Zrzucić z jedenastego piętra na chodnik,ale jak ja swój w 2011r otworzyłem tym sposobem to w Japonii wywołało tsunami ;).
Nie pamiętam czy aby srubek nie ma pod nóżkami,albo był zgrzewany,zaczepy,nagrzewnica by się zdała by w razie co nic nie pękło. Jak będę w domu i odnajde zasilacz to sprawdzę,ale coś mi się zdaje że zgrzewany albo zaczepy...
Prawie na pewno jest klejony. Jak już stracisz pół życia na jego otwarcie to na 99% kolejny zonk: całość zalana klejem żywicznym ... W tak starym zasilaczu minimum co należałoby zrobić (jeśli trafo sprawne) to wymienić kondensator(y), więc pasowałoby się pozbyć tej zaschniętej substancji... Ja próbowałem od mojej 130XE, ale się poddałem :-) IMHO: zostaw na pamiątkę i kup coś współczesnego (wujek Google: zasilacz Atari XL/XE => gotowy, z wtyczką).
Ktoś tu chyba też oferował takie nie tak dawno ...
Problem z tymi zalewanymi jest, niestety. Dawno temu Arek Łukszo rozbebeszył mój warczący zasilacz i dodał zwykły stabilizator 7805 w obudowie metalowej jeszcze + kondensatory... Trafo było sprawne, tylko stabilizator nie. Generalnie można na gorąco hot-airem dłubać tę żywicę. A obudowę to chyba tylko młotkiem i dłutem, ew. dremelem. Nie da się zrobić tak, żeby nic nie było widać.
Z drugiej strony zasilacze te potrafią uwalić kompa przy niesprzyjających wiatrach... Podobnie, jak te nowsze impulsowe.
Teraz zazwyczaj zasilacz jeśli już to się pali po stronie pierwotnej, ale nic nie przechodzi na wtórną, przynajmniej dużo mniejsza szansa jest na to.
" A obudowę to chyba tylko młotkiem i dłutem, ew. dremelem. Nie da się zrobić tak, żeby nic nie było widać." ...czyli w sumie dobrze napisałem że z jedenastego nim ebnąć ... he,he