No wlasnie jakie pierwsze wrazenia mieliscie widzac okladki gier na kasetach(chodzi mi o oryginaly) ktore kupiliscie czy dostaliscie na urodziny albo pod choinke. Na mnie ogromne wrazenie jako malolata wywarly dwie
Nie czytalem wtedy pism komputerowych ale ta okladka Misja - Fred. Myslalem ze to jedna gra pt "Misja Fred" przysuwala mi w pierwszej chwili jakies konfrontacje komandosa przenoszacego sie w czasie i walczacego z jaskiniowcami.
A po tej okladce spodziewalem sie jakiejs bajeranckiej grafiki zolnierza i Bog wie jakich efektow no coz troche sie zawiodlem(ale i tak przeszedlem calego)
W Saperze miałem wrażenie, że chodzimy ropuchą, ale lubiłem sam pomysł na grę i to, że gra była cały czas fairplay, błędy wynikały tylko z mojej strony. Okładki to chyba tylko z pism znałem z racji jechania na piratach jak to bywało.
Nie powiem jakich ja się spodziewałem cudów i bajerów po zobaczeniu okładki z kompilacją LASERMANIA / ROBBO KONSTRUKTOR... Lasermania po latach okazała sie jednak fajną grą, ale za młodu to ani mnie to nie wciągnęło ani nie miałem cierpliwości. Za to na Robbo Konstruktora to z pół bloku się schodziło. :) No i oczywiście okładka robiła wrażenie na każdym.
Wydaje mi się, że żadnej gry nie kupiłem aż tak w ciemno. Zazwyczaj zamawiałem w Avalonie po obejrzeniu jakiejś recenzji w gazecie itp. Czasem w sklepie, ale to też gry, których screeny i opisy już widziałem. Inna sprawa, że i tak były gry, które mnie zawiodły, jednak duża większość kupionych oryginałów była trafiona w punkt.
Po przyjrzeniu się można zauważyć, że jest to prawdopodobnie skan odręcznego rysunku, który być może wykorzystany też był na pudełku (skanu jego brak). Pomijając to, że granat narysowany jest przez kogoś kto go raczej nie widział tylko czytał opis to jaki tu sens skoro w grach są miny, a nie granaty? ;)
Mnie za dzieciaka bardzo zawiódł Gold Hunter. Po okładce spodziewałem się nie wiadomo czego, wyobrażałem sobie fantastyczne przygody w kopalniach, wydobywanie skarbów, a na widok grafiki kompletnie się załamałem. I jeszcze ten skok postaci. Dziś grę nawet lubię.
Pamiętam też zawód Skarbnikiem z ASF. Sprzedawca wręczył mi go ze słowami: "Na pewno będziesz zadowolony". Miałem wtedy może jakieś sześć lat i na widok hasła "gra logiczna" żadna czerwona lampka mi się w głowie nie zaświeciła, spodziewałem się platformówki z wielkim brodatym dziadem zwiedzającym korytarze kopalni.
Nie zawiódł mnie natomiast Turbican - wybrałem grę po okładce, do ostatniej chwili wahając się między tym, a Cavernią i The Convicts i była dokładnie taka, jak sobie wyobrażałem.