atarionline.pl książki dla "nerdów" (sf/fantasy mainly) - Forum Atarum

    Jeśli chcesz wziąć udział w dyskusjach na forum - zaloguj się. Jeżeli nie masz loginu - poproś o członkostwo.

    • :
    • :

    Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

      • 1:
         
        CommentAuthorvoy
      • CommentTime21 Feb 2013 23:02
       
      Dorzucę jeszcze dwutomowy "cykl" Eon autorstwa Grega Beara, czyli "Eon" i "Wieczność" - świetny pomysł i jeszcze lepsze wykonanie.

      Na uwagę zasługuje też "Wieczna wojna", "Wieczny pokój" i Wieczna wolność" Joe Haldemana.
      • 2: CommentAuthorcreative
      • CommentTime27 Feb 2013 16:02
       
      Mniej więcej w czasie, kiedy dostaliśmy (ja i rodzeństwo) Atari pod choinkę, niedługo później zainteresowałem się fantastyka. Przyznaję, że ostatnio niemal nic nie czytałem, ale kiedyś była to moja główna lektura, poza jakimiś pozycjami z programowania.

      W nieokreślonym porządku:

      "Amber" R. Zelaznego - do dzisiaj całkiem oryginalne pomysły, przygodowe fantasy z wartką akcją. Zresztą niemal wszystko Zelaznego trzyma poziom.

      "Silmarillion" J. R. R. Tolkiena (lepsze od "Władcy Pierścieni) - Tolkien naśladowców miał wiele, ale żadnemu nie udało się odtworzyć klimatu Śródziemia

      seria "Nieśmiertelny Kane" K. E. Wagnera - mimo wzorowania się na najlepszych opowiadaniach z I połowy XX w., stworzył bardzo intrygujący, mroczny świat - polecam

      seria "Mitologii Cthulhu" H. P. Lovecrafta - pomijając problemy pisarza z konstruowaniem fabuły, w kategorii głębia wykreowanego wszechświata jest - zaryzykowałbym - numerem jeden w całej historii

      Było tego więcej, ale powyższe to chyba te, które wywarły na mnie największy wpływ.

      Z filmów, oczywiście zrobiły na mnie wrażenie nieśmiertelny Conan ze Schwarzeneggerem, Neuromancer i Wywiad z wampirem. :)
      • 3: CommentAuthorrozyk
      • CommentTime27 Feb 2013 18:02
       
      Lovecraft powyżej przypomniał mi serię "Nekroskop" Briana Lumleya. Wciąga. Swego czasu moje książki z tej serii przechodziły z rąk do rąk w trybie ekspresowym :-)
      ->link<-
      • 4: CommentAuthorSamarexus
      • CommentTime28 Feb 2013 20:02
       
      creative: a nie było to czasem " Dziewięciu książąt Amberu" ?...miodna pozycja
      • 5: CommentAuthorV0yager
      • CommentTime1 Mar 2013 12:03
       
      Z mojej półki, mogę polecić:
      - wspomnianą na początku wątku podwójną dylogię „Hyperion”, „Upadek Hyperiona”, oraz „Endymion” i „Triumf Endymiona” – ja bawiłem się świetnie przy tych futurystycznych dywagacjach Dana Simmonsa. Tego samego autora, w nieco innym uniwersum, acz równie dopracowanym, jest dylogia „Ilion” i „Olimp” – świetne nawiązanie do „Iliady” Homera, z niebanalnym sposobem ożywienia bohaterów wojny trojańskiej,
      - cykl „Inny Świat” Tada Williamsa (tym razem jeden z wielkich pisarzy fantasy sięgnął po cyberpunk), ale i cykl „Pamięć, smutek i cierń” to doskonała opowieść,
      - dwie księgi zatytułowane „Wurt” i „Pyłki” Jamesa Noona – cyberpunk w nieźle skonstruowanym świecie,
      - „Cieplarnię” i „Non Stop” Briana Aldissa (za świat, rośliny, zarośnięty statek kosmiczny),
      - nieco lżejsze w klimacie i odbiorze: cykl „Szpital kosmiczny” Jamesa White’a, właściwie wszystko Bułyczowa (od Alicji po Guslar), dzieła zebrane w 30+ksiąg Xanth Piersa Anthonego, rewelacyjne „Katarem i Magią” Gardnera, „Stalowego Szczura”, „Billa bohatera Galaktyki” i „Planetę Śmierci” Harrego Harrisona wreszcie wszelkie dzieła Łukjanienki – szalone, rosyjskie czytadła (w najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu), „Stare jest piękne” Davida Brina (i nie chodzi o 8-bitowce).
      - oczywiście „Lód” – choć brnę przez niego jak przez zaspy, to Dukaj oczarował mnie stylem opowieści, nienachalnym steampunkowym klimatem i bogactwem języka w dialogach,
      - „Diunę”, którą nareszcie nauczyłem czytać się i chłonąc powoli, rozdział po rozdziale – jednak Frank Herbert potrafi w niezwykły sposób malować świat niemal teatralny, ułożony scena po scenie, wraz z całą scenografią i mimiką postaci,
      - cykl „Centrum Galaktyki” Gregory’ego Benforda – za very hard SF,
      - „Achaję” Ziemiańskiego – jest po prostu doskonała w każdym akapicie, nie znam jeszcze drugiego cyklu,
      - „Kłamstwa Locke’a Lamory” Scotta Lyncha oraz „Na szkarłatnych morzach” – o tak czekam na pozostałe pięć tomów – to coś jak opowieść o złodziejskim duecie w realiach magii, płaszcza i szpady,
      Co do filmów: od zawsze jestem pod ogromnym urokiem Blade Runnera, Hardware, Diuny, ale i setek anime: od Ghost in the Shell (+ SAC), przez Ergo Proxy, Evangeliona, aktorskie anime w Casshernie
      • 6: CommentAuthormono
      • CommentTime1 Mar 2013 14:03
       
