W książce lub w jakiś luźnym artykule czytałem, że Księżyc jest oderwanym fragmentem Ziemi. Lądujące pojazdy rzekomo powodują wibracje powierzchni sugerujące, że w środku jest wolna przestrzeń. Bliskość i pozorna nieciekawość to tylko przykrywka do obserwacji Ziemi stamtąd. Oddziaływanie nie tylko na wodę naszej planety, ale i na ludzkie płyny ustrojowe - stąd niby więcej samobójstw w okresie pełni. To są tylko teorie.
Przy okazji zdjęć z Marsa mówione było nie raz, że zdjęcia mają zmienione kolory na zasadzie - jak by to na Ziemi wyglądało. Popatrzcie, z perspektywy kosmosu Ziemia jest niebieską planetą. Czy wszystko wokół jest niebieskie, otóż nie. Księżyc wprawdzie nie ma atmosfery, ale patrząc na niego z Ziemi raz jest biały, raz żółty a czasami wręcz ciemno pomarańczowy. Pewnie zależy to od atmosfery, zagęszczenia/zanieczyszczenia powietrza w miejscu z którego się prowadzi obserwację.
Mnie ciekawią znacznie bardziej informacje o tym, że: - księżyc jest zbyt idealnie okrągły, - księżyc jest pusty w środku (?), - oddziaływanie Księżyca na Ziemię, które jest niezbędne do prawidłowego funkcjonowania Ziemi, - fakt, że którą stroną jest zwrócony do Ziemi i dlaczego.
Nie wiem na ile te informacje, które można tu i tam znaleźć na necie - są rzetelne.
Kilka faktów: jak wiadomo Ziemia idealnie okrągła nie jest, pozbawiając Ziemię wody ujrzymy naprawdę niecodzienny kształt odbiegający od tego do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Gdzieś czytałem, że amerykanie detonowali ładunek próbny na pow. i odczytywane wyniki sejsmografem zadziwiły wszystkich - stąd koncepcja księżyca "pustego" wewnątrz. Amerykanie wysłali jakiś czas temu sondę do dokładnych skanów księżyca z jego orbity - łącznie ze skanowaniem powierzchni do kilku metrów wgłąb (nie mam pojęcia jak). Pytanie po co, skoro właściwie że z wysłaniem człowieka to im się tam nie spieszy. (Pomijam tę jedną, oficjalną wizytę). Ogólnie, Księżyc w dzisiejszych czasach jest jeszcze bardziej tajemniczy niż za czasów imć Twardowskiego ;)
księżyc jest pusty w środku w "TRUMAN Show " ,okrągły jest jak większość satelit czy też planet przy czym mówiąc/pisząc okrągły mamy na myśli kształt zbliżony do kuli z naciskiem na zbliżony ,krople też są "okrągłe " i nikt się nie czepia ;-). A może księżyc jest półokrągły i do tego w środku pusty ...no wiecie taka makieta przymocowana do statku obcej cywilizacji należącego do wysoko rozwiniętej rasy dla której 1000 naszych lat to zaledwie ichsiejszy rok ,oglądają sobie oni na "wykładach" sztucznie utworzoną planetę i jej satelitę i obserwują rozwój swojego epokowego eksperymentu,a może ów eksperyment się nie powiódł i zostały jedynie ślady w postaci piramid itp,a my po zagładzie wyewoluowaliśmy już bez kontroli z tego co zostało ,teraz czasami odwiedzają nas ci bądź inni obcy na podobnej zasadzie co my odwiedzamy ... czarnobyl .;-) Spadam praca czeka.
Więc zamiast zajmować się Atari wybierzmy się na księżyc !!! Możemy założyć konto ,nagłośnić nasze podejrzenia (zapewne wielu ludzi myśli podobnie)i jako pozarządowa organizacja ze znakiem góry Fudżi ruszymy zbadać sprawę ... ... Jak się okaże że się myliliśmy to zorganizujemy Pierwsze pozaplanetarne party ... Te miny comodorowców...
Ruskie lastriko z kawałkiem plastiku :) Gdzie tu chip, nanotechnologia?
A drugi film, no cóż ... Dzisiejszy świat jest tak skonstruowany, że jak nie pędzisz z nim to giniesz. Chyba, że masz dużo pieniędzy ... albo urodziłeś się w Ameryce Południowej (Cejrowski rulez) :D
Ten "chip" w kamieniu jest w wysokiej rozdzielczości do obejrzenia w guglu i tam raczej wyraźnie widać (tzn ja to widzę), że to dość mocno przypomina fragment gręgosłupa jakiegoś małego kręgowca przyszlifowany z zewnątrz wraz z jamieniem. Na pewno nie jest to procesor czy jakaś inna sztuczna struktura. Ale i owszem, to JEST nanotechnologia :D
Istneje tez teoria ze to nie istoty pozaziemskie tylko druga inteligentna rasa homo-capensis.
Karen Hudes przez dwie dekady pracowała dla Banku Światowego i dosłużyła się pozycji Starszego Doradcy. W pewnym momencie zmieniła front i zaczęła zwalczać swojego pracodawcę. Jak każdy jej podobny poprzednik spotkał ją ostracyzm i kłopoty. Ostatnio Karen udzieliła sensacyjnego wywiadu, w którym oświadczyła, że w Watykanie rządzi ktoś inny niż Homo Sapiens, po jej słowach zapanowała konsternacja.
Hudes twierdzi, że jest realizowany jakiś plan i nikt niepowołany nie ma wpływu na jego rozwój. Poza tym stwierdziła ona, że ważną rolę odgrywa Watykan, który jej zdaniem jest rządzony nie przez papieża, lecz inną inteligentną rasę ludzką, której istnienie nie jest znane zwykłym zjadaczom chleba.
Daje ona do zrozumienia, że w Rzymie rządzi rasa znana jako Homo Capensis. Jak sama mówi ich DNA jest zdecydowanie różne od naszego, dlatego nie ma co liczyć na potomstwo tej rasy i naszej. W wywiadzie Hudes stwierdziła, że Homo Capensis to nie jest rasa pozaziemska, a wręcz przeciwnie, humanoidzi tego gatunku stworzyli zaawansowaną cywilizację w okresie przed poprzednim zlodowaceniem.
Karen Hudes twierdzi, że to Homo Capensis stara się utrzymać pod kontolą Homo Sapiens dostarczając ludziom ideologię "dziel i rządź" system monetary i pseudoreligię do manipulowania masami ludzi. Reakcja międzynarodowych mediów na rewelacje Hudes była zgodna z oczekiwaniami, czyli odmówiły one reakcji stosownej do wagi sprawy oczekując na nowe wytyczne i ozostając na z góry upatrzonych pozycjach, czyli w tym wypadku takich, które nie implikowały jakiegokolwiek zaangażowania.
