atarionline.pl Legalne oprogramowanie - Forum Atarum

Jeśli chcesz wziąć udział w dyskusjach na forum - zaloguj się. Jeżeli nie masz loginu - poproś o członkostwo.

  • :
  • :

Vanilla 1.1.4 jest produktem Lussumo. Więcej informacji: Dokumentacja, Forum.

    • 1: CommentAuthormac
    • CommentTime3 Nov 2009
     
    była ostatnio na ten temat dyskusja..

    ->link<-

    nie wiem jak wy, ale ja mimo wszystko czuje się tym zniesmaczony..
    • 2:
       
      CommentAuthorKaz
    • CommentTime6 Nov 2009 zmieniony
     
    Ja rowniez. Te "reklamy" ewidetnie manipuluja odbiorca i sa specjalnie tak zrobione, ze "tylko" sugeruja klamstwa, a nie klamia wprost. To i tak postep w stosunku do tych "reklam" puszczanych w kinach w Polsce, ktore twierdzily wprost, ze sciagasz=kradniesz. W niektorych krajach np. USA rzeczywiscie jest takie prawo, ale nie u nas, wiec ta "reklama" byla mocno na wyrost (wyprzadzala swoje czasy?), zeby nie powiedziec szczyt bezczelnosci.

    Zobaczmy filmik numer 2 pod tytulem "slyszeliscie nowa bejonce?". Najpierw pokazuje nam sie, ze facet sciaga muzyke z internetu, potem go aresztuja i konfiskuja sprzet. Dopiero na koncu slyszymy, ze to za nielegalne oprogramowanie. To co to ma wspolnego ze sciaganiem muzyki z internetu?

    To samo z filmikiem "zrobila awanture za kradziez w sklepie". Co zrozumie z tego osoba, nie znajaca nuansow prawnych? Jasne, ma sie jej utrwalic, ze kradziez w sklepie to zlo, sciaganie filmow to zlo. I wszystko zwiazane jest z aresztowaniem. Pewnie za nielegalne oprogramowanie... Zalosne.

    PS. W temacie znalazlem tez wypowiedz Sapkowskiego:

    ->link<-

    Akurat do mnie jego argumentacja nie trafia (bo co to za argument, ze cos jest za drogie?), ale uswiadamia po raz kolejny, ze to nie autorzy tak absurdalnie i panicznie bronia swoich interesow tylko posrednicy miedzy autorami i odbiorcami.
    • 3:
       
      CommentAuthorCosi
    • CommentTime6 Nov 2009
     
    Co do wypowiedzi Sapkowskiego, to prawda jest taka, że z tych 65 złotych twórcy mają grosze. Większość dostają tłuste ch..e, które w życiu nie zrobiły niczego pożytecznego, za to do perfekcji opracowały sztukę wyciągania od ludzi kasy. A na ściąganiu utworów z Internetu to oni tracą (jeżeli w ogóle możemy mówić o traceniu), a nie autorzy, dla których to jest darmowa reklama.
    Wiele płyt (np. najnowszego Sabatona) kupiłem, bo spodobał mi się przesłuchany w Sieci kawałek. Gdybym nie usłyszał, to nawet bym się tymi płytami nie zainteresował.

    Mam szczerą nadzieję, że w następnych wyborach do PE Partia Piratów zdobędzie więcej mandatów i z czasem dojdzie do zmiany prawa autorskiego i patentowego - tak, żeby faktycznie zaczęły służyć tym, dla których w założeniu powstały.
    • 4: CommentAuthormarekp
    • CommentTime6 Nov 2009
     
    Nie pomoże drakońskie prawo i dziwne "reklamy". Artyści muszą się pogodzić z tym, że na muzyce nie będzie się już zarabiało tyle co kiedyś. A może w ogóle nie będzie się dało z tego wyżyć. To nie pierwsza profesja w historii którą taka degradacja finansowa dotknęła. I nie szkodzi, że np. Kazik obrazi się i przestanie grać. Na świecie są tysiące ludzi którzy grają za darmo tylko dlatego, że kochają to robić, a dzięki internetowi można tego posłuchać.
    Jednak z oprogramowaniem to trochę inna sprawa...
    • 5:
       
      CommentAuthorGeorge
    • CommentTime6 Nov 2009
     
    Grzegorz Borek, 'Kryminalizacja jako metoda kontroli społecznej.
    Przykład prawnokarnej regulacji narkotyków i piractwa komputerowego' str. 53:

    "Podobne zjawisko występuje w przypadku piractwa komputerowego.
    Częściowo wynika ono (jak opisane zostało powyżej w rozdziale 3.2.1.4) z postępu technicznego – prawnokarna ochrona praw autorskich początkowo nie dotyczyła aż tylu dziedzin życia i nie była aż tak rygorystyczna.
    Teraz jednak, ponieważ lobby producentów utrudnia dostosowanie przepisów do realiów, niegdyś rozsądna regulacja staje się przesadna.
    Dobrym przykładem na to mogą być problemy prawne związane z czeską piosenką kabaretową „Jožin z bažin”, która została rozpowszechniona za pośrednictwem serwisu YouTube. Gdy zyskała na popularności, polski kabaret, przy zachowaniu melodii i układu choreograficznego, zaczął wykonywać ją z własnymi słowami. Tę wersję piosenki wykorzystała partia polityczna na swojej konwencji. Członkowie kabaretu zgłosili naruszenie swoich praw autorskich, podczas gdy gazety publikowały ujęcia z oryginalnej piosenki, jej przeróbki oraz rozpowszechnienia tej przeróbki przez partię polityczną. Aby utrudnić sprawę, prawdopodobne jest, że prawa majątkowe do pierwotnej wersji utworu należały do państwowej
    telewizji czechosłowackiej1. Pomimo, że efekty tych działań były pozytywne: pozyskano nowy element popkultury; autor piosenki po latach jeszcze na niej zarobił; polski kabaret, za zgodą twórcy udzieloną post factum i w sposób prawnie niewiążący – również; gazety opublikowały ilustracje, które ciekawiły czytelników; czechosłowacka telewizja zza grobu przyczyniła się do propagowania tamtejszej kultury, to prawie na pewno przy większości z wymienionych czynności złamano prawo. To, że sprawa tak prosta i nieszkodliwa jest, z prawnego punktu widzenia tak zawiła, nie ma dobrego wpływu na postrzeganie i egzekwowanie reszty norm prawa karnego"
    • 6:
       
      CommentAuthorCosi
    • CommentTime6 Nov 2009
     

    marekp:

    Jednak z oprogramowaniem to trochę inna sprawa...

