1981, Defend the Terra Attack on the Red UFO, Uko - kolejna chamska zrzyna z Galaxian. Tym razem jednak nawet nie usiłowano tego maskować, przez co plansza pokazująca się po wrzuceniu monety jest identyczna jak we wspomnianym tytule.
1981, Demoneye-X, IREM - strzelanina. Niestety braki w emulacji sprawiają, iż po przejściu pierwszego etapu nie widać już do czego strzelamy, co czyni dalsze granie bezsensownym.
Ponoć gra miała nazywać się Monkey Kong i jej obecny tytuł zawdzięczamy pomyłce w tłumaczeniu na język angielski, ale Miyamoto Shigeru zaprzecza tej plotce po dziś dzień, twierdząc że obecna nazwa była zamierzona od samego początku.
Główny bohater początkowo nosił imię Jumpman, a wybrankę jego serca nazywano po prostu Lady, zaś zmiana na odpowiednio Mario oraz Pauline oficjalnie nastąpiła przy wydawaniu drugiej części.
Nintendo z oczywistych powodów zostało pozwane do sądu przez Universal Studios, lecz jednak sprawę wygrało i filmowcy musieli zapłacić $1.8 miliona odszkodowania. Całkiem ładna sumka jak na tamte czasy.
Donkey Kong jest pierwszą grą ze zmieniającymi się etapami i pozwalającą na przeskakiwanie obiektów.
Milton Bradley wydało planszówkę opartą na niniejszym tytule, a Ruby-Spears Productions przerobiło go na kreskówkę.
W 2004 roku gra doczekała się pierwszego hacka zatytułowanego Donkey Kong Foundry, który dodał jeden nowy level. W 2006 roku pomysł ten został rozwinięty - Donkey Kong II: Jumpman Returns zwiększa tę liczbę do czterech, dając graczom w sumie osiem etapów.
W 2013 roku niejaki Mike Mika na prośbę swojej trzyletniej córeczki, która zawsze chciała zagrać bohaterką (zuch dziewczynka - dobrze wie co w tym sporcie jest najlepsze!), przerobił NES-owską wersję tak, aby dało się sterować Pauliną. Nie trzeba było długo czekać by ów pomysł został zaadoptowany także do automatowego oryginału.
1981, Eliminator, Gremlin - musimy zniszczyć majestatycznie poruszającą się po ekranie bazę jednocześnie unikając przeszkadzających nam wrogów (albo innych graczy dążących do tego samego co my w przypadku zabawy grupowej). To jedyna gra wektorowa pozwalająca bawić się aż czterem osobom naraz.
Set 2 różni się kolorem napisów (fioletowe zamiast zielonych) oraz posiada mniejszych, mądrzejszych i cholernie zajadłych przeciwników.
Do zabawy we czwórkę potrzebujemy oczywiście odpowiedniego setu (podstawowy jest dla dwóch osób). Pod AAE niestety da się pograć tylko we dwójkę (w pozostałych wydaniach nie działa sterowanie, zresztą podobnie jak w prototypie dla czterech graczy pod mejmem).
1981, Enigma II, Zilec - następne popłuczyny po Space Invaders.
Ciekawostką jest wersja licencjonowana przez Game Plan, która w przeciwieństwie do wydanego dopiero w 1984 roku oryginału posiadała kolory! Wznosimy się w niej do góry przy pomocy drugiego przycisku.
Zilec wydał tę grę także pod tytułem Phantoms II. Tutaj w celu latania przytrzymujemy dłużej fire (czyli tak samo idiotycznie jak w oryginale).
1981, Fantasy, SNK - przezabawna wieloetapowa zręcznościówka, w której nasza kobita o imieniu Cheri co chwilę jest przez kogoś porywana i oczywiście musimy ją ratować. W celu dokładniejszego poznania gry polecam obejrzeć filmik (wersja World) - screeny posłużą mi przede wszystkim do pokazania różnic pomiędzy poszczególnymi wydaniami.
Japoński oryginał ma kilka tekstów w tymże właśnie języku. Ciekawe czy użyte w nim sample faktycznie były po angielsku...
Ponadto okazuje się, iż wydanie puszczone na cały świat tak cokolwiek upacyfistyczniono - scenę drugą przechodzi się tu o wiele łatwiej ze względu na fakt posiadania miecza, którym wprawnie oraz fachowo można pokroić przeciwników zamiast tylko żmudnie wciągać ich na strzały.