JESLI KTOS DA RADE POCZYTAC DO KONCA POLECAM BARDZO CIEKAWA LEKTURA "UPROWADZENIE AMY" P.S. NIE CZYTAJCIE TEGO W NOCY, BO DZIWNE LEKI SIE POZNIEJ PO TYM TWORZA
Przed księżycem widziałam sylwetki małych, chudych stworzeń. Miały wielkie głowy, takie jak obce istoty, o których słyszałam, i poruszały się przed tym księżycem bądź światłem, które jarzyło się za nimi. Jedno z nich obróciło się i spojrzało na mnie. Miało duże czarne oczy. Nie bałam się go i pomyślałam: «Nigdy wcześniej nie widziałam żadnego z nich, teraz już wiem, jak wyglądają»”. Później usłyszała wzmagający huk i poleciała na metalowy dach jakiegoś domu. "Wiedziałam, że ten metal może być rozgrzany, co oznaczało, że nie powinnam go dotykać". Amy uniosła się na wysokość około drugiego piętra. Stamtąd zajrzała do wnętrza pomieszczenia. Zobaczyła wewnątrz grupę rozmawiających mężczyzn. Słyszała, kobiecy głos kazał im "uspokoić się, bo jest praca do zrobienia". Mężczyźni wyglądali jak Ziemianie, kobieta jak jedna z "grupy nie-ziemian". Po wprowadzeniu Amy do tego pomieszczenia: "Ludzie przedstawili mnie tej kobiecie, która nosiła na twarzy białą maskę, aby jej widok nie przerażał innych i aby nie wpatrywano się w jej oczy. Mimo tej maski widziałam wyraźnie jej oczy poprzez znajdujące się w niej otwory. Były duże i czarne. Pamiętam, że cały czas byłam tuż obok niej, zaś jej twarz była zawsze bardzo blisko mojej… była bardzo wyrazista!". Według Amy obca istota powiedziała jej, że jej rasa czyniła ludziom rzeczy, których nie powinna była robić. 'Ona oraz kilka innych grup istot wywodzących się z jej rasy usiłują powstrzymać «nadużycia» dokonywane przez jej rasę w stosunku do ludzi. Współpracują z niektórymi Ziemianami w celu powstrzymania tego procesu. Przebywający w tym pomieszczeniu ludzie byli byłymi pilotami, żołnierzami oraz specjalistami z różnych dziedzin". Obca istota w masce całkowicie zdominowała uwagę Amy, przekazując jej informacje bezpośrednio do jej umysłu. "Wyjaśniła mi wiele różnych rzeczy, ale nie pamiętam wszystkiego. Wydaje mi się, że pamiętam swoją rolę w całym tym epizodzie, lecz nie podoba mi się ona, więc zapomniałam o tym. Po prostu nie chcę tego pamiętać! Kiedy mi już powiedziała o tych rzeczach, opowiedziała mi o wszczepach. Włożyła mi cienki, podobny do pióra, przyrząd do prawego ucha i pomyślałam: «Och, to na pewno będzie bolało!» Nie mogłam się jednak ruszyć, aby się jej przeciwstawić. Ku mojemu zdziwieniu, wcale nie bolało! Po chwili wyjęła ów przyrząd, na którego końcu znajdowało się coś płaskiego, okrągłego, koloru cielistego, może trochę czerwonawego. To coś było przeźroczyste. Po dokładnym przyjrzeniu się temu z bliska można było zauważyć, że w środku coś się znajduje. Ta część snu, w czasie którego wyjmuje ona z mojego ucha tę rzecz, jest najwyrazistszym jego fragmentem. Musiało to być bardzo ważne, skoro to tak wyraźnie zapamiętałam! Myślę, że to ona zwróciła moją uwagę na tę sprawę". Obca istota wyjaśniła Amy niektóre sprawy związane z wszczepami. Wyjęła również z jej szyi wszczep. Był to "ciemny, walcowaty" przedmiot o długości około "trzech centymetrów". Następnie wyjaśniła jej na czym polegało działanie tego wszczepu: "Pokazała mi tę rzecz, którą wyciągnęła z mojej szyi, i powiedziała: «To zostało umieszczone głęboko w stosie pacierzowym». Nie przypominam sobie dokładnie, co mówiła na temat działania tego urządzenia, ale wydaje mi się, że miało to coś wspólnego z kontrolowaniem mięśni ciała w czasie, kiedy było ono uruchamiane. To coś blokowało mózg i stawało się «punktem dowodzenia» ciałem. Powiedziała również, że czasami to urządzenie wszczepiane jest w okolicach lędźwiowych – między czwartym kręgiem lędźwiowym a pierwszym kręgiem krzyżowym – najczęściej jednak wewnątrz szyi. Nie chcę pamiętać, w jakim celu to instalowano i jak to działało". Obca istota przekazała jej następnie dalsze szczegóły dotyczące wszczepów i opowiedziała o staraniach jej grupy zmierzających do ich usunięcia z ciał ofiar "wzięć" oraz o innych rzeczach, których Amy nie pamięta. "Przypominam sobie, że było jej przykro z powodu tego, co «członkowie jej rasy» nam zrobili. Ona i inni podobnie myślący starają się nam pomóc. Ostatnie, co pamiętam, to to, że pokazywała mi coś na bardzo dużym ekranie telewizyjnym, komputerowym lub oknie".
Amy będąc w wieku czterech lat miała uczucie, że coś bliżej nieokreślonego ma na nią "wpływ". W wieku siedmiu lat poznała to nieco bliżej i określiła mianem "wielu w jednym", ponieważ słyszała mówiący do niej po cichu głos składający się z wielu głosów. Będąc nastolatką przechrzciła tę siłę na "Radę". "Początkowo słyszałam tylko, jak rozmawiają między sobą. Kilka razy zwrócili się jednak do mnie, mówiąc szeptem, na przykład wtedy gdy powiedzieli mi, że wkrótce umrze moja matka (i rzeczywiście umarła), oraz w paru innych przypadkach dotyczących przyszłych zdarzeń (które się rzeczywiście wydarzyły). Zwykle ten dialog odbywa się za pomocą symboli, obrazów i myśli. Kiedy ich «słucham», zapominam o zwykłej mowie, słowa przestają dla mnie istnieć, zapominam, w jaki sposób używa się strun głosowych. Nazywam to «językiem bez słów». To nie są żadne majaki".
