Czyli coś więcej jeśli masz już Crystal Castles w małym palcu. Gra może na początku zaskoczyć tym, że można wyjść poza planszę co się dla nas źle kończy. Braki w uzbrojeniu nadrabiamy możliwością skakania. Gdy wypijemy zawartość znalezionej flaszki przez czas migania naszego bohatera możemy łapać wrogów. Dobrze gdy śledzimy ilość pozostałego nam powietrza. Przeciwnicy poruszają się szybko i nieobliczalnie - może stąd tytuł. Włączenie emulacji artefaktów graficznych daje więcej kolorów na stronie tytułowej (zielone tło), ale zmniejsza czytelność czcionki podczas rozgrywki. Jest trochę samplowanych dźwięków, mocno niewyraźnych choć dobre i to. Kakofonia udająca muzykę niepotrzebnie odstrasza od tej moim zdaniem udanej gry.
Może to przez głównego bohatera - obcy z mackami i w hełmie tak, że nie wiadomo co tam jeszcze kryje albo to niewyraźne gadanie "player one, ready" jak ze starej, zdartej płyty analogowej.
the main character in Frantic is named Captain Cuttle, well-known from another game by the same author: Cuttlemania by Frank T. Wittenmayer (a kind of Silicon Warrior clone):
Cuttlemania was a type-in listing in german Computronic or Homecomputer magazine (both by Tronic-Verlag); whereas the game Frantic was too huge to be published as a tape-in listing, afaik, it was only sold on tape by Tronic Verlag. The funny thing is, a photo in the magazine shows a drawn picture of Captain Cuttle on the A8, but it is nowhere to be found, not in Cuttlemania, not in Frantic (and especially Frantic would be nice/r with a title picture)...
No sam nie wiem co napisać ..... i znane gry widzę to tu,to tam więc polecam grę pt..... RYCERZ .... inne również aczkolwiek by spełnić bym mógł mój wymóg (aby dalej pisać) coś chciałem napisać odnośnie RYCERZ/a .............
Za górami,za lasami śmigał Rycerz przedmieściami . Widział domy ,posępne ulice gdzie zbierając pieniądz,skarby mijał kamienice,nie chciał ale musiał zajrzeć do kanałów - jak zapewne wiecie żarcia tam nie dają.... a brama zamknięta.... czy ktoś prócz HUSAKA tę grę dziś pamięta?
Co takiego wyjątkowego w tym na pierwszy rzut oka zwykłym Tetrisie? Niektóre klocki o niestandardowych kształtach i przedmioty takie jak bomby robiące prostokątne dziury, odważniki wycinające w klockach pionowe szczeliny i diamenty powodujące pojawienie się dużego prostokąta klocków. Brakowało mi muzyki, a dźwięki są tylko podstawowe. Mimo tego to moim zdaniem dobre urozmaicenie w gatunku choć mniej wciągające od gry Bombliss znanej z konsol NES i SNES.
Exclusive gry w świecie Star Wars dla Atari ;) Z pomocą pokładowego działka statku należy dokopać się do chodzącego pod ziemią stworka i go unieszkodliwić. Przeszkadza nam w tym snująca się po ekranie maszyna załogowa AT-AT i latające statki których George Lucas zapomniał umieścić w swoich filmach. Nasza broń jest na tyle słaba, że statek-matkę i AT-AT tylko zatrzymuje na kilka sekund - nie jest w stanie ich poważnie uszkodzić. Grze nie mogę nic zarzucić, może tylko co etap przydałoby się jakieś urozmaicenie.
Na początku dobrze wiedzieć, że tryb gry zmieniamy wciskając klawisz Option bo domyślnie gra jest ustawiona na dwóch graczy. Naszym celem jest łapanie kręcących się po polu gry smerfów połączone z okazjonalnym zbieraniem skrzyń złota. Nasz konkurent w tym zadaniu tak samo jak i my wyposażony jest w broń palną, która na pewien czas zatrzymuje zamiast pozbawiać życia. Etap jest tylko jeden. Rozgrywka przypomina tę z Dog Daze i Dog Daze Deluxe.
According of info on Atarimania ->link<- (gave by one of the authors), Show-Down was the original release, and Smurf Hunting was a hack, done by someone else.
=================================================
Według informacji na Atarimanii ->link<- (podanej zresztą przez jednego z autorów gry), to właśnie Show-Down był oryginalną produkcją, natomiast Smurf Hunting już był hackiem, zrobionym przez kogoś innego.