      @Samarexus: "Dziewięciu książąt..." to tylko 1 tom "Kronik Amberu" (bo tak się ten cykl 10 książek nazywa). Połowa dotyczy królestwa Amberu, połowa królestwa Chaosu. ->link<-
      • 7:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime1 Mar 2013 14:03 zmieniony
       
      A czy można polecać także komiksy? Gdy pościłem przez ostatni tydzień bez komputera to przeprosiłem się trochę z moją półką z mangami i przypomniałem sobie świetną pozycję w klimatach S-F/cyberpunk, która ma szansę spodobać się nawet dorosłym czytelnikom. Czytając ją na nowo po 15(!) latach byłem zaskoczony tym, że wciągnęła mnie równie mocno (a kto wie czy nie bardziej) jak kiedyś pomimo tak długiej przerwy. Wolę jednak zapytać zanim podam jakieś konkrety, bo jednak tytuł wątku sugeruje wyłącznie pozycje książkowe.
      • 8:
         
        CommentAuthorjhusak
      • CommentTime2 Mar 2013 00:03
       
      P@#$@#ić konwenanse!
      • 9:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime2 Mar 2013 01:03 zmieniony
       
      W takim razie ośmielę się polecić wszystkim doskonałą moim zdaniem mangę pod tytułem Battle Angel Alita (w Japonii Gunnm). Akcja dzieje się w bliżej niesprecyzowanej przyszłości. Ziemia to w większości wyjałowione wojnami pustkowia skrywające pod warstwą piasku pozostałości po upadłej cywilizacji (tej w której my obecnie żyjemy). Jedyną ostoją życia jest miasto zwące się uroczo Scrapyard. Obok w miarę normalnych obywateli żyją w nim także wszelakiej maści wyrzutki i przestępcy (choć może bardziej zgodnie z prawdą byłoby napisać że to normalni ludzie są niejako skazani na życie pośród tych wypaczeńców). Cyborgizacja jest tam na porządku dziennym, a wartości takie jak honor, uczciwość czy ludzkie życie nie znaczą praktycznie nic. Nad powierzchnią Scrapyardu unosi się mistyczny Tiphares - powietrzne miasto o którym mówi się iż jest kompletną przeciwnością tego co możemy znaleźć na dole: oferuje czystość, dostatek i spokojne życie. Do Tiphares nijak nie można się dostać, można za to stamtąd wylecieć prosto na dół, co oznacza pewną śmierć dla osoby przyzwyczajonej do zupełnie innych warunków życia.
      Tyle na temat świata w którym dzieje się akcja (napisać coś więcej byłoby straszliwym nietaktem z mojej strony). Historia rozpoczyna się w chwili gdy Daisuke Ido, cybermechanik z zawodu, znajduje w kupie śmieci pozostałości żeńskiego cyborga w którym jakimś cudem ocalał mózg. Postanawia przywrócić go do "życia". Alita, takie bowiem imię otrzymuje ona od swojego wybawcy, nie pamięta absolutnie nic ze swojej przeszłości. Pamięta natomiast doskonale Panzer Kunst - najbardziej morderczą sztukę walki opracowaną kiedykolwiek dla cyborgów. Podczas jej używania Alicie na chwilę wracają strzępki pamięci, ale nie na tyle aby przypomniała sobie swoje poprzednie życie...
      Nie myślcie proszę czasem że ta manga to po prostu kolejna radosna i chamska naparzanka, choć walk oczywiście jest dosyć sporo. To przede wszystkim przepiękna opowieść o dorastaniu, poszukiwaniu sensu życia i swojego miejsca w tym wypaczonym świecie w którym przyszło żyć bohaterom. Sporo w niej filozoficznych rozważań (cytaty z przykładowo Nietzschego latają dosyć często) i introspekcji, a całość okraszona jest naprawdę dużą dawką brutalności (mózgi i wnętrzności ogląda się raczej często, choć nie częściej niż wynika to naturalnie z fabuły). Bywają momenty typowo humorystyczne, ale czasem można się też nieźle wzruszyć. Podoba mi się że nie ma tam żadnych cudów - jeżeli coś ma się spxxxxolić to tak właśnie się dzieje, jak w życiu.
      Battle Angel Alita to wspaniała dziewięciotomowa epopeja, którą bez wahania polecam wszystkim poszukującym naprawdę inteligentnej rozrywki na poziomie. Świat przedstawiony jest przemyślany i bardzo spójny, bohaterowie są bardzo ludzcy i naturalni w decyzjach które podejmują, mają jakieś swoje słabości i skrzętnie skrywane przed światem mroczne strony niczym prawdziwi ludzie, a zakręcona i pędząca do przodu fabuła po prostu nie pozwala ani się nudzić, ani oderwać aż do zamknięcia ostatniego tomu. Naprawdę świetna historia przy której bez problemu da się zarwać nockę. Gorąco zachęcam do lektury - całość została nawet wydana po polsku przez wydawnictwo JPF, aczkolwiek osobiście polecam prześliczne angielskie wydanie od Viza. Ta przyjemność kosztowała mnie ponad 1000 złotych (nieco ponad stówkę za tom wraz z kosztami przesyłki pocztą lotniczą), ale nie żałuję nawet jednego wydanego grosika.
      Poniżej macie kilka przykładowych, znalezionych na poczekaniu graficzek z główną bohaterką.





