przejściu ok. połowy plansz bardzo lubiałem grać w Misję. Fred wydawał mi się grą dziwnie skonstruowaną - z jednej strony płynny scrolling, dobra grafika (animacja wody!) i pomysł - z drugiej bardzo łatwo było stracić życie (przez źle wymierzony skok) i ogólnie jakąś taką ślamazarną dynamikę. Czyli jednak trudna bo trudna, ale Misja :) Pozatym zawsze pociągało mnie w grach tego typu co będzie w następnej komnacie :) Czyli był czynnik tajemnicy, było łażenie i odblokowywanie przejść, było się żołnierzem i strzelało, rzucało granatami. Pozatym tajna, podziemna baza wojskowa (rulez) jakieś działka automatyczne, zapory laserowe - no miodzio!.
      Bardzo lubiałem grać w trudną, ale bardzo szczególną grę Panther- świetny klimat, niesamowita muzyka (!) dynamika, scrolling, naprawdę niezła grafika, pozatym widmo ratowania ludzi przy jednoczesnym pchaniu się w samą paszczę zła! :) Naprawdę, jak na Atari 8bit to była chyba najbardziej nietuzinkowa pozycja o klimacie automatów arcade.
      Lubiałem grać w Blinky Scary School - przyjemna i nietrudna gra o ciekawej grafice.
      Fajnie się grało w Plastrona - bo było to czaderstwo do potęgi n-tej, super kolorowa grafa (animacja transportera!), muzyka i klimat salonowy.
      Draconus mi nigdy nie leżał, jakoś tak przerażała mnie ta gra przez taki surrealistyczny klimat. Oczywiście gra jak na Atari miała ładną grafikę, super muzykę (oprócz świetnego tematu z czołówki, świetne motywy przy zbieraniu rzeczy).
      Za Zybexem nigdy nie przepadałem - niby wszystko ok, ale czegoś brakuje. Nie ma satysfakcji z naciskania fire, bo samo strzela, grafika jakoś tak dupiacie narysowana (inne gry w tym trybie ładniej wyglądają). I ten chłopek śmiesznie szarpiący się przy oddawaniu strzałów :) (takie miałem wrażenie grając).

      W zasadzie tyle. Atari miałem tylko przez ok 1,5 roku, następnym komputerem jaki u mnie zagościł była Amiga 500 :) Komputery z tej rodziny gościły u mnie przez kolejne 5 lat, grało się bardzo dużo ale to jest temat na osobny wątek :)
      • 5: CommentAuthorDooku6
      • CommentTime16 Jun 2013 15:06
       
      Ja zacząłem przygodę z Atari od Montezuma's Revenge i do dziś jest to dla mnie model "klimatu", dla tego typu gier. Oczywiście można znaleźć gry o ładniejszej grafice i oprawie dźwiękowej, ale całokształt w przypadku MR dawał świetny efekt. Tak jak pisał TheFender "co czeka w następnej komnacie"... tak dokładnie myślałem, przechodząc grę (i odkrywając np. skaczące lub zlepione czaszki). No i ten sęp, który w każdej chwili mógł się pojawić.

      Drop Zone wyglądał wręcz popisowo na telewizorze Jowisz 04 - gwiaździste niebo i płynny, szybki scrolling w poziomie (i zwiewanie przed "talerzem"). Piksele były ładnie rozmyte - prawie hardware'owy antyaliasing ;).

      Pamiętam też, że z dużym zacięciem starałem się dostać Gauntlet na małe Atari po sezonie wakacyjnym spędzonym przy wersji automatowej. Wtedy szkoda mi było, że gra nie zawiera cyfrowych sampli (mowa "narratora" i krzyki ranionych bohaterów). Mimo wszystko była to jedna z ciekawszych gier dla dwóch osób (choć na automacie mogły grać na raz 4 osoby).