W roku 1965 Amy śniło się, że znajduje się na podwórzu za domem i macha rękoma na pożegnanie unoszącemu się ponad nią UFO. Następnym jej wspomnieniem jest obudzenie się i doznanie zdziwienia, że znajduje się w łóżku. Sen ten wydawał się jej tak realny, że szybko wstała i poszła sprawdzić, czy ten obiekt jest tam jeszcze. Należy w tym miejscu przypomnieć, że rok 1965 charakteryzował się szczególnym nasileniem obserwacji UFO oraz bliskich spotkań na terenie USA. Kilka miesięcy później Amy przeszła gwałtowną, wewnętrzną przemianę dotyczącą postaw i zainteresowań, zaczęła studiować nauki przyrodnicze i błyszczeć intelektem w szkole. Stopniowo zaczął w niej również narastać element parapsychiczny i w ostatnich latach przed ukończeniem 20 roku życia zaczęła miewać sny, w których pojawiała się "nieznana pani", która nauczała ją wielu rzeczy, włącznie z umiejętnością lewitowania. Mimo iż określała je snami, owe lekcje miały na nią realny wpływ. Pewnego razu udało się jej unieść w powietrze za pomocą myśli butelkę szampana, co bardzo mocno ją przestraszyło. Kiedy w trakcie owych lekcji poznała sposoby wpływania na układy elektryczne, wielokrotnie była świadkiem fizycznych efektów działania swoich umiejętności na elementy otoczenia. Zrozumiała i pogodziła się z myślą, że jej egzystencja jest w jakiś sposób ukierunkowywana przez "Radę". Została nakłoniona do studiowania pewnych przedmiotów oraz zaszczepiono jej wiele poglądów na temat czasu, przestrzeni oraz wielu innych złożonych zagadnień. Amy zdawała sobie sprawę, że te działania miały sens i były konieczne, mimo iż nie potrafiła tego zrozumieć. "Boję się" – odnotowała w swoim dzienniku w styczniu 1971 roku – "ponieważ coś nieznanego i potężnego ciągnie mnie ku sobie, nieustannie jestem zaskakiwana i pociągana. Jestem wciągana w stan lub na poziom umysłu, któremu nie mogę się przeciwstawić… i w końcu ulegnę, ale żeby nie zostać całkowicie wciągniętą, muszę się przygotować. Za każdym razem krzyczę: «Nie jestem gotowa, zostawcie mnie!» – i jeśli udaje mi się pomyśleć o czymś innym, to wszystko wraca do normy”. W innych miejscach pamiętnika pochodzących z tego samego okresu znajdują się następujące komentarze: „Wiem, że pewne rzeczy muszą być zrobione, i jak robot wykonuję rozkazy” – oraz: „Czuję się, jakbym była posłańcem. Zawsze znam cel, do którego mam zmierzać, ale nigdy nie udaje mi się go poznać". Znaczna część wiedzy, którą otrzymała, nie była wyrażona za pomocą słów, lecz w formie obrazów i symboli. Było jednak jedno stwierdzenie, w którym słowa były wyraziste: "Ja jestem ja. Ja jestem wieloma. My jesteśmy wieloma. Ja nie jestem”. Amy twierdzi, że to stwierdzenie to było czymś w rodzaju „zagadki” związanej z „Radą”. „Odnosi się do mojego istnienia jako jednostki (ja jestem ja), do mojego związku z wszystkimi umysłami (ja jestem wieloma), mojej wspólnoty z Jednością (my jesteśmy wieloma) oraz mnie jako Jednostki (ja nie jestem). Ta myśl często powtarza się w moich pamiętnikach. To jest czymś w rodzaju «przysięgi», «ślubowania» lub «wyjaśnienia»".
Amy w dalszym ciągu miewała sny szczegółowo opisane w jej dziennikach, w czasie których była poddawana intensywnemu szkoleniu obejmującemu naukę lewitacji, oddziaływania na układy elektryczne oraz przenikania przez materię. Przeglądając swoje dzienniki odkryła mnóstwo dowodów wskazujących na długotrwałe wpływanie nieznanych sił na jej życie. Niektóre z opisanych zdarzeń, mimo jej stanowczego sprzeciwu, że nie przypomina sobie, aby była kiedykolwiek wzięta, wyraźnie wskazywały na to, że za tymi poczynaniami kryły się obce istoty. Oznaki działalności obcych istot, takie jak "luki w czasie" oraz obserwacje UFO, były obecne w jej dziennikach i pamięci, mimo iż mocno bagatelizowała ich znaczenie. Poza epizodami z "lukami w czasie" oraz zdarzeniem z tą małą kucającą postacią, które miało miejsce, kiedy miała siedem lat, którego rezultatem było zmatowienie jej oka widoczne nazajutrz rano, było jeszcze wydarzenie, do którego doszło, gdy miała 15 lat, któremu towarzyszyło dokuczające jej niespodziewane uczucie czyjejś obecności. Wydarzyło się to pewnej nocy podczas pobytu u niej jej siostrzenicy. Tuż przed zaśnięciem, poczuła, że "coś" jest w sypialni. Zapaliła światło, ale nie zobaczyła nikogo. Po zaśnięciu miała dziwny, zatrważający sen, w którym jej rodzina usiłowała wywołać ducha zmarłego krewnego. Kiedy śnieni przez nią ludzie zaczęli krzyczeć, zaczęła im wtórować, po czym obudziła się. "Czułam, że ktoś kopie lub szturcha mnie w plecy, całe łóżko trzęsło się, drżał także sufit – czuła wyraźnie, że ktoś lub coś znajduje się w moim pokoju. Pobiegłam… do pokoju matki i opowiedziałam jej o tym, a ona pocałowała mnie i powiedziała, że to tylko zły sen". To przeżycie tak ją przestraszyło, że przez dwa kolejne tygodnie nie dała się namówić na spanie w tym pokoju.
W czasie następnych lat odnotowała inne podejrzane sny, dwa z nich miały miejsce w roku 1977. Sprawiały wrażenie kamuflażu i nasuwały silne podejrzenie, że kryło się za nimi spotkanie z obcymi istotami. W pierwszym, śniło się jej, jak "jakiś stojący w pobliskim parku mały chłopiec wywoływał ją z domu". "Wziął mnie za rękę i poszliśmy nocą do tego parku". W drugim śnie "Śniło mi się, że jakaś «lekarka» dała mi zastrzyk uspakajający" – napisała w swoim dzienniku pod data z kwietnia 1977 roku. " - Potem znikęła i w następnym śnie byłam hipnotyzowana. Jakiś mężczyzna, któremu zdawałam się ufać, oraz kilku innych ludzi, których ledwie widziałam, stali wokół mnie. Ów mężczyzna był bardzo uprzejmy, powiedział mi, abym się odprężyła i w jakiś sposób telepatycznie wyjaśnił mi, [że] poprzedni sen, w którym śniło mi się, że otrzymuję zastrzyk, był swego rodzaju poprzedzającą hipnozę sugestią, której zadaniem było sprawienie, abym odprężyła się przed kolejnym snem. Potem zahipnotyzował mnie. Nie pamiętam reszty, ale moje odczucia w tym śnie były takie, że sięgnęłam tych energetycznych mocy, które nazywam Radą". To był najbardziej pasujący sen do kamuflaży, za którymi kryją się często wzięcia, a także zdawał się zawierać będący na czasie element "ludzki”. Inny sen opisany pod datą 27 maja 1981 roku nasuwa bardzo silne podejrzenie, że miały z nim związek obce istoty. "Poprzedniej nocy miałam niezwykły sen. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek o czymś takim śniła. Moje ciało znajdowało się w pozycji poziomej i szybowało po całym domu. Nieraz śniło mi się, że latam, ale zawsze byłam w pozycji pionowej i zawsze towarzyszyły temu nierealne elementy. Będąc w tym śnie zdawałam sobie sprawę, że to sen, i przeleciałam przez drzwi do sypialni, potem przez kuchnię, następnie skręciłam za róg i wleciałam na werandę. Widziałam, jak przed oczami przesuwają się znajome mi ściany — wszystkie szczegóły były zgodne z rzeczywistością. Po pewnym czasie zdałam sobie sprawę z braku symboli i elementów typowych dla snów i bardzo mocno się tym zaniepokoiłam. Przestraszyłam się nie na żarty i zrozumiałam, że to nie jest sen. Jakby w odpowiedzi na to zostałam nagle wessana z powrotem do łóżka przelatując po drodze poprzez ścianę?!”. Amy wykonała rysunek całego wydarzenia, tak jak je widziała w roku 1981. "Ze wszystkich snów, jakie kiedykolwiek miałam, ten jeden nie był prawdziwym snem! Wydawał się rzeczywistością, wyglądał na rzeczywistość i odczuwałam go jako rzeczywistość. Nie wiem, jak to się stało, ale ocknęłam się dokładnie w momencie, który przedstawiłam na rysunku. Przypominam sobie, jak przenikałam przez okno w drzwiach z tyłu domu… pamiętam jak wznosiłam się w górę poprzez limby. To wszystko, co pamiętam do momentu, w którym «zassało» mnie z powrotem do łóżka".