      • 10: CommentAuthorwieczor
      • CommentTime3 Mar 2013 19:03
       
      I skończyłem PLO.... Raptem dwa i ćwierć tysiąca stron?!... I już?... Ja chcę jeszcze :(
      • 11:
         
        CommentAuthorjhusak
      • CommentTime3 Mar 2013 20:03 zmieniony
       
      No i jak wrażenia? Jak się czyta całość na raz, to wiele wchodzi w podświadomość, a następnie wychodzi w nieoczekiwanych chwilach :)

      Ale trzeba przyznać, że Grzędowicz to Mistrz w pisaniu zakończeń tomów, nie? :D
      • 12: CommentAuthorwieczor
      • CommentTime3 Mar 2013 23:03 zmieniony
       
      Powiem krótko - rewelacja! Często mnie akcja wk...iała jak coś się już miało wyjaśnić i nagle znowu ktoś coś spieprzył (no ja nie mogę, co za jełop! :) ). Nawet nie potrafię sobie wyobrazić tej męki, którą przeżywali czytający na bieżąco, musząc czekać po parę miesięcy na następny tom :D I ta niecierpliwość, z którą się czeka na ostateczne rozwiązanie... A kiedy już doszło do końca... To jakoś tak.. Te dwa tygodnie na Midgaardzie wspominam jak parę miesięcy. Chciałoby się dalej... szkoda że nie bardzo widać miejsce na to co miałoby być dalej :)

      Czuję się zainspirowany - chciałbym zrobić jakąś grę... no przynajmniej demo... albo chociaż music disc na ten temat :) Chciałbym film zobaczyć, ale boję się że spieprzą :)

      Grzędowicz na prezydenta!
      • 13:
         
        CommentAuthorjhusak
      • CommentTime4 Mar 2013 09:03 zmieniony
       
      @wieczór, parę lat, lat... Dokładnie 3 lata...

      Miałem tę przyjemność czekać na tom 3 (1 rok) i tom 4 (3 lata).

      To było porównywalne (ale trudniejsze, trzeba było po prostu "zapomnieć") do czekania na kolejny film pt. Gwiezdne Wojny. Pamiętam magię kina tamtych lat, kiedy wreszcie w Kinie Relax z upragnionym odstanym w kolejce biletem w dłoni zasiadałem w "miękkim" fotelu, gasło światło i:


      Tam tararam
      Tatatatatam tam tararam
      Tatatatatatatam tam tam tararaaaaaam

      Tatatataaaaaaaaaaam (tamtararam)
      Tatatataaaaaaaaaaam (tamtararam)
      Taaataaaaataaaaataaaaam (taaaaraaaaaraaaaaaam)!

      "A long time ago in a galaxy far, far away...."

      Ale to były emocje...
      • 14:
         
        CommentAuthorjhusak
      • CommentTime4 Mar 2013 09:03
       
      @Tenchi: ->link<-
      2016... Ale futurystyczna data...
      Cameron to chyba tego nie spieprzy... Co najwyżej podpieprzy :)
      • 15:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime4 Mar 2013 11:03
       
      Hollyłud straszy tym filmem (jak również i innym ekranizacjami kultowych mang) już chyba od roku 2000, więc przestałem się przejmować. :)
      • 16: CommentAuthorcreative
      • CommentTime9 Mar 2013 11:03
       
      @Samarexus - już wyjaśnił mono, ale ta pierwsza pozycja (jak to często bywa) była zdaje się najciekawsza: czytelnik najmniej jeszcze wie, więc wszystko jest tajemnicze...

      Zapomniałem o wymienionych właśnie Star Wars. Stare epizody IV-VI to niesamowity klimat, jak dla mnie numer 1 wszechczasów jeśli chodzi o fantastykę; niestety tych nowych epizodoów lepiej mogli nie nakręcać.
      • 17:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime9 Mar 2013 14:03
       

      creative:

      niestety tych nowych epizodoów lepiej mogli nie nakręcać.