Wersja USA wydana przez Rock-Olę w 1982 roku różni się od japońskiej jedynie sposobem zapisania tytułu.
Potrzebne sample. Po utracie wszystkich żyć na szczęście da się kontynuować w tym samym miejscu, więc ze spokojnym sumieniem mogę polecić wam ów tytuł - masa świetnej zabawy.
1981, Frisky Tom, Nichibutsu - złośliwa plaga myszy notorycznie niszczy instalację wodną dodając tym niepotrzebnej roboty biednemu hydraulikowi, w którego wciela się gracz. Poza łataniem dziur w rurach i strącaniem z nich gryzoni musimy także gasić podpalany co jakiś czas lont od widocznej po lewej stronie bomby oraz nie dać upolować się czerwonym kamikaze skaczącym nam na głowę (tylko set 1).
Starsze wydanie (set 2) różni się od nowszego bardzo wieloma szczegółami - przykładowo brak w nim wybuchowych czerwonych myszy, ale mamy za to niebieskiego kleptomaniaka kradnącego części potrzebne do naprawy rur. Aby zaliczyć etap w tej rewizji musimy przepompować wody aż za 1900 punktów, inaczej tracimy życie i zaczynamy od początku. Jeszcze jedną dosyć istotną różnicą, przez którą starszy set nigdy nie został wydany poza granicami Japonii, jest pojawiająca się w przerywnikach kąpiąca się nago panienka - w nowszej wersji ma na sobie bikini.
Jak zapewne zauważyliście, chwilowo niestety znowu zapanował zastój w naszym wszechgrowym wątku. Pierwszy z dwóch powodów mających bezpośredni wpływ na zaistniałą sytuację jest cokolwiek prozaiczny i nawet nie warto się w niego zagłębiać - ot, po prostu tak zwany real nieco natarczywiej zapukał do mych drzwi. Drugi zaś wydaje mi się ciekawszy, gdyż rzuci odrobinkę światła na kolejny materiał, który dla was obecnie przygotowuję (świetnie się przy tym bawiąc, lecz o tym za moment). W czym rzecz? Otóż nieco zmęczony już poziomem obecnie przerabianych automatówek postanowiłem na chwilkę oderwać się od nich, sprawdzając z ciekawości jak będzie się u mnie spisywał całkiem świeży oraz bardzo dynamicznie rozwijany emulator PSP. Okazja była tym lepsza, że przyjaciel od dłuższego czasu wciskał mi rzekomo genialną grę na tego handhelda. No i chyba domyślacie się już co było dalej... Wczoraj dopiero głośne protesty mojego pustego brzucha przywróciły mnie do świata realnego, gdzie z przerażeniem stwierdziłem, iż odpłynąłem na dziewięć długich godzin nawet nie zauważywszy tego faktu. Zważywszy na posiadane doświadczenie tematyczne jest mi coraz trudniej znaleźć grę, która potrafi aż tak mnie zaczarować, więc potraktujcie proszę te słowa jako wczesną rekomendację owego tytułu.
Wracam zatem do Akademii Nadziei, aby już za kilka dni poczęstować was pełnokrwistą (dosłownie!) recenzją tej arcyciekawej moim skromnym zdaniem pozycji (o ile wyjdę stamtąd żywy). Please stay tuned, bo raczej jest na co czekać - taka odmiany chyba dobrze zrobi nam wszystkim. :)
Tenchi kiedys tu wspominal tu o Sharpie X68k. jesli ktos jest ciekawy co to jest i czego mozna sie po tej maszynce spodziewac, warto zobaczyc ponizszy filmik. Game Sack to jeden z lepszych retrogamingowych kanalow na youtube.
Całkiem ciekawy materiał dotyczący cenzury i innych dziwnych rzeczy dziejących się nieraz z zachodnimi wydaniami japońskich tytułów. Zapraszam do lektury w wolnej chwili - można się przekonać jak bardzo ich kultura różni się od naszej, w której dopiero teraz gry wideo przestają być postrzegane jako rozrywka wyłącznie dla dzieci.
1981, Frogger, Konami - jeden z czterech tytułów, na których Konami rozpoczęło budowanie swojej potęgi.
