@kosa0: Nie wypowiadałem się na temat Roberta Zdybela (Zdybla?) - czy gdzieś wspomniałem o nim w swoim poście?
Polsko brzmiące nazwisko nie zawsze oznacza, że ktoś jest Polakiem, nie determinują tego również polskie korzenie jego rodziny. Tylko tyle chciałem dodać od siebie.
Nie odnosiłem się do żadnego z autorów gier wspomnianych w tym wątku - nie posiadam na ich temat żadnej wiedzy. Każdy przypadek może być inny.
Wiszisz Adam - jakbys powiedzl odrazu ze mam za malo danych to pewnie by tematu nie bylo - ale jakby ci to powiedzie wyszedles z zalozenia iz pan robert napewno nie jest Polakiem, a na pewno to czlowiek musi tylko umrzec.
Wiec ja bym nie mowil ze gry przez niego napisane nie sa Polskie bo rownie dobrze moga nie byc amerykanskie fin
Nikt nie napisał albo nie doczytałem; ) a jedną z najstarszych prawdziwych polskich gier jest Web Master z 83roku ,gra została stworzona przez pracowników Elwro ,Jerzego Dybskiego,Jaroslawa Wyrzgowskiega i Piotra Bednawskiego ,na Amerykanski rynek ktora na ten rynek nie trafila podobno przez brutalność , nienadawala sie dla dzieci ,oczywiscie gra napisana zostala dla Atari 400/800.Gra jest bardzo fajna jak na 83 rok.
@Bas: Dzięki za linka. Ach, Mózgprocesror... co za gra... interaktywna książka z kolorowymi obrazkami. Dla dziecka bajka, bo miało się motywację żeby uczyć się czytać. No i to że rozgrywka odbywała się na tropikalnej wyspie. Może dlatego zawsze ciągnie mnie na Baleary i Kanary :)
hehehe aż mi się przypomniało studiowanie na uniwerku - gomoku było jednym z zadań dla pierszoroczniaków z fachowym turniejem itp. i zdaje się, że mistrzem świata był nasz Eru (?) nie pamiętam za dobrze...
Marek Górecki ze Śląska czy to nie ten koleś który miał swoje stanowisko na giełdzie komp w Baildon? montował blizzard do magnetofonów i miał też swoje produkcje cart? tak tylko obiło mi się o uszy ...pamiętam to... co do polskich gier to chyba JUMPING JACK,MIECZE VALDGIRA
Jak wyglądał profesjonalny polski gamedev w 1983 roku: ;)
Karen, Logical Desing Works i Dział Oprogramowania Eksportowego
(..) Wencel założył dwie firmy: w Kalifornii Logical Design Works (w skrócie: LDW – jak inicjały biznesmena), a w Warszawie Karen (tak nazywała się żona Wencla). Zaczął zatrudniać komputerowców po Politechnice Warszawskiej i tamtejszym uniwersytecie, płacąc im znacznie więcej niż uczelnie czy państwowe przedsiębiorstwa.
Wspomina Paweł Raszkowski:
„W Polsce interesem zawiadywała mama Wencla, Krystyna, która miała też firmę Kris produkującą kosmetyki. To ona wymyśliła nazwę Karen. W początkowym okresie firma mieściła się w dwupokojowym mieszkanku vis-à-vis Hali Mirowskiej. Pierwszego dnia pracy pani Krystyna przyprowadziła mnie do tego mieszkania, gdzie stało stare zniszczone biurko, fotel i kanapa w podobnym stanie. Na biurku stał Commodore 64 z kolorowym monitorem i stacją dyskietek. Położyła obok ćwiartkę chleba i kubek kefiru i powiedziała: »No, to teraz niech pan programuje«. Dała mi klucze do mieszkania i sobie poszła”
Pomysł Wencla był genialny. Polscy informatycy mieli pisać programy na rynek amerykański. Byli oczywiście znakomitymi fachowcami, ale nie to stanowiło ich główny atut. Biznesmen płacił im w złotówkach, a sam zarabiał w dolarach, co – zwłaszcza biorąc pod uwagę czarnorynkowy przelicznik amerykańskiej waluty – stanowiło znakomity interes. Raszkowski:
„Jednym z pierwszych zleceń była aranżacja Lotu trzmiela Nikołaja Korsakowa na Commodore 64. Kupiłem nuty, w domowej bibliotece znalazłem Encyklopedię muzyki i do roboty. W końcu nuty to też zapis algorytmu. Później Wencel sprzedał tę muzyczkę w USA za równowartość niedużego mieszkania”
Pracownicy Karen szybko wyspecjalizowali się w konwersjach amerykańskich gier. Prawdopodobnie pierwszym ich większym projektem był Computer Quarterback, wydany przez Strategic Simulations Inc. w 1983 roku: prosty, pozbawiony grafiki „manager”, pozwalający graczowi wcielić się w rolę trenera drużyny… futbolu amerykańskiego. Oryginał powstał cztery lata wcześniej na Apple II, ale wersje dla Commodore 64 i Atari stworzyli już Polacy, którzy zapewne nigdy nie widzieli na oczy meczu tej nieznanej w Europie dyscypliny.