    Ja piszę oprogramowanie na licencji GPL. Co nie znaczy, że za darmo ;)
    • 7:
       
      CommentAuthorKaz
    • CommentTime16 Nov 2009
     
    • 8: CommentAuthorilmenit
    • CommentTime16 Nov 2009
     
    Obniżanie cen oprogramowania nic nie daje. Najlepszym przykładem jest AppStore, gdzie większość gier i programów jest po maksymalnie kilka dolarów, a i tak piractwo sięga 95%
    ->link<-
    To samo piszą autorzy innych gier dla IPhone - mają statystyki z serwerów high-score, gdzie użytkowników jest wiele razy więcej niż sprzedanych kopii.
    Z własnego doświadczenia w branży IT też widzę, że nie ma dużej korelacji pomiędzy ceną programu a jego sprzedażą. Ktoś kto chce lub musi za program zapłacić (firmy), ten płaci.
    • 9: CommentAuthormac
    • CommentTime16 Nov 2009
     
    bo może ten model biznesowy jest już archaiczny, i albo to będzie walka z wiatrakami, albo zamkniemy połowę ludzi w obozach karnych.
    • 10: CommentAuthormac
    • CommentTime16 Nov 2009 zmieniony
     
    polecam książkę Chrisa Andersona “Free. The Future of a Radical Price”, za free w wersji audio-book

    ->link<-
    • 11: CommentAuthorsecon
    • CommentTime16 Nov 2009
     
    Cosi, a słyszałeś sabatona to?
    Tylko ze do utworu jest dodany amatorski teledysk. W końcu ten utwór traktuje o bitwie pod Wizną gdzie Polacy odniesli spektakularne zwycięstwo.

    • 12:
       
      CommentAuthorCosi
    • CommentTime16 Nov 2009
     
    Tego nie widziałem. Widziałem inny amatorski, ale i tak najepsza jest wersja Sabatona :)
    • 13: CommentAuthorszary
    • CommentTime16 Nov 2009
     
    Wybacz Secon ale pozwolę sobie zauważyć, że epizod pod Wizną pomimo heroicznej postawy żołnierza polskiego trudno nazwać "spektakularnym zwycięstwem". Ale to tak na marginesie oczywiście... ;)
    • 14: CommentAuthorsecon
    • CommentTime16 Nov 2009
     
    szary, no moze źle dobrałem słowa
    • 15:
       
      CommentAuthorCosi
    • CommentTime16 Nov 2009
     
    Spektakularnym zwycięstwem nie była (co najwyżej Pyrrusowym ;-)), ale też nie była taką rzezią jak Powstanie Warszawskie.
    No i miała duże znaczenie dla przebiegu Kampanii Wrześniowej.
    • 16:
       
      CommentAuthorKaz
    • CommentTime18 Nov 2009
     
    Przy okazji tej wiadomosci:

    ->link<-

    Zwrocilem uwage na ten, jakze celny komentarz:

    Przy czym wydaje mi się, że w dobie komunikacji elektronicznej wydawcy książek mogą się stać - podobnie jak to już dzieje się z wydawcami muzycznymi - "zbędną naroślą marketingowo-administracyjną", która chce pośredniczyć w przekazywaniu treści od autora (twórcy) do czytelnika (konsumenta), nie wnosząc do jakości tej komunikacji zbyt wiele, a czerpiąc z niej ogromne profity i przyczyniając się do wznoszenia bariery finansowej między twórcą a konsumentem dóbr kultury. Porównanie z rakiem narzuca mi się samoistnie. Dlatego na prawa wydawców trzeba chyba patrzeć z pewną ostrożnością, zwracając baczniejszą uwagę na ewentualne kolizje między prawami twórców a prawami konsumentów (czy też prawami dostawców treści a prawami internautów).
  1.  
    "Zbędna narośl marketingowo-administracyjna" będzie jeszcze długo. O ile "wydawca muzyczny" może zakończyć żywot względnie szybko (stanie się zbędny), o tyle "wydawca książkowy" będzie istniał dla wygody autorów i czytelników znacznie dłużej. Zniknie, gdy technika udostępni nam książki w formie elektronicznej na sprzęcie gazetopodonym/książkopodobnym. Laptop dla przykładu jest za duży, za ciężki i niewygodny. Urządzenie lekkie jak gazeta, cienkie, może zwijane lub składane jak gazeta - to będzie nośnik śmierci dla wydawców. Za ileś lat.
    Ja tak to widzę.
    • 18: CommentAuthormono
    • CommentTime18 Nov 2009
     
    Ale takie coś już jest - zwie się papierem elektronicznym i stosowany jest np w niektórych komórkach. Philips to chyba produkuje.
  2.  
    Tzw. "papier elektroniczny" nie jest w powszechnym użytku. Tylko dostępność powszechna = zmiany. :)
    • 20: CommentAuthormac
    • CommentTime19 Nov 2009
     
    czytanie z papieru elektronicznego jak tez nie wygodne i męczy wzrok, a poza tym książki ładnie wyglądają na regale ;-) dlatego tak jak wydawcy muzyczni już nam potrzebni prawie nie są, bo sam proces nagrywania jest dziś dużo tańszy niż kiedyś, dystrybucja już też nie ta, a takowa twórczość i tak jest konsumowana poprzez urządzenia elektroniczne, tak jak śmierć gazet newsowych jest nieunikniona, bo w miarę krótkie teksty wole czytać w internecie, tak z książkami to jednak inna bajka..
    • 21:
       
      CommentAuthorMaW
    • CommentTime19 Nov 2009
     
    eee tam... i tu i tu wersje "macalne" są konieczne - myślę, że cały ten rynek podzieli się w końcu na wersje elektroniczne/ściągalne i kolekcjonerskie - a więc pudełka, pierdółki, ozdóbki

    ja tam np. lubię, jak moje pudełko z "classic collection" nawet jak nie gra, to przynajmniej cieszy oko na półce
    • 22:
       
      CommentAuthorKaz
    • CommentTime19 Nov 2009
     
    Skoro juz rozmawiamy o takich tematach jak autorzy dziela a posrednicy to tu przyklad co czasami autor ma do powiedzenia:

    ->link<-
    • 23:
       
      CommentAuthorKaz
    • CommentTime24 Nov 2009
     
    A tutaj wytyczne nowego panstwa:

    ->link<-
  3.  
    Włosy stają dęba jak się czyta takie teksty:(
    • 25:
       
      CommentAuthorKaz
    • CommentTime1 Feb 2010 zmieniony
     
    A tutaj jedna z ostatnich wiadomosci z WP:

    ->link<-

    Prosze zwrocic uwage na tytul: skazano matke za to, ze dziecko sciagalo pliki. A w tresci? Ze to nie za sciaganie, tylko za PUBLIKOWANIE plikow w internecie. Jakze drobna manipulacja, ale jak ladnie wbija do glowy, klamstwo, ze sciaganie=przestepstwo.
    • 26:
       
      CommentAuthormiker
    • CommentTime1 Feb 2010
     
    Pliki jak pliki, ale jak ktoś ma ubranie pirackie...