      Amen.
      • 18: CommentAuthortrocero77
      • CommentTime10 Mar 2013 02:03 zmieniony
       
      To i ja coś dorzucę fantasy z mojej domowej półki:
      - David Gemell - cykl Drenajski (Druss Legenda, Waylander)oraz trzytomowa interpretacja wojny trojańskiej.
      - David Eddings cykl ELENIUM oraz cykl TAMULI. (każdy po 3 tomy)
      - Raymond Feist i jeden z najlepszych cykli fantasy (moim skromnym zdaniem) Wojna światów, potem Wojny z Wężowym ludem, Konklawe Cieni, Wojny Mroku -> najnowszy cykl tego autora.
      - Jak ktoś grał w Baldur's Gate to polecam wszystko co napisał R.A.Salvatore (Drizzt rządzi:)
      - Robert Howard - twórca Conana i jego opowiadania(jakby ktoś nie wiedział:)Tak się rozsmakowałem swego czasu w Howardzie, że postanowiłem nawet napisać pracę magisterską o Conanie i udało się). Czyta się świetnie, szybko i przyjemnie. Także dwóch godnych kontynuatorów jego twórczości: Spraque De Camp i Lin Carter
      - Trudi Canavan: Trylogia Czarnego Maga oraz trylogia Zdrajcy
      - Polecam także 2 pisarzy, jedne z najlepszych debiutów literackich ostatnich lat (wg mnie):
      - Peter Brett i jego Malowany Człowiek oraz Joe Abercrombie i Trylogia Pierwsze Prawo + niezależne opowieści osadzone w tym świecie.
      Tyle w ogromnym skrócie.

      STAR WARS - pozwolę sobie na krótką refleksję.
      Zdaję się, że parę lat temu toczyła się zażarta dyskusja na temat Gwiezdnych Wojen "Nowych" i "Starych" na FilmWebie. Gdzieś tam w ferworze wymiany literackiego ognia padł ciekawy komentarz: "Stare" GW były odzwierciedleniem (w pewnym sensie) czasów w jakich powstały, natomiast "Nowe" GW powstały w zupełnie innej rzeczywistości, która niejako zdefiniowała ich "wygląd". Stąd dzisiejsi 30/40 latkowie wolą tamte części,a młodsza widownia preferuje nowsze. Różnica pokoleń. W dużym stopniu się z tym zgadzam, ale nie do końca można by rzec. Z "Nowych" GW najbardziej lubię epizod III, jest najmniej infantylny fabularnie, w pewnym stopniu zbliżony niejako do jakości zaserwowanej w latach 80-tych, tylko opakowany w nowoczesną technologię. Poza tym, chyba chciano upiec dwie pieczenie na jednym ogniu moim zdaniem, kręcąc "Nowe" GW w taki sposób. Otóż wiadome było, że do kin pójdą fani GW i Ci którzy mogą dopiero nimi zostać. Szukano pewnie złotego środka, który połączy stare z nowymi (zarówno trylogię jak i fanów mam na myśli). Czy to się udało, każdy ma swoje zdanie na ten temat. Moja żona obejrzała ze 2 lata temu całość, wszystkie 6 epizodów, po raz pierwszy w życiu i powiedziała: No w końcu rozumiem o co chodzi w tej historii od początku do końca. Chyba jednak wolę te nowsze części. Co widz to inne zdanie, a moja żona też należy do pokolenia urodzonego w latach 70-tych, więc teoretycznie starsze GW powinny być jej bliższe, a tak nie jest. Kiedyś obejrzała ze mną Łowcę Androidów i na koniec powiedziała: Ale to było nudne, a z kolei jest fanką Riddicka. Nie ma reguły ani złotego środka, co "kraj to obyczaj" że tak powiem.
      • 19: CommentAuthorcreative
      • CommentTime12 Mar 2013 10:03 zmieniony
       
      @trocero77 Dzięki za uwagi, pociągnę dyskusję.

      David Gemmel - mógłbyś coś więcej napisać na temat? Co Cię w tym wciągnęło, że umieściłeś na 1. miejscu listy? (Przyznaję, że kiedyś się zetknąłem - i w sumie tyle mogę powiedzieć na ten temat).

      Star Wars - problem wg. mnie polega na tym, że twórcy nowych epizodów (I-III) podeszli nie ideowo, ale komercyjnie, innymi słowy nie jakość a ilość - zresztą sam również to zasugerowałeś. Tu ma moim zdaniem zastosowanie stare stwierdzenie: jeśli sztuka ma schlebiać pospolitym gustom, to jej jakość również staje się pospolita.
      Na podobnej zasadzie można próbować pisać np. książkę o matematyce tak, by zainteresowała nie tylko doktorantów-fanscynatów tego przedmiotu, ale także 7-latków, którzy powierzchownie i bez zainteresowania podchodzą do tematu. Z takim podejściem zostały nakręcone ostatnie części Gwiezdnych Wojen. ;P Cała istota, klimat, głębia i to, co sprawiało, że Star Wars się wyróżniały (nadal wyróżniają - chyba bardziej niż Tolkien) od innych historii, gdzieś po drodze zagubiono - i wygląda to tak, jakby nikt nawet nie zadał sobie trudu, by uchwycić ten (znany ze starych części) klimat.
      • 20: CommentAuthortrocero77
      • CommentTime12 Mar 2013 23:03
       
