Na Atarce? Lol, pamietam jak dzis - Pole Position albo Gyrrus, nie pamietam w jakiej kolejnosci byly gry na kasecie, jak najbardziej legalnej z gieldy w krakowskim "Karliku";)
Donkey Kong Junior - pierwsza gra na własnym atari. Wczytywana oczywiście w Normal'u. Pamiętam, że trwało to ze 3 godziny. Razem z bratem czekaliśmy i próbowaliśmy wczytać ją z "dziadoskiej" kasety, która wyglądała jakby ktoś ją przeżuł i wypluł. Udało się... :)
Tytułu nie znam, może ktoś skojarzy... Gra polegała na tym, że był mur (pewnie jakiejś warowni) z dołu nadchodziły ludziki wroga a na górze był dzielny obrońca którym się sterowało - zrzucał na atakujących kamienie. Grałem w to całą noc :-)
Hammurabi - z kumplem i jego kuzynem (pierwszy raz siedziałem przed kompem), ale kumpel siedział przy klawiaturze. Potem było Hammurabi II i zobaczyłem Misję. Pierwsza gra na własnym kompie to arkanoid w trybie tekstowym z książki Miguta. Pierwsza "prawdziwa" to chyba Eggard (ewentualnie Centipede albo Forbidden Forest – na tej samej kasecie były).
Jungle Hunt i K-razy Shootout, u kolegi z osiedla (1987-8?), pamiętam też, że byłem wielce zdziwiony odgłosami dochodzącymi z głośnika podczas wczytywania gry.
U mnie to chyba Drol, jakoś w 1986 roku. Miałem wtedy 6 lat i wuj kupił kuzynostwu nowiutkie 800XL + 1050 z Pewexu. Nigdy nie zapomnę tego uczucia, to była magia! Swoją Atarkę (130XE + CA2001) dostałem jakoś w 1988/89...
Gdzieś tak wiosną 87-88 stryku pożyczył na kilkanaście(sic!) godzin atarynkie(zdaje się że 65xe z xc12). Odpaliliśmy jakoś tak ze trzy gry:
-Bruce Lee (pierwsza* gra komputerowa na żywo jaką widziałem) -Henry's House (genialna grafika - a wtedy...) -Pole Position (i to była pierwsza gra w którą zagrałem - przez lata wydawało mi się że samochodzik mógł strzelać ;)).
Pierwsza gra na własnym atari, lato 91(90?) - Spindizzy (rzecz jasna z pirackiego zestawu ;)).
*możliwe że rok/dwa wcześniej grałem w kieszonkową "okrętową obronę p-lot"(jak samolot przed zestrzeleniem bardzo się onbiżył to szczątki można było nawet rozróżniać) i ponga na konsolce z wiosełkami (ale obydwie te maszynki bardziej się zaliczają chyba do "gierek elektronicznych" niż komputerów/konsol).
W moim przypadku to Donkey Kong na przyniesionej przez kumpla 800XL. Gierka odpalona z carta. Pamiętam że po tym wydarzeniu około 0,5 roku męczyłem i zaskakiwałem rodziców dobrymi rzeczami aby kupili mi w końcu upragnione 65XE z magnetem XC12. To były czasy.....
Na własnym Atari - w okolicach 1989 gra Panther (muza z niej mnie cieszy do dzisiaj). Do dzisiaj pamiętam tę niepewność przy wczytywaniu w normalu hehe. Potem, po przeróbce na Turbo Blizzard to oczywiście Robbo, Misja i Fred :)
Ale pierwszy kontakt z grami miałem na automatach (galaxian)we wczesnych latach 80, potem koło 1986 chyba pożyczone ZX Spectrum i hity takie jak Jet Set Willy, Knight Lore, Sabre Wulf, Atic Attack i dużo więcej :)
Absolutnie pierwsza to Highway Encounter na ZX Spectrum +, na Atarusie Ghost Chaser u kolegi. Ghost Chaser zrobił wrażenie, że pamiętam ten dzień do dziś:)
Pong łupany: W 1985 r. niewiadomej marki konsola z grami Pong, Arcanoid, Squash, Tenis.
Polak potrafi: 1988 r. Bomb Jack na Timex 2048 przy pomocy drewnianego joysticka. Robili je panowie z Klubu Techniki (prawdopodobnie z rękojeści zamawianych u stolarza)
Atari 65XE: 1989 r. Ninja! Gdy zobaczyliśmy z sąsiadem komnatę z kilkoma oponentami po przeciwnej stronie dojo, stwierdziliśmy, że gra jest nie do przejścia.
Dziwne to być może, ale pierwszą grą w którą próbowałem grać osobiście to Chimera. Co prawda przeszedłem ją dopiero z jakąś mapą (pewnie z bajtka czy coś) ale jednak udało się. Najciekawdze było to, jak wyglądał manipulator. Joystick to to nie był: deseczka, na niej jakaś metalowa listwa, a do niej w równych odstępach przykręcone spinacze tak, że można było je zwierać z tą listwą. Całość na pajączkach wpinane w port joysticka atarynki (dzieło mojego brata). Wtedy właśnie po raz pierwszy miałem naoczny dowód, że ukłądy wejściowe portów są tak... odporne na zwarcia :) [w odróżnieniu od komody].