    ..normalnie strach się bać!
    • 27: CommentAuthorurborg
    • CommentTime1 Feb 2010
     
    Jest kilka wersji 40-1 na Youtube. Zawsze jak oglądam to się wzruszam. Polecam Poczytać Zawilskiego "Bitwy Polskiego Września". Bardzo szczegółowe opisy starć. Bohaterstwo obrony poszczególnych bunkrów nad Wizną poraża. To naprawdę była walka do ostatniego naboju i żołnierza.
    • 28:
       
      CommentAuthorKaz
    • CommentTime9 Feb 2010
     
    Tym razem o "ochroniarzach" wlasnosci intelektualnej, a nie samej "ochronie". ZAIKS bierze kaske pod przymusem i "inwestuje" dla dobra firmy. Jako, ze jednak to nieudacznicy, a nie fachowcy od inwestycji to czasem skutki sa oplakane:

    ->link<-
    • 29: CommentAuthorLt_Bri
    • CommentTime9 Feb 2010 zmieniony
     
    -->urborg, w dorobku tej kapelki na jeden jedyny "40:1" przypada kilka utworów o nazistach - z których ponad połowa ewidentnie ich gloryfikuje...
    • 30:
       
      CommentAuthorYosh
    • CommentTime9 Feb 2010
     
    Jest ciężko:

    - "Jak nie kupię to co za różnica czy ściągnę czy nie"

    Są np. produkty których import jest tak drogi, że ... na pewno tego nie kupie...

    Ale żal mnie ściska kiedy w CDA 2/2010 (ciekawe czemu kupiłem ... hehe):

    Street Fighter IV 1.85mln ściągnięć (pomińmy fakt, jak to jest liczone)

    Ja go z pewnością kupię....bo.... grałem na fanowskiej wersji SF2 na C64 (wtedy nie wiedziałem, że oficjalnej nigdy nie było)... potem MAME (pirat).... i moja miłość do serii dojechała do roku 2010 w której łaskawie zostaje wydana wersja na PC i mogę dać zarobić twórcom (zarobią dzięki dostępności piratów wersji wcześniejszych)

    Problemem chyba jest wychowanie, jakoś nigdy nie czułem się na marginesie grając w starsze gry i patrząc na stare filmy. Gdzie stary film = 3 lata. Film dziele na dwie kategorie "idę do kina" i "będzie na Polsacie za 2-3 lata".

    Tym o to sposobem nie widziałem "Batman: Początek", który zapewne mi się spodoba... za kilka miesięcy :P

    Sprzedawcy tak nas wychowali "kupuj, bo nowe i fajne" to teraz mają "oooooojakijestemwymiatający najnowsze filmy i to za free!"

    Chyba mi nie wmówicie, że wszystkie produkcje to takie perły których NIE MOGĘ przeoczyć...

    Oczywiście słucham muzy z youtuba w ramach przeglądu czym się zainteresować (mp3 nie zbieram - ten sam model "łooooo mam CAŁĄ dyskografię X" - fajnie, też mógłbym ściągnąć). Kilka utworów pewnie odsłucham nie płacąc za nie, ale kilka ciekawszych płyt kupuje - nie kupiłbym nie wiedząc, że istnieje coś tak czadowego (przykład tożsamy z grą)

    Natomiast wierci mnie problem ludzi NAPRAWDĘ ubogich - oni na pewno nie kupią, czy nie mają prawa do chwili radości ?

    Idealnie było by na zasadzie mecenatu - to nawet działa, miłośnicy zrzucają się na filmy (i to przed produkcją!):

    Elephants Dream ->link<-
    Big Buck Bunny ->link<-
    Durian ->link<-

    reszta patrzy za darmo
    (ktoś ten model dla gier na Atari próbował :P)

    Tylko, że ja nie wierze w "dobrych ludzi".... aż tak...



    @Lt_Bri: miło, że ktoś to zauważa - ewidentnie chłopaki celują w każdy rynek (może to jest sposób, na pirackie płyty - celowane koncerty:/) niesmak pozostaje
    • 31: CommentAuthorScalak
    • CommentTime9 Feb 2010 zmieniony
     
    "Tym o to sposobem nie widziałem "Batman: Początek" "

    przegapiłeś! Był już na Polsacie - całkiem fajny ;)

    -------------
    chyba jednak to był TVN...
    • 32:
       
      CommentAuthorKaz
    • CommentTime28 Feb 2010 zmieniony
     
    Kolejna informacja, ktora budzi zniesmaczenie i potwierdza fakt, ze w calej kampanii "nie kradnij programow" nie chodzi o zadne moralne zasady tylko o pazernosc na kase - i to nawet nie posiadaczy "praw" do programow, ale tych, ktorzy na tych "prawach" pasozytuja... pardon, chronia je.

    Oto sama mozliwosc utraty zarobkow przez stosowanie wolnego oprogramowania powoduje, ze korporacje podejmuja dzialania za pomoca swoich przydupasow w organizacjach typu "Intellectual Property Alliance (IIPA), która ma pod swoimi skrzydłami znane z ostrej walki z piractwem RIAA i MPAA":

    ->link<-

    Polecam szczegolnie ten cytat:

    Wracając jednak do samej listy, IIPA chce jej użyć, gdyż uważa wolne oprogramowanie za "niekonkurencyjne" a jego twórców oskarża o brak szacunku do własnej pracy.


