Chciałem rozpocząć nowy wątek pod tytułem "co zawdzięczam Atari"?
Zapewne większości z nas posiadanie komputerka z logo Atari coś pozytywnego w życiu dało.
Ja dzięki Atari spędziłem ciekawie wiele chwil na graniu, programowaniu czy włamywaniu się do programów. Dzięki Atari nauczyłem się programować i dzisiaj zajmuję się tym zawodowo. Co najciekawsze programując od tylu lat jakoś nie widzę u siebie jeszcze wypalenia zawodowego :) Jeszcze mi się chce programować i hackować. Dzięki Atari zainteresowałem się też bardziej elektroniką cyfrową - bo Atari łatwo pozwalało podłączać nowe urządzenia do komputera.
Ale najwięcej frajdy miałem z programowania procka 6502 w asemblerze. Ile to programów się napisało... 6502 był chyba najsympatyczniejszym prockiem do programowania - z tych procesorów, które znałem.
Dzisiejsze procesory ARM mają do pewnego stopnia podobny assembler jak 6502, więc to też jest przydatne.
Ja pewnie bym powtarzał, jakbym poszedł do Liceum Informatycznego.
- wiele fajnych chwil z muzyką komputerową - podstawy Basica - kilka wspomnień z dzieciństwa ----------------------------------------------------- - AtariOnline, czyli wiele godzin "straconych" na rozmowach i pisaniu tekstów o historii informatyki, o tym, co drzemie w małym Atari, najważniejsze - poznałem kilka nieprzeciętnych osób.
Choć jestem zawodowym programistą, to programowania nie nauczyłem się na Atari, tylko już później na PC na pierwszym roku studiów (przez co też zimowałem ale to szczegół :> ) Co zawdzięczam: oczywiście godziny zabawy i niedoceniany przez rodziców, ich święty spokój. Ale przedewszystkim chęć nauczenia się j. angielskiego, bo zawsze fajnie jest rozumieć co mówi / pisze do nas zabawka :)
A ja tak naprawdę zawdzięczam właśnie Atari samoodkrycie talentu muzycznego. W rodzinie nie było muzyków (tzn byli/są, ale się wżenili) - niby w przedszkolu i w szkole ładnie śpiewałem (do czasu mutacji), jednak nikt nic nie podejrzewał.
Atari plus gitara mocno wpłynęły na to, co później (teraz) robię i w jaki sposób myślę.
---------- Wydawało mi się, że wszystkie ciekawe wątki na aol już były - a tu niespodzianka :)
Co zawdzięczam Atari (65XE) ? Ekscytację związaną z posiadania pierwszego własnego komputera oraz powód do coniedzielnych wypadów na pobliską giełdę. Tam spłynęła na mnie niemal mistyczna atmosfera tego miejsca, to była moja mekka. Niestety (dla mojego Atari) na kolejnej giełdzie zaczęto testować głośno (wzmak i 4 kolumny) nowy i nieznany dotąd komputer Amiga model 500. Potem czas gwałtownie przyspieszył a wypadki potoczyły się same.Po niespełna roku stałem się posiadaczem tego modelu a moje Atari znalazło kolejnego użytkownika, dla którego stało się bramą do ciekawego i przyjaznego świata mikrokomputerów osobistych. Mój kontakt z Atari jednak nie zerwał się. Bedąc posiadaczem Amigi wiele popołudni przesiedziałem u mojego dobrego kolegi, którego niechcący zaraziłem pasją do komputerów :) ...i który był posiadaczem niemal takiego samego Atari jakie miałem ja. Graliśmy na zmianę lub wspólnie w chyba wszystkie gry działające w systemie blizzard turbo. To były fajne czasy.
hmmmm.... wszystko.. dj'stwo ,dtp ,znajomosc asemblera ,nietuzinkowe myslenie ,designerstwo , itd,itp mozna by tak wymieniac i wymianiac i wymianiac i wymieniac .....
Od małego miałem Atari, na nim nauczyłem się kodować (basic, asm). W tamtych czasach ciężko było dostać cokolwiek z literatury. Więc były cotygodniowe błaganie Mamy aby pojechała ze mną na Giełdę Grzybowską. Tam poznałem Pana Steca i Pana Janusza, od nnich miałem skany gazet/instrukcji programy itp.
Poznałem też fajnych ludzi (grupę Sword, Mikera, Sebana, Alexa, X-Raya, Levisa i innych).
Dzięki nim poznałem kolejnych partyzantów na zlotach. Życie zawodowe kręci się dookoła baz danych/php/js/html.