Gra dorobiła się planszówki wydanej przez Milton Bradley, kreskówki autorstwa Ruby-Spears Productions, a ponadto wylądowała we wspominanej już niejednokrotnie kolekcji Michaela Jacksona.
Drugi set Segi różni się informacją widoczną na planszy tytułowej.
1981, Funky Fish, Sun Electronics - zręcznościówka. Na ekranie widoczne są bazy produkujące przeciwników. Strzelamy do nich, a oni zamieniają się w owoce. Musimy czym prędzej je zjadać, gdyż po pewnym czasie znowu stają się groźnymi wrogami. Po wybiciu kompletu obiektów wyprodukowanych przez daną bazę mamy okazję uzupełnić braki w paliwie. No i tak level za levelem...
1981, Galaga, Namco - czyli słynna kontynuacja Galaxian, która nawet pomimo bycia nieco bardziej zaawansowaną grą sprzedawała się gorzej. Jeden z pierwszych tytułów zawierających rundę bonusową.
Hack zatytułowany Gatsbee ma kompletnie zmienioną grafikę.
Zachodnia wersja Midwaya różni się jedynie wydawcą widocznym na planszy tytułowej. Gra potrzebuje dwóch dodatkowych plików ("namco51.zip" i "namco54.zip").
1981, Gomoku Narabe Renju, Nichibutsu - japońska odmiana Go, w której zamiast zajmować jak największą część planszy i otaczać piony przeciwnika musimy tylko ustawić pięć z nich w zgrabny rządek.
1981, Gorf, Midway - kolejny klasyk, którego nie trzeba przedstawiać.
Podobnie jak w Wizard of Wor, samplowana mowa jest bardzo trudna do zrozumienia. Tytuł to akronim ze słów "Galactic Orbital Robot Force". Istnieje druga część gry zatytułowana Ms. Gorf, która została opracowana w 1982 roku, ale jedyna jej kopia jest w posiadaniu designera i programisty Jaya Fentona (obecnie Jamie Fenton, gdyż poddał się on zmianie płci).
Niemiecka wersja gry różni się tylko napisami - w ogóle nie używa sampli.
1981, Grand Champion, Taito - wyścigi strasznie przypominające swoją ideą Monaco GP. Niestety emulacja jest bardzo daleka od doskonałości - błędy w grafice, niekompletny dźwięk czy zacinające się momentami sterowanie czynią grę raczej niegrywalną. Szkoda.
Gorf był jedną z bardziej ulubionych moich gier. W salonie gier (czyt. budzie na kółkach) często się przyglądałem, jak grają inni, bo pieniędzy w kieszeniach nie było... ;)
1981, The Hand, T.I.C. - już pierwszy rzut oka pozwala nam stwierdzić z klonem jakiego tytułu mamy do czynienia. Został on jednak wzbogacony o kapitalny pomysł. Jako że głównymi bohaterami są ręce, to mogą one przyjmować postać kamienia, nożyc oraz papieru. Zasad tej gry chyba nie muszę nikomu tłumaczyć, no i raczej domyślacie się już co będzie działo się w labiryncie, jeżeli rozegramy ten scenariusz prawidłowo... Przeciwnicy transformują się cyklicznie, my zaś możemy to robić poprzez zbieranie umieszczonych w labiryncie symboli dolara oraz naciskanie jednego z trzech klawiszy fire, w zależności od formy którą obecnie chcemy przybrać. Wprowadza to do w sumie monotonnej rozgrywki zupełnie nowy element taktyczny - pomimo prostoty gry nie mogłem się od niej odpiąć przez ponad godzinę.
Ten tytuł wymaga aż 900 MB RAM-u aby w ogóle móc się uruchomić, co i tak trwa dłuższą chwilkę. Niestety chwilowo brak dźwięku, ale przynajmniej jest te 40 klatek.
1974, Wipe Out, RamTek - klonik Ponga. Znowu tylko dla dwóch lub czterech osób.
Wymaga ROM-ów. Pełna prędkość działania.
1975, Crossfire, Atari - dwaj gracze przy pomocy pistoletów starają się przepchnąć kulę poza ekran na stronie przeciwnika. To najrzadsza z gier wyprodukowanych przez Atari - obecnie istnieje mniej niż dziesięć(!) egzemplarzy.
