Właśnie zaprzągłem Fujinet w mój łańcuch developmentu. 1. mam na lokalnym serwerku serwer tnfs. 2. piszę kod na macbooku 3. kompiluję 4. robię scp binarki do katalogu fujinet
I teraz uwaga:
5. reset w atarce powoduje zaczytanie nowej wersji xexa przez fujinet (jest już podmontowany).
brawo! świetne info, tylko po co to SCP? Można zrobić tak, żeby nic nie kopiować :P
ja trochę ten proces zmodyfikowałem - mam podpięty pod urządzenie H: w emulatorze ten sam folder co wystawiony przez TNFSd, kod piszę na macOS, save (i kompilacja makrem z a800 nawet Action! daje radę współpracować) a dalej - to już poezja :D W zasadzie deployment paczki ogranicza się do wywołania BUILD w edytorze, który woła "stan" kompilacji Action! w emu i pozostaje tylko wcisnąć RESET w real Atari.
Posiadacze kompilatorów skrośnych to dopiero mają wygodę :P
od razu spieszę w wyjaśnieniem - autorem tej światłej idei z "makrem" jest nie kto inny jak @jhusak :P ->link<-
@mkolodziejski, jakoś miałem problem z uruchomieniem tnfs na macu :) Aczkolwiek to dobry kierunek :)
A serwerek sobie chodzi i niech na coś się przyda.
@laoo, fakt, też dobre, ale sio2sd potrafi zgubić (tzn z reguły gubi) plik po zapisie na karcie, nie wiem, jak to działa po zdalnym zapisie.
@MGor, narzędzia gcc itepe + vim w standardzie + własne skrypty ułatwiające pracę. Chodzi o to, że pracuję na kilku kompach i środowisko mam to samo; a że jestem automatyczny, więc jak coś niestandardowego spotykam, to zaczynam gubić wątek. Każda zmiana powoduje uzasadnioną frustrację, bo.coś, co działało, przestaje (w sensie że środowisko), przestaje się kompilować, bo cośtam etc etc.
Dla mnie porażką są te wszystkie IDE, które nie wiadomo, co mają pod maską i jak coś nie działa, to nie pracujesz, tylko walczysz.
Pewnie przesadzam, ale skądś te doświadczenia mam.