Kilkanaście miesięcy później, w lipcu 1982 roku, widziała świadomie, na jawie, UFO. Mieszkała w tym czasie w północnym Teksasie. Po raz pierwszy wspomniała o tej obserwacji stwierdzając: "Wydaje mi się, że kilka lat temu widziałam UFO (w rzeczywistości aż 5 obiektów), kiedy przelatywały nad moim mieszkaniem". Przebywała właśnie na zewnątrz, kiedy nadleciało tych pięć obiektów, zawołała nawet sąsiada, aby też to zobaczył. Następnie obeszła budynek nie spuszczając tych obiektów z oczu. "NOLe zbliżyły się do mnie, kiedy siedziałam przed blokiem. Leciały powoli bezgłośnie nad moją głową. Ten fragment pamiętam bardzo wyraźnie. Szybko zdałam sobie sprawę co to i poczułam dreszcz emocji. Krzyknęłam do faceta z najbliższego mieszkania, aby przyszedł i też to zobaczył. A potem przeszłam pod nimi, dokładnie pod nimi… ani na chwilę nie odrywałam od nich oczu. W chwili kiedy dotarłam na tył bloku, moje wspomnienia zaczynają się gmatwać. Do tego momentu wszystko jest jasne… ale kiedy znalazłam się z tyłu bloku, mam jak gdyby dwa zestawy wspomnień z tego, co było potem. Pamiętam, jak powoli odlatują, ale przypominam sobie również, że wzięłam lornetkę bądź mój mały teleskop i patrzyłam przezeń na nie. A przecież nie mam żadnej lornetki, zaś mój teleskop był wciąż jeszcze nie rozpakowany". Amy nie mogła zrozumieć, jak to możliwe, że posiada dwa różne wspomnienia odnoszące się do tego samego przedziału czasowego. Jeden ciąg wspomnień zawiera elementy zapamiętane w stanie pełnej świadomości: początkowe dostrzeżenie NOLi, wołanie sąsiada, przejście na tył budynku i obserwowanie odlotu pojazdów. To, czego brak w tym ciągu wspomnień, to zdarzenia, które miało miejsce między momentem, w którym widziała nad sobą pojazdy, a momentem, w którym one odleciały – wspomnień, które w jej pamięci tworzą "lukę w czasie". Drugi ciąg wspomnień zawiera wyobrażenie zdarzeń, których zadaniem jest wypełnienie owej luki. Według nich Amy w tym przedziale czasu obserwowała owe NOLe przez lornetkę lub teleskop, co wiązało się z koniecznością pójścia w pewnej chwili do mieszkania i rozpakowania pudełka z teleskopem bądź wzięcia lornetki, i wyjścia z powrotem na zewnątrz, gdzie nastąpiło połączenie tych wspomnień z tym, co widziała w pełni świadomie. Ten ciąg zdarzeń nie mógł mieć w rzeczywistości miejsca, ponieważ pudełko z teleskopem pozostało nie rozpakowane, zaś lornetki Amy w ogóle nie posiadała. W tym przedziale czasu musiało wydarzyć się coś innego, czego nie chciała lub nie chciano, aby pamiętała, co jest typowym zjawiskiem występującym w przypadkach "wzięć".
Niezrozumiałym był również sen z zimy 1988 roku, w którym przebywała razem ze swoimi córkami na polu za domem i machała rękami na pożegnanie NOLowi. "Kiedy obudziłam się w łóżku nadal byłam zmarznięta po pobycie na dworze. Ten sen był dla mnie tak realistyczny, że wstałam i poszłam sprawdzić, czy dzieciaki były w swoich łóżkach".
Żadne ze wcześniejszych wspomnień zdarzeń nie zawiera elementów wyraźnie przedstawiających obce istoty lub jej pobyt na pokładzie UFO. Tego typu element wystąpił dopiero w śnie z listopada 1992 roku, w którym widziała szaroskórą, zamaskowaną kobietę należącą do "nie-ziemskiej rasy". Jego wpływ na jej psychikę był tak silny, że zaczęła uświadamiać sobie, że obecność obcych istot w jej życiu jest czymś realnym. Kiedy zdała sobie sprawę, jak liczne i złożone miała przeżycia we wczesnych latach swojego życia, zdecydowała się na penetrację swojej pamięci za pomocą regresji hipnotycznej. Ta technika badawcza nie była jej obca jako zawodowemu doradcy, mimo iż nigdy wcześniej nie poddawała się jej. Latem roku 1992 Amy umówiła się na spotkanie z Barbarą Bartholic, po czym poddała się dwóm sesjom regresji hipnotycznej w nadziei dowiedzenia się czegoś więcej o tej części swojego życia, która była starannie skrywana przed nią. W trakcie pierwszej sesji zbadano jej dzieciństwo i okres, kiedy była nastolatką. Okazało się, że jest jej bardzo trudno wyrazić w słowach to, co przypomniała sobie w stanie hipnozy. Było oczywiste, że dzieje się to za sprawą silnej blokady, która została założona w jej umyśle w celu zapobieżenia opowiadaniu przez nią swoich przeżyć, zwłaszcza że pamiętała wyraźnie ostrzeżenie, jakie otrzymała od Szaraka w okresie dzieciństwa. Istota ta powiedziała jej, że jeśli powie komukolwiek o jej wizycie, to wtedy jej ulubiony kotek zostanie zabity. Mimo tej groźby Amy próbowała opowiedzieć o tym swojej matce i kotek rzeczywiście został zabity, aczkolwiek obecnie wzbrania się przed przyznaniem, że został on zabity z premedytacją przez te istoty.