Nie mam zamiaru ukrywać wielkiej radości, jaką sprawia mi wasze niesłabnące zainteresowanie niniejszym wątkiem - serdeczne dzięki. Niestety od dłuższego czasu musiałem brać nieco czynniejszy udział w najbardziej realistycznej grze 3D, która nie przewiduje możliwości zapisywania stanu ani żadnych kontynuacji, co skutecznie przekreśliło jakiekolwiek szanse na uruchomienie emulatora. Uporządkowanie nadal aktualnych palących problemów jeszcze trochę potrwa, lecz spokojnie - wciąż jestem z wami, a kolejna reaktywacja nastąpi już wkrótce. Ze swej strony zapewniam, że ani jeden tytuł nie został sprawdzony po kryjomu za waszymi plecami. Niestety ciężko mi podać dokładną datę powrotu do czynnej służby - mogę tylko napisać tyle, iż na pewno nie nastąpi to wcześniej niż w drugiej połowie kwietnia. Tym niemniej w święta bankowo będzie co poczytać oraz pooglądać, więc proszę o jeszcze trochę cierpliwości. Pozdrawiam i kolejny raz dziękuję za pozytywne wibracje, przypominając że bez was ten wątek nie miałby najmniejszego sensu. Do przeczytania już wkrótce.
Czy ktoś z Was (a może kogoś takiego znacie) zrobił backup tego, co było na Underground Gamerze? Poszukuję pewnej dosowej przygodówki, a wszystkie dostępne w necie wersje są niestety uszkodzone.
Nie znalazłem tej gry ani w EXODOSie, ani w Totalu. Chodzi o przygodówkę Trick or Treat (1994) hiszpańskiego studia ACA Soft, w wersji angielskiej dystrybuowaną przez Merit studios, obecny Eutechnyx. Co ciekawe, gra pojawiła się w jednej z prasowych reklam LK Avalon, pod tytułem Dom spokojnej starości, ale ostatecznie nigdy się u nas nie ukazała. Wersja angielska co kilka minut wywala do DOSBoxa z komunikatem Error 274 file corrupt install again", a wersja hiszpańska kończy się po pierwszej części. Wszystkie anglojęzyczne recenzje gry, na jakie trafiłem w necie, wspominają o tym problemie, rozwiązania brak. Pomyślałem więc, że może istnieje jakiś obraz płyty (gra ukazała się zarówno na dyskietkach, jak i CD).
W Totalu istotnie jej nie ma, ale w najnowszej wersji eXoDOS-a jak najbardziej jest. eXo dodaje wyłącznie sprawdzone od dechy do dechy pozycje, więc są pewne szanse. A jeśli to nie pomoże, to pozostaje ci chyba tylko popróbować z innymi emulatorami tego środowiska - przynajmniej upewnimy się że to faktycznie wina dostępnych wersji. W plikach gry plącze się najbardziej optymalny konfig DOSBoxa pod nią, spróbuj odpalać ją z tymi ustawieniami.
Dzięki, rzeczywiście przeoczyłem! Niestety, z tą wersją dzieje się to samo i to niezależnie od tego, czy uruchamiam grę z folderu, czy montuję obecny w tym folderze obraz cd (w wersjach dostępnych w necie go nie ma) i odpalam grę stamtąd. Może pomogłoby zainstalowanie jej z płyty "po bożemu", ale instalka wywala komunikat: Illegal command xpcopy. Zresztą autor tej recenzji zainstalował grę z oryginalnej płyty pod Win95 i miał to samo bubu: ->link<- Sam też próbowałem to jeszcze zainstalować z płyty pod wirtualną maszyną z Win98, co się nawet udało, ale z uruchomieniem jest już gorzej - wita nas czarny ekran. Próbowałem też pod DOS-em w VMware, ale gra panikuje, że nie ma mouse drivera ver. 6.0.
Na płytce znajduje się folder z już zainstalowaną grą, ale kiedy korzystam z niego, gra też się wykrzacza z tym samym komunikatem o błędzie. Może to kwestia DOSBoxa (choć zarzekają się, że gra jest fully playable), ale nie znam żadnych innych emulatorów tego środowiska. Bardzo żałuję, ostatni raz takie problemy miałem z Sołtysem (który jednak jest już w pełni grywalny pod ScummVM). Ciekawe, czy właśnie z tego powodu Avalon zaniechał wypuszczenia tej gry. Zagadnięty o to przeze mnie pan Tomasz Pazdan napisał, że przepytał najstarszych testerów, ale nie pamiętają, z jakich przyczyn ta gra nie została wydana komercyjnie. Dziwna sprawa, bo we wspomnianej przeze mnie reklamie (Top Secret 6/1996) widnieje nawet cena Domu spokojnej starości, reklamowanego sloganem "dom starców na wesoło".