      Zastanawiałem się natomiast, dlaczego mój tata w latach 80-tych specjalnie zamówił Raid Over Moscow - nie był on wielkim fanem gier komputerowych. Teraz, rozumiejąc nieco lepiej historię i sytuację polityczną, jestem w stanie pojąć fenomen tej gry. :)

      Zgadzam się z przedmówcami odnośnie Robbo. Wprawdzie w 1991 roku zmieniłem sprzęt na PC AT, więc nie potrafię w pełni docenić i oddać doświadczeń graczy, którzy mieli okazję poznać polskie produkcje z początku lat 90-tych. Na wrocławskiej giełdzie największym hitem w tym czasie (subiektywnie sądząc po "plakatach" reklamowych) były chyba Miecze Valdgira). O późniejszych tytułach dowiadywałem się już tylko z lektury Top Secret - zadziwiało mnie, ile można wycisnąć z Atari XL/XE.
      • 6: CommentAuthorcreative
      • CommentTime16 Jun 2013 19:06
       
      TheFender, widzę, że mamy wiele zbliżonych odczuć.
      zawsze pociągało mnie w grach tego typu co będzie w następnej komnacie :) Czyli był czynnik tajemnicy, było łażenie i odblokowywanie przejść, było się żołnierzem i strzelało, rzucało granatami. Pozatym tajna, podziemna baza wojskowa (rulez) jakieś działka automatyczne, zapory laserowe - no miodzio!

      A zastanawiałem się, czy tylko ja tak miałem z komnatówkami: to pragnienie odkrycia czegoś dalej. Jeśli chodzi o rozkład komnat i stopniową zmianę w czasie gry nie tylko grafiki, ale również, chyba nic nie przebije właśnie Misji na Atari.

      Dla porównania, Draconus dla mnie również prezentował się świetnie głównie od strony audio-wizualnej (i był częstym gościem na monitorach z XL/XE na komputerowych konwentach). Gracz nie wiedział za bardzo w którą stronę najpierw się udać (przeciwnie do Misji), stopień trudności był zbyt wysoki i niespecjalnie stopniowany (j.w.), a przez wspomnianą przez TheFendera surrealistyczną grafikę w sumie dalej nie był już niczym zaskakiwany (a zatem nie był tak ciekawy co będzie dalej), pomijając już fakt, że te wszystkie przeszkadzajki były do siebie łudząco podobne.

      (Nb. motywy muzyczne w Draconusie są bardzo proste - raptem kilka dźwięków często zagrane na coraz wyższych "partiach" - ale idealnie ułożone, połączone z basem itd., by wykorzystać dźwiękowe atuty komputerka)

      Miecze Valdgira (zdaje się sprzedażowy polski nr 1 na małe Atari) - świetny klimat - ale cierpiały przy pewnych aspektach na podobne minusy, jak Draconus: mało urozmaicona rozgrywka (w sumie tych samych parę latających duszków w każdej planszy, różniących się jedynie wyglądem i "trasą") w pewnym momencie robiła się monotonna, i dla gracza niewiele już pozostawało... (a zebranie/użycie przedmiotu to tylko sekunda w międzyczasie).

      Aktualnie jestem dość zaawansowany w autorskim remake'u "Mieczów Valdgira" (dużą część podstawowej grafiki i kodu mam za sobą), który wystawię - może już za dwa miesiące - na jakieś markety ze zmienionym tytułem (vide temat o prawach autorskich). W mojej wersji dość sporo się zmieni, sporo zostanie dodane (poczynając od tego, że nie kolekcjonuje się już mieczy). Niestety, głównego problemu z gameplayu nie mam rozwiązane: aktualnie mam wymyślone dwa rodzaje przeciwników - znane z "jedynki" latające duszki plus duże trolle mające w zamierzeniu być zbliżone do przeciwników z "Drogi Wojownika" na Atari (jeśli ktoś grał w to - a jeśli nie, warto zobaczyć to na emulatorze).
      Jeśli ktoś ma sugestie lub pomysły odnośnie tego, co by można w nowych "Mieczach Valdgira" usprawnić, bardzo chętnie przeczytam.