Barbara przeszła do zdarzenia, które miało miejsce w czasie, kiedy Amy miała 15 lat, podczas którego coś szturchało lub kopało ją w łóżku. "W czasie seansu ujrzałam siebie, jak idę w kierunku drzwi. Nie rozumiałam tego, ponieważ wyglądałam, jakbym była duchem — nie szłam, ale płynęłam". Mimo usilnych starań ustalenia dalszych szczegółów tego zdarzenia, ta sama scena – moment podchodzenia do drzwi i sięgania po klamkę – nieustannie się powtarzała. Nie mogła wyjść poza ten moment. "Nie mogłam na to patrzeć. Pamiętam dokładnie wrażenie czyjejś obecności w tym pokoju oraz kopanie lub szturchanie w plecy. To uczucie było bardzo realistyczne. To było przerażające!". Następnym zdarzeniem zbadanym za pomocą hipnozy dotyczyło "lekcji" na temat religii jaką otrzymała w dzieciństwie: "Kościoły nie są Bogiem. Posągi, obrazy nie są Bogiem. Księża i zakonnice nie są Bogiem. Nikt nie grzeszy". - Co ci jeszcze powiedzieli? - zapytała Barbara. - Żebym zajrzała za obrazy - odrzekła Amy. - Że to wszystko kłamstwa. Rozgniewało mnie, że wszyscy księża i zakonnice kłamią. Dlaczego mówili mi to, skoro to nie jest prawdą? Powiedzieli, że Jezus był kimś w rodzaju żołnierza, którego zadaniem było prowadzić ludzi w określonym kierunku. - Co chcieli, abyś się dowiedziała? - nalegała Barbara. - Że nie powinnam [wierzyć] - odpowiedziała Amy. - Że mogę udawać, że chcę konfirmacji. Że muszę udawać, że wierzę w to, co mówią modlitwy.
W czasie drugiej sesji Amy udało się przywołać krótkie wspomnienie jeszcze jednego bliskiego spotkania we śnie z tą samą istotą, która pojawiła się w jej śnie w kwietniu 1993 roku. "Śniło mi się, że NOLe zabierały z różnych miejsc ludzi. Określonych ludzi a nie przypadkowych. Stałam i czekałam na nich. Musiałam na nich czekać. Oświetlili mnie jasnym światłem i znalazłam się na statku. Najpierw stałam zwrócona twarzą do bardzo jasnej powierzchni, jakby luster, a potem się obróciłam. Zobaczyłam dużą grupę Szaraków stojących przy jakichś przyrządach, które przypominały pulpity sterownicze. Byli bardzo zajęci. Jeden z Szaraków obrócił się do mnie twarzą – znałam go. To był ten sam osobnik, którego widziałam [w listopadzie 1992 roku] na tle księżyca lub światła. Rozmawialiśmy wzrokiem2 i czułam, że byliśmy sobie kiedyś bardzo bliscy, że już gdzieś kiedyś byliśmy razem, że byliśmy "tacy sami". Czułam, jakbyśmy byli bliźniakami. Brakowało mi go obecnie! Chciałam wrócić do tego, co było „przedtem”, ponieważ zaczęłam sobie coś przypominać. Powiedział mi, że "muszę tu pozostać". Myślę, że chodziło o obecną postać".
W czasie hipnozy Amy widziała siebie i jego w swoim pokoju w trakcie telepatycznej rozmowy i miała silne odczucie, że jest on jej starym znajomym. Kiedy Barbara zapytała, w jakim celu tam przebywał, Amy odrzekła: "Nie powinnam tego wiedzieć". - Zapytaj go więc, co powinnaś wiedzieć - zaproponowała Barbara. - Powiedział, że spodziewają się, że w następnej dekadzie ludzie będą myśleli tak samo - przekazała Amy. - Że będą musieli nauczyć się myśleć tak samo jak oni. Że będzie im dzięki temu lżej. Amy stwierdziła, że w nadchodzącej dekadzie obce istoty dokonując "wzięć" będą jednocześnie wdrażały program, którego celem będzie "uczenie ludzi myślenia w ten sam sposób. Najsmutniejsze w tym jest to, że wszyscy będą potem myśleli, że to normalne i że to wszystko to ich własne pomysły i poglądy. Nawet zachowanie «indywidualności» będzie realne, choć nie w obecnej postaci. On i inne obce istoty usiłują powstrzymać ten proces. Trwa to już od dłuższego czasu". Będąc w stanie hipnozy Amy usiłowała wyjaśnić tę informację i w pewnym powiedziała: "Mówi mi, żebym zapamiętała zasady. Staram się. Próbował pomóc mi to zapamiętać. Odstąpienie od tego programu spowoduje zniszczenie synaps. To takie trudne, bez słów, a potem słowami". - O co tu chodzi? - zagadnęła Barbara. - Rób to, co wiesz, że masz robić - wysylabizowała oświadczenie Szaraka Amy. - Bądź człowiekiem, tym kim jesteś. Zasada druga: Żadnych wspomnień - zasada numer dwa". "Zasady" te zostały podane Amy w początkowym etapie jej kontaktów z nieznanymi istotami i zawsze zawierały element mający powstrzymywać ją przed opowiadaniem o tych zdarzeniach. Jeden z zapisów w jej dzienniku pochodzący z okresu, kiedy miała siedemnaście lat, podaje następującą zasadę: "Nie wolno mi powtarzać poprzednich błędów". Owym błędem, którego nie powinna była więcej popełniać, było opowiedzenie matce o swoich przeżyciach. Kiedy będąc już dorosłą osobą próbowała po raz pierwszy opowiedzieć komuś o swoich przeżyciach, nastąpiła ingerencja z zewnątrz powstrzymująca ją przed tym, która została odnotowana w jej dzienniku pod datą 16 grudnia 1979 roku: "Pisałam dziś wieczorem list do mojego chłopaka. Słuchałam radia. Kiedy zaczęłam pisać o różnicy pomiędzy tym, co czujemy sercem, a pojmujemy rozumem [jedna z lekcji udzielonych Amy przez Radę], radio zaczęło emitować na przemian różne dźwięki, zarówno znośne, jak i nieznośne dla ucha. Chciałam mu coś napisać w tym liście i zapomniałam, co chciałam mu przekazać". Te zakłócające dźwięki składały się z "mówiących chórem głosów w [obcym?] języku".
W stanie hipnozy Amy miał ciągle trudności z mówieniem o tym, co się jej przydarzyło, i bardzo często cytowała zasadę nakazującą jej "milczenie". Kiedy Barbara usiłowała przedyskutować z nią sprawę tej blokady w jej umyśle, Amy zaczęła odczuwać wątpliwości i nie mogła się pogodzić z myślą, że Rada mogła zakodować w jej ten zakaz. Trwała w tym przekonaniu, dopóki nie przejrzała swoich notatek i nie natknęła się na systematycznie powtarzany zakaz "mówienia". Wtedy dopiero pogodziła się z tym, że kontrola została jednak w niej zakodowana. Amy dokonała przeglądu szeregu scen i okazało się, że wielki pająk, którego kiedyś widziała, był w rzeczywistości sondą unoszącą się w powietrzu wewnątrz pomieszczenia, w którym przebywała razem z ludzkimi postaciami, o których wcześniej wspominała. Stwierdziła również, że razem z nimi i tą pająkowatą sondą znajdowała się przez pewną część zdarzenia w swoim własnym mieszkaniu.
