Z pomocą helikoptera i bomb odkopujemy z ziemi ludzi by odwieźć ich na miejsce startu gry. Sprawę utrudnia przelatujący myśliwiec zrzucający kamienie. Można go zestrzelić, jednak za chwilę i tak pojawia się nowy. Kolizja obiektów jest delikatnie mówiąc nie najlepsza, ale szybko można się przyzwyczaić. Wracając na lądowisko trzeba pamiętać by nie rozbić się o ziemię bo helikopter nie zatrzymuje się na platformie ratowniczej. Przed grą trzeba przeczekać długą pauzę, nie ma po niej ekranu tytułowego, od razu przenosimy się do gry. Muzyki brak, a dźwięk to poziom Atari 2600 - nie przeszkadza, ale mogło być trochę lepiej.
Gra ma w sobie coś z Pengo i Centipede, ale jedno i nie drugie nie tak zupełnie do końca. Gąsienica którą ganiamy w labiryncie by zgnieść ją skrzynkami w miarę postępów grze zdaje się nabierać inteligencji - zaczyna omijać niebezpieczeństwa i wykazywać w stosunku do nas agresję. Prócz możliwości pchania skrzyń jesteśmy całkiem bezbronni i zdani na szybkie nogi gdy robal w jakiś sposób nas przechytrzy. Grafika to małe, kilku pikselowe obiekty, mało kolorowe, ale czytelne. Dźwięki mimo prostoty i powtarzalności zupełnie nie przeszkadzają, a nawet dodają grze atrakcyjności.
Postać z gry powróciła (po odpowiednich unowocześnieniach) w grze Quake 3 ;)
Tytułowe lochy przemierzamy kimś kto raczej na złodzieja nie wygląda w celu pozbierania worków z funtami. Co zbierzemy trzeba zanieść do skrzyni znajdującej się na zewnątrz podziemi. Jeśli oberwiemy kokosem z samolotu lub wdepniemy na pająka trzymany worek znika z naszych rąk i pojawia się z powrotem tam skąd go wzięliśmy. Gdy podskoczymy trzymając łup wypadnie on nam z rąk, ale możemy go za chwilę podnieść bez potrzeby wracania do miejsca gdzie leżał na początku. Prócz kokosów i pająków zagrażają nam mechaniczne pułapki ukryte w podłodze odpychające bohatera co może skutkować kolejnymi kłopotami. Grafikę poprawiono w stosunku do gry Gold Mine która opiera się na bardzo podobnym pomyśle, dodano także poziomy scroll planszy. Muzyka nie jest kompozycją autora gry.
Ładunki wybuchowe należy poprzestawiać tak by tworzyły nieprzerwany ciąg czego efektem będzie reakcja łańcuchowa gdy użyjemy tytułowego detonatora. Pojazd którym się poruszamy może nasuwać nie najszczęśliwsze skojarzenie z klonem gry Sokoban jakich wiele. Grę cechuje średnia wpadająca w słabą muzyka, ale dobrze pamiętać, że za całość wykonania (program, grafika, muzyka) odpowiedzialna jest tylko jedna osoba. Jest to polska produkcja, nie słyszałem nic o niej w latach jej wypuszczenia.
Wcielamy sie w postac sadownika ktorego zadaniem jest obrona jabloni przed natretnymi owadami. Szczegolnie nalezy uwazac na biale owady gdyz strzelaja jadem a kontakt z nimi konczy sie utrata zycia. Nalezy zwrocic uwage na w miare dobra inteligencje przeciwnika.
Podobnie jak we wcześniejszym Desmond's Dungeon i Gold Mine należy pozbierać przedmioty znosząc je w jedne miejsce - w tym przypadku wielkie jajka i tu może rodzić się pytanie z kim kaczor Donald się zabawiał i czy Daisy się dowie. Po chwili rozgrywki można się zorientować że ta gra to prawdziwe wyzwanie dla łamaczy joysticków (z dobrym wzrokiem). Pionowy skok jest znacznie wyższy od tego pod ukosem, nieco trudno się do tego przyzwyczaić. Ostatni świat (Księżyc) zdaje się być dostępny dopiero po przejściu całej reszty. Gra oczywiście ukazała się bez wiedzy wytwórni Disneya, na czołówce przygrywa nam aranżacja muzyki z DuckTales. Dyskietkowa wersja wczytuje się wyjątkowo długo, ale tłumaczy to inna grafika i muzyka w każdym ze światów.
Ale nie ten z Gangu Olsena. Pomysł na grę nie najnowszy - zamaluj wszystkie pola chodząc po nich, po drodze zbieraj przedmioty które dają chwilową przewagę nad przeciwnikiem - duchami. Owe duchy mają sprytnie napisane AI - starają się nas unikać przez okres gdy możemy stanowić dla nich zagrożenie. Ułatwieniem dla nas jest możliwość spadania z dowolnej wysokości - w ówczesnych platformówkach była to rzadkość. Jak na tak prostą grafikę zaskoczyć może wysoki poziom udźwiękowienia.