Jak pech to pech. :( W tej sytuacji mogę jedynie zaproponować inne emulatory. W katalogu oprócz DOSBoxa widzę tutaj: Aeon Bochs Dbox Dioscuri DodGE Fake 86 PCE QEMU ScriptPC Niestety póki co żadnym z nich się nie bawiłem, więc nie mogę nawet zagwarantować, że w ogóle do czegokolwiek się nadadzą.
Dzięki, spróbuję, choć czarno to widzę. Najgorsze, że nie mam pojęcia, co może być przyczyną tego frustrującego babola, a także, czy działająca i zarazem nie kończąca się na pierwszym epizodzie wersja Trick or Treat w ogóle istnieje. Próbując zmusić grę do współpracy, używałem nawet zmodyfikowanego Dosboksa pozwalającego zapisywać aktualny stan gry, i po każdej czynności robiłem sejwy. Doszedłem nawet dość daleko, ale niestety w końcu trafiłem na moment, w którym każde przejście do innego pomieszczenia skutkuje crashem. System zapisu w samej grze mógłby być tu pomocny, gdyby nie to, że każde naciśnięcie przewidzianego do tego celu klawisza F2 to 50 % ryzyka, że gra znowu się wywali. Niektóre recenzje wspominają, że program ma security check i co jakiś czas prosi o podanie kodu z instrukcji. Ja się z tym nigdy nie spotkałem, więc może ktoś nieudolnie usunął to zabezpieczenie i stąd taki głupi błąd? Próbowałem dotrzeć do autorów, ale są teraz ważnymi specami od IT i nie odpisują na takie pierdoły (no chyba, że mają nadgorliwy filtr antyspamowy albo nie znają angielskiego ;)) No nic, jeszcze raz dzięki za pomoc, jak nie zadziałają inne emulatory, pozostaje nadzieja, że panowie od ScummVM dotrą do plików źródłowych - zwróciłem się z tym do jednego z nich, prosił o namiary na twórców i obiecał, że zobaczy, co da się zrobić :)
Już wywaliłem, skoro nie pomogło :P Ale to się nazywa SVN Build. Po wczytaniu obraz był skiełbaszony i trzeba było wejść do innej lokacji, żeby się odświeżył, ale poza tym działał spoko.
Zacytuję:
"This is an unofficial build, and it's a bit buggy so use with caution:
Alt-F5 to save a state, Alt-F9 to load. 10 save slots, Alt-F6 to decrement slot, Alt-F7 to increment."
Koniec cytatu, mam nadzieję, że się przyda. A teraz wracam wojować z pewnym hiszpańskim forum, na którym jakiś gość, który zawziął się na tę grę podobnie jak ja, opracował chyba jakiś chałupniczy sposób na ominięcie tego błędu. Ale nie wiem na pewno, bo Google Translator wali taką sieczkę, że chyba szybciej będzie zapisać się na hiszpański.
Na pewno się przyda, bardzo serdecznie dziękuję. A jakby coś nowego wynikło z tą nieszczęsną gierką, to daj znać - kiedyś przecież zajmę się DOS-em, więc będę w tej samej sytuacji.