      David Gemmel to pisarz dla mnie wyjątkowy. Dlaczego? Otóż jego twórczość jest pozbawiona pewnej "cukierkowości", czy też "warstwy lukru" jaką posiada ogromna część literatury fantasy. Moim zdaniem odnosi się wrażenie, przy lekturze, że postaci nie są "płaskie", nie pozbawione moralnych rozterek, kierują się honorem w ich mniemaniu prawidłowym (jeśli można to tak ująć), ale moralnie nieuzasadnionym dla dzisiejszego człowieka. Często są antybohaterami lub inaczej pozytywnymi złoczyńcami. Ponadto czytając prozę Gemmela czuć wrażenie występowania pewnej nieuniknionej konieczności, wiążącej się ze śmiercią, z przemijaniem. Trąci to lekko fatalizmem, ale pomimo tego każdy z bohaterów stara się żyć tak aby niczego nie żałować, kierując się swoim kodeksem postępowania.
      Jego prozę podciągnął bym pod gatunek literatury Magii i Miecza ze sporym odcieniem ciemnej strony mocy. Czyta się szybko, dobrze i ciężko się oderwać.

      Większość książek Gemmela wygrzebałem na jakiś magicznych wyprzedażach w marketach ponad 10 lat temu. Wiem, że były wznowienia kilku z nich. Ze dwa lata temu jestem sobie w pewnej znanej sieci która sprzedaje m.in. książki (celowo bez nazwy, żeby kryptoreklamy nie było) i patrze "Troja" Gemmela w promocji, na półce pt: HISTORYCZNE. Zapytałem Pana o czym to a on mi na to, że to Homer w nowoczesnym przekładzie. Na żartownisia nie wyglądał, więc uznałem, że albo jest głupi albo mocno niedouczony. (aczkolwiek punkt za Homera).
      • 21: CommentAuthorcreative
      • CommentTime19 Mar 2013 19:03
       
      jego twórczość jest pozbawiona pewnej "cukierkowości", czy też "warstwy lukru" jaką posiada ogromna część literatury fantasy. Moim zdaniem odnosi się wrażenie, przy lekturze, że postaci nie są "płaskie", nie pozbawione moralnych rozterek, kierują się honorem w ich mniemaniu prawidłowym (jeśli można to tak ująć), ale moralnie nieuzasadnionym dla dzisiejszego człowieka. Często są antybohaterami lub inaczej pozytywnymi złoczyńcami. Ponadto czytając prozę Gemmela czuć wrażenie występowania pewnej nieuniknionej konieczności, wiążącej się ze śmiercią, z przemijaniem.

      To co piszesz całkiem dobrze pasuje do wspomnianego wcześniej Karla E. Wagnera: owo przemijanie (nie tylko człowieka, ale całego świata) jest wyraźnie podkreślone z tego powodu, że główny bohater jest, krótko mówiąc, wieczny - obserwuje sobie czasem z dystansu, czasem jako pierwszoplanowy uczestnik, powstawanie i upadki kolejnych imperiów... Jeśli nie znasz, polecam.
      • 22: CommentAuthortrocero77
      • CommentTime20 Mar 2013 01:03
       
      Wagnera kojarzę, zdaje się że także Michael Moorcock pisał w podobnym klimacie. Co zaś się tyczy Tolkiena to małą dygresję pozwolę sobie napisać.
      Jak przeczytałem Hobbita (coś około 89 roku chyba) od tamtej pory zapadłem na Tolkienomanię. Chłonąłem wszystko co wpadło mi w ręce włącznie z jego wykładami uniwersyteckimi. Przez pewien czas byłem członkiem zrzeszenia/stowarzyszenia miłośników twórczości Tolkiena (Poznałem tam ludzi mówiących po krasnoludzku czy w języku Elfów, np. witali się zwrotem: Elen síla lúmenn' omentielvo. Po tłumaczenie odsyłam do 1 tomu trylogii ;P) Ogólnie pozytywnie "zagubieni w czasie" ludzie.
      Tolkien ewoluował (a raczej jego odbiór czy postrzeganie jego twórczości) razem z moim dorastaniem. Dzisiaj uważam Tolkiena nie tyle za mistrza, co za "wyznacznik" pewnego kanonu fantasy, przepełnionego patosem, heroizmem i pewnymi uniwersalnymi wartościami rodem z baśni. Może także trochę sentymentalizmem.
      Książki fantasy powstają wg mnie głównie dla rozrywki. Czasem owszem podejmują pewną polemikę z rzeczywistością, negują pewne stereotypy czy wartości ale w odniesieniu do ich (fantastycznej) rzeczywistości, co można oczywiście przełożyć do dzisiejszego świata. Są takim pewnym remedium na wszechobecną szarość, pęd i brak czasu. Pewnie każdy chciałby czasem być takim Conanem, Czarnym Magiem czy Gandalfem Szarym a i może nawet Wiedźminem (głównie z powodu pięknych czarodziejek :).
      • 23:
         
        CommentAuthortdc
      • CommentTime20 Mar 2013 05:03 zmieniony
       
      Odnośnie Gwiezdnych Wojen to nie jestem taki przekonany, że to wszystko jest takie jasne z klasyczną i nową trylogią. Gdy prowadziłem kiedyś pewien wykład na Polconie, kolega wpadł na pomysł abyśmy naszą publiczność podzielili. Powiedzieliśmy im aby jedni usiedli po lewej a drudzy po prawej i okazało się że w nowej trylogii pozostała jedna (młoda) osoba ! :) A po drugiej stronie też 99% to byli bardzo młodzi ludzie.

