I jak zwykle okazało się, że Polak potrafi, ale wszystko spieprzyć... Inna sprawa, że do tytułu Secret Service nie mam żadnego sentymentu, obraziłem się kompletnie na to czasopismo i przestałem go kupować gdy było jeszcze klasycznie wydawane - ale to już zupełnie inna historia, zupełnie inne czasy i zupełnie inne emocje. Choć z perspektywy czasu o zgrozo jak najbardziej mogli mieć rację...
Ale najśmieszniejsze jest to, ze ciągle dowiaduję się, że podobno była reaktywacja "Top Secret", ale ja dziś za grzyba nic o tym nie wiem i nic nie pamiętam...
@nosty: Abstrahując o posądzenie o skoku na kasę i wewnętrznych konfliktów, nie wierzę w mitologie projektu garażowego, nie ważne w jaki sposób i na jakim spontanie projekt powstał, to osoby wokół niego nie są przypadkowe. Sorry, Lapusz nie ma sklepu spożywczego, Micz nie prowadzi kółka różańcowego, zreszta wystarczy zerknąć na promocję "Pixel Heaven" - tu nie ma działań przypadkowych, w wypadku "SS" tytuł też był odpowienio "podkręcany" (oczywiście w ramach "null budget" - to dla osób, dla których działania marketingowe zaczynają się od reklam w TV:)). Stąd moje zdziwienie, co do organizacji całego przedsięwzięcia - poczynając od "magicznego" crowdfundingu, a skończywszy na awanturze o tytuł - ilość podręcznikowych "potknięć" zwłaszcza w komunikacji klient - wydawca jest niesamowita, jak na osoby, które to wszystko zorganizowały.
Reaktywowany SS jest pismem poprawnym ale jak dla mnie wykastrowanym językowo - tekstom brak pazura jego pierwowzoru, cóż trochę lat minęło od tamtych czasu.
Piksel, który powinien się opłacać twórcom (na mniejszą skalę niż SS - siła nabywcza będzie mniejsza, pomniejszona o osoby, które zawiodły się na reaktywacji SS), ewentualnie będzie oscylował koło nieznacznej straty. W Polsce nie ma żadnej konkurencji w dziedzinie retro.
@tbxx: Gdyby było co rozwijać... ochłapy na dużych portalach (czasami całkiem fajne ochłapy), od czasu do czasu coś na mniejszych... ale dobrych artów powstaje naprawdę mało.
Podstawowe różnice między tekstami w internecie a magazynem wg. mnie to: - w internecie trzeba się naszukać, żeby znaleźć coś wystarczająco dobrego (czasem bardzo dużo, z marnymi rezultatami) - w magazynie dostajesz to, co ci zaserwują (masz nadzieję, że to akurat to, co Cię zainteresuje)
Konkurencyjność w stosunku do internetu jest jak najbardziej możliwa (na co zresztą są dowody wokół), tyle, że problem leży gdzie indziej: w rzeczywistym zrozumieniu rynku i aktualnych potrzeb. A z reguły wydawcy (czy inni przedsiębiorcy) po prostu nie trafiają...