      Fred miał bardzo interesujący klimat, gorzej dla mnie z grywalnością i wciągnięciem w rozgrywkę: te wszystkie żabki, ptaszki, pajączki i inne takie po 2 levelach stawały się nudne i nigdy nie miałem motywacji, by przejść więcej niż 4 levele... Zgadzam się też z irytującą ślamazarnością tej gry. Mam w planach zrobić nową wersję Freda z dość mocno zmienionym gameplayem, grafiką może przypominający nieco pierwszy etap 16-bitowego Flashbacka?

      Zybex wg. mnie miał głównie za plus niezłą muzykę kultowego 8-bitowego kompozytora i kolorową grafikę, widziałem jednak zdecydowanie bardziej grywalne strzelanki, choćby prostacki Super Cobra (a były jeszcze lepsze). Podobne tytuły Mirax Force czy Warhawk również miały grafikę (pierwszy) czy dźwięk (drugi) powyżej grywalności (MF za trudny w irytujący sposób - projetkant się nie popisał; Warhawk wg. mnie najlepiej pod tym kątem stoi z tej trójki).

      Drop Zone - rzeczywiście jest coś w tej grze niezwykłego. Krótko mówiąc, została w drobnych detalach dopracowana - co nie było normą i na Atari, i inne komputery czy konsole.
      • 7: CommentAuthorbob_er
      • CommentTime16 Jun 2013 21:06
       
      Miecze Valdgira (jedynka) - gdy wyszły to byłem na fali z różnej maści komnatowymi grami (Draconusa i Kernawa pierwszym życiem przechodziłem). Najbardziej mnie irytowała konieczność łażenia w te i wewte po mapie, bo kieszeń była za mała... Grafika również była monotonna (te fioletowe cegły, no i drzewa jako rodzynek). Dwójka już lepiej się prezentowała - częściej się tło zmieniało.
      Kernaw - już wspomniany - jak dla mnie - miał wyjść klon Draconusa, ale wyszedł potworek. Dziwaczny główny bohater, dziwny skok, przeszkadzajki zbyt sinusowe. Muzyka była ok, więc jeszcze dało się w to jakoś grać.
      Draconus 2, ... - porażka totalna. Zmieniony układ plasz, ale przeszkadzajki po staremu.
      Rebound - fajna gra, dopóki nie wyczaisz, że komputer w dwóch miejscach nie odbija piłek, więc potem tak naprawdę w te miejsca celujesz.
      • 8: CommentAuthors2325
      • CommentTime16 Jun 2013 21:06 zmieniony
       
      Kernaw może drażnić naśladowaniem tytułu Karnov, może to być odebrane jako skok na kasę. Ktoś chyba starał się dać grze postać inną niż zawsze, ale grafik nie podołał lub miał za mało czasu. Moim zdaniem lepsze jednak takie nie wiadomo do końca co zamiast kolejnego średniowiecznego rycerza lub ziemniaka z Piekiełka.
      • 9:
         
        CommentAuthorTheFender
      • CommentTime17 Jun 2013 08:06
       
      Patrzyłem na tego Kernawa. OMFG :) Gość, który rysował tego osobnika musiał być po dobrych ziołach ;)

      @s2325: ja bym tam wolał średniowiecznego rycerza, byle nieźle narysowanego.
      • 10:
         
        CommentAuthorDracon
      • CommentTime17 Jun 2013 10:06 zmieniony
       
      Kernaw to mutant tak i jak i gra jest mutacją (wariacją) na temat Draconusa. :P Polak potrafi, choć czasem gorzej. ;)
      Ciekawe, czy znalazł się ktoś kto to przeszedł w całości, na jednym życiu i bez stresu...