Zgodnie z tytułem poruszamy się po lodzie przez co miś polarny czasem wymyka się nam spod kontroli. Sporym utrudnieniem może być to, że bardzo łatwo zniszczyć jest potrzebny nam blok lodu wciskając fire+kierunek - powinniśmy samo fire, ale nasz niedźwiedź musi być wówczas zwrócony w odpowiednią stronę. Oprawa i wysoka grywalność może nam sugerować coś nowszego, ale gra jest z 1984 za co moim zdaniem należą się słowa uznania. Na Atari istnieje także gra o takim samym tytule, podobnym pomyśle (Pengo), ale innych autorów.
Szkoda, że gra ukazała się, gdy Atari na zachodzie odeszło już w zapomnienie. Ta gra w stylu Columns wyróżnia się nie tylko wyjątkowo udaną oprawą, ale też każdy etap to nowe zadanie - dostajemy pewne ograniczenia czasowe i dodatkowe elementy, których nie można usunąć z planszy. Gdyby tę grę dorzucać na cartridge'u przy sprzedaży komputera być może Atari byłoby czasem kojarzone z czymś więcej niż konsola 2600/VCS.
Spadających skoczków łapiemy do helikoptera, mogą nam wpaść w rotor - przeżywają. Problem w tym, że paliwo ucieka nam niczym woda z dziurawej beczki. Możemy więc zatrzymywać się na kilku półkach lub na ziemi, z tym, że na ziemi zagrażają nam ciężarówki, które nie tylko mogą zniszczyć nasz śmigłowiec, ale i podebrać spadochroniarzy. W łapaniu ludzi istnieje konkurencja w postaci kilku innych helikopterów - ich AI powoduje raczej przypadkowe akcje ratownicze. Zderzenie z innym śmigłowcem daje taki sam efekt jak z ciężarówką. Grafika i dźwięk to minimum, spełniające tu swoje zadanie.
Pierwszy etap to chodzona strzelanina lewo-prawo w stylu Domain of the Undead. Następnie zamykają nas w ciasnym labiryncie pełnym robotów i kulek do zebrania. Nad naszą głową przelatują czasem niewielkie przedmioty, które po złapaniu pozwalają dezaktywować wrogie maszyny. Moim zdaniem bardzo dobrze opracowane sterowanie i kolizja - bez oszustw. Jedna ze starszych gier i jedyna napisana przez tego autora.
Polecam szczegolnie! Wcielamy sie w postacie w kangura i malpy ktore uciekly z klatek w cyrku i uciekaja przed wkurzonymi pracownikami, zacierajac slady musimy zapelniac kwadraty wtedy to przejdziemy do nastepnego levelu. Gra leciwa ale jak na swoj wiek posiada calkiem zgrabna oprawe graficzna i dzwiekowa.
Czyli mix Rogue z HeroQuest. Wchodząc do każdego pokoju można znaleźć tylko 3 rzeczy - czar, złoto lub przeciwnika. W przypadku tego ostatniego rzucamy kostką i wygrywa ten kto wyrzuci wyższą wartość. Możemy też teleportować się do wybranego sektora lochu, ale i tak nie wiadomo co nas tam czeka. W dowolnej chwili można odwiedzić sklep z bronią, czarami i leczeniem/pożywieniem. Gdy kupimy miecz przeciwnicy potrafią zginąć już po jednym ciosie, mimo tego orków można pokonać gołymi rękami. Cały czas mamy dostępną samorysującą się mapę na której zaznaczone są dostępne wyjścia z komnat. Obsługa jest tak przemyślana, że do gry wystarczy joystick.
Takie bajkowe opisy miały pirackie katalogi. Nie wynikało z nich nic lub prawie nic o gameplayu. Czasem i oryginał miał taki fantazyjny wystrzał. Co do Flip and Flop to pan pirat przed laty napisał Flip i Flap więc nie spodziewałem się kangura.
Coś w tym jest - czasem bez znajomości oryginalnej fabuły tworzyli tak ciężką fantastykę, że dziś podczas jej czytania uśmieszek politowania sam wjeżdża człowiekowi na usta. No ale kiedyś to rzeczywiście miało swój klimat i działało na wyobraźnię.
BombJack w przebraniu. Prócz standardowych elementów i mechaniki tej znanej gry dodano nam broń oraz w późniejszych etapach pojawiają się ruchome bariery, które z jednej strony czasem pomagają odbijając nasz pocisk - można trafić obcego rykoszetem, a czasem powodują, że kilka sekund jesteśmy bezbronni - na ekranie może znajdować się tylko jeden pocisk. Na planszach zawieszone są miny, które trzeba wymijać. Potrzebny do zebrania diament z duszą w środku pojawia się w losowych miejscach, niekiedy w mocno utrudniających nam jego zebranie. Na ekranie wiele się dzieje - wszystko się rusza, miga, zmienia kolory, może ale nie musi to rozpraszać. Zero problemów ze sterowaniem - postać błyskawicznie reaguje na wychyły joysticka.