Kaz: o demie nie słyszałem, ale jestem 100% pewien, że w jakimś czasopiśmie na liście kodów do gier widziałem tekst: "Poślinionym palcem dotknij drugiego portu joysticka - nieśmiertelność". Niestety jaka to była gra - nie pamiętam, ale na 90% chodziło o grę na Atari XE
Nie jestem pewien, ale był to chyba rok 1989, a moją pierwszą grą był Mr Do! z pożyczonej kasety. Niestety nie dało się go potraktować casdupem (o ile dobrze pamiętam), ale po jakimś czasie udało się zdobyć drogą kupna legalnego pirata ;) z Henri'm. Wśród pierwszych były również River Raid, Gremlins, i Alley Cat w którego granie za pomocą taniego (t)opornego joysticka made by ZDZ (sic!) wymagało więcej siły niż zręczności, a po kilku próbach wskoczenia na kosz drążek wyłaził z podstawki.
Pierwsze gry w ogóle? Na krótko przed Atari, Test Drive i Sokoban na pożyczonym PC z Herculesem. A przez mgłę pamiętam jakiś automat nad morzem chyba w 1987 z czymś w stylu Invaders/Galaxian...
Pit Stop - pożyczony XC12,kaseta. Próba ładowania przez CLOAD, i dlaczego to ni działa ? Konsultacje, późnym wieczorem sukces! Pit Stop, dzisiaj łezka w oku się kręci, o...
Później: (w rzeczywistej kolejności) Bruce Lee, Zaxon, TLS (!!!), BurdelDash, Moon Patrol Clar, James Bond, Road Race (!!!) - przez długi czas dla mnie za trudne, dzisiaj oceniam wyżej, Nuclear Nick - wówczas dla mnie spełenienie marzeń, dzisiaj oceniam surowiej, Pole Position, River Raid, Preeliminary Monty (!!!) czyli okrojona Montezuma's Revenge, ale za to z zakończeniem - dla mnie gra BEST! I nie ma tego popieprzonego nietoperza. Oraz gra w Basicu - Robal. Super się to przerabiało, budowalo się nowe komnaty, ależ byłem dumny!
Ja po raz pierwszy grałem w Zorro u kolegi (późniejszego autora nigdy niewydanego Bomb Jacka). Wtedy ta gra zrobiła na mnie niemałe wrażenie, choćby dlatego że podczas gry była (kiepska :-P) muzyka, a w grach na ZX Spectrum muzyki w grach nie było.
Zorro to była właściwie zupełnie przypadkowa gra, której nigdy nie lubiłem, więc nie wracam dziś do niej z sentymentem. Wolę powracać do naprawdę ważnych tytułów z tamtego okresu.
Pierwsza moja gra: "One man and his droid". Mastertronic. Do dziś w zbiorach zachowałem oryginalną kasetę z grą, którą dostałem wraz z kompem bodajże pod koniec 1986 roku :)
1985 rok. Atari 800XL + Atari 1010. Jowisz SECAM (czyli cz-b). Trochę tam dźwięku słychać było na harmonicznej. Kaseta jakiegoś studio komputerowego. Gra - 1000 zł. Dolar = 1000 zł. Pensja - 25 dolarów.
Ojciec zaszalał i kupił kasetę w ww. studio z 10 grami. 10000 zł. pół pensji.
Pierwsza - nie wchodzi. druga - nie wchodzi. Tak minęła pierwsza strona. Byliśmy sporo wkurzeni, ale może to tak miało być.
Druga strona zaczynała się od Pharaoh's Curse. Ludzik po każdym BEEP z kasety przesuwał się pixel w prawo (progress bar :)))))))))).
Za pierwszym razem przeszedł 10 piksli. Za drugim (tak, wówczas wpadłem na to, że może trzeba próbować do skutku) przeszedł pół ekranu. Za trzecim - do końca. Szaleństwo i wyrywanie joya przez całą rodzinę (mamuśka też chciała grać) do białego rana. A potem poszli do pracy, a ja zostałem w domu :))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
Pierwsza gra na własnym Atari - Pharaoh's Curse. Polecam tę grę, jest świetna :)
Ja kasetki, których nie używałem przez jakiś czas (a obowiązkowo taśmy z różnych "studyj") przed rozpoczęciem ładowania przewijałem w tę, i z powrotem celem rozklejenia taśmy. O swoje tasiemki dbałem szczególnie - STOP zaraz po załadowaniu, przewijanie do początku/końca - taśma nigdy nie wędrowała do opakowania nie ustawiona na rozbiegówce. No i tasiemki TDK i BASFa. Całe kieszonkowe na to szło, ale warto było. Z moich własnych tasiemek gry się zawsze ładowały! :) A nie powiem, żeby moi rodzice byli krezusami.
No tak dbało się i o komputer i o kasety/dyskietki, w końcu to było "moje Atari" ;)
mono:
No i tasiemki TDK i BASFa.
No ja też wydawałem kasę na markowe zagramaniczne kasety i też nie miałem z nimi większych problemów. Właściwie można sprawdzić czy dziś się czytają, ale ostatnio u Gzynia sprawdzaliśmy że stare kasety się jednak czytają.
Dziś Commodore'owcy z Wawy złośliwie mnie nazywają TDK ;) zapewne dlatego że łatwiej zapamiętać dla takiej starej gwardii - każdemu się kojarzy ta firma z dzieciństwa ;)