      Wracając do głównego tematu, to lubię (lubimy?) gry dopracowane, gdzie widać, że ktoś się przyłożył. Gry z pomysłem, humorem i nie powielające setek podobnych produkcji z przeszłości - mam na myśli szczególnie gry logiczne i kosmiczne strzelanki (chyba, że wyróżniają się one grafiką lub czymś innym). :) Ważny jest także *zbalansowany* poziom trudności - taki w sam raz. Dobra gra musi dać satysfakcję a nie frustrację przez wielokrotne podejścia do przechodzenia dalej. :)
      Chwalebne przykłady:

      * Loaded Brain - gra tryskająca humorem, ze świetną grafiką i animacjami -> w dodatku od scenowej grupy i puszczona za free

      * MegaBlast - strzelanie ciągle w modzie, ale tu miodność potężna (szczególnie na 2 graczy), dźwięk i reszta super

      * Barahir - idealna przygodówka - wciągająca atmosfera tajemnicy, miła oku grafika, pasująca muzyka i do tego nie za trudna. Scenariusz dopracowany.

      * Gunslinger - też przygodówka, ale dla znających angielski i lubiących klimat Dzikiego Zachodu. :) Proste sterowanie, intrygująca fabuła i rozmach (kilka dyskietek!), do tego niezgorsza grafika jak na tamte lata.

      * Rebound - prosty pomysł ale tak SUPER wykonany, że do dziś gra się praktycznie nie zestarzała. Staram się nie pamiętać gdzie komputer nie wyrabia aby sobie nie psuć zabawy... ;)

      * 180 - sportowa gra w rzutki, miła grafika i muzyka, poziom zbalansowany lepiej niż w konkurencyjnym JOCKY WILSON's Darts Challenge. I jeden i dwóch graczy skorzysta na tym tytule. :)

      * PitStop - zawsze podobał mi się bardziej niż POLE POSITION. Fajna grafika (jak na te czasy) i grywalność w porządku.

      * Alternate Reality - ogromnie klimatyczna gra, podczas zabawy czuć, że ma w sobie jakąś tajemnicę i wciąga w swój świat. Gra dość skomplikowana i niełatwa ale ze świetną grafiką i udźwiękowieniem.

      * Extirpator - super grafika, niezła grywalność, dynamiczniejszy niż ZYBEX i dlatego mi się bardziej podoba

      * Drop It! - trójwymiarowy klon Tetrisa, bardzo uzależnia i ma dobrą zarówno grafikę jak i muzykę

      * Global War - prosta strategiczna, nieźle przeniesiona na Atari z Amigi. Ładna grafika, proste sterowanie i duża grywalność! :)

      * Inspektor - gra "detektywistyczna" w polskich klimatach, fajnie dobrana muzyka i grafika, przy tym niezły scenariusz z gwałtownymi zwrotami akcji.

      * Ortografia - polska gra edukacyjna z Mirage - niełatwa, ale z sympatyczną grafiką i muzyką. Wyrabianie 100% w niej daje niezłą satysfakcję i zdarzało mi się nieraz. ;)

      * Technoid - świetny polski klon Arkanoida, wykonany wręcz wzorcowo - udowadniający, że z grafiki Atari 8-bit można wydobyć naprawdę dużo. Dopracowany i wciągający ale niełatwy.

      * Galahad - komnatówka, i to spora, poprawna grafika, klimatyczna muzyka i ma w sobie to "coś" hipnotycznego, nie potrafię tego jasno zdefiniować...


      Dobrym tytułem byłby INFILTRATOR (misje w powietrzu i na ziemi - urozmaicenie, tajemniczość, całkiem ładna grafika), gdyby był ciut łatwiejszy. Tak samo symulator Ace of Aces, choć dzieje się w 95% w powietrzu.
      • 11: CommentAuthorxxl
      • CommentTime17 Jun 2013 11:06 zmieniony
       
      dobra gra? to taka, do ktorej sie wraca aby zagrac a nie obejrzec obrazki albo posluchac muzyki.

      przykladowo Jet set Willy wczytywałem zeby posluchac muzyki, Feuda dla swietnej grafiki - ale nie gralem, dla mnie to nie sa dobre gry chociaz doceniam swietne wykonanie (zwlaszcza tej drugiej)

      dobre gry w.mnie:

      1. The Goonies - kazdy etap inny, zagadki...
      2. Zybex - krazyla wersja z zepsuta grafika a i tak sie gralo
      3. Road Race - czy ta gra ma ladna grafike lub muzyke? a jednak jest swietna.
      4. Montezuma Revenge - ta gra nawet nie jest skonczona co nie przeszkadza zeby w nia grac, grac i grac... po 30 latach
      5. Super Cobra, Moon Patrol, Frogger II, Bruce Lee, Gyrrus, Donkey Kong - klasyka nigdy sie nie zestarzeja

      itd. itd.
      • 12: CommentAuthorzijacek
      • CommentTime17 Jun 2013 12:06
       
      Ja również wypiszę tylko te gry, do których często wracam.