Tytuł mówi wszystko, jednak prócz niszczenia należy ratować pilotów zestrzelonych przez nas pojazdów. W ramach rozrywki i punktów można władować pociski w nieuzbrojone naziemne bazy. Mimo mocno umownej i mało kolorowej grafiki do gry przyciąga płynność, szybkość i udźwiękowienie. Sterowanie przemyślano tak, że szybko poruszamy się w poziomie, ale znacznie wolniej w pionie. Małą celność naszej broni rekompensuje podobny problem uzbrojenia wroga.
Odkrywca-podróżnik nie spodziewał się, że po wydaniu fortuny na pojazd zdolny do poruszania się na znacznych głębokościach niezbadanych podziemnych jaskiń problemem staną się skaczące, gumowe piłeczki. Przygotowane uzbrojenie jest nieco zbyt powolne w walce z nimi, a każdy kontakt naszej maszyny z powierzchnią jaskini kończy się eksplozją co przenosi nas na początek rozgrywki. Do zwiększenia precyzji sterowania można użyć klawiatury zamiast joysticka jeśli gramy pod emulatorem.
the game Expedition is much to hard and pixel precise (which is annoying). Besides, what version did you use ?!? The original type-in listing from a german magazine was a hybrid of Basic + ML and did only run under DOS 3 (yes, DOS 3). Luckily Homesoft created a single file version that loads+runs also under DOS 2 formats...
Co można powiedzieć widząc tę grę na obrazku? Kolejne dziwne coś z Atari 2600 z gameplayem mogącym utrzymać zainteresowanie maksymalnie przez 10 sekund. Gdy jednak chwycimy już joystick w dłoń sytuacja staje się zupełnie odmienna. Absolutnie odpływamy do świata gry zupełnie nie zwracając uwagi na dźwięki i grafikę ciosane przez drwala.
Czyli co by się stało gdyby podkręcić poziom trudności w Montezuma's Revenge. Dobry joystick wymagany - bardzo łatwo zrobić jeden krok za daleko co może być fatalne w skutkach - ma odległość taką jak rozmiar bohatera gry. Z jakichś powodów kosmita/owad którym sterujemy na czołówce i podczas gry różni się kolorami, ale za to ma detal niczym Rockford - tupie nogą gdy nic nie robimy. Muzyka to jakiś barokowy kawałek albo na niego stylizowany - można je spotkać w niektórych grach z Atari i są przeze mnie mile widziane. Podczas wczytywania gry widzimy napis Fire-Jumper, jakby autor nie mógł się zdecydować co do tytułu.
Akcja dzieje sie w dalekiej przyszlosci gdzie po ataku istot z innej planety uzyto broni nuklearnej. Niedobitki ludzi wysylaja na misje uratowania ocalalych z zaglady ciebie drogi graczu. Zasiadamy za sterami statku powietrznego stworzenego na bazie technologii obcych. Naszym zadaniem jest zabieranie na poklad rozbitkow z bunkrow. W zadaniu przeszkadzaja nam obce statki, ktore okazuja sie bardzo natarczywe, tak wiec przemierzamy zubozone miasta, lecimy przez morze. Gra niestety wydaje sie niedokonczona. Swietna muzyka Dawida Whitakera!!
Xxl - chodzi mi o liczbe poziomow jest ich stanowoczo za malo a gdzies czytalem ze autor zrobil jeszcze pustynie i dzungle ale nie umiescil ich w grze ze wzgledu na ograniczenia pamieci.
S2325 - Moze Odislaw cos wykombinuje w nastepnym filmiku
P.S. Kaz,Xeen,Tdc pomyslicie o nagrodach(nie koniecznie rzeczowych) dla mnie i dla S2325 gdyz na razie to jako jedyni na forum podbijamy ten watek:)
Genialna w swojej prostocie gra logiczno-zrecznosciowa. Protoplasta amigowego "Krętacza". Jedna z lepszych gier quasi-casual. Grafika przecietna, muzyka fajna.. skoczna. Miodność, bardzo wysoka..
Nasz dobrze opalony główny bohater ma za zadanie łapanie spadających bananów z pobliskich drzew. Jest bardzo skoczny co pomaga w ich zbieraniu oraz w omijaniu różnych afrykańskich zwierząt jak słoń czy wąż. Muzyka mimo prostoty porywa do gry, nie potrzeba do tego sampli czy naśladowania brzmienia SIDa. Grafika sprawia wrażenie rysowanej w Basicu funkcją draw, mimo tego od razu wiadomo co jest czym. Sterowanie jest intuicyjne i bez żadnych opóźnień czy zacięć.