Śmiało mogę powiedzieć, że gdyby nie Atari to pewnie bym był ekspertem od łopaty albo sprzedawał big maca :)
Ze starych czasów,od 87 do ok. 91-92, kiedy Atari było głównym komputerem w domu zawdzięczam mu naukę prawdziwego programowania - co właściwie zadecydowało o tym, co będę dalej w życiu robił, pierwszy kontakt z demosceną i odkrycie tego tego, że chcę pisać muzykę. Pierwszy komp - od ok.85 do 87 to był Spectrum, ale dopiero na Atari się to rozwinęło maksymalnie ;)
A z nowych czasów - od 2007 do teraz - wspaniałe zabieranie wolnego czasu, którego nie mam i tego którego nie powinienem naruszać :) I poznanie Was kochani współcześni atarowcy - wielu z obu forów i coraz więcej osobiście - fajne z Was herbatniki ;)
A co tam, jeszcze się dopiszę. Moje życie składa się z kilku okupionych przypadkami cudów.
Mając 14 lat złamałem obojczyk długotrwale nadwyrężając go. Skończyło się dłuuugim kilkuletnim leczeniem (chemia). I musiałem siedzieć w domu - indywidualne lekcje etc -> świadectwo z paskiem (cud). Oprócz tego rodzice zaskoczyli mnie: będziesz dużo czasu spędzał w domu to Ci kupimy komputer (łzy radości w moich oczach, do dziś pamiętam :D - kolejny cud). Byłem w kursie, padło na Atari 800XL. Dodatkowa zaleta choroby to to, że nie musiałem się wymigiwać od wojska :) i dwa lata gratis z tego powodu (jeszcze jeden cud) Atari -> programowanie (cud)-> matematyka (cud, że się dostałem) -> informatyka (cud, że się dostałem, byłem ostatnim przyjętym z listy) -> żona (cud, kto zna ten wie) -> 3 dzieci (3 cudy).
A propos szkoły - to dzięki Atari i znajomości 6502 mogłem napisać cross-assembler na studiach co dało mi zwolnienie z egzaminu z programowania komputerów. Dzięki Ci wielkie Atari :)
Jeszcze a propos szkoły - to w podstawówce w 6-tej klasie zdobyłem rekordową dla mnie liczbę dwój - a to dzięki Blizzardowi. Gry tak łatwo i szybko się wgrywały, że szkoda było nie grać :)
Niezliczoną ilość pozytywnych wspomnień. Wiele przeżyć tak silnych i niesamowitych, że w późniejszym życiu już nic ich nie przebiło. Na przykład tego uczucia gdy po raz pierwszy pożyczyłem Atari 800XL od kolegi i miałem mieć je w domu tylko dla siebie. Nie potrafię nawet tego opisać. Pobiłem też wtedy swój życiowy rekord braku snu. Nie spałem 3 i pół doby. Chciałem wykorzystać każdą sekundę. Dowiedziałem się też, że potrafię skomponować muzykę. Kuby Husaka co prawda nigdy nie doścignąłem :-) ale tych setek godzin wspaniałej zabawy nikt mi nie odbierze. Najlepsze chwile mojego życia wiążą się bezpośrednio i pośrednio z Atari. Wiem, że nigdy się z tego nie wyleczę. Nie ma takiej możliwości.
Chciałem napisać: "Stratę tysięcy godzin na graniu we wszystko jak leci. Może z 5 godzin spędziłem na nauce basic'a - to cała moja wiedza o programowaniu, zero muzyki czy grafiki. TYLKO granie - "odgrywanie" scenariusza, który ktoś wymyślił zamiast prawdziwego życia !" ale jak poczytałem co napisaliście - to myślę, że to nie do końca prawda. Strategiczne myślenie, upór, świadomość że zawsze jest wyjście czy orientacja na realizację celu (w starych grach nie było save'ów, śmierć po 60min Starquake = granie od nowa)to duża częśc mnie, którą zawdzięczam graniu także na Atari65XE
pierwszy komputer w rodzinie to 65xe więc zawdzięczam mu dzieciństwo, w wakacje jak się gra wgrywała szliśmy z kuzynem kąpać się w jeziorze - spokojnie można było na drugą stronę popłynąć i wrócić ;))
i tu się zaczęła miłość do Atari - już wtedy nie chciałem mieć C64, chyba dlatego że kolega w klasie, strasznie zarozumiały, z nowobogackiej rodziny miał i to nie był wizerunkowo dobry użytkownik dla marki Commodore ;)
drugi: 520 STm plus SF356: przypieczętowanie miłości - jak inni mieli C64 to ST wymiatało, na tym komputerze zainteresowałem się grafiką, DTP.