      Henry's House - gra w sumie łatwa i może dziecinna, ale ładnie i pomysłowo narysowana.

      Misja - ale tylko z nieśmiertelnością, aby spokojnie przeczesywać teren.

      Miecze Valdgira - oczywiście część pierwsza. Ładna grafika, spora grywalność.

      Super Cobra - duża grywalność.

      Aztec Challenge 2 - nie wiem dlaczego, ale uwielbiam tę grę.

      Alley Cat - różnorodność.

      Atari Tennis - jak na Atari całkiem dobra fizyka gry. Rewelacyjnie się w to gra we dwie osoby.

      Fruit Machine - fajna muzyka i dobrze się w to gra (choć do dziś nie znam dokładnie zasad).

      World Karate Championship - oczywiście we 2 osoby.

      Bruce Lee - nie potrafię dokładnie powiedzieć dlaczego.

      Cavernia - świetna grafika, świetne sterowanie. Ogólnie duża grywalność.

      Pharaoh's Curse - podobnie jak w przypadku Bruce Lee nie wiem dlaczego.

      Tyle mi do głowy przyszło, ale pewnie jeszcze sporo pominąłem.
      • 13: CommentAuthormono
      • CommentTime17 Jun 2013 14:06
       
      Deimos było świetną komnatówką.
      • 14: CommentAuthors2325
      • CommentTime17 Jun 2013 15:06
       
      Deimos chyba wymagał jakiejś poprawki by dało się go ukończyć. Plus postać uciekła z Cavernii, ale reszta grafiki była moim zdaniem w porządku mimo niskiej ilości kolorów.
      • 15:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime17 Jun 2013 15:06
       

      Dracon:

      Ciekawe, czy znalazł się ktoś kto to przeszedł w całości

      Ktoś się znalazł. :) Było bez stresu, bo z sejwstejtami, ale nie udało się na jednym życiu. ;)
      • 16: CommentAuthorbob_er
      • CommentTime17 Jun 2013 17:06
       
      Przeciez pisalem, ze mi sie udawalo kernawa pierwszym zyciem przejsc... :)
      • 17: CommentAuthorDooku6
      • CommentTime17 Jun 2013 18:06
       
      xxl: Road Race rzeczywiście ma w sobie coś - przed Test Drive nie kojarzę lepszej symulacji samochodowej (nie po torze wyścigowym).

      Natomiast przypomniała mi się gra, którą kojarzę jako po prostu sympatyczną produkcję: Mr Robot. Gradientowa kolorystyka i "sztywny" sposób poruszania się bohatera nawet do mnie przemawiały. Największą frajdę sprawiał mi natomiast intuicyjny, wygodny edytor poziomów - grało się czasem na rundy: jedna osoba wychodziła, a reszta budowała poziom dla tej osoby (oczywiście zabójczy :) ).
      • 18: CommentAuthorzijacek
      • CommentTime17 Jun 2013 18:06
       
      Pamiętam jak bodajże w Tajemnicach Atari była opublikowana mapa do Kernaw. Bardzo chciałem tę grę mieć, bo mapka wyglądała pięknie. Koniec końców nie kupiłem jej, i w sumie nie specjalnie żałuję bo nie bardzo da się w to dłużej pograć. Niektóre gry natomiast zostały zabite już na etapie produkcji przez beznadziejne sterowanie lub konieczność zbyt precyzyjnego ustawiania się. Przykładem jest tu "Pyramid", w którym po kilku próbach wejścia na drabinę gra wędruje do koszyka z napisem "Uwaga nie grać bez zażycia środków uspokajających".