    Tak jest, karac tworcow za brak szacunku do wlasnej pracy! Proponuje tez posmiertnie skazac wszystkich starozytnych pisarzy na dlugoletnie wiezienia za to, ze smieli darmowo wymyslac takie arcydziela jak "Iliada" czy "Odyseja". Autora "Biblii" tez przykladnie ukarac za brak copyrightu i niechec do odcinania kuponow przez najblizsze dwa tysiace lat...
    • 33:
       
      CommentAuthorKaz
    • CommentTime28 Feb 2010 zmieniony
     
    A tu dla odmiany akcja "kopiowanie to nie kradziez", link podeslany przez Irwina:



    To pewnie dla tych, co nie odrozniaja kradziezy samochodu (roweru) od skopiowania gry ;)
    • 34: CommentAuthorgieniowski
    • CommentTime28 Feb 2010 zmieniony
     
    Aż mi ciśnienie podskoczyło jak zobaczyłem tą manipulację! Wygląda na to, że dorzucę swoje 3 grosze.

    Zacznę z grubej rury: Photoshop i tym podobne. Będąc jeszcze na utrzymaniu rodziców nie wyobrażam sobie, żeby młoda osoba powiedziała: mamo, tato kupcie mi Phothoshopa za 6k bo mi się trial skończył. Taka osoba powinna użyć cracka i nadal się rozwijać w swoim zainteresowaniu. To samo się tyczy ludzi którzy już niekoniecznie są na utrzymaniu rodziców, po prostu produkt jest za drogi. A co na to samo Adobe? Moim zdaniem powinni się cieszyć, i to bardzo. Taka osoba poszerza grono ludzi znających dane oprogramowanie i jest potencjalnym klientem na przyszłość. Wiadomo, że w celach komercyjnych stosowna licencja zostanie zakupiona.
    Proszę zwrócić uwagę na fakt, że Microsoft nadal udostępnia wszelkie update'y nawet do pirackich wersji systemu. Co ma to na celu? Oczywiście pozostawienie potencjalnego klienta w swoim obozie.

    Kiedyś spotkałem się z wypowiedzią Sapkowskiego, który wspomniał o koszcie produkcji książki na poziomie złotówki, jego zarobku na poziomie mniejszym niż 10zł i cenie książki w sklepie na poziomie 30+ zł. Bez komentarza.

    Kolejny przykład to zespół Nine Inch Nails który w dość ciekawy sposób odnosi się do własnych płyt na terenie Ausralii (chyba tam), gdzie cena za ich płyty jest wzięta z kosmosu:

    Dystrybutor ich płyt po raz kolejny musiał się bardzo zezłościć, gdyż nie był to pierwszy tego typu przypadek :) Gratulacje dla zespołu!

    Odniosę się jeszcze do cen produktów w naszym kraju. Płyta z muzyką za 60zł? Za dużo... Dla mnie przystępna cena to 30-35 zł. I tyle jestem w stanie zapłacić. Dlatego mogłem sobie pozwolić na całą dyskografię Iron Maiden w rozsądnej cenie :D Będąc w Finlandii wyszedłem z supermarketu z ok. 10 płytami Children Of Bodom i Nightwish. Jak to możliwe? Każda z płyt kosztowała 8€ wtedy gdy stosunek Euro : Złoty był prawie równy 1:3.
    Guitar Hero Metallica za 330 zł... Hmmm, ktoś postradał zmysły? Udało mi się dorwać wersję NTSC ze sklepu internetowego za 160zł. I ktoś nadal na tym zarobił!

    Wydaje się, że twórcy raczej nie widzą dużych problemów z udostępnianiem swojej pracy, co bardzo dobrze widać na youtube gdzie można posłuchać bardzo dużo i nikt nie ma do nikogo pretensji. Problemem są tutaj pośrednicy którzy łatwym kosztem chcą się dorobić majątku...
    Ostatnio też pojawia się też problem sprzedaży wtórnej z której już autor i dystrybutor nie czerpie zysku. I to jest czymś czego się boję, bo grę w pudełku zawsze można sprzedać, natomiast gry którą mam w postaci cyfrowej już niekoniecznie. A widać, że do tego zbliżamy się co raz bardziej...
    • 35: CommentAuthorxxl
    • CommentTime28 Feb 2010
     
    zaplaciles, a co jesli plyty ulegna zniszczeniu? proste rozwiazania sa najtrudniejsze, dystrybucja na plytach niech sobie jest na bardzo wysokim nawet zaporowym poziomie, jednak dla zwyklych zjadaczy chleba kopia powinna byc do sciagniecia z internetu po oplaceniu. jednorazowe oplacenie za 'plytke' upowaznia mnie do sciagniecia tego cd nawet za 10 lat jeszcze raz za friko lub powiedzmy z 90% rabatem. piractwo? bylo i bedzie. ile zaspol zarabia na 1 plycie? nie wiem, strzelam 10 zl? pewnie mniej. gdybym mial mozliwosc np oplacenia sms za sciagniecie plytki i swiadomosc ze po rejestracji kiedykolwiek chce to moge ja jeszcze raz sciagnac nie zastanawialbym sie dlugo, a jesli byla by mozliwosc przesluchania kawalka powiedzmy 20s. podejrzewam jednak ze nie na reke jest takie rozwiazanie krwiopijca a zespoly cicho godza sie na obecna sytuacje. ale moze sie myle, nie sledze tego rynku za bardzo.
    • 36:
       
      CommentAuthorKaz
    • CommentTime28 Feb 2010 zmieniony
     
    piractwo? bylo i bedzie.


    Nie, "piractwa" kiedys nie bylo i byc moze kiedys nie bedzie. "Piractwo" powstaje tylko wtedy, gdy istnieja zapisy prawne, ze kopiowanie dziel jest nielegalne. W historii ludzkosci jest to epizod i miejmy nadzieje, ze na epizodzie sie skonczy ;)
    • 37: CommentAuthorxxl
    • CommentTime28 Feb 2010
     
    czyli jesli zmienimy zapis prawny samo zjawisko przestanie istaniec? piractwo w sensie korzystania a nie kopiowania, niesadze.
    • 38:
       
      CommentAuthorKaz
    • CommentTime28 Feb 2010
     
    Tak, jezeli zmienimy zapisy prawne to piractwo przestanie istniec. "Piractwo" to nic innego jak potoczny synonim dla "kradziezy utworu". A okreslamy to "kradzieza" wlasnie ze zwgledu na penalizacje, karanie wprowadzone przepisami prawa.

    Jezeli jutro wprowadzi sie rownie sztuczny zapis, ze karani beda Ci, ktorzy oddychaja bez zgody odpowiedniego urzedu i bez wniesienia stosownych ryczaltowych oplat to bedzie to penalizacja, ktora wprowadzi pojecie "kradziezy powietrza". Dopoki takiej penalizacji nie ma to nie mowimy o kradziezy i nie ma "piratow powietrza", ktorzy oddychaja za friko, nie rejestruja sie, etc.