Jeśli znamy wciągające Fire 'n' Ice z konsoli NES/Famicom zasady gry staną się od razu jasne. Łatwo doprowadzić do sytuacji bez wyjścia, trzeba więc uważać na każdy ruch. Na Atari brakuje gier opartych na tym pomyśle. Mały minus to strona tytułowa składająca się tylko z napisów i tylko jeden utwór muzyczny przez czołówkę i resztę gry. Gra ukazała się późno - 1994.
Mnie nawet nie trzeba było opisów. Pamiętam, jak mama kupiła mi oryginalnego Gold Huntera z LK Avalon, który żadnej legendy nie miał. Ponieważ komputer został w domu, a zakup odbył się na drugim końcu Polski, na włączenie gry musiałem poczekać około dwóch tygodni. Umilałem sobie ten czas, w nieskończoność patrząc na rysunek dzielnego odkrywcy w kraciastej koszuli i wyobrażając sobie, jak też prezentuje się on w grze. To, co zobaczyłem w domu, kompletnie mnie załamało - na początku jeszcze łudziłem się, że to tylko jakaś minigierka, mająca uprzyjemniać ładowanie (bo przecież nie było nawet ekranu tytułowego). Wspominam to jako największe growe rozczarowanie w życiu. Kiedy jeszcze okazało się, jakim problemem jest wykonanie skoku, poczułem się naprawdę wydymany i to drugi raz pod rząd, bo zaledwie kilka tygodni wcześniej w sklepie w Gdańsku-Wrzeszczu jakiś brodacz wcisnął mi Skarbnika z ASF, zapewniając "Na pewno będziesz zadowolony!" Jako dzieciak w wieku przedszkolnym spodziewałem się oczywiście zarypiastej kolorowej platformówki, a nie logicznej rozkminy. Z legalnie kupionych gier tylko Turbican spełnił moje wyśrubowane wymagania ;)
Dziś Gold Huntera nawet lubię, choć nadal mam problem z dostrzeżeniem w głównym bohaterze typka w kapeluszu - wciąż widzę w nim postać z głową osła :)
Ja pamiętam - dzięki Gumball doskonale zarejestrowałem moment "przesiadki" z czarno-białego telewizora Wella, który służył mi do grania, na kolorowy. Ta gra wreszcie zaczęła mieć sens :D
Na tej stronie ->link<- polecałem grę Hektor, a wczoraj trafiłem na coś mocno podobnego choć prostszego - nie chodzi o poziom trudności, ale o złożoność. Co może ciekawe jest to także polska gra - pt. Pole Minowe 2 Grafika mono tutaj moim zdaniem pasuje - widać dobrze detale naszego robota-sondy i planszy. Nie widać za to zbieranych skrzynek z granatami, oznajmia nam o tym tylko dźwięk, co może dezorientować. Oprawa jak i układ plansz jest inny niż w Hektorze, został tylko pomysł na rozgrywkę.
Pacman w przebraniu, mamy nawet teleporty po bokach labiryntu. Przeciwnicy zachowują się inaczej i zamiast ze środka planszy wychodzą z samej góry co bywa trudne do przewidzenia i dobrze trzymać się środka lub dołu pola gry. Znudzeni wrogowie rzucają się w przepaść. Zamiast zbierać kropki układamy rurociąg. W tamtych czasach grafikę określono by jako 3D.
Pacman wpuszczony na platformy zamiast płaskiego labiryntu. Wbrew tytułowi nie można skakać, nie można też się zatrzymać. Jeśli otworzymy drzwi za którymi nie ma następnego klucza trzeba grać od nowa, chyba, że to już ostatnie drzwi. W kolejnych etapach prócz duchów na drodze stają nam kolce. W razie naszej śmierci kropki trzeba zjadać od nowa jak i na nowo otwierać kluczami drzwi. Podczas gry przygrywa nam bardzo krótka, ale niezła muzyka. Grafika moim zdaniem dobra jak na pojedynczego twórcę całej gry (Kemal Ezcan). Plansze losowo są fioletowe lub niebieskie.
OIDS - gra z 1987 roku na Atari ST. Bardzo wciągająca mieszanka Asteroids, Fort Apocalypse i...
... Na tyle dobra, że doczekała się remake'u na PS3 w postaci gry pt.: "Gravity Crash".
Obydwie gry wciągające, posiadają także edytor etapów. Pierwsza to dawne czasy. Drugą mamy ograną z synem.
Teraz krótki opis do Oids - latamy statkiem kosmicznym w tunelach jaskiń na różnych planetach i ratujemy rozbitków. W czasie misji musimy wykazać się wyczuciem pojazdu, uwzględniając jego inercję, siłę ciągu silników, grawitację i różne zaburzenia. Dodatkowo, w jaskiniach roi się od elementów aktywnie utrudniających nam wykonanie misji - tzn. umocnień wroga. Jeżeli podobało Ci się Fort Apocalypse i Asteroids, to będziesz zadowolony.