      Dodatkowo spojrzenie kobiet na filmy czy na SF jest bardzo nazwijmy to specyficzne i nie należy tego brać zbyt poważnie. Np. moja żona mówiła że jej się GW nie podobają i że jej koleżanki też psy na tym wieszają, ale gdy się zapytałem co to znaczy "Mroczne widmo" to nie potrafiła wyjaśnić...
      Nie trudno jest wieszać psy na czymś czego się nie zrozumiało...

      Co do różnych problemów jakie miały Gwiezdne Wojny to może bym się nie powtarzał:
      ->link<-
      (początek postu i w czwartym update podałem kilka przykładów)
      • 24:
         
        CommentAuthorPecus
      • CommentTime20 Mar 2013 08:03
       
      Pytałeś się żony o znaczenie tytułu "Mroczne widmo", więc ja Ci odpowiem. Dla mnie ten tytuł jest po prostu źle przetłumaczony :)

      Wg. mnie powinien on brzmieć "Widmo mroku" i zobacz jak ładnie wtedy współgra z "Nowa nadzieja" :)
      • 25: CommentAuthorEagle
      • CommentTime20 Mar 2013 10:03
       
      @tdc bo się powinno szukać takiej żony co lubi GW :)
      Moja przez lata wieszała psy na SG-1, wyśmiewając się ze mnie jakie to głupoty oglądam.
      Po kilku latach pokazałem jej pełnometrażowy SG a potem pilota serialu to się tak wciągła że 10 sezonów w 2 miesiące skończyła.
      Do teraz nie rozumie dlaczego wcześniej to krytykował, ot kobiety :D:D:D
      • 26: CommentAuthortrocero77
      • CommentTime21 Mar 2013 01:03
       
      @tdc: fajny artykuł w linku.
      Trochę na wesoło, pewnie znacie, ale do dzisiaj mnie to bawi:)
      • 27: CommentAuthorwieczor
      • CommentTime21 Mar 2013 02:03
       
      Za Yankovica zawsze piwo... a, sorry to nie ten portal :)
      • 28:
         
        CommentAuthortdc
      • CommentTime22 Mar 2013 05:03
       
      Może wyjaśnię że o TPM rozmawiałem z żoną gdy ten leciał w kinach i dlatego o niego się rozchodzi (nie wynikało to jazdo z mojej wypowiedzi wcześniej).

      Pecus:

      Pytałeś się żony o znaczenie tytułu "Mroczne widmo", więc ja Ci odpowiem. Dla mnie ten tytuł jest po prostu źle przetłumaczony :)

      He he, w zupełności popieram;)

      Co nie tłumaczy żony i jej koleżanek, które tego jakoś nie kapowały.

      Eagle:

      @tdc bo się powinno szukać takiej żony co lubi GW :)

      Moja żona po prostu bez większego entuzjazmu podchodziła do Star Wars, nie przeszkadzało mi to bo świetnie się bawiliśmy oglądając serial "The outer limits" (po tamtej stronie), Star Wars mi nie przeszkadzało bo skoro mogę sobie z nią oglądać taki fajny serial to znaczy że jest osobą inteligentną z szerokimi horyzontami - to mi w zupełności wystarczało. Co do Star Wars to potem (wraz z TPM) zaczęła podchodzić do tematu coraz bardziej wrogo.

      Eagle:

      Moja przez lata wieszała psy na SG-1, wyśmiewając się ze mnie jakie to głupoty oglądam.

      Coś mi się zdaje że Gzynio nagrywał jakiś czas temu kolejne odcinki.

      Eagle:

      Do teraz nie rozumie dlaczego wcześniej to krytykował, ot kobiety :D:D:D

      Tak to już jest z kobietami, dobrze to znam, widziałem i Wy pewnie też na własne oczy :P

      trocero77:

      @tdc: fajny artykuł w linku.
      Trochę na wesoło, pewnie znacie, ale do dzisiaj mnie to bawi:)

      Dzięki, raz na jakiś czas napiszę jakiś post w temacie.

      Yankovic to gość! Ten Palpatine przy fortepianie mnie rozwala od lat :P;):)
      • 29: CommentAuthorwieczor
      • CommentTime22 Mar 2013 09:03
       

      tdc:

      Yankovic to gość!