    To kwestia perspektywy, z ktorej sie patrzy. Dzisiaj nie wyobrazamy sobie takich zapisow w sprawie oddychania, wydaja nam sie absurdalne. Tylko, ze wspolczesne zapisy w sprawie praw autorskich sa rownie absurdalne... ale wiekszosc osob, skutecznie tresowana przez ostatnie dziesieciolecia przywykla i nie widzi w tym nic zdroznego. Za kilkaset lat byc moze to samo bedzie z oddychaniem powietrzem - normalne bedzie wnoszenie oplat, a na miliony oddychajacych (jak obecnie: miliony kopiujacych) bedzie sie mowilo: "zlodzieje".
    • 39:
       
      CommentAuthorYosh
    • CommentTime28 Feb 2010
     
    "gdy istnieja zapisy prawne, ze kopiowanie dziel jest nielegalne"

    Rzeczywiście, jak ten epizod się skończy poprostu przestaną powstawac nowe dzieła - bo i po co.. żeby sprzedać 1 kopie? bo reszta ludzkosci sobie skopiuje ?

    Kiedys też dzieła literackie przepisywano - pewnie autorzy oryginałów byli przeszcześliwi - bo wtedy piractwa nie było (z powodu braku zapisu prawnego :P)
    • 40:
       
      CommentAuthorKaz
    • CommentTime28 Feb 2010 zmieniony
     
    Obecnie miliony firm sprzedaje druk Biblii - jest to zreszta najbardziej dochodowa ksiazka wczechczasow. Czy sprzedal sie tylko jeden egzemplarz, bo reszta moze sobie skopiowac za free? Czy te miliony firm nie zarabia na druku Biblii? To tylko jeden, najbardziej jaskrawy przyklad, ale zasada jest ta sama - zarabiac mozna nie tylko wtedy, gdy masz monopol na dany utwor.

    Miliony ksiazek sprzedaje sie mimo istnienia ich wersji PDF w internecie, po ktora TEORETYCZNIE kazdy moze siegnac. To samo z filmami, programami, etc.

    Linux jest darmowy, a jakos w ciagu kilku lat wytworzylo sie tysiace (setki tysiecy?) firm, ktore czerpia korzysci z instalowania, sprzedawania, szkolen, etc.

    Zreszta gubi sie czesto w takich dyskusjach istotny "szczegol" - ze to nie jest proste przeciwienstwo, ze albo jest monopol albo go nie ma. Chodzi tylko o zniesienie monopolu sztucznego, ustalonego prawem.

    Nikt nie broni zapewnianie sobie monopolu faktycznego - przez nie publikowanie utworu albo publikowanie go w waskim gronie (np. program tylko dla kontrahenta). Takze artysci wykonujacy wlasne przedstawienia (np. koncerty muzykow, pokazy magikow, malarze obrazow) tez zapewniaja sobie monopol. Jest to monopol naturalny, w ktorym prawdziwe umiejetnosci i prawdziwi artysci beda mieli przewage nad sztucznie kreawanymi "gwiazdami" i "utworami". Wlasnie w sytuacji, gdy nie ma sztucznego monopolu na dany utwor szanse przebicia sie (i dania mozliwosci zarabiania swojemu autorowi) maja utwory wartosciowe, a nie te, na ktore wydano odpowiednia kwote na reklame (ktora to kwota zostala lub zostanie zarobiona wlasnie na sztucznym monopolu). Zaloze sie, ze ludzie woleliby posluchac piosenek Wysockiego spiewanych przez niego samego, a nie przez Dode. Wiec Wysocki zarobilby wiecej niz Doda. I to wlasnie byloby mozliwe w wolnym swiecie. Zreszta tak bylo przez wiele tysiecy lat, ze przebijaly sie prawdziwe talenty i prawdziwe utwory. Obecnie mamy zalew mialkosci, bo firmy sprzedaja to, do czego maja prawa - a nie to, co jest wartosciowe.

    Na koniec - problem praw autorskich jest tutaj drugorzedny, jedynie dlatego, ze dotyczy kazdego z nas latwiej sie nim operuje jako przykladem. Tak naprawde to inne dziedziny "ochrony" wlasnosci intelektualnej (chocby patenty) sa znacznie bardziej chore, tam sens pierwotny (ochrona) juz dawno sie zatracil, a istnieje jedynie interes organizacji posredniczacych albo cwaniakow patentujacych istniejace rozwiazania.
    • 41: CommentAuthorxxl
    • CommentTime28 Feb 2010
     
    czy zapis o 'kradziezy powietrza' jest czy go nie ma nie ma znaczenia i nic nie zmieni, zjawisko zawsze bedzie istnialo :-) od drugiej strony: jesli skasujemy zapis ze pedofil to przestepca to nagle problem zniknie? innymi slowy to nie czy umiemy / nie umiemy definiowac jakies zjawiso decyduje o jego istnieniu... chociaz dla niektorych tak jest, heh. wydaje mi sie ze jest prosty test ktorym powinno sie kierowac w ocenie 'kopiowania', czy obciazymy autora kosztem - jesli tak to jest to niestety w mojej ocenie nielegalne (chociazby kosztem alternatywnym z tyt.utraty jakiegos pozytku... np.to pirat sprzeda a nie autor albo ogolnie to piraz osiagnie jakies tam korzysci)
    • 42: CommentAuthormono
    • CommentTime28 Feb 2010 zmieniony
     
    @Yosh: To jakim cudem ktokolwiek tworzy jeszcze na Atari?
    Jeśli na twórczości nie da się zarabiać, to po prostu nie będzie się na niej zarabiać. Jakoś nie sądzę, żeby Kompozytorzy nagle przestali komponować i upubliczniać swoje Dzieła tylko dlatego, że nie można ich sprzedać... Skoro tak, to skąd na myspace tyle muzyki?
    Ktoś kto lubi tworzyć i robi to, bo mu w duszy gra, nie przestanie tylko dlatego, że nie będzie się to "opłacać" - to nie pieniądz imho motywuje do tworzenia, a wewnętrzna potrzeba. To zresztą widać też po dyskusjach typu: "zapłaćmy koderom - będzie więcej gier na Atari".