Najważniejsza informacja, jak wypłynęła wówczas na światło dzienne, dotyczyła jednak wszczepów. Cielistego koloru obiekt wyjęty z jej ucha służył jej zdaniem jako nadajnik i monitor. Amy wyznała również, że obca istota w masce wyjaśniła jej przeznaczenie wszczepu wyjętego z jej kręgosłupa. - Powiedziała, że to może spowodować zwarcie i w rezultacie zabić! - oznajmiła Amy. - Mogą zabić tylu, ilu zechcą. Ta rzecz w szyi. To jest stare, ale wielu ludzi ma to. Kiedy chcą ich zabić, wystarczy że… Nie podoba mi się ta rzecz. Służy do wielu rzeczy. - Do czego jeszcze? - nalegała Barbara. - Robią z ludzi marionetki! - krzyknęła Amy. - Ona mówi, że mogą w ten sposób kontrolować każdego. Zamienić wszystkich w roboty. Ich zadaniem jest usuwanie tych rzeczy. Są stare. Czasami są umieszczane u podstawy kręgosłupa, bardzo nisko, ale to tylko połowa tego układu kontroli. Druga połowa kontroluje górę i dół. W górę do mózgu lub w dół. To stare urządzenia. Teraz używają innych. - Gdzie umieszczane są nowe? - zapytała Barbara. - W móżdżku - odrzekła Amy. - Jak to tam umieszczają? - Nie z tyłu jak te stare - odparła Amy, wskazując miejsce za uchem. - Nie da się tego wyjąć, tylko oni mogą to zrobić. Mogą sprawić… że ludzie z tymi nowymi i starymi… robią to, co im każą. Jeśli ktoś nie wykonuje poleceń, to manipulują nim jak marionetką, a nawet wyłączają. Zabijają albo karzą w inny sposób… mogą używać tego do karania, blokowania kontroli z jednoczesnym pozostawianiem świadomości albo kontrolowania świadomości, lub po prostu uśmiercania. To mnie przeraża! Z jednej strony może to zabić, a z drugiej kontrolować, a ponadto robić wiele innych rzeczy mieszczących się pomiędzy tymi dwiema. Karanie znajduje się pośrodku, tam gdzie istnieje świadomość, ale brak kontroli. Nieustanne powtarzanie, atak strachu i już nie ma potrzeby dalszego karania. Strach jest związany z karaniem, więc nie muszą przesuwać przełącznika dalej. Strach i kontrola. A jeśli to nie działa, przełączają go na śmierć. Kiedy ciało umiera, następuje samoczynna dezintegracja wszczepów. Ustaje przepływ elektryczności. Huu! To nic przyjemnego. Używają naszego mózgu jako ogniwa… sprzężenie zwrotne jak w generatorze, poprzez wszczep. Kiedy obwód zostaje przerwany, wszczep się rozpuszcza. Niemal jak Tic-Tac. - Ilu ludzi według ciebie może mieć wszczepy? - zapytała Barbara. - Czy jest jakaś selekcja? - Wszyscy, którzy reagują na strach w jakimkolwiek stopniu - odrzekła Amy. - Najpierw testują daną osobę. Ona mówi, że testowali mnie na strach, strach przed nuklearną zagładą [chodzi tu o szereg koszmarnych snów na ten temat, które miała]. Okazało się, że odpowiadam im, ponieważ bałam się tego. Zastanawiałam się, jak mnie znaleźli. Okazało się, że idą za sygnałem. Te stare implanty mogą śledzić z łatwością. Przechodząc na nowe, zmienili sygnały… tych pluskiew. [Dokonujące wzięć i instalujące wszczepy obce istoty] wiedzą, że [ta druga grupa złożona z obcych istot i ludzi] wyjmuje je i nie podoba im się to. Dlatego między innymi zmieniają zarówno je, jak i sygnały. - Kto dokonuje tych zmian? - zapytała Barbara. - Ci drudzy… inne grupy? - zamyśliła się Amy.
Barbara poprosiła ją, aby Amy opisała te istoty, ale w tym momencie co innego przykuło jej uwagę. - Ona mówi, że to będzie tu za rok - powiedziała Amy wskazując na swoje czoło. - Co będzie tam za rok? - zapytała Barbara. - To, co będzie mi potrzebne, narzędzia - odrzekła Amy. - Skoncentrowanie, bardzo ważne. Mówi, że nie jestem jeszcze gotowa, aby to wiedzieć. Za rok. Mówi, że będę pamiętała tych trzech facetów, którzy tam stoją. Obserwują mnie. Nie są zwyczajni. Potrafią rozmawiać oczami. Nie wiem, czy się tego nauczyli, czy nabyli tę umiejętność inaczej. Ten z siwymi włosami [i] ten w okularach. - Czy są obcymi istotami? - W pewnym stopniu. Ich oczy… noszą szkła kontaktowe. Bez nich widać, że ich źrenice mają kształt podłużnej szczeliny, poza tym wglądają jak ludzie. Nie takie jak u kota, ale duże większe. Wąska szparka. On mówi, że jest bardzo podobny do mnie. Ten z siwymi włosami. Jest tu najważniejszy. Mówi mi, żebym o nich zapomniała. Ma metr i osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, średnią budowę ciała i normalną klatkę piersiową. - Co możesz powiedzieć o jego twarzy? - Niezbyt szczupła, ale też nie nalana. Proporcjonalna do reszty ciała. Jedynie oczy nie pasują. - Amy podkreśliła, że jego włosy rosły w kształcie wąskiego klina. - Brzydkie włosy, średniej długości jak u przeciętnego biznesmena. I nawet mógłby za niego uchodzić w tych szkłach kontaktowych. Wygląda sympatycznie. - A pozostali dwaj? - zapytała Barbara. - Powiedział: "Nie patrz". Pozwolił mi patrzeć na siebie, ale nie na nich. Mimo to zauważyłam, że jeden z nich też nosił szkła kontaktowe. Miał ciemnobrązowe oczy, ale bez źrenicy lub tęczówki w środku. Właśnie dlatego noszą czasami ciemne okulary. - Co czujesz, patrząc na tych facetów? - zapytała Barbara. - Smutek - odrzekła Amy. - Przeżyli to samo co ja. Oni także byli przez nich manipulowani. Nie chcą mi powiedzieć zbyt wiele, ponieważ były jeszcze rzeczy, których nie byłabym w stanie znieść. Dlatego właśnie mówi mi, abym na nich nie patrzyła. - Czy wszyscy ludzie są manipulowani? - Nie wszyscy. Ponieważ trudno jej było mówić swobodnie będąc w stanie hipnozy, Amy po wyjściu z transu opisała to, z wyrażeniem czego miała kłopoty będąc w tym stanie. Opisała szczegółowo przebieg zdarzenia z udziałem pająkowatej sondy i tych trzech mężczyzn, które miało miejsce w pokoju jadalnym. Po przedstawieniu jej obcej istocie w masce jej następne wspomnienie dotyczy zabrania jej do dużego podziemnego pomieszczenia. Na to, że była pod ziemią, wskazywały surowe skalne ściany, które widziała idąc do tego pomieszczenia pod eskortą dwóch istot. W tym czasie mieszkała dokładnie naprzeciw kompleksu FEMA mieszczącego się po drugiej stronie ulicy, który miał dość rozległą część podziemną. Część naziemna składała się z kilku budynków i pokaźnych anten. Nie wiadomo jednak, czy znajdowała się właśnie w tym kompleksie, czy gdzie indziej. Amy wykonała szkic pomieszczenia, w którym przebywała razem z tymi mężczyznami i obcymi istotami w maskach. Będąc w stanie hipnozy przypomniała