      Więc jeszcze w nawiązaniu do topicu :)

      • 30:
         
        CommentAuthorTenchi
      • CommentTime22 Mar 2013 20:03
       
      To chyba mój najulubieńszy ze wszystkich klipów tego pana.
      • 31: CommentAuthorcreative
      • CommentTime26 Mar 2013 15:03
       
      Co do Star Wars przyznam, że nawet te stare epizody (IV - VI) po przeróbkach trącą mi myszką i nie lubię tych nowych wstawek - bo to zupełnie inne, takie cukierkowe podejście. Nawet w ostatniej scenie, kiedy pokazuje się Vader (już jako człowiek - duch), młody aktor jakby pasował tam jak pięść do nosa - jakby był z zupełnie innej bajki.

      A moja ulubiona część SW to... "Powrót Jedi", choć podobno zdecydowana większość woli "Imperium kontraatakuje". Nie wskażę jednego powodu, bo można by z tego zrobić cały referat - niemniej jedno słowo, które mi przychodzi tu na myśl, to "magia".

      @tdc - dzięki, bardzo dobre cytaty, chyba idealnie potwierdzają to, co piszemy wyżej na temat nowych części. Widzę także, że była ankieta odnośnie najlepszej gry na Atari - zaskakujący wynik: "Fred" zdominował wyniki? Ktoś potrafi wytłumaczyć ten fenomen? :)

      Tolkiena także czytałem dawno, ale zacząłem od trylogii, zachęcony... lekturą (wtedy wydawanego) "Top Secret". Wszyscy o tym gadali, i z zaskoczeniem odkryłem, że mój ojciec w swojej dawno nie czytanej, dość pokaźnej biblioteczce posiada wszystkie 3 tomy.

      Z perspektywy czasu oceniam Tolkiena równie wysoko, jak za pierwszym razem, gdy to czytałem. Zwykle powtarzają się tutaj epitety w rodzaju wspomnianego przez Trocero77 "patosu", ja jednak widzę jego twórczość nieco inaczej: rzuca się przede wszystkim głębia (wynikająca zapewne z dogłębnych studiów, ale także i charakteru perfekcjonisty Tolkiena) - mająca swoje źródło w w szerokiej i dokładnej znajomości mitologii europejskiej i nie tylko. Inne fantasy w tym sensie wydają się często płaskie.

      Co do K.E.Wagnera, podobno lubiał twórczość Moorcocka, ale ten ostatni nigdy mi nie podszedł specjalnie, w przeciwieństwie do pierwszego. Różnice są zatem duże, pomijając wątki z heroic fantasy.
      • 32: CommentAuthorgorgh
      • CommentTime19 Jun 2014 14:06
       
      ->link<-

      tutaj moja pierwsza próba z pisaniem dłuższych tekstów. Opowiadanie Sci-fi p.t. "struktura", część 1.
      • 33:
         
        CommentAuthorxeen
      • CommentTime20 Jun 2014 20:06 zmieniony
       
      Przeczytałem część pierwszą i podobało mi się. Ciekawym dalszych.

      Swego czasu, w czasach świetności scenowania amigowego, powstawał diskmag tylko z opowiadaniami SF. Za diabła nie mogę przypomnieć sobie nazwy tegoż, a zerknąłbym na młodzieńczą prozę amatorską bo mam do tego sentyment. Ciekawe czy nadal mi by się podobało.
      • 34: CommentAuthorgorgh
      • CommentTime15 Feb 2017 19:02
       
      hej, w końcu skleciłem w całość moje opowiadanie SF, miałem problem ze spisaniem tego, więc pomyślałem, że o tym opowiem, gdyby ktoś chciał posłuchać 32 minutowej opowieści, to zapraszam
      ->link<-
      • 35: CommentAuthorzbyti
      • CommentTime4 Oct 2019 02:10 zmieniony
       
      Polecam:

      1. Pan raczy żartować, panie Feynman! Przypadki ciekawego człowieka ->link<-

      2. A co ciebie obchodzi, co myślą inni? Dalsze przypadki ciekawego człowieka ->link<-

      3. Przedziwny człowiek. Sekretne życie Paula Diraca, geniusza mechaniki kwantowej ->link<-

      4. Przygody matematyka ->link<-

      5. Tajemnica czasu ->link<-
      • 36: CommentAuthorPecet
      • CommentTime4 Oct 2019 07:10
       
      Jeśli chodzi o ostatnią pozycję to mam mieszane uczucia. Dekompozycja czasu jest rzeczywiście ciekawa, jednak problem czasu zajmuje w tej książce stosunkowo niewiele miejsca. A reszta jest w moim odczuciu nieciekawa. Dużo lepsza była jego poprzednia książka: ->link<-

      A za Feynmana chyba trzeba będzie się w końcu wziąć, bo polecają go "wszędzie i wszyscy".
      • 37: CommentAuthorzbyti
      • CommentTime4 Oct 2019 09:10 zmieniony
       
      @Pecet Tajemnica czasu to moja pierwsze książka traktująca na ten temat i była dla mnie satysfakcjonująca, ujęcie historyczne koncepcji czasu itd.

      Niestety z tymi książkami o "nowoczesnej" fizyce to trzeba sięgać po najnowsze bo na moje oko poza pewnym poziomem dla fizyków nie ma już nic pewnego, masa hipotez, z których część nie wytrzymuje próby czasu albo się wzajemnie wykluczają.