    Edit: okazało się, że w międzyczasie wpadły 2 posty i musiałem wstawić referencje do czyjej wypowiedzi się odniosłem :)
    • 43: CommentAuthorirwin
    • CommentTime28 Feb 2010
     
    Kwestia wyjaśnienia: ja tą animację wziąłem z blogu pana Miąsika ->link<-
    i dotyczyła mojej i Kaza dyskusji odnośnie oryginalności sceny, a jako iż staram się zbadać sprawy z wielu stron także podając Kazowi link do niej napisałem " Taka animacyjka która choć dotyczy innej sprawy to pośrednio pokazuje to o czym piszesz tj oryginalność, o podbieraniu elementów do własnych rysunków. Podaje bo ciekawe, mimo iż strzelam sobie samobója. ;)"

    Natomiast ten temat jest troszkę inny tym niemniej, przy okazji więc polecam rówież inne teksty ze strony, blogu Miąsika, bardziej związane z tym tematem:
    Szczególnie ten:
    ->link<-
    oraz inne:
    ->link<-
    ->link<-

    oraz dwa nie związane z tematem ale myślę że ciekawe:
    Dla myślę że Kaza, bo zdaje się że interesuje go ten temat:
    ->link<-

    Dla Dracona:
    ->link<-

    Zresztą blog jest ciekawy, co prawda ja w większości mam inne zdanie niż jego autor, ale tym niemniej warto poczytać, a może z uwagi na historie namówić na wywiad (wiem znam wywiad przeprowadzony przez Galu, ale ten mógłby bardziej dotyczyć kwestii legalności, bo ten temat często na blogu autor porusza, no i rzecz jasna...Atari)
    • 44:
       
      CommentAuthorYosh
    • CommentTime28 Feb 2010
     
    @mono: Coż, wydaje mi się, że kompozytor woli zostawić więcej sztuki po sobie niż pracować w dzień w hucie szkła a nocami coś tam skrobać. Prawdziwi twórcy są zbyt cenni, żeby kazać im zarabiać na chleb czymś przyziemnym - mają robić to co potrafią najlepiej - sztukę.

    Oczywiście zakładając że ktoś tego chce słuchać - bo akurat agrument o sztucznym monopolu jest trafny. Za wyjątkiem

    "Obecnie mamy zalew mialkosci, bo firmy sprzedaja to, do czego maja prawa - a nie to, co jest wartosciowe."

    Wartościowe dla koncernów jest to co się sprzedaje - jeżeli większość ludzi woli miałkie - produkują miałkie.

    A że ja wole autorów niezależnych, to w tym jakże niewolnym świecie mogę kupić coś mniejszego wydawcy. Natomiast jeżeli autor(czy reprezentujący go wydawca) sobie nie życzy rozpowszechniania - to szanuje to. Chcę, żeby on na tym zarabiał, bo chcę tego słuchać/używać/w to grać/na tym pracować. Chcę, żeby tworzył a nie szedł do huty.

    Oczywiście zmuszanie do ZAiKSu i cwaniakowania patentem to całkiem inny temat....
    • 45: CommentAuthormono
    • CommentTime28 Feb 2010
     
    Czy więcej - tego nie wiem, ale mogę sobie wyobrazić kogoś kto chce zostawić po sobie coś doskonałego. Jedną, ale za to perełkę! Dlatego w prawie autorskim jest u nas zapis dotyczący nadzoru autorskiego - Autor ma prawo przed PIERWSZĄ publikacją dzieła do poprawek na koszt wydawcy :)
    • 46:
       
      CommentAuthorKaz
    • CommentTime28 Feb 2010
     
    czy zapis o 'kradziezy powietrza' jest czy go nie ma nie ma znaczenia i nic nie zmieni, zjawisko zawsze bedzie istnialo :-)


    No to w takim razie juz wszyscy jestesmy zlodziejami, bo oddychamy za darmo, tak? Nasi przodkowie tez?

    Zrozum, ze ewentualna kradzieza bedzie to mozna nazywac dopiero wtedy, gdy zostanie tak zdefiniowane w przyszlosci. Teraz nie jest to zadna kradzieza, jest oddychaniem powietrzem. Dopiero wprowadzenie odpowiedniej definicji spowoduje, ze jakis xxl przyszlosci powie - "nie ma znaczenia definicja, zawsze bylo zjawisko kradziezy powietrza". Otoz wlasnie nie! To jest oddychanie powietrzem, a kradzieza to moga to sobie nazywac osoby, ktorym wszystko jedno co jakie slowo znaczy albo ktore maja w tym interes. Tak samo jak kopiowanie powinnismy nazywac kopiowaniem, a nie "kradzieza".

    innymi slowy to nie czy umiemy / nie umiemy definiowac jakies zjawiso decyduje o jego istnieniu...


    Nie, nie! Laczysz dwie sprawy, ktorych laczyc nie nalezy. To oczywiste, ze nie trzeba definiowac jakiegos zjawiska, zeby ono istnialo :). Nie trzeba nazywac np. utworu "utworem", zeby zaistnial. Ale w przypadku penalizacji (karania) za jakis stan - mamy do czynienia ze sztucznym okresleniem, bo wprowadzonym przez czlowieka, wlasnie ZDEFINIOWANIEM, jaki to stan. Przykladowo kiedys w USA bylo to tylko kopiowanie utworu. Dzisiaj jest to takze sciaganie utworu. Co okaze sie jutro? Trudno powiedziec, bo absurd postepuje, a absurd z definicji jest trudny do wyobrazenia :D

    Dlatego jezeli mowimy o "kradziezy" czy "piractwie" to zjawisko to pojawia sie tylko wtedy, gdy jest karane prawnie albo pietnowane moralnie. Gdy nie ma karania czy pietnowania to jest to po prostu zjawisko kopiowania. Zauwaz, ze w obu przypadkach zjawisko kopiowania jest to samo, ale w przypadku penalizacji POJAWIA SIE DODATKOWE ZJAWISKO "kradziezy".