sobie, że czuła zapach „rozpuszczalnika”, który wydobywał się z „czarnej, żebrowanej rury znajdującej się przy jednej ze ściań pomieszczenia”. Obca istota w masce powiedziała jej, że to pomaga im oddychać. Zapytana, czy zauważyła tam coś, co by miało związek z wojskiem, odrzekła, że nie zauważyła nic, co by na to wskazywało. Podała kilka dodatkowych szczegółów na temat owych mężczyzn, zwłaszcza tego siwowłosego, którego ochrzciła mianem „Szparkooki”. "Od czasu sesji hipnotycznej stale mi towarzyszył obraz Szparkookiego, który był bardzo żywy w mojej pamięci. Jak już się raz „porozmawia” w ten sposób, to już potem zawsze czuję się z tą osobą związek. Mam odczucie, że Szparkooki jest członkiem naszego rządu lub wysoko postawioną osobą w kręgach militarnych. Ludzie widują go codziennie albo nie mają pojęcia, kto to". Na temat dwóch pozostałych mężczyzn Amy powiedziała: "Odczuciem, jakie odbierałam od tych trzech mężczyzn, był głęboki smutek. Byli zbudowani jak my. Śledzili moją rozmowę z Szarakiem i analizowali przyswajanie informacji przeze mnie oraz moją "lojalność". Takie odniosłam wrażenie". Zaniepokojona przekazanymi jej informacjami na temat miejsc umieszczania oraz działania wszczepów, Amy sięgnęła do publikacji medycznych, aby dowiedzieć się czegoś więcej o móżdżku (cerebellum) i rdzeniu przedłużonym (medulla oblongata) - miejscach, w których najczęściej umieszczane są wszczepy. Dowiedziała się, że rdzeń przedłużony jest centralą przekaźnikową impulsów nerwowych pochodzących z wyższych ośrodków mózgowych kontrolujących istotne funkcje ciała takie jak temperatura, puls, przełykanie i oddychanie. Móżdżek jest ośrodkiem kontrolującym napięcie mięśni i równowagę, a także odruchy, koordynację, a nawet struny głosowe, co - jak zauważyła - może tłumaczyć obserwowaną u ofiar wzięć fizyczną trudność w opisywaniu okoliczności ich wzięć. Informacja, którą uzyskała Amy, odpowiadała kontrolnym funkcjom wszczepów, o których dowiedziała się od obcej istoty w masce.
Po listopadowym śnie Amy w dalszym ciągu przypominała sobie inne sny. Przypomniała sobie dalsze sny o przenikaniu przez obiekty materialne, w tym jeden związany z jej córkami. Powiedziała, że była niezadowolona widząc swoje córki w towarzystwie tych istot, mimo, że te wysokie istoty stojące przy nich były "spokojne", "mądre" i "raczej miłe". Śniło się jej, że przebywała na pokładzie pojazdu w towarzystwie obcych istot w maskach, które oznajmiły jej, że ludziom zostanie przekazane, "kim i czym są oni naprawdę" oraz "prawda o wszystkich". W innym śnie dano jej odczuć, że "rząd" ma "zamiar ją zabić", za to, że rozpowiada ludziom, co on z nimi robi. W czasie jednego z "instruktażowych snów" Amy obudziła się i usłyszała wewnątrz głowy "kobiecy" głos, który mówił do niej w dalszym ciągu. "To nie był sen!” — odnotowała w swoim pamiętniku. — „Próbowałam zapisać, co mówiła ta „kobieta”, i wówczas usłyszała jej stanowczy głos, który powiedział: «NIE!» – po czym z miejsca zaczęłam szybko zapominać o całym tym zdarzeniu. Starałam się zapisać to jak najszybciej, ale ręka zupełnie mi zdrętwiała. Potem przez cały dzień czułam się bardzo zmęczona i ucięłam sobie drzemkę, podczas której miałam kolejne sny instruktażowe".
Najbardziej niepokojący sen miał miejsce w czerwcu 1993 roku, w czasie którego Amy miała "uczucie, że do mojej głowy podłączone są jakieś przewody i rurki". Cały ten sen był niezwykle realny. "Zsikałam się. Wyraźnie czułam, jak coś wnika do mojej głowy. Chciałam to wyszarpnąć, ale nie mogłam podnieść rąk do góry, w ogóle nie mogłam nimi poruszać. Potem usłyszałam głos wewnątrz głowy: „Nie chcesz ich wyrywać. Zrobisz sobie krzywdę”. Po tym ostrzeżeniu ujrzałam obraz tego, co się stanie, jeśli wyciągnę to coś z głowy. Zobaczyłam przewody i rurki wysuwające się na zewnątrz z przyczepionymi do nich kawałkami mojego mózgu, które opadły następnie na podłogę. Musiałam pozostać nieruchoma do czasu, aż to zostanie skończone. To nie bolało. Byłam wściekła, że nie mogę poruszać głową. Nigdy przedtem nic takiego mi się nie śniło. Wciąż jestem wściekła, jak cholera!".
Nocą 20 października 1993 roku doznała "luki w czasie". Notatka w jej dzienniku z tego zdarzenia była bardzo typowa dla innych przeżyć tego rodzaju. Po usłyszeniu dziwnego sygnału, który wydobył się z telefonu o godzinie 23.17, zapisała: "Siedziałam przy biurku w swoim pokoju i nagle zaczęłam czuć się bardzo dziwnie. Nagle ogarnął mnie krótkotrwały niepokój, jaki zdarzało mi się czuć już wcześniej". W tym momencie weszła jej córka i Amy zareagowała gniewem, ponieważ w tym czasie - 7 minut po północy - powinna była być już w łóżku. "Potem wróciłam do swojego zajęcia i zrobiło mi się przykro, że nakrzyczałam na Grace. Kilka minut później usłyszałam odgłos podobny do tego, jaki wydaje klamka przy naszych drzwiach frontowych. Myślałam, że to Grace otwiera drzwi, aby sprawdzić, gdzie jestem (często robi to, kiedy wyprowadzam psa). Podbiegłam do małego okienka, z którego widać te drzwi, ale Grace nie było przy nich. Włączyłam światło, ale na werandzie również nikogo nie było. Otworzyłam drzwi i wyjrzałam na zewnątrz – tam także nikogo nie było. Pomyślałam, że to dziwne, że słyszałam ten dźwięk. Wróciłam do swojego zajęcia. Spojrzałam na zegar i ze zdumieniem stwierdziłam, że jest 1.27! Nie mogłam uwierzyć swoim oczom. Zagubiłam godzinę i dwadzieścia minut”. Owa "luka w czasie" powstała niezauważenie, bardzo płynnie, bez jakiegokolwiek przeskoku. Z kolei innym razem miała chwilowe przebłyski wspomnień, wśród których była również scena przedstawiająca, jak pewnej nocy się budzi i słyszy skierowane do siebie słowa: "Sądziłaś, że to wszystko to był przypadek?". Znaczenie tego oświadczenia było dla niej bardzo jasne - Ziemia jest gigantycznym ogrodem zoologicznym lub poletkiem doświadczalnym. Inny tego rodzaju przekaz z obrazami obejmował "przyszły świat", który "odziedziczą" nasze dzieci - "umierający" świat. Innym razem w jej głowie kołatała myśl: "Byliśmy bezkształtni". Dwie inne podobne myśli były jeszcze bardziej niepokojące. Pierwsza z nich mówiła: "Ocalenie najbardziej dostosowanych. Oto dlaczego promuje się wojny". Druga z kolei: "Śmierć jest drogą do Domu".