      Najfajniejszą satyrą na to środowisko był Sheldon z TBBT, który zajmował się modną ale nieudowadnialną teorią strun :)

      Nie jestem fizykiem, nie mam kierunkowego wykształcenia - czytam to co daję radę zrozumieć.

      Dzięki za rekomendację książki - usiądę w wolnej chwili. Tych książek jest tak wiele, że cenię sobie jak ktoś coś poleci :)
      • 38: CommentAuthorzbyti
      • CommentTime4 Oct 2019 09:10 zmieniony
       
      Z SF to przeczytałem głośną swego czasu trylogię Liu Cixin - Wspomnienie o przeszłości Ziemi:

      1. Problem trzech ciał ->link<-

      2. Ciemny las ->link<-

      3. Koniec śmierci ->link<-

      Naprawdę epickie! Z powodu wątku na początku pierwszego tomu zainteresowałem się przy okazji kwestią rewolucji kulturalnej w Chinach... mroczna sprawa :(
      • 39:
         
        CommentAuthorCOR/ira4
      • CommentTime2 Nov 2019 14:11
       
      @zbyti
      powinno cię zainteresować

      Lepsze od tego co powiedział numer OO czyli Titor John.
      • 40: CommentAuthorzbyti
      • CommentTime2 Nov 2019 14:11
       
      @IRATA4 po pierwsze primo to nie książka, po drugie primo podróże w czasie to bzdury ;)
      • 41:
         
        CommentAuthorCOR/ira4
      • CommentTime2 Nov 2019 14:11
       
      @zbyti
      są ludzie co uważają inaczej a i naukowo wykluczyć się nie da , poza tym są dowody ;)
      • 42:
         
        CommentAuthorKaz
      • CommentTime2 Nov 2019 14:11
       
      Zbyti - zależy jak rozumieć "podróż w czasie" :)
      • 43: CommentAuthorzbyti
      • CommentTime2 Nov 2019 14:11 zmieniony
       
      @Kaz aaa. No to w sensie "zależy jak rozumieć" to też mi się zdarza podróżować :) Sentymentalna podróż - to chyba jedna z opcji wtedy? :D
      • 44:
         
        CommentAuthorCOR/ira4
      • CommentTime2 Nov 2019 14:11
       
      @zbyti @kaz
      dokształcie się ,poczytajcie troszkę o dylatacji czasu a dopiero później naśmiewajcie się .
      • 45: CommentAuthorzbyti
      • CommentTime2 Nov 2019 14:11 zmieniony
       
      @IRATA4 wydaje mi się, że na tyle rozumiem czym jest dylatacja czasy by zadać Ci fundamentalne pytanie: co ma piernik do wiatraka?

      Jr. polecam rekomendowaną przeze mnie książkę: Tajemnica czasu ->link<-

      • 46:
         
        CommentAuthorCOR/ira4
      • CommentTime2 Nov 2019 15:11
       
      mam te książkę , czasem trochę za dużo filozofowania ,ogólnie przystępna .
      • 47: CommentAuthorzbyti
      • CommentTime2 Nov 2019 15:11
       
      No to skoro czytałeś i uważasz, że dylatacja czasu pozwala na "podróż w czasie" to inaczej zrozumieliśmy jej treść. Nie jestem ekspertem, może ten wniosek z lektury jest po prostu dla mnie niedostępny? :)
      • 48:
         
        CommentAuthorCOR/ira4
      • CommentTime2 Nov 2019 15:11
       
      ... nie opieram swojej wiedzy tylko na tej książce ,dylatacja "spowolni czas" względem podróżnika ,przyspieszy względem innych różnie to można interpretować , ale teoretycznie pozwala na podróże w czasie w jedną stronę .
      • 49: CommentAuthorzbyti
      • CommentTime2 Nov 2019 15:11 zmieniony
       
      Oczywiście, że z teorii coś tam wynika. Tak jak na podstawie tej samej teorii w czarnych dziurach załamuje się fizykom fizyka i w równaniach pojawiają nieskończoności etc.

      Paradoksów związanych z podróżami w czasie jest tyle, że ... nie mam pewności czy jak teraz piszę do Ciebie to wciąż jestem w tej samej wersji wszechświata co ty gdy pisałeś swoje słowa ;)



      Dla laika takiego jak ja który przeczytał trochę książek popularno-naukowych i wysłuchał sporo prelekcji wyłania się jeden obraz. Od pewnego poziomu świat dla fizyków jest niepoznawalny i takim wydaje się pozostawać bo jest to immanentna cecha naszej rzeczywistości.

      David Mermin:

      If I were forced to sum up in one sentence what the Copenhagen interpretation says to me, it would be 'Shut up and calculate!'

      Dragan przynajmniej mówi to otwarcie ;)



      • 50:
         
        CommentAuthorYosh
      • CommentTime2 Nov 2019 16:11
       
      Liu Cixin, spoko - ale po dwóch pierwszych tomach kazali mu chyba zrobić spinoffa :D