    Dotychczas (przez tysiace lat, w roznych kodeksach zarowno moralnych jak i prawnych) bylo tak, ze kradzieza nazywano czynnosc zabrania komus mienia - rzeczy, osoby, wartosci materialnych. Kopiowanie cudzej pracy nie jest kradzieza, dopiero w ostatnich latach taka koncepcja jest forsowana! Firmom udalo sie wprowadzic takie zapisy prawne (i stad karanie prawne), a teraz staraja sie takze zastraszyc nas moralnie (czyli wyksztalcic w ludziach poglad, ze kopiowanie to kradziez).

    wydaje mi sie ze jest prosty test ktorym powinno sie kierowac w ocenie 'kopiowania', czy obciazymy autora kosztem - jesli tak to jest to niestety w mojej ocenie nielegalne (chociazby kosztem alternatywnym z tyt.utraty jakiegos pozytku... np.to pirat sprzeda a nie autor albo ogolnie to piraz osiagnie jakies tam korzysci)


    O ile dobrze zrozumialem - to co piszesz to tylko inna koncepcja oceny strat/korzysci dla autora w ramach monopolu prawnego na dany utwor. Mnie chodzi o to, zeby zniesc monopol prawny. Wtedy nie ma mowy o zadnych "utraconych korzysciach" czy "potencjalnych stratach", ktora to koncepcja jest takze absurdalna. Zarabiac i tak mozna, czego dowodza zarowna przeszlosc ludzkosci, jak i wspolczesni autorzy.

    od drugiej strony: jesli skasujemy zapis ze pedofil to przestepca to nagle problem zniknie?


    Po pierwsze i najwazniejsze - zjawisko kopiowania rozni sie co do zasad od zjawiska pedofilii (podobnie jak od kradziezy), wiec raczej nie powinno byc uzyte jako przyklad. Kopiowanie nie narusza niczyjej osoby w sensie materialnym czy mentalnym, nie ma fizycznego wplywu na autora. Pedofilia jest kontaktem cielesnym, takze psychicznym i wywiera wplyw na dana osobe. Tak samo kradziez wplywa materialnie, fizycznie na posiadacza. To wazna roznica, bo dowodzi, jak bardzo nieszkodliwa jest tak naprawde idea zniesienia monopolu prawnego na kopiowanie utworow.

    Z drugiej strony jest tu podobnie jak z kopiowaniem i karaniem za kopiowanie - zjawisko pedofilii to raz, a zjawisko karania pedofilii to dwa. Jezeli, jak napisales, skasujesz karanie pedofilli, to zjawisko pedofilii nie zniknie. Ale takze jezeli wprowadzisz drakonskie prawo karania pedofilii to problem nie zniknie. Dlatego wlasnie, ze sa to dwie sprawy od siebie niezalezne.

    Czy jezeli wprowadzimy zapis, ze kazdy kto dotyka dzieci jest pedofilem to poprawi to sytuacje czy pogorszy? Bo aktualnie mamy do czynienia w prawie ochrony wlasnosci intelektualnej z sytuacja, w ktorej kazdy, "kto dotyka dzieci" jest nazywany pedofilem. Co gorsze wystarczy raz dotknac, zeby zostac ukaranym wprost niewyobrazalnie - jak ta kobieta w USA, ktora za sciagniecie 17 piosenek ma zaplacic wielomilionowe odszkodowanie.
    • 47:
       
      CommentAuthorYosh
    • CommentTime28 Feb 2010 zmieniony
     
    "Miliony ksiazek sprzedaje sie mimo istnienia ich wersji PDF w internecie, po ktora TEORETYCZNIE kazdy moze siegnac. To samo z filmami, programami, etc."

    Wydaje mi się, że wierzyrz w ideały :)

    Część ludzi kupuje bilety srodków transportu publicznego bo zdaje sobie sprawę, że ktoś tam pracuje i ponosi koszty
    ...
    ale większość (oczwiście nie wyciągne statystyk z rękawa - ale słucham dość często takich rozmów) bo kanar łapie..

    Cześć ludzi zwalnia w mieście bo boi się rozjechać dziecko
    ...
    ale większość poprostu boi się mandatu

    przykłady można mnożyć...

    Część ludzi kupuje dzieła/programy/filmy/muzyke bo wspiera twórców
    ..
    ale większość bo piractwo jest 'nielegalne' i bardziej się opłaca kupić i być w świetle prawa czysty niż 'ryzykować'

    Usuń ten prawny koreczek (nie żeby on subtelny był) i patrz jak się to zapadnie.

    Tak, jestem bardzo małej wiary w ludzi.
    • 48:
       
      CommentAuthorKaz
    • CommentTime28 Feb 2010
     
    Wydaje mi się, że wierzyrz w ideały :)


    Absolutnie nie, jestem realista i nie wierze w to, ze system ochrony wlasnosci intelektualnej (IP) upadnie za mojego zycia :). My tu jednak nie rozwazamy kwestii realnosci wprowadzenia normalnych czy uczciwych zasad. Miejmy nadzieje, ze to samo kiedys upadnie, jak juz nie da sie ludziom wmawiac ze czarne jest biale i odwrotnie.

    Część ludzi kupuje bilety srodków transportu publicznego bo zdaje sobie sprawę, że ktoś tam pracuje i ponosi koszty


    To bardzo zly (dla Ciebie) przyklad, bo popiera moja teze, ze monopole prawne sa szkodliwe. A wspolczesny transport miejski zazwyczaj jest monopolem prawnym - na przyklad ten we Wroclawiu jest. Nie mozna zalozyc wlasnej linii autobusowej, nie mozna ustalic wlasnych zasad pobierania oplat, etc. Co wiecej, MPK i MZK, bo one maja u nas monopol prawny, a przez to i techniczny, dostaja dofinansowanie z budzetu miasta, wiec dla nich skutecznosc sciagania oplat nie jest tak istotna, jakby byla gdyby nie mialy takiego monopolu. A gdyby nie mialy - komunikacja miejska bylaby tansza, szybsza i nie byloby problemow z placeniem - bo autobus to nie utwor, nie mozna go skopiowac za darmo, wiec ludzie placiliby chetniej za skorzystanie :)

    ale większość (oczwiście nie wyciągne statystyk z rękawa - ale słucham dość często takich rozmów) bo kanar łapie... Cześć ludzi zwalnia w mieście bo boi się rozjechać dziecko ale większość poprostu boi się mandatu
    przykłady można mnożyć...