W kwietniu 1993 roku Amy po raz pierwszy poczuła smak zjawiska dobrze znanego wielu ofiarom "wzięć", czyli czarnych helikopterów. Po przelocie pierwszego z nich nad jej domem zanotowała: "One naprawdę istnieją. Teraz już wiem, jak wyglądają". Potem miało miejsce jeszcze wiele tego rodzaju przelotów, w czasie których krążyły one często późno w nocy nad jej domem. Amy miała powody, aby podejrzewać, że jej dzieci zostały również napiętnowane tym zjawiskiem. Jedna z jej córek stwierdziła niedawno, że czasami drętwieje jej noga, "podobnie jak wtedy, gdy przesadza się ją przez ścianę". Zdanie to było dla Amy wskazówką, że może być ona poddawana podobnemu szkoleniu co ona sama. Jej druga córka opisała dwa rodzaje "kul światła", które często widuje w domu. Jedna z nich jest wielobarwna i większa od piłki do koszykówki, natomiast druga jest mniejsza i pozostawia za sobą ślad, coś w rodzaju smugi.
Wspomnienia Amy i różne uwagi czynione przez jej dzieci, wskazują, że obce istoty oddziaływają na jej całą rodzinę. Ostatnie krwotoki z nosa u Grace są na przykład niepokojącą wskazówką, że implantowano jej coś do głowy. Ponadto Amy zaniepokoiły nieznanego pochodzenia blizny na jej ciele - jedna okrągła na plecach oraz jedna podłużna biegnąca przez środek nosa mająca około 2,5 cm długości, która pojawiła się w 1993 roku. Tego rodzaju namacalne dowody, jak również jej świadoma obserwacja ze stycznia 1994 roku czterech NOLi, które złączyły się ze sobą w jeden obiekt, są bardzo niemile widziane przez Amy, ponieważ utrudniają jej zanegowanie realności tego zjawiska.
W listopadzie 1993 roku odnotowała bardzo wyrazisty sen, w którym przebywała razem z innymi ludźmi w jakimś dużym pomieszczeniu. "Powiedziano nam, że zostaliśmy wybrani, aby doświadczyć końca świata. Bóg był kulą światła, która wyglądała jak małe słońce. Bóg mówił nam, że to, czego doznajemy, jest przeznaczone dla wszystkich… że powinniśmy czuć się szczęściarzami zaszczyceni tym, że możemy oglądać koniec świata". Amy oraz pozostałym ludziom wyjaśniono, że są prawdziwie "duchowymi istotami" poszukującymi wyzwań. "Naszą prawdziwą naturą jest poszukiwanie wszelkich możliwych okazji mogących służyć rozwojowi i nauce. Nawet smutek, żal, ból i cierpienie są okazją do zdobywania doświadczenia i wiedzy. Zrozumiałam, że celem życia jest zdobywanie doświadczeń… wyłącznie doświadczeń".
Zaskakujące spotkanie ze stycznia 1994 roku spowodowało, że Amy zaczęła coraz bardziej zastanawiać się nad swoim trwającym całe dotychczasowe życie związkiem z "Radą". Usłyszała o bardzo dziwnej grupie ludzi nazywających siebie "Totalnymi Bojownikami" bądź "Omega" mającej swoje zebrania w rejonie Dallas. Dwoje jej znajomych uczestniczyło w tych zebraniach i po usłyszeniu ich relacji poprosiła "Bojowników" o zorganizowanie zebrania w swoim mieście. W czasie tego spotkania oświadczyli oni jej i innym jego uczestnikom, że właśnie wyłonili się ze swojej "klasy" po osiemnastu latach przygotowań prowadzonych pod kierunkiem ich 24-letnich "starszaków". Obecnie podróżują po całym kraju, aby "zbierać" ludzi zaszczepionych właściwą wiedzą, którzy są gotowi do przejścia do następnej fazy rozwoju, w której będą "czymś więcej niż ludźmi". Wymaga to zerwania wszelkich ludzkich więzów miłości, rodzinnych i przyjaźni, wszystkiego, co wiąże nas z materialnym światem oraz życia w pełnym celibacie i bezwzględne poddanie się decyzjom "starszych". Twierdzą oni, że wszyscy, z wyjątkiem członków ich grupy, są otumanieni i zaprogramowani negatywnie przez fałszywe zasady wartości społecznych lub w przypadku kontaktów z obcymi istotami przez "lucyferyczne" istoty, do których zaliczają się wszystkie, z wyjątkiem tych, które nauczały "starszych". Amy opisała tych czterech "Totalnych Bojowników", których poznała, jako wysokie, chude, blade, aseksualnie ubrane (na czarno) i ostrzyżone, sprawiające wrażenie wyhodowanych w drodze klonowania i bardzo mocno kontrolujące się emocjonalnie osoby. Stwierdziła, że nie czuła żadnych oznak obecności "duszy" u tych czterech ludzi. Ich nauki były bardzo sztywne: nawróceni muszą natychmiast podążyć za "Bojownikami" nie powiadamiając o tym nawet swoich rodzin i pozostawiając wszystko, co posiadali, bez jakiejkolwiek wskazówki, dokąd udadzą się w przyszłości.
Najbardziej niepokojącą cechą "Totalnych Bojowników" były przykazania i oceny narzucone im przez ich "starszych", ponieważ były one wiernym echem nauk jakie sama otrzymywała od "Rady". "Po tym wszystkim, czego się dowiedziałam na temat wszczepów i kontroli umysłów nieustannie zadaję sobie pytanie, kim w rzeczywistości jest Rada? Boję się ich. Co będzie, jeśli okaże się, że latami programowali mnie na robienie w przyszłości rzeczy, które będą szkodziły mojej planecie? Jak na razie nie kazali mi nic robić, co byłoby w sprzeczności z moimi przekonaniami — może dlatego, aby zdobyć moje zaufanie. A co będzie, jeśli okaże się, że oni są rzeczywiście dobrzy i uczą mnie, jak mam pomóc swojej planecie, a ja przestanę ich słuchać? A jeśli oni są tylko mechanizmem obronnym i istnieją tylko w mojej wyobraźni? Czasami wydaje mi się, że lepiej, gdyby okazało się, że mam bzika, niż że to jest prawdą. Tak więc dopóki nie wiem, kim lub czym jest Rada, słucham ich z większą ostrożnością. I proszę Boga, aby pomógł mi poznać prawdę, Boga, którego jestem pewna".
słaby wywiad maja te ufole. kobieta jest protestantką "Że mogę udawać, że chcę konfirmacji" a próbują jej wyperswadować doktrynę katolicką "Kościoły nie są Bogiem. Posągi, obrazy nie są Bogiem. Księża i zakonnice nie są Bogiem. Nikt nie grzeszy"