To i ja dodam... "Bilbo" czyli moje pierwsze zetknięcie z bohaterem tolkienowskiego świata. Zręcznościówka w której nie mogłem przejść pierwszego piętra wieży. Teraz, mając emulator i możliwość "zamrożenia" chyba się pokuszę o "przejście" całej gry :) "Kennedy Approach" - symulator wieży kontroli lotów... Prosta grafika, proste zasady "miodność" gry, jak dla mnie, rewelacyjna I "Periscope Up" - zanim zasiadłem do "Silent Service" zagrywałem się taką prostą (teraz) grą zręcznościową
Tym razem zasiadamy za sterami super nowoczesnego pojazdu latajacego ktory zostaje przeniesiony na nowo odkryta planete w celu jej zbadania. Niestety mieszkancy planety okazali sie zloworodzy i chca nas przy kazdej okazji ukatrupic. Tak wiec lecac wciaz w prawa strone zwalczamy hordy roznej masci kosmitow. Do dyspozycji mamy dwa rodzaje broni(ktore zmieniamy spacja) Laser i karabin. Laser strzela pojedynczymi strzalami, a karabin seriami. Przy czym laser wydaje sie skuteczniejszy.Gra posiada bardzo dobra grafike, jest bardzo szybka i dynamiczna. Szczerze polecam(zwlaszcza fanom Zybexu)
Czyli Sid Meier zaprasza do lasu. Należy uważać by pocisk kłusownika przeznaczony dla bezbronnej małpy nie trafił nas - można po prostu go przeskoczyć, ale jako, że nie mamy broni strzelcowi nic nie zrobimy. Prócz myśliwych na małpy polują także drapieżniki jak np. krokodyle, ale tu małpy reagują ucieczką podczas której możemy je złapać i zabrać ze sobą. Ratowanie zwierzaków nie jest jednak głównym celem - należy dojść do kobiety która dziwnym trafem zaplątała się do naszej dżungli. Wchodząc na liany trzeba uważać by zeskakiwać tylko z ich szczytów - inaczej Tarzan/Floyd zaplącze się na moment w liściach i zginie. Grafika jest prosta, w stylu gier z Intellivision, ale główny bohater ma kilka klatek animacji. Muzyka to znów barokowy utwór, zupełnie tu nie pasuje, choć sam w sobie nie jest moim zdaniem zły. Z ciekawostek - można czasem usłyszeć dźwięk bardzo podobny do tego jaki wydaje zawodnik sumo z gry Bruce Lee.
Nie jest to może Flying Shark, ale gra jest moim zdaniem na tyle dobrze zrobiona, że można się nabrać iż to gra z automatów mniej więcej z połowy lat 80. Wszystko działa płynnie i szybko, przygrywa nam niezła muzyka, a nasza broń może być coraz lepsza w miarę postępów w grze. Nie zapomniano też o bombach często spotykanych w tego typu produkcjach które usuwają wszystkich aktualnie widocznych przeciwników.
Szkoda tylko że gra nie ma żadnego innego celu poza nabijaniem punktów - zapętla się w nieskończoność. Początkowo bardzo mi się spodobała, pomyślałem że oto wreszcie jakaś porządna strzelanka na malucha. Niestety moja euforia ostatecznie zamieniła się w rozczarowanie.
Lubiałem zawsze na wolnym czasie pogrywać w Submarine Commander.
Na Morzu Śródziemnym poluje się okrętem podwodnym na konwoje. Bardzo fajnie działa sonar namierzający jednostki w pobliżu. Na dodatek mamy jeszcze sporo innych sensorów. Trzeba zdrowo pograć by ukończyć tłuczenie konwojów na całym akwenie ale daje to ogromne ilości radości. Posiadam tą grę na karcie dzięki Nostyemu i gram do dzisiaj :). Polecam!
Nasz bohater Willy zamkniety zostal w kompleksie piwnic, jego zadaniem jest uporanie sie z dziwnymi stworami aby dostac sie do kolejnej komnaty. Stworki zabijami poprzez przepychanie skrzynek , przyczym nalezy pamietac ze bialych skrzynek stwory nie sa w stanie zniszczyc.
P.S. Gdy podejdziemy do sciany i wcisniemy fire stwory na chwile wstrzymuja swoj ruch
Białe skrzynki wypada ze sobą połączyć w celu otrzymania bonusu, tak jak ma to miejsce w oryginalnym automatowym Pengo od Segi którego ta gra jest klonem.
Haha ! Przedwczoraj nie mogąc zasnąć grałem w Pengo, to tez jedna z moich ulubionych gier z dzieciństwa. Bardzo grywalna. Szukając w pamięci tytulów które robiły na mnie wrażenie (bo ładna grafika i grywalność) przypomniałem sobie o Spy Demise. Gra ma poziom trudności hard i bardzo wciąga :)
Dzieki Kade przypomnialem sobie o drugiej czesci przygody naszego szpiega. Gra nazywa sie The Spy Strikes Back! Tym razem rowniez musimy zbierac przedmioty atrybuty szpiega tyle ze tym razem przeszkadzaja nam policyjne robokoptery przed ktorymi mozemy sie ukryc w pomieszczeniach.