    Jest tak jak piszesz - ale umyka Ci "niuans", ze tak jest wlasnie w obecnym systemie opartym na monopolach prawnych! Twierdzisz, ze to wina ludzi, bo ludzie sa zli(przynajmniej czesc z nich). Otoz podam Ci w takim razie kolejne przyklady, ktore sugeruja, ze to nie ludzie sa zli, tylko system ksztaltuje ich postawy w zly sposob:

    a) w Polsce jest monopol prawny na produkcje tablic rejestracyjncyh. Moga tylko specjalne firmy, w specjalny sposob, ze specjalnych materialow, tablica jest droga, bo jest kolejnym dokumentem. A _mimo to_ falszerstwa tablic sa stosunkowo liczne. Z drugiej strony w Irlandii mozna pojsc do dowolnej firemki, ktora wycina naklejki, plastik, etc i zamowic dowolny wzor tablicy za pare groszy. Nie ma monopolu ani na to kto ma wykonywac tablice, a wzor tablicy jest okreslony ogolnie, czasem ktos dodaje sobie inna czcionke albo wzor - co najwyzej policja zwroci uwage, ze ma byc czytelniejsza. I nie ma tylu falszerstw tablic... Oczywiscie mozna tez napisac kolejny raz "mimo to", ale moze nalezaloby napisac "wlasnie dlatego"?

    b) w Polsce znakow drogowych jest cala masa, ograniczenia predkosci coraz bardziej drakonskie i coraz ostrzejsze zasady dla kierowcow, a _mimo to_ wypadkow jest coraz wiecej. Z drugiej strony eksperymentalne obszary jazdy bez kompletnie zadnych znakow (w Wielkiej Brytanii i Holandii) przynosza wyniki, ze jest MNIEJ wypadkow w takich obszarach! Znowu, ktos kto nie slyszal o samoregulacji systemu sie zdziwi i uzyje slow "mimo to". A to "wlasnie dlatego" :).

    Część ludzi kupuje dzieła/programy/filmy/muzyke bo wspiera twórców .. ale większość bo piractwo jest 'nielegalne' i bardziej się opłaca kupić i być w świetle prawa czysty niż 'ryzykować'


    No dobrze, ale co to przeszkadza, ze bedzie mozna sobie dowolnie kopiowac? Ze upadnie taki moloch jak Hollywood, bo produkcja takich filmow jak produkuja nie bedzie oplacalna? Ze firmy takie jak Microsoft czy Apple nie beda mialy racji bytu? No i co z tego? Beda inne firmy, a byc moze swiat bedzie normalniejszy, bo nie bedzie mial norm narzucanych przez autorow tworzacych gry akcji czy filmy z efektami komputerowymi ;).

    Kiedys upadl przemysl dorozkarski - czy to znaczy, ze wydarzyla sie tragedia i powinnismy wprowadzic nakaz jazdy dorozkami? Tak samo bylo z zecerami zastapionymi
    skladem cyfrowym. Trzeba bylo moze jakis monopolik zagwarantowac? ;) Tak samo bylo z wlokniarzami, ktorzy zostali zastapieni przez maszyny wlokiennicze...

    Firmy upadna, ale artysci zostana. Beda tworzyc czesciej takie dziela, ktore wydaja im sie wartosciowe, a nie takie, ktore sie dobrze sprzedadza, bo tego chce wiekszosc...

    Usuń ten prawny koreczek (nie żeby on subtelny był) i patrz jak się to zapadnie.


    Nie wiem dlaczego uwazasz, ze po zniesieniu ochrony IP miala by nastapic sodoma i gomora. Sa inne sposoby robienia biznesu niz tylko ten na monopolistycznym prawie do utworu.
    • 49:
       
      CommentAuthorlarek
    • CommentTime28 Feb 2010 zmieniony
     
    Ja się tam nie znam na tym wszystkim, więc próbuję zrozumieć zarówno jedną jak i drugą stronę. Osobiście mi bliżej do poglądu, że kopiowanie to kopiowanie, a nie kradzież (tak w skrócie), ale... Napisałem sobie grę na Atari (taki przykład ;-) ) i chcę ją sprzedawać, bo chcę zarobić parę złotych. Ile się sprzeda, to się sprzeda. Zarobię dużo lub nie. Mój problem. Jednak nie życzę sobie, aby ktoś kopiował moje dzieło i używał go bez uiszczenia opłaty. No chyba mogę sobie tego życzyć, prawda? Moją grę sprzedaje pośrednik, z którym zawarłem odpowiednią umowę, bo ja na sprzedawaniu się nie znam. Za każdy sprzedany egzemplarz pośrednik dostaje połowę zysku. A niech ma. Zapłaciłem też firmie, która zobowiązała się pilnować, żeby nikt nie kopiował mojej gry, bo - przypomnijmy - nie życzę sobie tego. Każdy, kto skopiuje moją grę bedzie uważany za przestępcę, bo złamał mój zakaz. Zakaz, który dotyczy mojego dzieła! Wolno mi tak postępować? Moim zdaniem wolno.
    Jak to się ma do nazywania kopiowania zastrzeżonych produktów kopiowaniem a nie kradzieżą? Sam nie wiem. Przecież kradzież to przywłaszczenie sobie czyjejś własności bez zgody właściciela, a tu wykonujemy kopię, więc nie pozbawiamy właściciela jego własności... Robimy jednak coś, na co właściciel nie wyraził zgody, więc powinno być to karane...

    Generalnie trudny to temat i chyba nigdy nie dojdzie się do porozumienia ze wszystkimi.
    • 50:
       
      CommentAuthorKaz
    • CommentTime1 Mar 2010 zmieniony
     
    Larek - pamietaj, ze w tej chwili dyskusja zeszla z tego "co jest" na to "co mogloby byc". Ty piszesz o tym pierwszym wariancie :)

    Jednak nie życzę sobie, aby ktoś kopiował moje dzieło i używał go bez uiszczenia opłaty. No chyba mogę sobie tego życzyć, prawda?


    Prawda! Mozna sobie zyczyc nawet, zeby z nieba lecialo kazdemu jedzenie za friko, prawda? Ale czy zagwarantowanie tego prawnie jest korzystne, sprawiedliwe czy rozsadne? Nie, jest absurdalne.

    Dlaczego uwazasz, ze masz jakies prawo do sprzedawania programu, ktory stworzyles? Skad ten pomysl? Tylko dlatego przychodzi Ci to do glowy, bo istnieje prawny monopol na Twoje dzielo... Gdyby nie to, inaczej bys myslal o swoim dziele, a jezeli chcialbys zarabiac na nim to tez musialbys wymyslic inny sposob niz "bo ja tak chce" :).

    (...) własności bez zgody właściciela, a tu wykonujemy kopię, więc nie pozbawiamy właściciela jego własności... Robimy jednak coś, na co właściciel nie wyraził zgody, więc powinno być to karane...


    I skad pomysl, ze jestes istnieje jakis wlasciciel dziela? Autor tak, ale wlasciciel? Czy mozna byc wlascicielem czegos, co nie materialne? Wlascicielstwo to przeciez wladztwo nad rzecza/osoba...

    Ale te teoretyczne rozwazania to najlepiej poczytac o klasykow, a nie tutaj. Linki podane byly wyzej.