trzeci: 1040STe 4 MB ram, dysk twardy !! 21 MB (SH205) plus SM124: rozwinięcie skrzydeł DTPna komputerze z dyskiem twardym (w tych czasach amigowcy na dyski twarde mówili dyskietki 3,5" a na dyskietki elastyczne tylko 5,25")
czwarty: totalny odlot! i totalny wydatek TT030 plus monitor TTM194 - obie rzeczy mam do dziś ! następnie nauka na Atari naświetlać klisze do drukarni - kupno kolejnej TT wraz z naświetlarką !!
piąty: równolegle z TT030 - Falcon030 - tu się okazało że TT030 jest lepsze do DTP a Falcon do grafiki
tak więc Atari zawdzięczam to co dziś robię - czyli projekty, grafika a także niesamowity klimat Quast'ow i innych zlotów, dzieciństwo z dorastaniem w klimacie design'u dem The Snowman (ST) i BrainDead (STe) :))
To ja musze powiedziec, ze tez :) Atari i dzieki niemu kontakt z tworczoscia panow Husaka, Hubbarda, Whittakera i wielu innych zainspirował mnie do grajkowania :) Muzyke z Tanksow, Inside czy Five to Five miałem nagrana na kasecie i do zdarcia tasmy słuchałem na "walkmanie" (w cudzysłowiu bo tak naprawde nazywał sie Kajtek ;) )
Tak btw. Five to Five jest jedna z nierozwiazanych zagadek XX wieku i chciałbym kiedys dowiedziec sie o czym ta gra miala byc albo zobaczyc jakis wstepny ekran z WIP :)
Dzięki Atari udało mi się przełamać wiele barier, poznać ciekawych i wartościowych ludzi, z którymi kontakt utrzymuję po dziś dzień. Chcąc "odpłacić się" za wspaniale lata postanowiłem zorganizować Silly Venture - zrobić coś, aby ten sprzęt i ludzie z nim związani mogli spotykać się przez kolejną dekadę. Myślę że SV (patrząc na ubiegłe lata) spełniło swoje zadanie.
Zaangażowanie ludzi z szeroko pojętego świata show-businessu do promocji SV, jak też osób pracujących dla Atari Corp. było dla mnie przełamaniem pewnych barier - uwierzyłem, że marzenia mogą się spełniać. Coś co wydawało się z początku niemożliwe, później stawało się formalnością.
p.s. A skoro już tak o Kubie mówimy, to muzę z Tanksów też miałem na taśmie :D Nie zapominając o "Music Non Stop", "Problem Jasia" czy gierce "Inside" - REWELACJA ! Coś mi się wydaje, że Kuba nawet nie zdaje sobie do końca sprawy, jak jego twórczość wpływała na użytkowników tego sprzętu :D Dla mnie była inspiracją do pisania tekstów do przeróżnych magazynów dyskowych na ST i Falcona :) Wieść o tym że zjawi się na SV2k10 była dla mnie szokiem :D Drugim była Jego faktyczna wizyta - niesamowicie przyjazny i skromny człowiek :)
A i juz to kiedys wspominałem na forum obok - jako namietny gracz w QuakeLive, wyłaczam oryginalna muzyke (zostawiajac tylko efekty) i w tle właczam sapa z Tanksow ingame. Zauwazyłem, ze przy tej nucie moja wydajnosc i wyniki podskakuja :)
Jakkolwiek by to patetycznie zabrzmiało, Atari zawdzięczam mojego najlepszego przyjaciela. Dawno dawno temu z pewnym kolegą ze szkoły, który tak jak ja, marzył o swoim własnym komputerku, pojechaliśmy do "salonu gier" z komputerami Atari ( graliśmy tam namiętnie na czarnobiałych telewizorkach w Preliminary Monty, czyli hardcore z kluczami na marginesie). Potem wybłagaliśmy rodziców o Atari, no i zaczęło się chodzenie jeden do drugiego. Najpierw łączyła nas po prostu chęć grania, potem zaprzyjaźniliśmy się i do dzisiaj żyjemy w serdecznej przyjaźni spotykając się tak często jak to możliwe. ufff....koniec
Odpowiedź brzmi: - ciekawe osoby, z (nie)którymi do dziś mam kontakt - możliwość twórczego "wyżycia się" w paru różnych produkcjach ;) - ułatwiona nauka angielskiego (przy okazji) :)