No nie wiem, ja tam Zenka Sapera ani Pepego Śrubokręcika nie widzę ;)
A wracając jeszcze ostatni raz do tego nieszczęsnego Trick or Treat, to dam znać, jeśli coś ruszy. Buszowanie po hiszpańskojęzycznych forach upewniło mnie jednak, że to problem z emulacją, a nie samą grą... Niestety, na te wszystkie inne emulatory DOS-u jestem za głupi. Pozostaje czekać na patch... Jakby kogoś to interesowało, tu jest wszystko napisane (polecam tłumaczenie Google Translatorem na angielski - zaskakująco dużo da się zrozumieć). ->link<-
Pewnie to tylko przypadek, bo przecież Odarpi bez problemu śmigał po powyższej stronie, ale na wszelki wypadek zalecam ostrożność: po kliknięciu w link avast! zaczął mi się bardzo dziwnie zachowywać. Sprawdziłem działające procesy i namierzyłem szkodnika bez problemu. Ubiłem, usunąłem, lecz niestety już i tak było za późno - po reboocie komputera avast! był kompletnie martwy, miałem pomieszane litery wszystkich dysków, a także zniknął gdzieś wirtualny napęd DVD wraz z połową mojej partycji systemowej (aż dziw że Windows w ogóle dał radę zastartować z tego sera szwajcarskiego). Na szczęście jestem przygotowany na tego typu ewentualności i właśnie skończyłem reanimację systemu przy pomocy ghosta po zaledwie godzinie, więc spieszę z ostrzeżeniem. Jak już napisałem, to zapewne tylko zbieg okoliczności, no ale ostrożności nigdy nie za wiele.
Maski co prawda nie noszę i ogólnie nie jestem chyba aż tak straszny jak Jason Voorhees, ale doświadczenie uczy, iż najlepsze powroty zawsze powinny odbywać się przy muzyce. :) Trochę przechwaliłem się z tą reaktywacją na święta, lecz co poradzić - dobrze wiecie jak to w życiu bywa. Tym niemniej ta chwila prawie nadeszła - być może zaczniemy nawet dziś. Na początek jednak sprawy organizacyjne oraz kilka interesujących ciekawostek.
W pierwszej kolejności pragnę poinformować was o lekkiej zmianie odnośnie samych prezentacji gier. Nie będę już raczej zanudzał sążnistymi opisami emulatorów i ich opcji dopóki nie pojawi się takowa potrzeba, czyli po prostu prośba z waszej strony. To samo dotyczy też rozmaitych pierdółek typu wymagane BIOS-y lub sample - wierzę że to co przekazałem wam do tej pory pozwala na w miarę swobodne poruszanie się w świecie mejma. Od teraz skupiamy się wyłącznie na samych grach, zaś w razie gdybyście mieli jakieś problemy, to zapraszam albo na priva, albo na maila, bądź zwyczajowo proszę o notkę tutaj.
Kolejna informacja powinna zainteresować głównie Kubę Husaka. W niedawno wypuszczonym mejmie 0.153 wreszcie oficjalnie przywrócono zakazany od wersji 0.144 driver z tytułami od Cave'a. Teraz będzie ci już tylko brakowało czterech nieoficjalnych gier pod Neo Geo. :)
Ostatnie dwie nowinki cieszą przede wszystkim mnie. Wydany w 2005 roku Metal Dust wymagający komodorka wyposażonego w SuperCPU nareszcie jest dostępny dla wszystkich! Przeprowadzałem już pierwsze testy pod emulatorem i wszystko śmiga aż miło. Wygląda na to, iż Enforcer: Fullmetal Megablaster od niemal dekady posiada godnego siebie kolegę... Więcej szczegółów w swoim czasie.
Położyłem także mackę na niedawno wydanym komodorowskim porcie Dyna Blastera zatytułowanym Bomberland. Pierwsze wrażenia z gry są po prostu oszałamiające - czapki z głów dla Ramosa oraz jego ekipy, w moim prywatnym rankingu to jedna z najlepszych gier wydanych kiedykolwiek na ten system.
A teraz pora wreszcie przejść do mięska, czyli kontynuować nasz multiplatformowy przegląd gier wszelakich.
1975, Steeplechase, Atari - jadąc na koniu przeskakujemy przez przeszkody. Im bliżej mety jesteśmy tym bardziej zwiększa się tempo gry, zaś każdy błąd cofa nas odrobinkę. Miłym akcentem jest możliwość zagrania przeciwko maszynie (biały koń), która co prawda nigdy się nie myli, lecz na szczęście jedzie wolniej od nas.
Podziwiam Twoją wiedzę i umiejętności. Przydałaby Ci się własna strona z możliwością przeszukiwania zawartości. Tak pojedyncze pozycje mogą gubić się w tej masie perełek.
Owszem, zostałem już na to uczulony także i w prywatnej korespondencji. Pomyślę w końcu nad jakimś sposobem zrobienia spisu treści wraz z odnośnikami do konkretnych posto-prezentacji, tudzież innych przydatnych informacji.