Gra dla fanow gwiezdnych wojen. Wcielamy sie w pilota ktory ma za zadanie ochronic baze rebeliantow przed atakiem mechanicznych wielbladow naslanych przez samego Lorda Vadera. Wielblada mozemy zniszczyc tylko w jeden sposob mianowicie trafiajac w jego garb. Gdy zostaniemy zestrzeleni zabawa sie nie konczy bowiem katapultujemy sie i tym razem probojemy ustrzelic "zwierzaka" z dolu. Przyczym musimy pamietac aby nas nie rozdeptal. Prawdziwa zabawa zaczyna sie w pozniejszych levelach!
Wcielamy sie w role bohatera ktorego praktycznie wszyscy dobrze znamy (chociazby z duzego ekranu), Tarzana. Przemierzamy dzungle w celu uwolnienia przyjaciolki Tarzana malpki czity. Wspinamy sie po drzewach, skaczemy po lianach, bijemy sie z gorylami, zadeptujemy weze, plywamy w rzecze pelnej aligatorow. Po uwolnieniu czity okazuje sie ze to nie koniec przygod Tarzana czeka nas jeszcze jedno trudne zadanie. Gra pomimo wieku posiada bardzo dobra grafike i animacje. Polecam
Konwersja gry 1942(o ktorej ostatnio pisal Tenchi) na atari. Za konwersje odpowiadalo Red Rat Software. Jedna z moich ulubionych strzelanek na Atari. Trwa II wojna swiatowa , na pacyfiku trwaja wzmozone ruchy wojsk japonskich co nie podoba sie dowodztwu wojsk amerykanskich, zostajemy wiec wyslani na misje zwiadowcza ktora zamienia sie w misje typowo wojenna. Walczymy z dziesiatkami samolotow wroga, poczawszy od malych dwuplatowcow do olbrzymich bombowcow poprzez samoloty kamikadze ktore nawet trafione proboja w nas wleciec. Sterowanie klasyczne, spacja sluzy do manewru dzieki ktoremu mozemu uniknac wrogiego ognia(ilosc manewrow ograniczona), mozemy znalezc tez power-upy w postaci dodatkowego wsparcia, karabinow maszynow itp. Gra posiada niezla grafike i duzo leveli. Polecam
Na innych platformach znane jako Plotting lub Flipull. Zasady proste, a mimo tego gra jest moim zdaniem mocno wciągająca. Dostajemy do rąk klocek z losowym symbolem i nim musimy rzucić w drugi tak samo oznaczony. Czasem trzeba korzystać z odbijających ścian by klocek dotarł w nieco mniej dostępne miejsce. Zdarza się, że dostaniemy klocek którego nie możemy sparować, wtedy naciskamy przycisk fire i otrzymujemy taki z symbolem uniwersalnym, pasującym do każdego innego. Gdy jednak użyjemy ich zbyt wiele tracimy jedno z żyć. Przygrywa nam nieskomplikowanie, a moim zdaniem bardzo dobrze wykonana aranżacja klasycznego utworu. Ta gra lub oparta na podobnym pomyśle powinna być sprzedawana z konsolą XEGS, być może byłaby tym czym był Tetris dla handhelda GameBoy.
Przelatujące baloniki są tu przeszkodą dla naszych strzałów co w połączeniu z wciąż skaczącym na trampolinie bohaterem gry zmusza palce i oczy do wyjątkowej precyzji i zgrania. Niby nic, ale dzięki temu, że co etap zmienia się wygląd i wielkość celu gra potrafi wciągnąć. Brak jest jakiejkolwiek muzyki, a postać gracza ma tylko jeden kolor.
Za cel postawiono taki wybór drogi by balon poleciał jak najwyżej. Wiry powietrza przenoszą balon zazwyczaj w korzystne miejsca. Gdy trafimy w samolot - brak punktów. Gra nie zauważa gdy nie mamy już więcej balonów, możemy wtedy tylko porównać wynik z przeciwnikiem (żywym lub komputerowym) i wyłączyć Atari. Obsługa w emulatorze Altirra: lewy ctrl+kursory - wybór balona, spacja - jego odpalenie. Mała płynność i migotanie obiektów powoduje, że czasami ciężko jest zauważyć odlatujący balon. Oprawa przypomina rok 1984, a nie 1994, choć można podejrzewać, że ktoś po prostu wpisał nie tą co trzeba cyfrę. Dzięki losowości układów planszy i dobremu AI komputerowego gracza gra może wystarczać na długo.