Polecam obydwie gry (drugą jako nawiązanie do pierwszej) wszystkim posiadaczom Atari ST lub pochodnego (ewentualnie - emulatora)!
Będące symulatorem kolarza. W drodze do celu możemy sprawdzać mapę, pogodę, odpoczywać, kupować napoje lub jedzenie, kryć się przed deszczem, unikać jazdy w nocy oraz odwiedzać zajazdy by spać. Wszystko tylko w formie komunikatów tekstowych. Wcześniej nie spotkałem się z podobnym pomysłem na grę. Trzeba wczytywać z włączonym Basicem. Pozostaje liczyć, że na mecie nie czeka nas error at line xx.
Koło Fortuny - W tej wersji śladowe ilości grafiki i mocno powolna rozgrywka, ale nadal można czerpać przyjemność z układania haseł. Na czołówce coś jakby muzyka z serialu Janosik grana ze słuchu. Grać można przeciwko komputerowi lub z innymi graczami. Twórca dał radę wprowadzić do gry polskie znaki. Druga wersja innego autora ma ciekawy bajer z artefaktami graficznymi, które dodają nam kolory na kaflach z literami. Gra się szybciej, ale komputerowy gracz trochę za często sprawdza litery od czapy. Także mamy polskie znaki. Wersja preview kolejnej gry ma moim zdaniem najlepszą oprawę muzyczną i graficzną. Autor dał nawet radę zasymulować dźwięki z teleturnieju sprzed lat.
Koło Fortuny 2 też ma koło i nawet samplowany dźwięk gdy odgadniemy hasło. Nie ma polskich znaków, ale autor takie hasła wykombinował, że nie potrzeba. Brakuje komputerowego gracza. Całą grę zrobiła tylko jedna osoba więc dobra robota.
Jest jeszcze Zabawa - Koło Fortuny napisane dla szkół podstawowych. Siermiężna oprawa i sterowanie, lepiej nie być dzieciakiem, który w to grał na lekcjach informatyki.
Yoomp i litr wodki ,co etap wypijamy 50 ,zabawa na 102 ;-). Tylko nie zapomnijcie wyłączyć komputera :-). Jeżeli to nie pomoże to możemy iść na spelune ...e kchem pograć w Spelunker/a,całkiem przyjemna i sympatyczna gra o ile tak grę można nazwać , ... szczerze polecam ciut zapomnianą grę pt: Druid ,nie będę już sie rozpisywał ponieważ nie przeszedłem Yoomp/a a wodki zabrakło i muszę iść na spe .. do sklepu, jednakże Druid to w moim odczuciu niedoceniona gierka i warto poświęcić jej czas.
Dobra zreczniosciowka jestesmy rybka, lososiem. Naszym zadaniem jest dotrzec do tarlowiska, w czym przeszkadzaja nam wodospady, kamienie i bardzo upierdliwy niedzwiedz ktory chce nas upolowac.
Czyli Lost Patrol po polsku - dla zmylenia prawników firmy Ocean idziemy w lewo zamiast w prawo. Mimo braku myszy całkiem wygodna obsługa. Rozwinięciem pomysłu zdaje się być Raszyn 1809 tego samego autora.
Polska gra logiczno - zreczniosciowa, autorstwa firmy Domain Software. Gra opisywana w Tajemnicach Atarii "W trudnych do przejścia labiryntach zostały ukryte złote serca. Należy je stamtąd wydobyć. W tunelach nie można się zatrzymać jedynie umiejętne tworzenie blokad i sprawne operowanie joystickiem pozwala na zmianę kierunku przemieszczania się po labiryncie." Gra wciaga pamietam ze kupilem oryginalna wersje na kasecie w latach 90 - tych w moim miescie poniewaz bardzo spodobala mi sie okladka, myslalem ze to cos w stylu Freda, no i sprzedawca tez mi ja polecal jako nowy polski hit na Atari. Nabylem i sie nie zawiodlem. Polecam
Piknikowi zagrażają nadciągające zewsząd robale, na szczęście przezornie zawsze nosimy ze sobą packę. O ile mrówki to łatwy cel to uważać trzeba na pszczoły i rozpłaszczać je na dystans. Z racji dobrego wychowania nie możemy wchodzić na piknikowy kocyk co utrudnia sięgnięcie tych owadów, które są już w trakcie obiadu. Grywalny i czytelnie narysowany zabytek z 1982. Na początku przygrywa nam jakaś wariacja na temat Flight of Bumblebee.